„Cholera, cholera, cholera”, myślał zawzięcie, kiedy
przyśpieszył kroku.
Nie mógł uwierzyć temu co słyszał. Spuścił ją na
parę godzin z oczu, a ona przyjmowała kwiaty od innego mężczyzny. To
nieprawdopodobne! Jak mógł do tego dopuścić i to pod jego nosem? To nie
wybaczalne! Zostawił ją i teraz ma za swoje. Domyślił się jak wszystko może się
skończyć jak nie opanuje swoich uczuć i emocji. Mógł od razu wszystko
powiedzieć, ale jej uczucia mogą być inne jakby chciał. Bał się tego!
Próbował pozbierać myśli, aby nie mieć do niej
pretensji, ale tylko widział obraz jak inny mężczyzna bierze ją w ramiona. Nie
mógł tego znieść. Nie chciał widzieć inny obraz, oprócz tego, że ona jest jego.
Nie mógłby tego znieść i pozbawiłby się życia. Potrzebował tej kobiety, aby go
wspierała. Po prostu chciał, aby była przy nim w dobrych i złych chwilach. Jej
uśmiech potrafił pocieszyć nie jednego człowieka.
Był już niedaleko domu.
Musiał! Musiał ją teraz zobaczyć i mieć pewność, że
żaden mężczyzna się do niej nie klei. Jeśli by tak było wpadłyby w szał. Za
bardzo ja kocha, aby stracić choćby promyk nadziei na lepsze więzi z
dziewczyną.
Zatrzymał się na ganku i próbował złapać równy
oddech. W domu nie paliło się żadne światło. Jakby wywiało stad najmniejsza
duszyczkę. Zawsze tak było, gdy wracał, ale teraz przeraził się widokiem
ciemnego domu. Powinna tam być! A jeśli jej nie ma? Uciekła do kogoś, aby nigdy
go nie widzieć? Nie zniósłby tej myśli, że pokochała inną osobę.
Wszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Przemierzał
korytarz, aby znaleźć się w centralnym pomieszczeniu domu. Znalazł się tam,
oddychając ciężko. To co zobaczył przeraziło go, a serce zabiło o wiele
szybciej. Ciało Sakury leżało na ziemi przy roztłuczonym wazonie i róży.
- Sakura! – podbiegł do niej, po czym uklęknął przy
czym ranił się drobinkami szkła. Krew mieszała się z wylaną wodą. Sprawdził czy zyje i odetchnął z ulgą.
Wszystko było w porządku. Żyła. Oddychała. Domyślił się, że mogła stracić
przytomność, ponieważ dopiero co wyszła ze szpitala.
Uchwycił ją w ramiona, po czym uniósł. Poczuł jak
jego serce bije szybciej, gdy przytulała się do niego. Straciła przytomność pod
jego nieobecność, dla niego to jak kara. Myślał o tym co zrobić, aby między
nimi było dobrze i teraz tak mu się odpłaca los! Chciał mu ponownie odebrać
ukochaną. Powinien być przy niej bez przerwy, ale ich stosunki nie były za
ciekawe, wiec chciał dać jej odpocząć. Teraz tego żałował!
Spojrzał na spokojna twarz, na której pokazał się
delikatny uśmiech. Nie otwierała oczu, była nadal nieprzytomna. Wolał, aby się
obudziła, ponieważ jego serce biło niebezpiecznie przy niej. Możliwe, że jak
się obudzi, znów nie porozmawiają. Wyjdzie
z tego kolejna kłótnia, która będzie miała na celu oddalenie ich od
siebie.
Położył dziewczynę na łóżko. Miał mokre ręce od jej
ubrań. Westchnął cicho. Nie mógł zostawić jej w takim stanie. jeszcze by się przeziębiła
i byłaby uwięziona w łóżku przez jakichś czas. To by było najgorsze dla niego.
Uchwycił zamek od bluzy
A co jeśli się obudzi, gdy będzie ją rozbierał? Z
pewnością pomyśli o tym, ze chce ja wykorzystać. Na pewno by tak się stało, ale
musi zaryzykować. Pociągnął suwak i rozebrał delikatnie z jej ciała. Miała na
sobie czerwony stanik, który podkreślał piersi. Serce bruneta podskoczyło do
samego gardła. Biło jak szalone. Z szafy wyciągnął szybko swoja bluzkę i
nałożył na delikatne ciało.
Uchwycił spodnie i szybko zdjął, po czym okrył ją
kołdrą. Chciał już odejść, kiedy poczuł delikatną dłoń an swojej. Obrócił się i
zobaczył, jak zielone oczy wpatrują się w niego. Była zmęczona i słaba. Nie
odzyskała pełnych sił po wydostaniu intruza z ciała. Wyczytał osłabienie z jej
pięknych szmaragdowych tęczówek.
- Muszę… - chciała wstać, ale było jej ciężko.
- Powinnaś odpocząć. Nie odzyskałaś sił po szpitalu.
Lepiej..
- Nie chcę! – wrzasnęła, kiedy ścisnęła mocniej jego
dłoń. Zauważył, że po jej policzkach spływają łzy. Nie mógł tak na to patrzeć.
Nawet jak nie rozmawiają ze sobą już dawno zawładnęła jego sercem. – Muszę z
tobą porozmawiać!
Serce zabiło szybciej. Nie z radości, tylko ze strachu.
Bał się, ze powie o utraconych uczuciach. Jako pierwsza chciała porozmawiać i
teraz musi stawić temu czoła. Jako pierwszy powinien jej wyznać jak bardzo ja
kocha, ale woli ustąpić jej pierwszeństwa przed głupotą. Dłonie dziewczyny
trzęsły się z wysiłku, kiedy nie mogła już dłużej wytrzymać.
- Porozmawiamy jutro.
- Tak jak dzisiaj? Żyjesz teraz w ciągłym biegu i
nie będziesz miał na mnie czasu. Chce tylko porozmawiać, nic więcej. Widocznie
dla ciebie to nawet zbyt wiele – puściła jego dłoń i położyła się i zakryła
kołdrą, aby jej nie oglądał w tak okropnym stanie.
Poczuł jak serce przyspiesza. Wiedział, ze płaczę z
jego powodu. Sam chciał porozmawiać, ale wtedy, gdy poczuje się lepiej. Teraz
wyglądała jak trzy nieszczęścia i pragnął jej szybkiego powrotu do zdrowia.
Nie miała pojęcia jak zareagować. Myślała, ze uda
się z nim porozmawiać, ale on nie miał na to zamiaru. Czuła ból w klatce
piersiowej. Nawet jeśli próbował być delikatny to i tak bolało. To było
cierpienie, które przeżywają kochankowie, gdy druga osoba powie przykre słowa.
Dla Sakury było wiadome jak bardzo kocha bruneta. On po prostu nic nie
rozumiał. Próbowała powstrzymać łzy, które spływały. Nie umiała pogodzić się z
faktem, ze już dla niego nic nie znaczy. Tylko stała się rzeczą jaką łatwo
wyrzucić.
„Itachi, kocham cię, ciężko to tak zrozumieć?”,
pomyślała.
Itachi usiadł na łóżku, po czym zakrył dłońmi twarz
w bezradności. Sakura wydawała się teraz jeszcze bardziej krucha niż sprzed
laty.
- Sakura, błagam, nie płacz. Czuję się wtedy jak
najgorszy drań – spojrzał przez palce na uchylone drzwi. – Uwierz mi, chcę z
Toba o wszystkim porozmawiać, ale musisz wypocząć. Nie mam zamiaru widzieć, jak
ledwo oddychasz.
Spojrzał na nią, kiedy odwróciła się do niego, lecz
nie wyjrzała znad kołdry. Wyciągnęła rękę blisko niego. Wiedział czego od niego
oczekuje. Opuszkiem palca dotknął wewnętrznej części dłoni. Uśmiechnął się
delikatnie i pochwycił delikatnie jej dłoń.
- Nawet jakbym mówiła, że już jest lepiej, będziesz
się upierał przy swoim.
- Widząc twój stan? Oczywiście.
- Zawsze taki byłeś – zacisnęła dłoń mocniej.
Nie mógł tego dłużej znieść, musiał zareagować. Ona
z pewnością nie chciała, aby ja widział, ale jego serce dłużej nie wytrzymywało
całego napięcia. Zachowywał się jak gówniarz, który musi dostać ulubioną
zabawkę. Teraz pragnął zobaczyć jej twarz, aby być pewien swoich uczuć.
„Byłem taki wyłącznie dla ciebie”, pomyślał.
Podrapał się po policzku. Poczuł jak jej uścisk
zelżał. Puściła go choć on tego nie chciał. To milczenie go wykańczało. Nie
mógł znieść faktu, że nie odzywają się do siebie i panuje dosyć napięta
atmosfera.
- Pójdę już, wypoczywaj.
Uniósł się i odchodził, kiedy został przez nią
przyciągnięty. Siedział na łóżku, a ona wtulała się w niego. Poczuł jak koszula
staje się mokra na ramieniu. Płakała, przez cały czas wylewała łzy. Czuł się
ohydnie raniąc ja przez tak długi czas.
- Zostań… ze mną – mówiła przez łzy. – Nie chce być
sama – zacisnęła drobne dłonie na koszuli bruneta. Uchwycił ręce dziewczyny,
które drżały. Spojrzał na nią, gdy ich oczy się skrzyżowały. W oczach mógł
zobaczyć tęsknotę, smutek i samotność. – Błagam, nie zostawiaj mnie.
- Sakura
- To boli, zbyt bardzo. Nie chce być już sama. Jeśli
zostaniesz przy mnie nawet jako przyjaciel, będę tez najszczęśliwszą osobą.
Zabolało! Cholernie bolało, gdy mówiła, że chodzi o
sama przyjaźń. Liczył na cos więcej. Nie podejrzewał, że po tylu latach będzie
chciała zachować więzy przyjaźni. Nie chce iść krok naprzód.
„Tylko przyjaciel?”, zapytał siebie z rezygnacją.
- Wybacz, Sakura, ale musze iść. Mam jeszcze jedna
sprawę do załatwienia. Przyszedłem jedynie po dokumenty – wstał i zwrócił się
do drzwi.
- I-Itachi! – podbiegła do niego i przytuliła się,
aby nie odchodził od niej. Stał bez wyrazu i patrzył na drzwi. Chłód w jego
oczach świadczył o obojętności, choć serce mówiło co innego. Chciał ja
pochwycić i uwięzić w objęciach, ale musiał się powstrzymać. Ich nie połączy
miłość, tylko uczucie przyjaźni.
Spojrzał przez ramię, a kiedy popatrzał w załzawione
policzki, serce go zabolało.
- Puść mnie – głos zabrzmiał ostro, jakby wbijał w
plecy ostry sztylet. Odrzucał ją! Strzepnął brutalnie jej ręce. Musiał to
wytrzymać inaczej nie mógłby nazywać się mężczyzną.
- Błagam cię, zostań. Itachi!!! – zamknął drzwi za
sobą. Odetchnął ciężko i odchodził. Musiał się gdzieś zaszyć, aby zapomnieć o
łzach dziewczyny. – Zostań, zostań… - powtarzała słowa, kiedy usłyszał jak
upada na kolana i zaczęła płakać. Głośno. Nie powstrzymywała się przed
wyrażaniem smutku. Jej donośny krzyk można było usłyszeć na ganku domu.
Oparł rękę o
drewniany filar.
„Zrobiłem coś okropnego. Błagała mnie, prosiła, a i tak
ją zraniłem”, pomyślał
Musi być cholernym draniem, aby potraktować kobietę,
która go prosiła we łzach. Czuł się ohydnie, ale nie mógł z nią w takiej
sytuacji zostać. Jego serce kocha Sakure w inny sposób. Nie może tego dłużej
ukrywać, dlatego postanowił traktować ją z dystansem i oschło. Tak jak powinno
być od początku. Już nigdy nie weźmie ją w ramiona, aby nie czuć nadziei, że
może być tylko lepiej. Woli cierpieć w oddali i patrzeć jak sama sobie
radzi.
Sam dał upust emocja i po policzkach spłynęły łzy. Usłyszał
kolejny krzyk rozpaczy. Nie mógł tutaj dłużej zostać. Odszedł chwiejnym krokiem
przed siebie, aby spróbować zapomnieć o słowach Sakury. Dla niego nie będzie
miejsca w jej sercu jako ukochany. Miał złudne nadzieje, aby zostali wspaniałą
rodziną. Ich obietnice zostały złamane. Nic już nie przywróci tamtych chwil i
planów. Wszystko zostało stracone!
Deidara siedział w barze z kumplami i pił alkohol.
Spojrzał na wejście do budynku i miał przeczucie, ze zaraz nadejdzie
zrezygnowany brunet. Godziny mijały, więc był trochę spokojniejszy, że miedzy
tą dwójką wszystko gra.
„Nie zrobiłeś jej krzywdy, prawda?”, zapytał siebie.
Kończył kolejne piwo, kiedy usłyszał rozmowę dwójki
mężczyzn.
- Uwierz mi, to był na sto procent On. – Blondyn
popił łyka trunku. Nie wiedział o co chodzi, ale go to ciekawiło o czym mówili
tamci mężczyźni – Faktycznie wyglądał okropnie. Oczy podpuchnięte, jakby
płakał, ale jestem świecie przekonany, że to był ten mężczyzna.
- Jesteś kompletnym idiota. To nie mógł być on.
Twoja wyobraźnia płata figle. Za dużo wypiłeś, aby chodzić po mieście. Twój
stan był błogi i na pewno się przewidziałeś. U ciebie to całkiem normalne.
- Nie. Tym razem mówię serio. Wypiłem jednego drinka,
więc było to nie możliwe abym się przewidział. To był na pewno Uchida Itachi.
Jestem o tym świecie przekonany – Deidara przłknał ostatniego łyka piwa.
Zacisnął dłoń na kufrze. Chciał wysłuchac do końca, ale jego nogi odruchowo
wstały i powędrowały do stolika, gdzie rozmawiali mężczyźni.
- Czy możecie…
- Nie chcieliśmy – próbowali wstac, ale uchwycił ich
za ramiona, aby siedzieli na tyłku.
- Czy możecie mi powiedzieć, w którą stronę szła
osoba, jaka nazwaliście „Uchiha Itachi”?
- On żartował, to z pewnością nie był on, majaczy.
Za dużo wypił.
- Gdzie? – trzasnął dłonią o blat stołu. Byli
przerażeni dźwiękiem głosu blondyna.
- W stronę parku, blisko jeziora – odpowiedział
opowiadający o brunecie. Ich strach zmniejsz się, kiedy odszedł, aby podążyć za
mężczyzną, o którym mówili.
Deidara nie mógł uwierzyć, ze odpuścił spotkanie z
Sakurą i poszedł w inną stronę. Musiał to sprawdzić inaczej nie byłby
przyjacielem. Mogli majaczyć, to nie musiał być brunet, ale chce sprawdzić dla
swojej pewności. Miał cichą nadzieje, ze rozmawia nadal z Sakurą na temat uczuć
i związku w jakim się znajdują. Nie odpuściłby tak łatwo i chciał wszystko
wyjaśnić. A teraz by się okazało, ze uciekł z podkulonym ogonem?
„Żebyś to nie był ty, Itachi”, pomyślał
Pobiegł w stronę parku, gdzie mógł być jego
przyjaciel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz