środa, 17 grudnia 2014

010.



Myślał ciągle o przyjacielu. Nie mógł w to uwierzyć, że naprawdę odszedł od swojej ukochanej, kiedy mieli wyjaśnić najważniejsze okoliczności ich rozstania. Pogodzić się i lepiej żyć. Tylko, to przeczucie mogło właśnie dotyczyć jego i spraw miłosnych. Nie mógł w to uwierzyć, że go nie dopilnował. Zauważył go. Tak, to był on! Siedział na ławce z spuszczoną głową. Uchwycił się za włosy z bezradności.
- Itachi – Deidara uchwycił go za ramię
Brunet popatrzył na przyjaciela. W ciemnych czach nie było żadnych emocji, jedynie chłód, który był tak znany każdemu mieszkańcowi wioski. Był pewny, ze coś się stało między Sakura  a nim. Nie siedziałby tu z miną, którą robił jak nie szło po jego myśli. W jego oczach zauważył furię gniewu.
- Co tu robisz? – Szorstki głos przeszył go na wskroś, a po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Już wiedział, że Itachi nie rozmawiał z Sakurą, lub ona powiedziała słowa, które go obraziły. Były jak spoliczkowanie. Czuł, że nie powinien się w to mieszać, ale zachęcał go, więc teraz powinien wszystko naprawić.
- To powinno być moje pytanie. Nie powinno cię tu być. – Uchiha uchwycił kamień i wrzucił z siłą do jeziora. Wszystkie uczucia miesiły się w nim i próbował się powstrzymać, ponieważ wściekłość jaką czuł była nie do opisania. Chętnie stoczyłby z kimś walkę, aby to wyładować na innej osobie. Sakura go nie rozumiała, trafiła w czuły punkt, który był dla niego ważny.
„Nic nie rozumiesz. Chcesz, aby była tylko zwykła przyjaźń? Nie potrafię w taki sposób cię spostrzegać. Cholera”, pomyślał i pochwycił kolejny kamień, który ścisnął w reku i zamienił się w pył. Miał teraz większa siłę niż mógł się spodziewać.
- O co chodzi? Co się stało? Wyglądasz jakbyś chciał wybić całą rasę ludzką.
- Gdybym musiał, zrobiłbym to bez zastanowienia.
W jego ciemnych oczach zabłysł Sharingan po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie miał siły, aby myśleć o słowach Sakury. Nie to było gorsze. Zostawił ją we łzach, chociaż go głośno prosiła. Ujrzał tamtą Sakure, która siedziała gdzieś głęboko i musiała w którymś momencie wyjrzeć na światło dzienne.
- Oho. Nawet jak się pokłóciliście, nie pozwolisz jej… - nie dokończył, kiedy Itachi uchwycił go za gardło jedną ręką. Dopiero po chwili pomyślał co robi, i późnił przyjaciela, który upadł na kolana i zachłannie łapał powietrze. – Opanuj się, to tylko dziewczyna i jest ich całkiem sporo. Powinieneś przestać się zachowywać jak małe, rozwydrzone dziecko. Mówiłem ci, abyś z nią porozmawiał, wiec o co tym razem poszło?
- Odrzuciła mnie
- Co? Wyznałeś jej uczucia?
- Nie, nie zdążyłem tego zrobić za nim powiedziała mi, że nas łaczy tylko przyjaźń.
- Może źle ją zrozumiałeś.
- Nie, zrozumiałem ją bardzo dobrze. Co byś pomyślał jak kobieta mówi do ciebie ‘jeśli zostaniesz przy mnie nawet jako przyjaciel, będę najszczęśliwszą osobą’. Co byś ty zrobił?
- Pomyślał, ze  kocha jako kochanka, nie przyjaciela. Weź ty myśl logicznie. Jej słowa… – Itachi wstał i odchodził – Wysłuchaj mnie do końca. Chce ci powiedzieć, ze źle o tym myślisz! Do jasnej cholery, Uchiha!
Pociągnął go i przyparł do drzewa. W oczach zobaczył pustkę. W ogól go nie słuchał jak mówił o Sakurze, która próbowała mu także powiedzieć ważną rzecz. Itachi był zajęty swoim światem, gdzie był szczęśliwy z ukochaną. Chciał wszystko naprawić, ale nie wychodziło tak jak pragnął. Został odrzucony.
Deidara zrezygnował, w tej chwili nic do niego nie przemówi. Musi sam sobie poradzić z Sakurą, która obdarzyła go tym samym uczuciem, tylko, że brunet tego nie rozumiał i nie zauważał.  Liczyły się tylko jego uczucia, względem ukochanej kobiety, której z każdym dniem pragnął coraz mocniej.
Puścił go, kiedy odszedł w stronę domu, gdzie z pewnością zastanie we łzach dziewczynę. Bał się tego widoku. Nie chciał ją tak zranić, ale wiedział, że to była jego wina. Będzie musiał ponieść tego konsekwencje.





Sasuke patrzył na Sakure, która stała przy oknie i wycierała policzki. Oczy miała podpuchnięte i czerwone od płaczu. Uśmiechnął się i wszedł do domu brata. Spojrzał w stronę schodów, gdzie pojawiła się Sakura. Oddychała trochę szybciej.
- To tylko ty. Itachiego nie ma.
- Oj, to bardzo niedobrze. Co się stało, że płakałaś? Czyżby mój brat zrobił ci krzywdę? A może zostałaś odrzucona?
- Nie twój problem.
- Mam racje – zaśmiał się pod nosem. – Zostałaś odrzucona, a na dodatek czekasz na niego, aby go przekonać o swojej wielkiej miłości Znowu to robisz, i niszczysz tylko życie innym.
Zacisnęła drobne dłonie w pięść.
- Jak już mówiłam nie ma twojego brata, wiesz gdzie są drzwi.
- Unikanie tematu to nie najlepsze rozwiązanie – odeszła do pokoju, ale za nim dotarła uchwycił jąka dłoń i obrócił do siebie. Chciała go uderzyć, ale uchwycił ją za przegub. Ścisnął mocniej, po czym wydała cichy jęk bólu. – Kontroluje twoją chakre. Nic mi nie zrobisz.
Uchwycił ją i spojrzał głęboko  w oczy. Po jej policzkach spłynęły łzy. Chciała, aby teraz pojawił się Itachi i go powstrzymał. Miała dosyć, ze wszyscy traktowali ja jak przedmiot. Rodzice, przyjaciele, a teraz Itachi? Nie mogła do tego dopuścić. Szarpanie nic nie dało, gdy próbowała uwolnić się z uścisku Sasuke. Zamknęła oczy i poczuła słodkie usta, które dawały jej większą przyjemność niż się spodziewała. Otworzyła szeroko oczy  i zobaczyła ciemne tęczówki Itachiego. Oderwał się od niej i odetchnął głęboko.
- Cos ty sobie myślała?! – uniósł głos. – To, ze mnie nie ma przy tobie nie znaczy, że możesz się z każdym obściskiwać. Wiem, ze nie powinienem tego robić, w ogóle jak mogłaś dać się mu… aż mnie kurwica bierze, gdy o tym pomyśle.
Odwróci się do brata, który leżał i trzymał się za szczękę.
- Wynoś się z mojego domu! Już! – przestraszył się jego agresji. Pierwszy raz zauważył, że potrafił się tak zdenerwować. Nigdy nie widział gniewu Itachiego na własne oczy, ale wiedział, że nie warto mu wchodzić w drogę jeśli chodzi o miłość. Uchwycił się za usta i opuszkami palców przejechał po dolnej wardze.
„Pocałowałem ją”, pomyślał z zadowoleniem, ale wszystko minęło, kiedy pomyślał, że inne usta mogły to zrobić.
- Co ty… - przerwał, kiedy zobaczył jak płacze. Jego wściekłość było bardzo dobrze zauważyć. Poczuł jak tuli się do niego i zacisnęła dłonie na bluzce, na plecach. Stał jak słup soli, bojąc się zrobić najmniejszy ruch. Zrobił coś czego nie powinien. Teraz jeszcze bardziej oczekuje miłość, jak kochankowie. Nie może mieć ją tylko za przyjaciółkę.
- Tej twarzy jeszcze nigdy nie widziałam.
- Nie rozumiem.
- Nigdy przy mnie nie byłeś tak zły jak teraz. Można powiedzieć, że trochę mnie przeraziłeś, ale to ty. W twoich oczach była furia, która popchnęłaby cię do zabicia własnego brata.
- Masz rację, zgadzam się z tobą. Zabiłbym go, jeśli dotknąłby twoich ust. Można powiedzieć, ze dlatego zareagowałem. Wtedy bym nie powstrzymał wściekłości i na nim wyładował gniew.
- Dlaczego? – zapytała i spojrzała w jego oczy, kiedy spuścił głowę i spojrzał na nią. W jej oczach wyczytał radość i spełnienie, którego dawno nie widział. Uchwycił ją i przytulił  delikatnie do siebie.
- Teraz to nie ważne.
- Ważne.
- Nie, Sakura. Już nie.
- Itachi, to jest najważniejsze. Powiedz mi. – Nalegała przez długi czas i spojrzała błagalnie w ciemne oczy. Pragnęła, aby Itachi powiedział jej wszystko. Dłonie trzymała na jego klatce piersiowej i czuła uderzenia serca, które niebezpiecznie przyśpieszyło.
- Jesteś uparta. To naprawdę takie ważne?
- Bardzo.
- Ko…
- Ko?
- Konkretnie chodzi o to, że muszę dbać o każdego mieszkańca wioski. To tyle.
„Debil, debil, debil! Miałeś szansę”, pomyślał.
Spojrzał w jej oczy, które pochłonęła wściekłość. Nie wiedział o co chodzi, ale odsunęła się od niego. Nie chciał jej wypuszczać, ale gdy zauważył, że nić między nimi znów się zerwała. Nie miał pojęcia co jej grane. Sakura zachowała się tym razem dziwnie.
- Wiesz co? – zapytała – Jesteś, chamskim dupkiem!!! – zatrzasnęła drzwi pod jego nosem i zamknęła się na klucz.
Zdębiał. Nie wiedział o co się zezłościła. Wyglądała tak jakby naprawdę jej zależało na czymś innym i konkretnym, ale nie mógł tego powiedzieć. Zostałby natychmiast odrzucony i nie potrzebny. Nie dopuścił do tego, aby cierpieć jeszcze bardziej.
Odszedł, ale usłyszał wściekłość Sakury. Nie mógł uwierzyć, że ona oczekiwała wyznania uczuć. Chociaż z początku sam miał zamiar powiedzieć jej dwa proste słowa. „Kocham cię”, które od dawna tli się w jego sercu, aby jej wyznać. Kiedyś nadejdzie dzień, ze wyzna jej każdy szczegół. Widocznie nie może jeszcze tego teraz powiedzieć. Nie teraz, gdy ona chce być tylko jego przyjaciółką. Tylko nie rozumiał, dlaczego czekała na jego wyznanie?  Po co tak bardzo chciała wszystko usłyszeć? Co jej by to dało, skoro są tylko przyjaciółmi? Chce zniszczyć jeszcze bardziej jego miłosne życie?
Nic nie rozumiał.
Opadł, w swojej sypialni na łóżko. Patrzył w biały sufit. Nie mógł uwierzyć, że stracił tak dobrą szansę na powiedzenie jej o tym co naprawdę czuje. Zmarnował wszystko. A atmosfera była w sam raz, aby wszystko w końcu zakończyć. Spór, który między nimi trwa od dawna. Pierwszy raz t nazwała go chamskim dupkiem. To był dla niego szok, aby kobieta jego życia wyzywała go. Może i jest dupkiem, ale jeszcze nigdy jej nie skrzywdził. Czuł, że za bardzo naciąga strunę. Powinien pójść i z nią o wszystkim porozmawiać, ale po tym, na pewno nie otworzy mu drzwi.
Musiał to sprawdzić.





Siedziała na łóżku, a wściekłość nie schodziła z jej twarzy. Miała nadzieję, że w końcu pójdą dalej, a on jak idiota upiera się tylko przy mieszkańcach wioski. Nie zależało mu na niej i dobre o tym wiedziała. Chociaż go prosiła, aby został, odszedł. Teraz było podobnie. Nie może go prosić jako pierwszy powiedział jej takie dwa proste słowa. Chociaż ona powinna też dać z siebie wszystko i zrobić pierwszy krok. Dla niej to wszystko jest zagadką, którą nie potrafi rozwiązać.
Zamknęła się na klucz i niby nie chce go widzieć. To bunt! Nie zamierzała więcej robić scen z niczego. Miała nadzieje, że w końcu emocje opadną i będzie mogła znaleźć osobę, która uchwyci ją jak swoją kochankę.
„Po cholerę mnie całowałeś, jak nie kochasz? Wasza płci jest przeklęta!”, pomyślała.
Położyła się do łóżka i okryła kołdrą. Powinna zasnąć i odpocząć. Teraz tak będzie najlepiej jeśli nie odezwą się do siebie przez kilka dni. Gdyby tylko on pierwszy wyznał uczucia byłoby całkiem inaczej. Sakura wtedy przyznałaby mu rację. Sama go kocha ponad wszystko, ale boi się mu to powiedzieć.
Po pokoju rozległo się pukanie.
- Sakura, porozmawiajmy.
- Nie.
- Dlaczego? – zapytał Itachi.
- Powód jest bardzo prosty. Jestem zmęczona. Chcę odpocząć, porozmawiamy, kiedy indziej. Dobranoc! 
Westchnął ciężko i podążył w stronę swojego pokoju. Rozumiał ją, że powinien teraz zostać odrzucony, ale chciał wyjaśnienie, czemu zachowała się arogancko? Musiał to wiedzieć, bo inaczej dostanie szału przez noc. Choć wrzała jeszcze w nim wściekłość, gdy myślał o Sasuke. Powinien po prostu wejść do niej i żądać wyjaśnienia. Tak właśnie zamierzał zrobić!

poniedziałek, 15 grudnia 2014

009.



„Cholera, cholera, cholera”, myślał zawzięcie, kiedy przyśpieszył kroku.
Nie mógł uwierzyć temu co słyszał. Spuścił ją na parę godzin z oczu, a ona przyjmowała kwiaty od innego mężczyzny. To nieprawdopodobne! Jak mógł do tego dopuścić i to pod jego nosem? To nie wybaczalne! Zostawił ją i teraz ma za swoje. Domyślił się jak wszystko może się skończyć jak nie opanuje swoich uczuć i emocji. Mógł od razu wszystko powiedzieć, ale jej uczucia mogą być inne jakby chciał. Bał się tego!
Próbował pozbierać myśli, aby nie mieć do niej pretensji, ale tylko widział obraz jak inny mężczyzna bierze ją w ramiona. Nie mógł tego znieść. Nie chciał widzieć inny obraz, oprócz tego, że ona jest jego. Nie mógłby tego znieść i pozbawiłby się życia. Potrzebował tej kobiety, aby go wspierała. Po prostu chciał, aby była przy nim w dobrych i złych chwilach. Jej uśmiech potrafił pocieszyć nie jednego człowieka.
Był już niedaleko domu.
Musiał! Musiał ją teraz zobaczyć i mieć pewność, że żaden mężczyzna się do niej nie klei. Jeśli by tak było wpadłyby w szał. Za bardzo ja kocha, aby stracić choćby promyk nadziei na lepsze więzi z dziewczyną.
Zatrzymał się na ganku i próbował złapać równy oddech. W domu nie paliło się żadne światło. Jakby wywiało stad najmniejsza duszyczkę. Zawsze tak było, gdy wracał, ale teraz przeraził się widokiem ciemnego domu. Powinna tam być! A jeśli jej nie ma? Uciekła do kogoś, aby nigdy go nie widzieć? Nie zniósłby tej myśli, że pokochała inną osobę.
Wszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Przemierzał korytarz, aby znaleźć się w centralnym pomieszczeniu domu. Znalazł się tam, oddychając ciężko. To co zobaczył przeraziło go, a serce zabiło o wiele szybciej. Ciało Sakury leżało na ziemi przy roztłuczonym wazonie i róży.
- Sakura! – podbiegł do niej, po czym uklęknął przy czym ranił się drobinkami szkła. Krew mieszała się z wylaną wodą.  Sprawdził czy zyje i odetchnął z ulgą. Wszystko było w porządku. Żyła. Oddychała. Domyślił się, że mogła stracić przytomność, ponieważ dopiero co wyszła ze szpitala.
Uchwycił ją w ramiona, po czym uniósł. Poczuł jak jego serce bije szybciej, gdy przytulała się do niego. Straciła przytomność pod jego nieobecność, dla niego to jak kara. Myślał o tym co zrobić, aby między nimi było dobrze i teraz tak mu się odpłaca los! Chciał mu ponownie odebrać ukochaną. Powinien być przy niej bez przerwy, ale ich stosunki nie były za ciekawe, wiec chciał dać jej odpocząć. Teraz tego żałował!
Spojrzał na spokojna twarz, na której pokazał się delikatny uśmiech. Nie otwierała oczu, była nadal nieprzytomna. Wolał, aby się obudziła, ponieważ jego serce biło niebezpiecznie przy niej. Możliwe, że jak się obudzi, znów nie porozmawiają. Wyjdzie  z tego kolejna kłótnia, która będzie miała na celu oddalenie ich od siebie.
Położył dziewczynę na łóżko. Miał mokre ręce od jej ubrań. Westchnął cicho. Nie mógł zostawić jej w takim stanie. jeszcze by się przeziębiła i byłaby uwięziona w łóżku przez jakichś czas. To by było najgorsze dla niego. Uchwycił zamek od bluzy
A co jeśli się obudzi, gdy będzie ją rozbierał? Z pewnością pomyśli o tym, ze chce ja wykorzystać. Na pewno by tak się stało, ale musi zaryzykować. Pociągnął suwak i rozebrał delikatnie z jej ciała. Miała na sobie czerwony stanik, który podkreślał piersi. Serce bruneta podskoczyło do samego gardła. Biło jak szalone. Z szafy wyciągnął szybko swoja bluzkę i nałożył na delikatne ciało.
Uchwycił spodnie i szybko zdjął, po czym okrył ją kołdrą. Chciał już odejść, kiedy poczuł delikatną dłoń an swojej. Obrócił się i zobaczył, jak zielone oczy wpatrują się w niego. Była zmęczona i słaba. Nie odzyskała pełnych sił po wydostaniu intruza z ciała. Wyczytał osłabienie z jej pięknych szmaragdowych  tęczówek.
- Muszę… - chciała wstać, ale było jej ciężko.
- Powinnaś odpocząć. Nie odzyskałaś sił po szpitalu. Lepiej..
- Nie chcę! – wrzasnęła, kiedy ścisnęła mocniej jego dłoń. Zauważył, że po jej policzkach spływają łzy. Nie mógł tak na to patrzeć. Nawet jak nie rozmawiają ze sobą już dawno zawładnęła jego sercem. – Muszę z tobą porozmawiać!
Serce zabiło szybciej. Nie z radości, tylko ze strachu. Bał się, ze powie o utraconych uczuciach. Jako pierwsza chciała porozmawiać i teraz musi stawić temu czoła. Jako pierwszy powinien jej wyznać jak bardzo ja kocha, ale woli ustąpić jej pierwszeństwa przed głupotą. Dłonie dziewczyny trzęsły się z wysiłku, kiedy nie mogła już dłużej wytrzymać.
- Porozmawiamy jutro.
- Tak jak dzisiaj? Żyjesz teraz w ciągłym biegu i nie będziesz miał na mnie czasu. Chce tylko porozmawiać, nic więcej. Widocznie dla ciebie to nawet zbyt wiele – puściła jego dłoń i położyła się i zakryła kołdrą, aby jej nie oglądał w tak okropnym stanie.
Poczuł jak serce przyspiesza. Wiedział, ze płaczę z jego powodu. Sam chciał porozmawiać, ale wtedy, gdy poczuje się lepiej. Teraz wyglądała jak trzy nieszczęścia i pragnął jej szybkiego powrotu do zdrowia.
Nie miała pojęcia jak zareagować. Myślała, ze uda się z nim porozmawiać, ale on nie miał na to zamiaru. Czuła ból w klatce piersiowej. Nawet jeśli próbował być delikatny to i tak bolało. To było cierpienie, które przeżywają kochankowie, gdy druga osoba powie przykre słowa. Dla Sakury było wiadome jak bardzo kocha bruneta. On po prostu nic nie rozumiał. Próbowała powstrzymać łzy, które spływały. Nie umiała pogodzić się z faktem, ze już dla niego nic nie znaczy. Tylko stała się rzeczą jaką łatwo wyrzucić.
„Itachi, kocham cię, ciężko to tak zrozumieć?”, pomyślała.
Itachi usiadł na łóżku, po czym zakrył dłońmi twarz w bezradności. Sakura wydawała się teraz jeszcze bardziej krucha niż sprzed laty.
- Sakura, błagam, nie płacz. Czuję się wtedy jak najgorszy drań – spojrzał przez palce na uchylone drzwi. – Uwierz mi, chcę z Toba o wszystkim porozmawiać, ale musisz wypocząć. Nie mam zamiaru widzieć, jak ledwo oddychasz.
Spojrzał na nią, kiedy odwróciła się do niego, lecz nie wyjrzała znad kołdry. Wyciągnęła rękę blisko niego. Wiedział czego od niego oczekuje. Opuszkiem palca dotknął wewnętrznej części dłoni. Uśmiechnął się delikatnie i pochwycił delikatnie jej dłoń.
- Nawet jakbym mówiła, że już jest lepiej, będziesz się upierał przy swoim.
- Widząc twój stan? Oczywiście.
- Zawsze taki byłeś – zacisnęła dłoń mocniej.
Nie mógł tego dłużej znieść, musiał zareagować. Ona z pewnością nie chciała, aby ja widział, ale jego serce dłużej nie wytrzymywało całego napięcia. Zachowywał się jak gówniarz, który musi dostać ulubioną zabawkę. Teraz pragnął zobaczyć jej twarz, aby być pewien swoich uczuć.
„Byłem taki wyłącznie dla ciebie”, pomyślał.
Podrapał się po policzku. Poczuł jak jej uścisk zelżał. Puściła go choć on tego nie chciał. To milczenie go wykańczało. Nie mógł znieść faktu, że nie odzywają się do siebie i panuje dosyć napięta atmosfera.
- Pójdę już, wypoczywaj.
Uniósł się i odchodził, kiedy został przez nią przyciągnięty. Siedział na łóżku, a ona wtulała się w niego. Poczuł jak koszula staje się mokra na ramieniu. Płakała, przez cały czas wylewała łzy. Czuł się ohydnie raniąc ja przez tak długi czas. 
- Zostań… ze mną – mówiła przez łzy. – Nie chce być sama – zacisnęła drobne dłonie na koszuli bruneta. Uchwycił ręce dziewczyny, które drżały. Spojrzał na nią, gdy ich oczy się skrzyżowały. W oczach mógł zobaczyć tęsknotę, smutek i samotność. – Błagam, nie zostawiaj mnie.
- Sakura
- To boli, zbyt bardzo. Nie chce być już sama. Jeśli zostaniesz przy mnie nawet jako przyjaciel, będę tez najszczęśliwszą osobą.
Zabolało! Cholernie bolało, gdy mówiła, że chodzi o sama przyjaźń. Liczył na cos więcej. Nie podejrzewał, że po tylu latach będzie chciała zachować więzy przyjaźni. Nie chce iść krok naprzód.
„Tylko przyjaciel?”, zapytał siebie z rezygnacją.
- Wybacz, Sakura, ale musze iść. Mam jeszcze jedna sprawę do załatwienia. Przyszedłem jedynie po dokumenty – wstał i zwrócił się do drzwi.
- I-Itachi! – podbiegła do niego i przytuliła się, aby nie odchodził od niej. Stał bez wyrazu i patrzył na drzwi. Chłód w jego oczach świadczył o obojętności, choć serce mówiło co innego. Chciał ja pochwycić i uwięzić w objęciach, ale musiał się powstrzymać. Ich nie połączy miłość, tylko uczucie przyjaźni.
Spojrzał przez ramię, a kiedy popatrzał w załzawione policzki, serce go zabolało.
- Puść mnie – głos zabrzmiał ostro, jakby wbijał w plecy ostry sztylet. Odrzucał ją! Strzepnął brutalnie jej ręce. Musiał to wytrzymać inaczej nie mógłby nazywać się mężczyzną.
- Błagam cię, zostań. Itachi!!! – zamknął drzwi za sobą. Odetchnął ciężko i odchodził. Musiał się gdzieś zaszyć, aby zapomnieć o łzach dziewczyny. – Zostań, zostań… - powtarzała słowa, kiedy usłyszał jak upada na kolana i zaczęła płakać. Głośno. Nie powstrzymywała się przed wyrażaniem smutku. Jej donośny krzyk można było usłyszeć na ganku domu.
Oparł  rękę o drewniany filar.
„Zrobiłem coś okropnego. Błagała mnie, prosiła, a i tak ją zraniłem”, pomyślał
Musi być cholernym draniem, aby potraktować kobietę, która go prosiła we łzach. Czuł się ohydnie, ale nie mógł z nią w takiej sytuacji zostać. Jego serce kocha Sakure w inny sposób. Nie może tego dłużej ukrywać, dlatego postanowił traktować ją z dystansem i oschło. Tak jak powinno być od początku. Już nigdy nie weźmie ją w ramiona, aby nie czuć nadziei, że może być tylko lepiej. Woli cierpieć w oddali i patrzeć jak sama sobie radzi. 
Sam dał upust emocja i po policzkach spłynęły łzy. Usłyszał kolejny krzyk rozpaczy. Nie mógł tutaj dłużej zostać. Odszedł chwiejnym krokiem przed siebie, aby spróbować zapomnieć o słowach Sakury. Dla niego nie będzie miejsca w jej sercu jako ukochany. Miał złudne nadzieje, aby zostali wspaniałą rodziną. Ich obietnice zostały złamane. Nic już nie przywróci tamtych chwil i planów. Wszystko zostało stracone! 



Deidara siedział w barze z kumplami i pił alkohol. Spojrzał na wejście do budynku i miał przeczucie, ze zaraz nadejdzie zrezygnowany brunet. Godziny mijały, więc był trochę spokojniejszy, że miedzy tą dwójką wszystko gra.
„Nie zrobiłeś jej krzywdy, prawda?”, zapytał siebie.
Kończył kolejne piwo, kiedy usłyszał rozmowę dwójki mężczyzn.
- Uwierz mi, to był na sto procent On. – Blondyn popił łyka trunku. Nie wiedział o co chodzi, ale go to ciekawiło o czym mówili tamci mężczyźni – Faktycznie wyglądał okropnie. Oczy podpuchnięte, jakby płakał, ale jestem świecie przekonany, że to był ten mężczyzna.
- Jesteś kompletnym idiota. To nie mógł być on. Twoja wyobraźnia płata figle. Za dużo wypiłeś, aby chodzić po mieście. Twój stan był błogi i na pewno się przewidziałeś. U ciebie to całkiem normalne.
- Nie. Tym razem mówię serio. Wypiłem jednego drinka, więc było to nie możliwe abym się przewidział. To był na pewno Uchida Itachi. Jestem o tym świecie przekonany – Deidara przłknał ostatniego łyka piwa. Zacisnął dłoń na kufrze. Chciał wysłuchac do końca, ale jego nogi odruchowo wstały i powędrowały do stolika, gdzie rozmawiali mężczyźni.
- Czy możecie…
- Nie chcieliśmy – próbowali wstac, ale uchwycił ich za ramiona, aby siedzieli na tyłku.
- Czy możecie mi powiedzieć, w którą stronę szła osoba, jaka nazwaliście „Uchiha Itachi”?
- On żartował, to z pewnością nie był on, majaczy. Za dużo wypił.
- Gdzie? – trzasnął dłonią o blat stołu. Byli przerażeni dźwiękiem głosu blondyna.
- W stronę parku, blisko jeziora – odpowiedział opowiadający o brunecie. Ich strach zmniejsz się, kiedy odszedł, aby podążyć za mężczyzną, o którym mówili.
Deidara nie mógł uwierzyć, ze odpuścił spotkanie z Sakurą i poszedł w inną stronę. Musiał to sprawdzić inaczej nie byłby przyjacielem. Mogli majaczyć, to nie musiał być brunet, ale chce sprawdzić dla swojej pewności. Miał cichą nadzieje, ze rozmawia nadal z Sakurą na temat uczuć i związku w jakim się znajdują. Nie odpuściłby tak łatwo i chciał wszystko wyjaśnić. A teraz by się okazało, ze uciekł z podkulonym ogonem?
„Żebyś to nie był ty, Itachi”, pomyślał
Pobiegł w stronę parku, gdzie mógł być jego przyjaciel.

niedziela, 14 grudnia 2014

008.



Szedł z przyjacielem przez ciemne ulice wioski, jedynie srebrne światło księżyca oświetlało im drogę. Ledwie, ale mogli zobaczyć osoby, które wracały do domów na noc. Miał nadzieję, ze szybko skończy naradę o jutrzejszym dniu. Przeliczył się, było o wiele więcej do przedyskutowania. Wkurzyło go to. Próbował się nie denerwować, kiedy blondyn na niego patrzał, aby powstrzymywał gniew do swoich podwładnych
Deidara zaśmiał się, a brunet na niego spojrzał.
- Gdybyś widział swoją minę. Bezcenna.
- To nie jest normalne. Za długo.
- Było jak zawsze. Tak samo, ale rozumiem, że chcesz spędzić czas z ukochaną – spojrzał na niego. A na jego policzkach niespodziewanie pojawiły się czerwone wypieki, gdy pomyślał o Sakurze. Tylko, że od razu do głowy wpadła myśl, gdy pod jego nieobecność może pojawić się ktoś inny.
- Daj mi spokój. Między nami i tak się nie ułoży. Wszystko się pieprzy nie tak jak powinno. Długo tak nie pociągnę i wybuchnę.
- Nie potrafisz przy niej racjonalnie myśleć?
Brunet spojrzał na niego, po czym westchnął. Nie chciał zaczynać tego tematu od nowa. Nie powinien pozwolić jej odejść, ale zrobił to, gdy zajmował się podczas walki kimś innym. Mógł wziąć ja i było by wszystko  porządku. Zrozumiałaby, ze ludziom nie jest źle i chcą jednolitej władzy. Miał wrażenie, ze jej uczucia zmieniły się przez jedna okoliczność, gdy nie potrafił jej ochronić i zniknęła z wioski. Nie było wtedy zbyt miło, bo wszystko zrobił dla niej. Nie chciał mieć z nikim innym nic wspólnego. Teraz musi cierpieć podwójnie, gdy w jej oczach czai się dzika nienawiść.
Uchwycił się za włosy ze złości. Musi wycierpieć, ale pragnie postarać się, aby było jak dawniej. Nie podda się dopóki jest u jego boku. Dostał kolejną szansę i nie zamierza jej zmarnować z takiego błahego powodu. Obudzi w niej uczucie miłości. Większe niż dotychczas.
- Stary, uspokój się, będzie dobrze. Chyba. Nikt ci jej nie ukradnie. Zostanie dla ciebie.
- Pocieszające, naprawdę – powiedział z pretensją. – sam dobrze wiesz jaka jest sytuacja miedzy nami. Często widzę w jej oczach wściekłość. Nasze sytuacje, porównując z dzieciństwa są słabsze. Muszę coś z tym zrobić, bo niedługo rozstaniemy się w niemiłej sytuacji.
- Widzę jedną sytuację, jeśli chcesz wrócić do dawnych relacji z Sakurą – brunet spojrzał na Deidare, wyczekując odpowiedzi. – Porozmawiaj z nią o wszystkim. Ona na pewno też chciałaby z tobą zamienić choć parę zdań na ten temat. Jak myślisz? Jak się czuła, kiedy ciebie przy niej nie było po wojnie?
- Sam widziałeś co robiła. Nie chciała dopuścić do niczego, stała po stronie Tsunade.
- Dziwisz się jej? Nauczyła się wiele rzeczy, ale na pewno w środku wszystko krzyczało, gdy zacząłeś atakować. Pomyśl, Itachi, czy Sakura chciałaby cię skrzywdzić? – pytał,  aby dać mu choć chwilę na zastanowienie. - Wątpię. Na pewno też myśli jak o wszystkim z Tobą porozmawiać.
„Może ma rację i powinienem z nią usiąść i spokojnie porozmawiać”, pomyślał.
Sądził, że powinien zabrać się najpierw za siebie, a potem mieć pretensje do przyjaciółki z dzieciństwa. To ona mu dała chęć do dalszego życia, a teraz musi wszystko naprawiać, bo to nie była tylko jej wina, ale także jego. Powinni już dawno usiąść, porozmawiać o tym co było i co ma być miedzy nimi. Weźmie na swoje barki ciężar, jeśli o wszystko go obwini. Uniesie to, jeśli w końcu wyjaśnią sobie niezręczną sytuację. Postara się, aby wszystko było w jak najlepszym porządku. Tylko musi dać mu szansę!
Spojrzał na niebo, po czym westchnął, myśląc o ukochanej.
- Wiesz, sądzę, że Sakura może się na mnie złościć ile chce, ale nie chcę, aby miała kogoś innego.
- Dlatego musisz z nią porozmawiać. Nie masz pięciu lat, aby dąsać się bez końca. Przyjmij wszystko na klatę i idź do przodu. Jeśli ją naprawdę kochasz wytrzymasz najgorsze słowa z jej ust – uchwycił go za ramię, po czym spojrzał w ciemne oczy, które wyrażały smutek i żal. – Będzie miała do ciebie pretensje, ale jako porządny mężczyzna, powinieneś pokazać jej jak bardzo ważna jest dla ciebie.
- Najważniejsza – wyszeptał Itachi.
- To do roboty, chłopie! Bo jeszcze ktoś ci odbierze ją sprzed nosa, wtedy nie będzie odwrotu – puścił ramiona przyjaciela. Parzył na niego z lekkim uśmiechem. Widział jak bardzo zastanawiał się nad swoja sytuacją, w jakiej się znajdował. – Dałeś we wszystkim radę, w tym też będziesz geniuszem.
- To nie to samo. Zwarjuje za nim powiem  o swoich uczuciach. Nie widzieliśmy się tyle lat. W dodatku, kiedy się spotkaliśmy była inna. Nie wiem czy czasami nie zapomniała co wydarzyło się kiedyś – schylił się pod uderzeniem blondyna. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Jesteś idiotą! Nie przewiduj co może być i się stać, tylko z nią pogadaj na osobności i powstrzymuj swoje nerwy. Ona nie jest diabłem w ludzkiej skórze. To kobieta, która cię potrzebuje. Gdyby chciała mieć kogoś innego już dawno zapomniałaby o tobie. Odeszłaby, ale jest teraz w wiosce i czeka na twój ruch – trzymał się za głowę i patrzył na Deidare. Nie miał pojęcia jak wyrazić uczucia w słowa. Jedynie co mu serce podpowiadało to były dwa wyrazy. Tak proste i czyste, które mogły wyrazić jego miłość.
KOCHAM CIĘ – tak czyste i piękne słowa, które mógł powiedzieć drugiej osobie. Swojej ukochanej. Zdołał tylko tak wyrazić rozgrzane odczucia wobec niej. Potrzebował jej, aby żyć, oddychać, funkcjonować. Tylko ona mogła rozgrzać zimne serce, które  od długich lat nie poczuło tak przyjemnego ciepła.
- Nie patrz na mnie w tak głupi sposób! Rusz ten tyłek i idź do niej.
Trzymał dłoń przy ustach, aby powstrzymać się od jęku. Chciał ruszyć przed siebie, ale został uchwycony za materiał bluzki.
- Sasuke – powiedział brunet.
- Znaleźć cię graniczy z cudem. Nawet jak są pustki na ulicach. – westchnął – Dziwie się, że jeszcze tutaj jesteś. Nie powinieneś czasami pilnować Sakury, aby niczego głupiego nie zrobiła? Czy może dałeś jej spokój?
- Nie pilnuje jej i tak nie ucieknie – odpowiedział i ruszyli przed siebie w trójkę.
- Oj, nie o tym mówię. – Sasuke spojrzał dyskretnie na brata. – Widziałem ją parę chwil temu jak była adorowana przez mężczyznę. Przyjęła nawet kwiat. Dlatego pytam się, czy nie powinieneś jej pilnować? Ktoś ci ją zaraz zwinie sprzed nosa.
„O w mordę!”, pomyślał Deidara, kiedy zobaczył morderczy chłód w oczach Itachiego.   
- Gdzie ona jest? Widziałeś ją może? – pytał bez uczuć.
- Kierowała się do domu.
- Deidara, zobaczymy się później.
- Bądź dla niej delikatny.
Ich oczy się spotkały i nie wyczytał żadnych pozytywnych intencji. Miał do tego złe przeczucie, a Itachi był strzępkiem nerwów. Jego ciało drżało ze wściekłości, że ktoś zbliżył się na tak niebezpieczna odległość. Nie był uważny i teraz ma za swoje. Musi uważać bardziej.
Odszedł od nich, aby znaleźć się w domu.






Stali i patrzeli jak brunet odchodzi w inna stronę. Deidara zauważył zdenerwowanie przyjaciela, uchwycił Sasuke, którego lekko podduszał.
- Co ty, do jasnej cholery, znów wymyśliłeś?
Spojrzał na blondyna, który nie zelżał uścisku. Patrzył na niego podejrzanie. Wiedział, że brunet nie zamierzał zostawić teraz brata w spokoju, aby lepiej mu się ułożyło. Chciał podkręcić temperaturę między dwójka ukochanych.
- Chcesz namieszać w głowie bratu? Jeśli to zrobisz to jesteś martwy.
Wyswobodził się z uścisku i zaśmiał się dosyć głośno. Stali obok siebie, gdy brunet zniknął z punktu widzenia. Deidara miał do tego bardzo złe przeczucie. Wszystkiego się spodziewał, ale nie Sasuke, który będzie chciał namieszać w życiu miłosnym Itachiego. To mógł być zbyt wielki cios dla bruneta.
„Itachi, błagam, bądź przy niej choć trochę spokojny”, pomyślał
Uchwycił kosmyki włosów i zarzucił za ucho. Sasuke igrał z ogniem, a to go bardziej niepokoiło. Jeśli oni o wszystkim się dowiedzą będzie martwy, a tego jak najbardziej nie chce widzieć. Wszystko co dzieje się miedzy Itachim, a Sakurą jest niestabilne, a Sasuke próbuje ich jeszcze bardziej skłócić.
Uchwycił bluzkę Sasuke.
- Odkręć to. Natychmiast!
- Nie mam zamiaru – odepchnął blondyna – Mam w tym inny plan. Jeśli się nie dogadają, to nie moja sprawa. Szczerze? Mam to gdzieś co się z nimi stanie. – zaśmiał się. Blondyn zacisnął dłonie ze wściekłości. – Będzie ciekawiej.
- Zawsze, gdy wtrąca się ktoś trzeci wychodzi z tego niezłe bagno. Odkręć to, teraz! Jeśli nie wytrzyma może stać się krzywda Sakurze. Będzie to twoja wina. To jest indywidualna sprawa. Przestań się w to mieszać.
- Deidara. Nie będę się za to obwiniać. Będzie całkiem zabawnie, chce zobaczyć jak wszystko się ułoży. Może skorzystam z wolnego związku. Tak byłoby lepiej.
Sasuke odszedł przed siebie do mieszkania, w którym mieszkał od pewnego czasu. Blondyn był zdruzgotany tym co usłyszał. Nie mógł do tego dopuścić, ale to wszystko było w rękach jego przyjaciela. Jeśli chodziło o ukochaną, mógłby zdenerwować się o byle błahostkę. Powinien sprawdzić czy z nimi wszystko w porządku, ale nie mógł się wtrącać. Jeśli napotkają przeciwności, muszą  z tym walczyć.
Na barkach jego przyjaciele może spoczywać wielki ciężar, ale poradzi sobie. Jest o tym przekonany! Nikt mu nie przeszkodzi w zdobyciu celu, a jeśli kocha to zrobi wszystko, aby wyjaśnić każde nieporozumienie. On sam musiał rozluźnić się dzisiejszej nocy. Nie miał dosłownie na nic siły, gdy widział zdesperowanego Itachiego, który czekał tylko na spotkanie z ukochaną.
„Nie spierz tego. Masz szansę, aby naprawić sytuację. Ona jest tak samo uparta co ty”, pomyślał.
Ruszył do baru, gdzie mógł się chwilę odprężyć. 






Siedziała w kuchni przy kubku ciepłej kawy. Paznokcie obijała o blat stołu z niecierpliwością, czekając na mężczyznę, który niedługo powinien się zjawić. To już ta godzina, w której zazwyczaj przychodzi. Usłyszała trzask zamykających drzwi. W drzwiach stanął jej mąż.
- Gdzieś ty, kurwa był? Znowu u tej dziwki? – Wściekłe oczy patrzały na mężczyznę, który bezinteresownie westchnął. Nie musiał tłumaczyć się kobiecie, gdzie chodzi i po co, to nie była jej sprawa.
- Nie twoja sprawa. Powiem ci tyle, że spotkałem bardzo ciekawą osobę po drodze. Dziwię się, że jeszcze nie przyszła się z tobą przywitać. Chociaż, ma na pewno nas dosyć po zakazach jakie nałożyliśmy w życiu.
- O kim mówisz?
- O naszej córce, idiotko.
- Sakury nie ma w wiosce, uciekła. Nie wróciłaby do wioski, po tym co się stało – westchnął i podrapał się z tyłu głowy.
- Widocznie widziałem sobowtóra naszej córki, ale nie zdziwiłbym się jakby nie chciała mieć  z nami nic wspólnego. W końcu odebraliśmy jej w życiu najważniejszą osobę. – przechyliła głowę w bok – Ty, jak zawsze nic nie rozumiesz. Nigdy się nią nie interesowałaś, aby wiedzieć co czuje. Czy możesz nazywać się jej matką?
- Urodziłam ją!
- Chyba tylko to.  – westchnął.
Jego żona nie dosyć, że mało interesowała się córką, to jeszcze nie lubiła jak się sprzeciwiała. Miała tylko dobrze wyglądać, aby bogaty mężczyzna nią się zainteresował. Mogliby wtedy prowadzić o wiele lepsze życie, ale mężczyźnie to wcale się nie podobało. Został przez córkę znienawidzony, kiedy nie mógł Pozowic na związek ze względu na matkę.
- Nie masz prawa tak mówić! – trzasnęła dłońmi o stół, po czym wstała. Filiżanka upadła, a kawa wylała się na pobliską gazetę. Zacisnęła dłonie w pięści i patrzyła na swojego męża z wściekłością. – Wiedziałam co dla niej najlepsze!
- Odseparowanie jej od Itachiego? – na jej policzkach pojawiły się rumieńce z wściekłości. Nadymała policzki. – To było dla niej najlepsze? To teraz co zamierzasz zrobić? Nie sprzeciwisz się jego władzy. Może zrobić wszystko. Ona jak i On chcieli być razem, ale teraz jest jeszcze gorzej. Nie potrzebnie wtrącałaś się w sprawy, które ciebie nie dotyczyły.
Odszedł do sypialni, gdzie mógł spędzić resztę nocy.
- To moja córka i mam prawo do powiedzenia jak powinna żyć!
- Dlatego zniszczyłaś to o czym marzyła – wyszeptał do siebie i zamknął się w pokoju, aby więcej nie rozmawiać na temat córki, która i tak jest niezbyt szczęśliwa. Chciał to naprawić. Wszystkie relacje, ale po dzisiejszym spotkaniu, zauważył, że to nie będzie takie proste jakby chciał. Będzie musiał zmagać się, aby móc choć chwilę z nią porozmawiać o dawnych dziejach.