środa, 29 sierpnia 2012

002.


Czułam szarpniecie w ramie. Uniosłam swoje powieki. Nie wiedziałam gdzie się znajduję, ale rozpoznałam mężczyznę. Chwyciłam się za czoło było całe spocone. Nie jest zbyt dobrze. Jeszcze w nocy musze dostać się do wioski inaczej z samego rana będzie po mnie. Wszystko przyśpieszyło rytmu, a także serce, które wzbudziło się. Sakura nie mogła wstać. Pomógł jej wstać. Utrzymywała się ledwie na nogach. 
- Jesteś tego pewna, ze chcesz tam iść? - zapytał Hisaki. Popatrzała na niego. W oczach widział słabość. Nie dojdzie daleko sama. Było po niej widać. Nie miała wystarczającej siły by dotrzeć do Wioski, ale oni nie mieli prawa przekroczyć Kraju Ognia bez zgody. O była świętość, by z jakimś celem iść, a teraz nie mogli. 
-Tak. Wioska Liścia to jedyny ratunek. - powiedziała słabo. Kaszlnęła, lecz z jej ust nie wydobyła się czerwona ciecz. Uchwycił ją i wziął w swoje ramiona. Trzymała się go za szyję. Nie patrzała jaką drogę pokonują. Przymknęła powieki i próbowała zregenerować swoje siły. Na policzku poczuła damską dłoń, choć w rzeczywistości jej nie było. Uniosła powiekę. Przed nią lewitowała kobieta, nie była to jej matka czy ktoś inny.  Nie mogła rozpoznać kobiety. Weszli do ciemnej karocy, gdzie wszystko było zasłonięte. Leżała na  miękkim siedzeniu. Naprzeciwko siebie nikogo nie widziała.  Poczuła nagłe szarpniecie i ruszyli do przodu. Kobieta zmaterlizowała się naprzeciwko niej siedząc w powozie. Patrzała na dziewczynę. Dotknęła policzka i uśmiechnęła się smutno. Różowe włosy dziewczyny padły na policzek. Odgarnęła zgrabnie kaskadę, aby nie przeszkadzała jej w widoku. Sakura myślała, ze ma przewidzenia lecz tak naprawdę nie miała. Przed nią naprawdę siedziała kobieta.  
Wpatrywała się w jej nie kształtna twarz. Nie mogła sobie skojarzyć kogo były to rysy twarzy. Nie chciała tego wiedzieć. Oddychała głęboko. Długie włosy kobiety opadły do przodu jakby była ciekawa co się ze mną dzieje. Te oczy wpatrywały się w Sakure z  radością. Twarz kobiety przybierała lepszych kształtów. 
-Moje dziecko.. - usłyszała jej głos, był taki delikatny, powabny i przyciągający do siebie. Dotknęła policzka. Uśmiechnęła się delikatnie do różowo włosej. - Obyś żyła. Nie możesz zginać. Twoim przeznaczeniem nie jest zginąć, tylko zmieniać świat. - powiedziała głaszcząc po włosach. Chciałaby tak było zawsze czuć rękę kobiety, która sprawiała ukojenie od bólu. 
-Jakie jest moje przeznaczenie? - zapytałam słabo. 
-Na pewno nie umrzeć. Dowiesz się tego wkrótce. Urodziłaś się Haruno. Drugi z najsilniejszych klanów. Możesz dokonać rzeczy nie możliwych, tylko powtarzaj sobie - nie ma rzeczy niemożliwych - zapamiętaj to sobie. Możesz być silna, lecz wszystkie przeciwności zwalczaj. Tak jak kiedyś pomagał ci w tym jeden mężczyzna. - mówiła. Po policzku spłynęła łza. Myślała o mężczyźnie, z którym była kiedyś szczęśliwa. Teraz by też to chciała poczuć. 
-Itachi.. - wyszeptała cicho. 
-Tak, właśnie On. - powiedział do niej - Dorosłaś. A teraz On ma pragnienia. Pomóż mu je spełniać. Wypełnij także swoje obietnice. Świat stanie się lepszy i bez wojen, które wciąż trwały. Możesz to zrobić, bo wierzę w ciebie bardziej niż ty sama. Twoja mentorka także. Ona pragnie tego co ty- twojego szczęścia - spróbuj je wypełnić na swój sposób. - powiedziała do niej kobieta. Otworzyła powieki i zauważyła znaną kobietę. Miała długie włosy, i śliczna twarz, była w kimonie. Uśmiechała się. Chciała powiedzieć jej imię, ale na jej ustach został przywarty palec. - Ci… Nawet nic nie mów. Mojego imienia nie mów. Zniknę, a wtedy nie przekażę ci tego czego chciałam. - uśmiechnęła się. Zdjęła z swojego ciała naszyjnik w kształcie kwitu róży w dodatku lekko rozwinięty. Zrobił się materialny, tylko tam gdzie trzymało jeszcze była poświata ducha. Zapięła. Błysnęło delikatnie i pena moc oplotła jej ciało. 
-Dziękuję, Mikoto. - wypowiedziała Sakura. 
-Proszę bardzo. - zniknęła. - Uważaj na siebie i moich synów. Nie mów nic o naszym spotkaniu. To ważne. Na pewno jeszcze się spotkamy. - zniknęła gdy Sakura styknęła się z nią ręką. Uniosła się do pozycji siedzącej. Schowała naszyjnik by nikt Go nie widział. Nie mógł nikt wiedzieć o ich spotkaniu. Nikomu nic nie powie. Zacisnęła dłonie w pięść, czuła jakąś nieznaną w sobie siłę, która będzie z pewnością pożerana, wiec będzie musiała się pośpieszyć. Dzięki Mikoto będzie mogła dotrzeć do wioski, lecz powrót będzie nie możliwy. Już tam będzie musiała zostać na dłuższy czas, do końca życia. 
Karoca się zatrzymała. Nie wstawała, bo myślała, że to postój sobie zrobili. Usłyszała jakieś głosy, lecz ich nie znała. Będą kłopoty, pomyślała. Wskoczyła na górę karocy i trzymała się mocno uchwytów u góry. Do pomieszczenia ktoś wszedł. 
-E… Tutaj nikogo nie ma. - powiedział mężczyzna o ciemnych włosach. Nie miał na sobie stroju Akatsuki. Bandyta? Uchyliła się w dół, a on w tym momencie obrócił swoją głowę w jej stronę. 
-Witaj. - naładowała swoją pięść chakrą. Uderzyła go z całej siły i uderzył o drzewo. Chwyciła się zrobiła saldo. Stanęła na dachu karocy. Hisaki walczył, dziewczyna była w rękach jakichś zboczeńców.  Sakura skoczyła do nich i wszystkich powaliła. Nie czuła się wyśmienicie, ale nie mogła dopuścić do takiego czegoś. Uciekli w popłochu. Podtrzymała się kory, aby nie upaść. 
-Dziękuję. - powiedziała dziewczyna. Uśmiechnęła się. Byli już na pograniczu Kraju Ognia. Jak tam wejdzie będzie musiała wyciszyć chakre by nikt ją nie atakował. Na ramieniu poczuła silne ramię mężczyzny. 
-Dasz radę? 
-Tak. O to się nie martw. Dotrę do wioski. - powiedziała. Pocałowała Go w policzek , a dziewczynę przytuliła do siebie - Dziękuję Wam. Ryzykowaliście dla mnie. - odeszła w stronę lasu. Czuła, ze czeka na nią niebezpieczeństwo, ale spróbuje jak najciszej przedostać się do wioski. Pobiegła w stronę Wioski, gdzie się znajdowała. Nie miała teraz dużo czasu. Deszcz przestał padać, na niebie pokazał się Pan Nocy, który oświetlał drogę. Biegła blisko rzeki, która prowadziła przez Świątynię do Liścia. Dostanie się o wiele szybciej. Potrafiła się szybko przedzierać, dzięki naukom Tsunade i przyjaciela. Stanęła na rzece, i ułożyła ręce w znakach. Rzeka się uspokoiła a ona skakała przez cały czas by jak najszybciej dostać się do miejsca, w które podążała. 
Nie miała takiej dużej siły by tam się teleportować. Została tego nauczona, ale nie mogła. Całkowicie by chakra została wyżarta by to zrobiła. Wiedziała tylko, ze tam musi się dostać. Inaczej będzie po niej, a Itachi i tak nie wiedział gdzie tak naprawdę jest Sakura. Nikt nie wiedział o tym co się z nią działo. Skoczyła blisko przepaści. Zobaczyła ludzi przedzierających się przez las. Nie zwróciła na to mniejszej uwagi. Bała się tego wszystkiego, że zostanie odkryta. Założyła kaptur, by nikt jej nie zauważył. Minęła się z ludźmi Itachiego, którzy zatrzymali się parę metrów za nią. Spojrzała za siebie. Dwóch z nich podążyło za nią. Nie krzyczeli, ale ona nie mogła się zatrzymać. Przyśpieszyła z wysiłkiem. 

Pomóc?

-Dziękuję, ale nie teraz. Nie chcę ich skrzywdzić. Muszę dostać się do wioski. - powiedziała do Anyte. Skakała po skale, która rozwidniała się na całą szerokość. Wyskoczyła w górę i biegła teraz przez cały czas. Nie mogła się poddać. W dodatku była tak blisko swojego celu. Nie chciała tego zaprzepaścić. Widziała już bramy z daleka. Potknęła się i upadła. Przetarła piaskiem o skórę, na której wystąpiły zadrapania a po chwili krew. Wstała szybko i znów zaczęła biec. Strażnicy stali wpatrując się w dziewczyny sylwetkę. Nic nie robili co ją zdziwiło. Po policzku spłynęła jej łza z bólu, który otrzymywała przez obcą chakre. 
Biegła dalej nie patrząc na okoliczności jakie były. Trudność, którą sprawiał każdy ruch przemilczała. Musiała to zrobić, ale nie mogła tego dłużej wytrzymywać, więc wszystko popuściła łzami. To był ból, który nikt by nie wytrzymał. A końcowy miał być jeszcze gorszy. Miała przezywać katuszę, które miały wypalać jej całe ciało. Nie mogła dopuścić w tej chwili do śmierci, inaczej wszystko co jeszcze na ziemi pozostało zniknie. Chika się załamie, a Itachi zacznie swoje mordy. Nie mogła do tego dopuścić. 
Wbiegła przez bramę, a strażnicy kiwnęli głowami uśmiechając się do siebie. Brama się zamknęła z hukiem. Popatrzała za siebie zatrzymując się. Zapalił się ogień w tarczy i każdy po kolei. Pięknie. Wpadłam w pułapkę, pomyślała. Biegła dalej niczym się nie przejmując. Musiała znaleźć się blisko swojego domu, w szklarni. Skoczyła przez płot, gdzie była szklarnia. Otworzyła ją patrząc na żyjące jeszcze rośliny. Szukała odpowiedniego zioła, które było by prawidłowe. Odgarnęła sporą ilość i sięgnęła po jedno z ziół. Był na środku mały kwiatek, a liście innego koloru, podchodziły pod czerwień. Nic nie schło, tylko tak właśnie rosło lekarstwo, które należało do wyjątkowych antidotum. Schowała parę ziół do kabury, by nic się temu nie stało. Wyszła z szklarni… 
-Witam ponownie - uniosłam głowę. Był to jej kompan z drużyny siódmej. Patrzała na niego wrogo. Uśmiechał się kpiąco. Otaczali ja poplecznicy Akatsuki. Patrzała jedynie na Sasuke. - Cóż, nie było by mnie tu, gdyby nie to że Ktoś Ciebie oczekuje. 
-Nie.. - wypowiedziała i kaszlnęła głośno wypluwając sporą ilość krwi. 
-Umierasz i nie chcesz? - zapytał. - To wezmę Ciebie siłą. - nagle zniknął. Wyczuła jego. Obróciła się i przytrzymała jego ręce. Nie chciała nigdzie iść. Zniknął. Był to jedynie klon, który miał za zadanie zwabić ją w pułapkę. Poczuła szarpnięcie z tyłu. Uniknęła uchwycenia i zaczęła biec. Sasuke dał każdemu sygnał, aby podążyli za nią. Biegła dalej. Wszyscy za nią gnali. Wbiegła do budynku, którym okazał się szpital. Wszyscy na nią spojrzeli. 
-Sakura? - zapytała biało oka. Czuła się coraz gorzej. Zrobiła kolejny krok, lecz to już było za dużo. Upadła na kolana, patrzała przed siebie gdzie zauważyła znajoma twarz blondynki. Przyjaciółki sprzed paru miesięcy. Podbiegła do niej i złapała ją w swoje objęcia. 
-Czekałam na ciebie - powiedziała Ino. Znalazła się w silnych rękach mężczyzny i została przenoszona do jakiejś Sali. Oddech znów przyśpieszył coraz szybciej. Kaszlała częściej wypluwając krew. 








Siedział w salonie sącząc sake. Myślał o Niej przez cały czas. Miał głęboką nadzieję, ze już Ją złapali i potrafią wyleczyć. Ino była na to wszystko przygotowana. Nawet jeśli coś się stanie wszystko było jasne, to Ino przyświadczy swoim życiem. Tak mu obiecała, wiec tak się stanie. Zabije ją bez żadnych skrupułów. Nie będzie miał do tego żadnych żalów.  Sama chciała się na to pisać, wiec będzie miała karę za nieudaną robotę. 
Popatrzał na zdjęcie swojego ojca i matki. Wyglądali na szczęśliwych, lecz żeby on był taki to trzeba prosić o cud. Patrzał w ciecz, na swoje odbicie, w którym było wszystko widać. Był zadowolony, że będzie mógł mieć Sakure w wiosce, ale znając życie będzie chciała się od niego uwolnić by nie widzieć to co robi. Wyjął naszyjnik i przyglądał się jemu całkowicie. Był w połowie czarny. Już wiedział, ze jej śmierć jest jeszcze bliżej. Ścisnął dłoń na lampce, która pękła raniąc dłoń. Nie przejmował się tym za bardzo, jakoś nie było to dla niego dane.  Patrzał teraz na ranę i uśmiechnął. Gdy Ona nie przeżyje sam skończy ze sobą. Obiecuje to sobie w tym momencie. 
-Itachi.. - usłyszał głos brata. Spojrzał w tamtą stronę skąd dochodził. Sakura była dla niego wszystkim, a On tu teraz przychodzi. - Chodź lepiej do szpitala, może ona będzie w końcu współpracować. Powiedziała, ze woli umrzeć niż żyć w wiosce z tyranami. - wypowiedział do niego słowa. Westchnął ociężale. Wiedział, że tak będzie, ale musiał być dobrej myśli. Teraz musiał się pośpieszyć, to dla niego było ważne. Wstał i ubrał na siebie płaszcz idąc szybko do szpitala. Nie chciał w ogóle czekać na jakiekolwiek wzmianki o śmierci. Wszedł do pomieszczenia. Każdy się jemu kłaniał. Słyszał przekleństwa z ust mężczyzn, którzy stamtąd wyszli. 
-Sakura posłuchaj, nie chcesz umrzeć. Wiem to.. 
-Ty mi tego nie mów. Nie powiem Wam jak zrobić antidotum. - kaszlnęła parę razy. W futrynie stanął Itachi patrząc na jej osobą. Siedziała na łóżku. Rękę miała całą zakrwawioną od szkarłatu. Wycierała o białe prześcieradło. Ino westchnęła ciężko. 
-Mówiłem ci. Ona nie chce współpracować. Chce.. 
-Słyszałem. - powiedział surowo do brata. Odsunął się parę kroków od niego wychodząc z pomieszczenia. Sakura spojrzała kątem oka w tamtą stronę. Nie wiedziała, że zaszczyci ich wizytą. Drzwi zostały zamknięte, aby nikt nie wchodził i wychodził. Różowo włosa odwróciła spojrzenie w ok., by na niego nie patrzeć. Sakura uchwyciła się za brzuch znowu kaszlnąć. -Nie zrobisz tego z własnej woli? - zapytał Itachi Sakury. Milczała przez cały czas. Podszedł do niej do przodu, lecz ona nie chciała zaszczycić go swoim spojrzeniem. Bała się konfrontacji z jego zimnymi oczyma. Miał takie, po prostu to przeczuwała od jego odezwania się. Zacisnęła dłoń na prześcieradle z całej siły. Pragnęła się do niego przytulić, ale silna wola musiała być silniejsza. Po policzku spłynęła niewidoczna łza. Poczuła jego męski zapach. Tyle czasu się nie przytulała, a teraz tego zapragnęła. Wiedziała, że śmierć się zbliża i chciała przez chwile być w Jego ramionach.  - nawet jeśli ją zabije. - powiedział zimno. Popatrzała na niego przerażona. Wskazywał na Ino, która trzymała się za łokieć druga ręką i przegryzła dolna wargę. Czyżby nie wiedziała co zrobić? - Ino zaświadczyła u Mnie, że Ciebie uratuje. Jeśli tego nie zrobi zabiję Ją. - patrzała na bruneta. 
-Nie zrobisz tego. - powiedziała do Niego. 
-Zrobię. Jeśli kazałem zabić Naruto to ona tez nie jest lepsza. - zamachnęła się. Chciała Go uderzyć za wypowiedziane słowa, które wymówił z taka lekkością jakby to była zwykła rzecz. W jej oczach dostrzegł wściekłość. Popatrzała na Ino i westchnęła ciężko. Wyjęła z kabury jeden zwój i zioła. Przegryzła kciuk, z którego sączyła się krew. Rozwinęła zwój i narysowała znaki. Pojawił się kwiat i trzy fiolki z cieczą. 
-Będę ci mówiła co masz robić, bo sama nie dam rady tego zrobić. - powiedziała do blondynki. Robiła zgodnie z jej instrukcją. Podała Sakurze zioła, które musiała połknąć. Zrobiła tak. Żołądek musiał się ustabilizować do takiego silnego antidotum. Doszła do końca z antidotum. - Nie w strzykawkę. 
-Co? Ale takim sposobem możesz umrzeć. 
-Prawda, ale jeśli trafisz w żyły będę.. Wolisz nie wiedzieć. - powiedziała do niej. Kaszlnęła kolejny raz wypluwając krew. Nie mogła tego ataku powstrzymać. Upadła na łóżko i krzyczała przez cały czas. Do pomieszczenia wpadł Sasuke, który próbował ją uspokoić. Nie udawało się. Nie mógł nic zrobić. Ino patrzała na wszystko sparaliżowana trzymając w dłoniach fiolkę z antidotum. 
Długo włosy brunet chwycił flakonik wpatrując się w niego, miał ciemną barwę. Nie wiedział czy właśnie tak to ma wyglądać, ale musiał zaryzykować. Podszedł do Sakury, która cały czas się wierciła. Sasuke nie mógł jej powstrzymać. Itachi włożył głęboko flakonik, by ciecz spłynęła do jej żołądka. Wyjął i zamknął buzię by nie kaszlnęła nią. Trzymał cały czas, gdy się szarpała. Z jej ciała wydostała się obca chakra znikając po woli. Jej ciało się uspokoiło, lecz teraz pojawiały się sińce i inne zaczerwienienia. Nadal była nie przytomna. Wziął ręce i wpatrywał się w jej twarz. Ino do niej podeszła i zaczęła badać. Westchnęła zadowolona. 
-Już jest dobrze. Wszystko wraca do normy. Jej chakra już się rozprowadza do każdego miejsca. - powiedziała z uśmiechem. - Musze zmienić dla niej pościel, więc.. - nie dokończyła. Itachi ją chwycił, a Ino szybko zdjęła pościel, by mogła spokojnie leżeć. Ino zdjęła jej ubranie i zostawiła w samej bieliźnie przykrywając materiałem. Chciała cos powiedzieć, ale Sasuke zatrzymał dziewczynę delikatnie kręcąc głową. Wyszli zostawiając Itachiego samego z Sakurą. 
Delikatnie dłonią dotknął przyjemnie ciepłego policzka. Tak bardzo pragnął przy niej być. Pieścił policzek, na ustach wystąpił malutki uśmiech. Podobało mu się, gdy tak delikatnie posyłała uśmiech. Uchwycił delikatnie za dłoń. Przypomniał sobie jedną z ich wspólnych dni, kiedy mogli być sam na sam, po jego treningu. 





Leżałem na trawie oddychając ciężko. Wyczerpałem swoje wszystkie siły i chciałem choć trochę odpocząć od  wysiłku fizycznego. Na niebie pojawiały się małe śmietankowe chmurki. Wyglądały jak lody, które by z chęcią się zjadło. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. Na swoim torsie poczułem delikatna dłoń. Znałem ją… 
-Sakura... - powiedziałem cicho. Była młoda, ale wiedziała jak mnie uspokoić. Przymknąłem powieki rozkoszując się jej dłonią, gdy delikatnie po klatce błądziła. Jej palce potrafiły zrobić wszystko, by moje zmysły przestały wariować. 
-Na co byłeś tak zdenerwowany? - zapytała. 
-Już na nic. - odpowiedziałem. Obróciłem się do niej. Pieściłem jej policzek delikatnie. Uśmiechała się. Patrzałem w jej piękne szmaragdowe oczy, które mnie wołały do siebie. Przetarłem po jej dolnej wardze. - gdy jesteś przy mnie nie mam na co się gniewać. Skąd wiedziałaś gdzie będę? 
-Szłam za Tobą. - zaśmiała się. 
-Nie ładnie to tak. - zaśmiałem się. Popatrzała w moje oczy i swoje ręce splotła na szyi. Całowałem ją wiele razy, gdy tylko tego chciała. Miała tylko poprosić. 
-Jesteś dla mnie wszystkim, Itachi. - powiedziała. Wstałem i chwyciłem ją. Usiedliśmy w cieniu, tak aby nikt nas nie zauważył. Posadziłem ją sobie na kolana. Przytuliła się do mnie. - Chciałabym… - wypowiedziała jedno słowo. 
-Co takiego? - zapytałem. 
-Być już starsza. - powiedziała. Nie zdziwiłem się ta odpowiedziom. Chciała być starsza dla mnie. Obiecała mi cnotę, i chciała oddać. Moje ręce dostały się pod jej bluzkę i pieściłem delikatnie. Uwielbiałem to robić, bo sam się zaspakajałem. Mruczała cicho do mojego ucha. Wiedziała jak mnie podburzać. 
-Sakura, moja ty kochana. Mi się nie śpieszy. Poczekam na ciebie, gdy będziesz gotowa to wtedy razem spędzimy wyjątkową noc, która będzie dla nas niezapomniana. Obiecuję Ci to. - powiedziałem do niej. Uśmiechnęła się delikatnie. Usiadła na mnie okrakiem. Opierałem się o drzewo. Odgarnęła moje włosy za ucho. 
-Kocham Cię, Itachi - powiedziała do mnie. Taka młoda a znała słowo jak miłość. Wiedziała, że to jest całkiem inna miłość jak do rodziców. Odróżniała wszystko. Dotknąłem jej zarumionego policzka. 
-Uwielbiam Cię, księżniczko. - powiedziałem cichutko tylko do niej. Posmutniała.  - Co się stało?
-Sądzę, ze jak dojrzeję to i tak nasz związek nie będzie możliwy. - powiedziała zrezygnowana. 
-Będzie. Wiem o tym. Postaramy się o to oby dwoje. - przyciągnąłem ją bliżej siebie. Czułem jak moje ciało na nią działa. Przeszywało całe gorąco, choć nie miała takich dużych walorów kobiecości to już ją pragnąłem po tamtych słowach o jej cnocie. Wtedy zrozumiałem, ze już nie jest małą dziewczynką. 
Spojrzałem w jej oczy. Zbliżyła się do mnie i ucałowała delikatnie w moje wargi. Uśmiechnąłem się delikatnie i oddałem drobny pocałunek, który chcieliśmy razem aby się spełnił.  Chciałem po prostu ją mieć przy sobie i od czasu do czasu poczuć  malinowe wargi mojej wybranki. 





 Wpatrywał się w jej twarz z lekkim uśmiechem. Pragnął ją wtedy i teraz. Nic się nie zmieniło. Jego pragnienia i miłość się jednak zmieniło, ale na większe. Miał ochotę w każdej chwili być z nią, przytulać się. Wszystko robić, ale być tylko z Nią. Dlatego nie zamierza już jej nigdzie wypuścić. Zamknie ja, i tylko ludzie z wioski będą mogli mieć wstęp. Nikt poza nimi. Pamiętał smak tych malin, które pragnął codziennie całować. 
Wstał i podszedł do okna, w nim umieścił swoją chakre, by nikt nie wyszedł i nie wszedł nieproszony. Sakura spała smacznie. Podszedł do niej. Nachylił się całując w czoło. Była dla niego ważna. Przez chwile patrzał. Stanął w futrynie. 
-Śpij dobrze, moja księżniczko. - wypowiedział. Pstryknął palcami, a w futrynie pokazała się chakra chroniąca ją przed innymi, i samą sobą. Nie pozwoli by się wydostała dalej niż szpital. Mógł być w pracy, wiec nie będzie mógł się nią zająć i zaopiekować. Odszedł parząc ostatni raz na Sakure.