sobota, 13 grudnia 2014

007.



Patrzył, na oddalającą się sylwetkę ukochanej, lecz nie ruszył się z miejsca. Nie miał siły, aby za nią podążyć po jej słowach. Tak bardzo pielęgnował uczucie, aby z nią być. Został brutalnie odrzucony. Teraz, kiedy się o tym dowiedział powinien ją opuścić, ale jego serce jest do niej przywiązane. Należy do niej. Nie będzie łatwo zrezygnować z miłości. Choć i tak nie pozwoli, aby drugi mężczyzna ją dotykał.  Może ranić, mieć do niego pretensje, ale nie pozwoli, aby odeszła od niego bez wytłumaczenia. Oczywiście, wiedział, że i tak daleko od niego nie odejdzie. Pogodzić się z jej strata to tak samo jakby miał się zabić.
Emocje jakie w nim wzbudza nie zmienią się, nawet jeśli powie o negatywnych uczuciach. Pragnie po prostu, aby było jak dawniej. Ich wspólne rozmowy, śmiech i chwile radości. Tego potrzebował. Do tego dążył, aby być z nią blisko. Nie może z tego zrezygnować. Jego chęci nie mogą zostać odrzucone. Pokochał ją w pierwszych momentach jej młodzieńczego życia. teraz nie chce, aby zapomniała o nim, o wspólnych czasach czy o ich słodkich sekretach.
„Moja miłość do ciebie nie zgaśnie”, pomyślał
Ruszył za nią, aby być jak najszybciej obok niej. Zacisnął dłonie w pięść. Pragnął ją przytulić i pocałować namiętnie jak nigdy dotąd. Nie wypuścić jej, choćby go o to błagała. Tak bardzo darzył ja uczuciem, aż z samotności staczałby się na samo dno, gdyby jej nie było blisko. Może go ignorować, ale bez niej los byłby trudniejszy.
Uniósł rękę, aby ja pochwycić, ale został pociągnięty do tyłu.
- Itachi – spojrzał na osobnika, którym okazał się przyjaciel. Blond włosy niesfornie opadały na oko. Patrzył na niego jak na zdrajcę, który dopuścił się najgorszego czynu. Nie mógł pozbierać myśli co zrobić. Tak niewiele brakowało, aby wziąć ją w ramiona i powiedzieć jak bardzo kocha.
Złapał się za głowę i uchwycił zły kosmyki włosów. Tak niewiele. Tylko chwila i byłaby już w jego ramionach, z których nie miałaby prawa uciec. 
- Stary, co się stało? Nie wyglądasz za dobrze. Jesteś czerwony na policzkach.
- Daj sobie spokój – próbował powstrzymać się od wybuchu złości na przyjacielu. Musiał. Inaczej dowiedziałby się jakim potężnym uczuciem obdarzył Sakure, która go nie rozumie. Nie pojmuje jego miłości. Ona go nienawidzi za wszystko co do tej pory zrobił, aby byli razem.
Spojrzał na przyjaciela.
- Wiesz, nie chciałem ci w niczym przeszkadzać, ale teraz jesteś potrzebny. Omawiamy jutrzejsze spotkanie. Dobrze wiesz, że mogą zaatakować w tym czasie rebelianci. Dlatego jesteś nam potrzebny, aby omówić wszystkie szczegóły.
- Idę – spojrzał przez ramie, kiedy z jego oczu można było wyczytać tęsknotę do ukochanej. Musiał ją uchwycić i przytulić tak jak dawniej.  Teraz wszystko jest pogmatwane, gdy może wystąpić kolejny bunt przeciwko władzy. Nie mógł narazić ukochanej na niebezpieczeństwo, więc wszystko musi pójść zgodnie z planem. Tym razem na pewno się uda! Postanowił chronić to co dla niego najcenniejsze w życiu i nie zamierza z nikogo rezygnować. Za bardzo starał się, aby wszystko poszło gładko. Nikt nie zepsuje mu życia, takie jakim chce, aby było.
- Jesteś dzisiaj spięty. Masz zły dzień?
- Żebyś wiedział. Gorszego już nie będzie. Wszystko się pieprzy.
- Tylko, proszę, zachowaj stoicki spokój przy ludziach. Nie chcę znów widzieć twoich wściekłych oczu. Oni tego się boją, ze możesz wybuchnąć z pretensjami. Nie denerwuj się, to nie ich wina.
- Jesteś przewrażliwiony – westchnął głośno. Deidara patrzył na przyjaciele, który teraz nie był sobą. Myślał tylko Sakurze, która była obojętna na jego wymówki. Musiał skończyć jak najszybciej spotkanie i wziąć w garść wszystkie sprawy związane z ukochaną.
- Jasne, oczywiście. Brata prawie zabiłeś, i to ja jestem przewrażliwiony. Jeśli chodzi o Sakure nie panujesz nad emocjami. Musisz wyluzować, przecież nigdzie nie ucieknie. Masz ją blisko siebie.
„Może i mam, ale jest dla mnie nieosiągalna. Jest za daleko”, pomyślał brunet.
Spojrzał na naszyjnik, który dostał na urodziny od dziewczyny. Jego serce biło szybciej, kiedy pomyślał o Sakurze, która dawała mu prezent z radosnym uśmiechem. Teraz potrafi jedynie krzyczeć. Nie zobaczy już uśmiechu, czy troski. Tego potrzebował od ukochanej dziewczyny.
Zacisnął dłoń w pięść. Chciał, aby było jak dawniej i powinien się o to postarać, ale to też musi chcieć druga osoba. Czuł jak będzie się starał, to tylko będzie cierpieć. Nic nie zyska, może jedynie stracić cierpliwość i zrobić krzywkę, której nie planował. Dlatego postanowił jak najszybciej wziąć się w garść i wszystko jej wytłumaczyć. Nie może czekać, aż znikną całkowicie jej uczucia. Na pewno gdzieś jest jeszcze nadzieja. Choć trochę. Rozbudzi ponownie w niej uczucie miłości!
Weszli do pomieszczenia, w którym odbywało się posiedzenia na temat jutrzejszego spotkania z lordem Wioski Trawy. Jego chłodne i bez wyrazu oczy przeraziły każdego. Wiedzieli, że powinni zachować spokój przy nim, inaczej uciszał ich w dość brutalny sposób. Tym razem zdecydował trochę się powstrzymać.
- Dobrze wiecie, ze mogą w każdej chwili rozpocząć kolejny bunt. Oni czekają tylko na słaby moment, a jeśli przyjedzie lord z Wioski Trawy to jest już argument, aby zaatakować – odezwał się podwładny Itachiego.
Usiadł spokojnie przy jednym krześle i ich dokładnie słuchał. Zaczęli bez niego, ale to było bez różnicy, ponieważ w jego głowie była ukochana, z która po zakończeniu narady musi porozmawiać.
- Od tak nie zaatakują. Raz zdarzyła się ponowna sytuacja, o której wiedzieliśmy. Wątpię, aby ponownie byli tak głupi jak poprzednio. Będą chcieli zaatakować z zaskoczenia, jak wszyscy będą zajęci przygotowani. Ludzie w wiosce są po naszej stronie – powiedział mężczyzna z siwizna na głowie. – Powinniśmy podwoić straże.
„Nie wszyscy”, pomyślał brunet
- Wszystko zostawimy tak jak jest – odezwał się chłodno Itachi.  
- Panie Uchiha – ucieszył mężczyznę gestem reki.
- Skorzystają z sytuacji, aby przedostać się do wioski, dzień przed spotkaniem. Powinniśmy sami zastawić na nich pułapkę, aby nikt z nich się nie wydostał poza wioskę. Czy  nie widzicie, że to będzie najlepsze rozwiązanie?
 Wszyscy zamilkli i spojrzeli a bruneta, który jak najszybciej chciał to zakończyć. Spotkanie miało odbyć się szybko i bez problemowo. Nie miał czasu teraz słuchać ich gderania na temat rebeliantów, którzy mogą zjawić się jutra, aby wszcząć kolejną bitwę.
Wszyscy po sobie popatrzeli z zakłopotaniem.
- Rozumiemy to, ale takie rozwiązanie może pociągnąć za sobą wiele ofiar. Nie możemy się na to zgodzić, to by było niebezpieczne dla obywateli. – odezwał się wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami.
- Nie chcecie, aby ludzie zginęli to mnie wysłuchacie. Też chcę ich chronić. W takim razie, wytłumaczę Wam co zrobimy, aby poszło gładko. Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Teraz wytłumaczę jak będziemy działać przeciwko rebeliantom.
Blondyn spojrzał na niego i uśmiechnął się, gdy zobaczył jego poważny wyraz twarzy. Zrozumiał o co naprawdę chodziło brunetowi. Dlatego będzie go we wszystkim wspierał. Zawsze był u jego boku i nie odejdzie z byle jakiego powodu. Jest dla niego ważną osobą, którą sam chciałby chronić.




Chodziła po ulicach, patrząc jak wszystko się zmieniało. Musiała przejść się po wiosce. Ludzie byli szczęśliwi, rozmawiali radośnie. Nic nie mogło tego zepsuć. Czuła, że to co dzieje się w wiosce nie jest takie złe. Itachi o nich dba, co jej przypadło go gustu.
Zatrzymała się blisko kwiaciarni, gdzie prowadziła interes matka Ino. Spojrzała, gdy jedna z kobiet wychodziła z uśmiechem. Blondynka o krótkich włosach spojrzała na nią. Upuściła wazon, który pęknął i zasłoniła usta dłońmi. Po jej bladych policzkach spłynęły łzy.
- Sakura, moje dziecko – uśmiechnęła się pogodnie i przytuliła dziewczynę. – Całe szczęście, że jesteś cała i zdrowa. Ino mówiła, że nie jesteś w najlepszym stanie, ale jak widzę wyszłaś z tego cała.
- Nic mi nie jest. Jestem zdrowa. Tylko musze trochę odpocząć. Chyba moje ciało jeszcze się nie przyzwyczaiło do długich spacerów. Antidotum pomogło, ale odpoczynek jest tak samo ważny po truciźnie.
- Rozumiem, wiec czemu nie odpoczywasz? Powinnaś trochę się położyć, aby zregenerować ciało.
- Miałam ochotę na spacer. Potrzebowałam świeżego powietrza. Jestem uparta jak czegoś chcę. Nikt mnie nie zatrzyma
- Masz może ochotę na kawę i ciastko?
- Z przyjemnością – odeszła z kobietą do kwiaciarni.
Siedziała przy stoliku, kiedy kobieta zaparzyła kawę. Poczuła przyjemny aromat. Nie często bywała w domu byłej przyjaciółki. Zazwyczaj przechodziła, ale tyle czasu nie widziała się z jej matką, że postanowiła choć na chwilę wpaść i porozmawiać o starych czasach.
Wbiła łyżeczkę w trzy bita, który wyglądało smakowicie. Uwielbiała ciasta blondynki. Zazwyczaj smakowały bardziej wyraźnie niż z pobliskiej cukierni. Dlatego jeśli ktoś chciał ciasto, które wszystkim zasmakuje, najlepiej zwrócić się do pani Yamanaka.
- Ino w pracy?
- Tak, ma dzisiaj dyżur. Jest dosyć spokojnie. Nic jak na razie się nie dzieje, ale odkąd ty zniknęłaś nie maja tak dobrego medyka, który wszystkim się zajmie.
- Mnie nie dopuszczą, abym uczestniczyła w leczeniu. Choćby był w najgorszym stanie. Pani córka sobie poradzi, jest druga po mnie. Umie zadbać o pacjentów. Dzięki niej żyję – uśmiechnęła się i włożyła kolejny raz łyżeczkę do buzi.
- Tak masz rację. Ino jest tak samo zdolna co ty.
- Pyszny! – zachwycała się ciastkiem. Dawno nie jadła tak dobrego wypieku z rak pani Yamanaka. Tęskniła za tym, aby choć na chwilę wstąpić do ich domu na gościnę. Zawsze myślała, ze jej ukochany zmienił się i trzeba go powstrzymać. Teraz musi wziąć się w garść i wyznać mu całą prawdę.  Jeśli tylko nie zrobi nic głupiego w jego towarzystwie dojdzie do rozmowy na temat jej uczuć.
- Dziękuję. – patrzyła na dziewczynę z lekkim uśmiechem – Wiec? Jak mu na imię? – spojrzała zdziwiona na matkę przyjaciółki – Widziałam cię wcześniej jak szłaś, ale nie zdążyłam cię zawołać. Byłaś czymś zmartwiona. O kim tak bardzo myślałaś?
- O nikim.
- Sakura, jestem matką Ino. Ona też jest zakochana. Od razu było po niej poznać, a teraz trafiło na ciebie. Przystojny? Jaki ma charakter? Zadbałby o ciebie?
- Tak właściwie…
- A jednak! – Uradowała się i patrzyła na dziewczynę, która bawiła się widelczykiem od ciasta. Sakura spojrzała dyskretnie na zegarek, aby jak najszybciej się stąd ulotnić, aby nie wypytywała o mężczyznę jej życia.
Na zewnątrz robiło się ciemno, a jeśli nie znajdzie się w domu z pewnością będzie przesłuchanie z ust przywódcy wioski.
- To nie tak, że ktoś jest – wyjaśniała. Wzięła do buzi ostatni kęs wypieku i odłożyła widelczyk  - Nie dąży mnie już tym uczuciem. Tak myślę. Zmieniliśmy się i to co kiedyś było między nami tez się zmieniło. Kocham go, ale on mnie  nie. Niby jest zainteresowany, ale to nie to samo. Czuję to.
- Drogie dziecko – uchwyciła jej dłoń, kiedy popiła kofeiną zjedzone ciastko. Spojrzała na blondynkę z lekkim zdziwieniem. – Skoro tak się sprawy mają, to nie powinnaś tego ciągnąć tylko zrezygnować. Mam nadzieję, że to nie jest twoja wyobraźnia. Bo jak tak, to lepiej nie tracić okazji na wspaniałe i głębokie uczucie.
- To się nie uda. Skończyło się na obietnicach i na tym zostało. Nie dążymy się tym samym uczuciem co wcześniej. Wszystko przepadło, po tym jak zmieniłam o nim zdanie. To, tylko i wyłącznie moja wina.  Popsułam nasz niedoszły związek.
Popiła ostatni łyk kawy, kiedy usłyszała dzwoneczek, sygnalizujący nowego klienta. Odwróciła się i zamarła, gdy zobaczyła niechcianego osobnika, którego próbowała wykreślić ze swojego życia.




  Sasuke szedł przed siebie i spojrzał na gwiazdy. Jego brat siedział nadal na spotkaniu, które ciągnęło się dłużej. Nie lubił zebrań, które miały na celu chronienie wioski i ludzi, ale zawsze wszystko szło gładko i prosto. Nie miał zamiaru na niego czekać, aby  choć chwilę porozmawiać o jego planach.
Uchwycił kosmyki włosów, po czym odgarnął za ucho. Patrzył na księżyc, który świecił jasno i oświetlał okolice. Spojrzał przed siebie i zobaczył w cieniu dziewczynę - która oświetliło jasne światło - z długimi włosami, które pod wpływem srebrnego blasku, zabłysły intensywniej. Miała zamknięte oczy, w dłoni trzymała różę, która przyłożyła blisko ust. Zawiał silny wiatr, po czym rozrzucił niedbale długie włosy. Uśmiechnęła się i zarzuciła do tyłu kaskadę bujnych włosów.
„Zapowiada się bardziej ciekawie niż myślałem, bracie”, pomyślał młody Uchiha.
Zrobił krok w przód, kiedy wydał niepotrzebny dźwięk. Kobieta uniosła oczy ku górze i spojrzała w jego stronę. Jej smutne i zrozpaczone oczy przepełniła złość. Dokładnie wiedział, że zepsuł jej chwilę rozmyśleń nad życiem. Mierzyli się spojrzeniami. Toczyli po między sobą walkę, z której nie było ucieczki. Jedno i drugie chciało wygrać. Nikt nie ustępował.
Prychnęła pod nosem i  odwróciła się napięcie, po czym odeszła bez słowa.
Brunet patrzył na jej oddalającą sylwetkę.
- Naprawdę, tego bym się nie spodziewał, maleńka – zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę brata, który mógł skończyć rozmowę na posiedzeniu. Obejrzał się za siebie i zauważył kolejny raz róże, która zazwyczaj jest dowodem miłości mężczyzny.
„Masz nowego adoratora? Pięknie”, pomyślał.
Pobiegł w stronę budynku, w którym znajdował się Itachi z przyjacielem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz