Patrzył, na oddalającą się sylwetkę ukochanej, lecz
nie ruszył się z miejsca. Nie miał siły, aby za nią podążyć po jej słowach. Tak
bardzo pielęgnował uczucie, aby z nią być. Został brutalnie odrzucony. Teraz,
kiedy się o tym dowiedział powinien ją opuścić, ale jego serce jest do niej
przywiązane. Należy do niej. Nie będzie łatwo zrezygnować z miłości. Choć i tak
nie pozwoli, aby drugi mężczyzna ją dotykał. Może ranić, mieć do niego pretensje, ale nie
pozwoli, aby odeszła od niego bez wytłumaczenia. Oczywiście, wiedział, że i tak
daleko od niego nie odejdzie. Pogodzić się z jej strata to tak samo jakby miał
się zabić.
Emocje jakie w nim wzbudza nie zmienią się, nawet jeśli
powie o negatywnych uczuciach. Pragnie po prostu, aby było jak dawniej. Ich
wspólne rozmowy, śmiech i chwile radości. Tego potrzebował. Do tego dążył, aby
być z nią blisko. Nie może z tego zrezygnować. Jego chęci nie mogą zostać
odrzucone. Pokochał ją w pierwszych momentach jej młodzieńczego życia. teraz
nie chce, aby zapomniała o nim, o wspólnych czasach czy o ich słodkich
sekretach.
„Moja miłość do ciebie nie zgaśnie”, pomyślał
Ruszył za nią, aby być jak najszybciej obok niej.
Zacisnął dłonie w pięść. Pragnął ją przytulić i pocałować namiętnie jak nigdy
dotąd. Nie wypuścić jej, choćby go o to błagała. Tak bardzo darzył ja uczuciem,
aż z samotności staczałby się na samo dno, gdyby jej nie było blisko. Może go
ignorować, ale bez niej los byłby trudniejszy.
Uniósł rękę, aby ja pochwycić, ale został
pociągnięty do tyłu.
- Itachi – spojrzał na osobnika, którym okazał się
przyjaciel. Blond włosy niesfornie opadały na oko. Patrzył na niego jak na
zdrajcę, który dopuścił się najgorszego czynu. Nie mógł pozbierać myśli co
zrobić. Tak niewiele brakowało, aby wziąć ją w ramiona i powiedzieć jak bardzo
kocha.
Złapał się za głowę i uchwycił zły kosmyki włosów.
Tak niewiele. Tylko chwila i byłaby już w jego ramionach, z których nie miałaby
prawa uciec.
- Stary, co się stało? Nie wyglądasz za dobrze.
Jesteś czerwony na policzkach.
- Daj sobie spokój – próbował powstrzymać się od
wybuchu złości na przyjacielu. Musiał. Inaczej dowiedziałby się jakim potężnym
uczuciem obdarzył Sakure, która go nie rozumie. Nie pojmuje jego miłości. Ona
go nienawidzi za wszystko co do tej pory zrobił, aby byli razem.
Spojrzał na przyjaciela.
- Wiesz, nie chciałem ci w niczym przeszkadzać, ale
teraz jesteś potrzebny. Omawiamy jutrzejsze spotkanie. Dobrze wiesz, że mogą
zaatakować w tym czasie rebelianci. Dlatego jesteś nam potrzebny, aby omówić
wszystkie szczegóły.
- Idę – spojrzał przez ramie, kiedy z jego oczu
można było wyczytać tęsknotę do ukochanej. Musiał ją uchwycić i przytulić tak
jak dawniej. Teraz wszystko jest
pogmatwane, gdy może wystąpić kolejny bunt przeciwko władzy. Nie mógł narazić
ukochanej na niebezpieczeństwo, więc wszystko musi pójść zgodnie z planem. Tym
razem na pewno się uda! Postanowił chronić to co dla niego najcenniejsze w
życiu i nie zamierza z nikogo rezygnować. Za bardzo starał się, aby wszystko
poszło gładko. Nikt nie zepsuje mu życia, takie jakim chce, aby było.
- Jesteś dzisiaj spięty. Masz zły dzień?
- Żebyś wiedział. Gorszego już nie będzie. Wszystko
się pieprzy.
- Tylko, proszę, zachowaj stoicki spokój przy
ludziach. Nie chcę znów widzieć twoich wściekłych oczu. Oni tego się boją, ze
możesz wybuchnąć z pretensjami. Nie denerwuj się, to nie ich wina.
- Jesteś przewrażliwiony – westchnął głośno. Deidara
patrzył na przyjaciele, który teraz nie był sobą. Myślał tylko Sakurze, która
była obojętna na jego wymówki. Musiał skończyć jak najszybciej spotkanie i
wziąć w garść wszystkie sprawy związane z ukochaną.
- Jasne, oczywiście. Brata prawie zabiłeś, i to ja
jestem przewrażliwiony. Jeśli chodzi o Sakure nie panujesz nad emocjami. Musisz
wyluzować, przecież nigdzie nie ucieknie. Masz ją blisko siebie.
„Może i mam, ale jest dla mnie nieosiągalna. Jest za
daleko”, pomyślał brunet.
Spojrzał na naszyjnik, który dostał na urodziny od
dziewczyny. Jego serce biło szybciej, kiedy pomyślał o Sakurze, która dawała mu
prezent z radosnym uśmiechem. Teraz potrafi jedynie krzyczeć. Nie zobaczy już
uśmiechu, czy troski. Tego potrzebował od ukochanej dziewczyny.
Zacisnął dłoń w pięść. Chciał, aby było jak dawniej
i powinien się o to postarać, ale to też musi chcieć druga osoba. Czuł jak
będzie się starał, to tylko będzie cierpieć. Nic nie zyska, może jedynie
stracić cierpliwość i zrobić krzywkę, której nie planował. Dlatego postanowił
jak najszybciej wziąć się w garść i wszystko jej wytłumaczyć. Nie może czekać,
aż znikną całkowicie jej uczucia. Na pewno gdzieś jest jeszcze nadzieja. Choć
trochę. Rozbudzi ponownie w niej uczucie miłości!
Weszli do pomieszczenia, w którym odbywało się
posiedzenia na temat jutrzejszego spotkania z lordem Wioski Trawy. Jego chłodne
i bez wyrazu oczy przeraziły każdego. Wiedzieli, że powinni zachować spokój
przy nim, inaczej uciszał ich w dość brutalny sposób. Tym razem zdecydował
trochę się powstrzymać.
- Dobrze wiecie, ze mogą w każdej chwili rozpocząć
kolejny bunt. Oni czekają tylko na słaby moment, a jeśli przyjedzie lord z
Wioski Trawy to jest już argument, aby zaatakować – odezwał się podwładny
Itachiego.
Usiadł spokojnie przy jednym krześle i ich dokładnie
słuchał. Zaczęli bez niego, ale to było bez różnicy, ponieważ w jego głowie
była ukochana, z która po zakończeniu narady musi porozmawiać.
- Od tak nie zaatakują. Raz zdarzyła się ponowna
sytuacja, o której wiedzieliśmy. Wątpię, aby ponownie byli tak głupi jak
poprzednio. Będą chcieli zaatakować z zaskoczenia, jak wszyscy będą zajęci
przygotowani. Ludzie w wiosce są po naszej stronie – powiedział mężczyzna z
siwizna na głowie. – Powinniśmy podwoić straże.
„Nie wszyscy”, pomyślał brunet
- Wszystko zostawimy tak jak jest – odezwał się
chłodno Itachi.
- Panie Uchiha – ucieszył mężczyznę gestem reki.
- Skorzystają z sytuacji, aby przedostać się do
wioski, dzień przed spotkaniem. Powinniśmy sami zastawić na nich pułapkę, aby
nikt z nich się nie wydostał poza wioskę. Czy
nie widzicie, że to będzie najlepsze rozwiązanie?
Wszyscy
zamilkli i spojrzeli a bruneta, który jak najszybciej chciał to zakończyć.
Spotkanie miało odbyć się szybko i bez problemowo. Nie miał czasu teraz słuchać
ich gderania na temat rebeliantów, którzy mogą zjawić się jutra, aby wszcząć
kolejną bitwę.
Wszyscy po sobie popatrzeli z zakłopotaniem.
- Rozumiemy to, ale takie rozwiązanie może pociągnąć
za sobą wiele ofiar. Nie możemy się na to zgodzić, to by było niebezpieczne dla
obywateli. – odezwał się wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami.
- Nie chcecie, aby ludzie zginęli to mnie
wysłuchacie. Też chcę ich chronić. W takim razie, wytłumaczę Wam co zrobimy,
aby poszło gładko. Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Teraz wytłumaczę jak
będziemy działać przeciwko rebeliantom.
Blondyn spojrzał na niego i uśmiechnął się, gdy
zobaczył jego poważny wyraz twarzy. Zrozumiał o co naprawdę chodziło brunetowi.
Dlatego będzie go we wszystkim wspierał. Zawsze był u jego boku i nie odejdzie
z byle jakiego powodu. Jest dla niego ważną osobą, którą sam chciałby chronić.
Chodziła po ulicach, patrząc jak wszystko się
zmieniało. Musiała przejść się po wiosce. Ludzie byli szczęśliwi, rozmawiali
radośnie. Nic nie mogło tego zepsuć. Czuła, że to co dzieje się w wiosce nie
jest takie złe. Itachi o nich dba, co jej przypadło go gustu.
Zatrzymała się blisko kwiaciarni, gdzie prowadziła
interes matka Ino. Spojrzała, gdy jedna z kobiet wychodziła z uśmiechem.
Blondynka o krótkich włosach spojrzała na nią. Upuściła wazon, który pęknął i
zasłoniła usta dłońmi. Po jej bladych policzkach spłynęły łzy.
- Sakura, moje dziecko – uśmiechnęła się pogodnie i
przytuliła dziewczynę. – Całe szczęście, że jesteś cała i zdrowa. Ino mówiła, że
nie jesteś w najlepszym stanie, ale jak widzę wyszłaś z tego cała.
- Nic mi nie jest. Jestem zdrowa. Tylko musze trochę
odpocząć. Chyba moje ciało jeszcze się nie przyzwyczaiło do długich spacerów.
Antidotum pomogło, ale odpoczynek jest tak samo ważny po truciźnie.
- Rozumiem, wiec czemu nie odpoczywasz? Powinnaś
trochę się położyć, aby zregenerować ciało.
- Miałam ochotę na spacer. Potrzebowałam świeżego
powietrza. Jestem uparta jak czegoś chcę. Nikt mnie nie zatrzyma
- Masz może ochotę na kawę i ciastko?
- Z przyjemnością – odeszła z kobietą do kwiaciarni.
Siedziała przy stoliku, kiedy kobieta zaparzyła
kawę. Poczuła przyjemny aromat. Nie często bywała w domu byłej przyjaciółki.
Zazwyczaj przechodziła, ale tyle czasu nie widziała się z jej matką, że
postanowiła choć na chwilę wpaść i porozmawiać o starych czasach.
Wbiła łyżeczkę w trzy bita, który wyglądało
smakowicie. Uwielbiała ciasta blondynki. Zazwyczaj smakowały bardziej wyraźnie
niż z pobliskiej cukierni. Dlatego jeśli ktoś chciał ciasto, które wszystkim
zasmakuje, najlepiej zwrócić się do pani Yamanaka.
- Ino w pracy?
- Tak, ma dzisiaj dyżur. Jest dosyć spokojnie. Nic
jak na razie się nie dzieje, ale odkąd ty zniknęłaś nie maja tak dobrego
medyka, który wszystkim się zajmie.
- Mnie nie dopuszczą, abym uczestniczyła w leczeniu.
Choćby był w najgorszym stanie. Pani córka sobie poradzi, jest druga po mnie.
Umie zadbać o pacjentów. Dzięki niej żyję – uśmiechnęła się i włożyła kolejny
raz łyżeczkę do buzi.
- Tak masz rację. Ino jest tak samo zdolna co ty.
- Pyszny! – zachwycała się ciastkiem. Dawno nie
jadła tak dobrego wypieku z rak pani Yamanaka. Tęskniła za tym, aby choć na
chwilę wstąpić do ich domu na gościnę. Zawsze myślała, ze jej ukochany zmienił
się i trzeba go powstrzymać. Teraz musi wziąć się w garść i wyznać mu całą
prawdę. Jeśli tylko nie zrobi nic
głupiego w jego towarzystwie dojdzie do rozmowy na temat jej uczuć.
- Dziękuję. – patrzyła na dziewczynę z lekkim
uśmiechem – Wiec? Jak mu na imię? – spojrzała zdziwiona na matkę przyjaciółki –
Widziałam cię wcześniej jak szłaś, ale nie zdążyłam cię zawołać. Byłaś czymś
zmartwiona. O kim tak bardzo myślałaś?
- O nikim.
- Sakura, jestem matką Ino. Ona też jest zakochana.
Od razu było po niej poznać, a teraz trafiło na ciebie. Przystojny? Jaki ma
charakter? Zadbałby o ciebie?
- Tak właściwie…
- A jednak! – Uradowała się i patrzyła na
dziewczynę, która bawiła się widelczykiem od ciasta. Sakura spojrzała
dyskretnie na zegarek, aby jak najszybciej się stąd ulotnić, aby nie wypytywała
o mężczyznę jej życia.
Na zewnątrz robiło się ciemno, a jeśli nie znajdzie
się w domu z pewnością będzie przesłuchanie z ust przywódcy wioski.
- To nie tak, że ktoś jest – wyjaśniała. Wzięła do
buzi ostatni kęs wypieku i odłożyła widelczyk
- Nie dąży mnie już tym uczuciem. Tak myślę. Zmieniliśmy się i to co
kiedyś było między nami tez się zmieniło. Kocham go, ale on mnie nie. Niby jest zainteresowany, ale to nie to
samo. Czuję to.
- Drogie dziecko – uchwyciła jej dłoń, kiedy popiła
kofeiną zjedzone ciastko. Spojrzała na blondynkę z lekkim zdziwieniem. – Skoro
tak się sprawy mają, to nie powinnaś tego ciągnąć tylko zrezygnować. Mam
nadzieję, że to nie jest twoja wyobraźnia. Bo jak tak, to lepiej nie tracić
okazji na wspaniałe i głębokie uczucie.
- To się nie uda. Skończyło się na obietnicach i na
tym zostało. Nie dążymy się tym samym uczuciem co wcześniej. Wszystko
przepadło, po tym jak zmieniłam o nim zdanie. To, tylko i wyłącznie moja
wina. Popsułam nasz niedoszły związek.
Popiła ostatni łyk kawy, kiedy usłyszała dzwoneczek,
sygnalizujący nowego klienta. Odwróciła się i zamarła, gdy zobaczyła
niechcianego osobnika, którego próbowała wykreślić ze swojego życia.
Sasuke szedł przed siebie i spojrzał na
gwiazdy. Jego brat siedział nadal na spotkaniu, które ciągnęło się dłużej. Nie
lubił zebrań, które miały na celu chronienie wioski i ludzi, ale zawsze
wszystko szło gładko i prosto. Nie miał zamiaru na niego czekać, aby choć chwilę porozmawiać o jego planach.
Uchwycił kosmyki włosów, po czym odgarnął za ucho.
Patrzył na księżyc, który świecił jasno i oświetlał okolice. Spojrzał przed
siebie i zobaczył w cieniu dziewczynę - która oświetliło jasne światło - z
długimi włosami, które pod wpływem srebrnego blasku, zabłysły intensywniej.
Miała zamknięte oczy, w dłoni trzymała różę, która przyłożyła blisko ust.
Zawiał silny wiatr, po czym rozrzucił niedbale długie włosy. Uśmiechnęła się i
zarzuciła do tyłu kaskadę bujnych włosów.
„Zapowiada się bardziej ciekawie niż myślałem,
bracie”, pomyślał młody Uchiha.
Zrobił krok w przód, kiedy wydał niepotrzebny
dźwięk. Kobieta uniosła oczy ku górze i spojrzała w jego stronę. Jej smutne i
zrozpaczone oczy przepełniła złość. Dokładnie wiedział, że zepsuł jej chwilę
rozmyśleń nad życiem. Mierzyli się spojrzeniami. Toczyli po między sobą walkę,
z której nie było ucieczki. Jedno i drugie chciało wygrać. Nikt nie ustępował.
Prychnęła pod nosem i odwróciła się napięcie, po czym odeszła bez
słowa.
Brunet patrzył na jej oddalającą sylwetkę.
- Naprawdę, tego bym się nie spodziewał, maleńka –
zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę brata, który mógł skończyć rozmowę na
posiedzeniu. Obejrzał się za siebie i zauważył kolejny raz róże, która
zazwyczaj jest dowodem miłości mężczyzny.
„Masz nowego adoratora? Pięknie”, pomyślał.
Pobiegł w stronę budynku, w którym znajdował się
Itachi z przyjacielem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz