niedziela, 14 grudnia 2014

008.



Szedł z przyjacielem przez ciemne ulice wioski, jedynie srebrne światło księżyca oświetlało im drogę. Ledwie, ale mogli zobaczyć osoby, które wracały do domów na noc. Miał nadzieję, ze szybko skończy naradę o jutrzejszym dniu. Przeliczył się, było o wiele więcej do przedyskutowania. Wkurzyło go to. Próbował się nie denerwować, kiedy blondyn na niego patrzał, aby powstrzymywał gniew do swoich podwładnych
Deidara zaśmiał się, a brunet na niego spojrzał.
- Gdybyś widział swoją minę. Bezcenna.
- To nie jest normalne. Za długo.
- Było jak zawsze. Tak samo, ale rozumiem, że chcesz spędzić czas z ukochaną – spojrzał na niego. A na jego policzkach niespodziewanie pojawiły się czerwone wypieki, gdy pomyślał o Sakurze. Tylko, że od razu do głowy wpadła myśl, gdy pod jego nieobecność może pojawić się ktoś inny.
- Daj mi spokój. Między nami i tak się nie ułoży. Wszystko się pieprzy nie tak jak powinno. Długo tak nie pociągnę i wybuchnę.
- Nie potrafisz przy niej racjonalnie myśleć?
Brunet spojrzał na niego, po czym westchnął. Nie chciał zaczynać tego tematu od nowa. Nie powinien pozwolić jej odejść, ale zrobił to, gdy zajmował się podczas walki kimś innym. Mógł wziąć ja i było by wszystko  porządku. Zrozumiałaby, ze ludziom nie jest źle i chcą jednolitej władzy. Miał wrażenie, ze jej uczucia zmieniły się przez jedna okoliczność, gdy nie potrafił jej ochronić i zniknęła z wioski. Nie było wtedy zbyt miło, bo wszystko zrobił dla niej. Nie chciał mieć z nikim innym nic wspólnego. Teraz musi cierpieć podwójnie, gdy w jej oczach czai się dzika nienawiść.
Uchwycił się za włosy ze złości. Musi wycierpieć, ale pragnie postarać się, aby było jak dawniej. Nie podda się dopóki jest u jego boku. Dostał kolejną szansę i nie zamierza jej zmarnować z takiego błahego powodu. Obudzi w niej uczucie miłości. Większe niż dotychczas.
- Stary, uspokój się, będzie dobrze. Chyba. Nikt ci jej nie ukradnie. Zostanie dla ciebie.
- Pocieszające, naprawdę – powiedział z pretensją. – sam dobrze wiesz jaka jest sytuacja miedzy nami. Często widzę w jej oczach wściekłość. Nasze sytuacje, porównując z dzieciństwa są słabsze. Muszę coś z tym zrobić, bo niedługo rozstaniemy się w niemiłej sytuacji.
- Widzę jedną sytuację, jeśli chcesz wrócić do dawnych relacji z Sakurą – brunet spojrzał na Deidare, wyczekując odpowiedzi. – Porozmawiaj z nią o wszystkim. Ona na pewno też chciałaby z tobą zamienić choć parę zdań na ten temat. Jak myślisz? Jak się czuła, kiedy ciebie przy niej nie było po wojnie?
- Sam widziałeś co robiła. Nie chciała dopuścić do niczego, stała po stronie Tsunade.
- Dziwisz się jej? Nauczyła się wiele rzeczy, ale na pewno w środku wszystko krzyczało, gdy zacząłeś atakować. Pomyśl, Itachi, czy Sakura chciałaby cię skrzywdzić? – pytał,  aby dać mu choć chwilę na zastanowienie. - Wątpię. Na pewno też myśli jak o wszystkim z Tobą porozmawiać.
„Może ma rację i powinienem z nią usiąść i spokojnie porozmawiać”, pomyślał.
Sądził, że powinien zabrać się najpierw za siebie, a potem mieć pretensje do przyjaciółki z dzieciństwa. To ona mu dała chęć do dalszego życia, a teraz musi wszystko naprawiać, bo to nie była tylko jej wina, ale także jego. Powinni już dawno usiąść, porozmawiać o tym co było i co ma być miedzy nimi. Weźmie na swoje barki ciężar, jeśli o wszystko go obwini. Uniesie to, jeśli w końcu wyjaśnią sobie niezręczną sytuację. Postara się, aby wszystko było w jak najlepszym porządku. Tylko musi dać mu szansę!
Spojrzał na niebo, po czym westchnął, myśląc o ukochanej.
- Wiesz, sądzę, że Sakura może się na mnie złościć ile chce, ale nie chcę, aby miała kogoś innego.
- Dlatego musisz z nią porozmawiać. Nie masz pięciu lat, aby dąsać się bez końca. Przyjmij wszystko na klatę i idź do przodu. Jeśli ją naprawdę kochasz wytrzymasz najgorsze słowa z jej ust – uchwycił go za ramię, po czym spojrzał w ciemne oczy, które wyrażały smutek i żal. – Będzie miała do ciebie pretensje, ale jako porządny mężczyzna, powinieneś pokazać jej jak bardzo ważna jest dla ciebie.
- Najważniejsza – wyszeptał Itachi.
- To do roboty, chłopie! Bo jeszcze ktoś ci odbierze ją sprzed nosa, wtedy nie będzie odwrotu – puścił ramiona przyjaciela. Parzył na niego z lekkim uśmiechem. Widział jak bardzo zastanawiał się nad swoja sytuacją, w jakiej się znajdował. – Dałeś we wszystkim radę, w tym też będziesz geniuszem.
- To nie to samo. Zwarjuje za nim powiem  o swoich uczuciach. Nie widzieliśmy się tyle lat. W dodatku, kiedy się spotkaliśmy była inna. Nie wiem czy czasami nie zapomniała co wydarzyło się kiedyś – schylił się pod uderzeniem blondyna. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Jesteś idiotą! Nie przewiduj co może być i się stać, tylko z nią pogadaj na osobności i powstrzymuj swoje nerwy. Ona nie jest diabłem w ludzkiej skórze. To kobieta, która cię potrzebuje. Gdyby chciała mieć kogoś innego już dawno zapomniałaby o tobie. Odeszłaby, ale jest teraz w wiosce i czeka na twój ruch – trzymał się za głowę i patrzył na Deidare. Nie miał pojęcia jak wyrazić uczucia w słowa. Jedynie co mu serce podpowiadało to były dwa wyrazy. Tak proste i czyste, które mogły wyrazić jego miłość.
KOCHAM CIĘ – tak czyste i piękne słowa, które mógł powiedzieć drugiej osobie. Swojej ukochanej. Zdołał tylko tak wyrazić rozgrzane odczucia wobec niej. Potrzebował jej, aby żyć, oddychać, funkcjonować. Tylko ona mogła rozgrzać zimne serce, które  od długich lat nie poczuło tak przyjemnego ciepła.
- Nie patrz na mnie w tak głupi sposób! Rusz ten tyłek i idź do niej.
Trzymał dłoń przy ustach, aby powstrzymać się od jęku. Chciał ruszyć przed siebie, ale został uchwycony za materiał bluzki.
- Sasuke – powiedział brunet.
- Znaleźć cię graniczy z cudem. Nawet jak są pustki na ulicach. – westchnął – Dziwie się, że jeszcze tutaj jesteś. Nie powinieneś czasami pilnować Sakury, aby niczego głupiego nie zrobiła? Czy może dałeś jej spokój?
- Nie pilnuje jej i tak nie ucieknie – odpowiedział i ruszyli przed siebie w trójkę.
- Oj, nie o tym mówię. – Sasuke spojrzał dyskretnie na brata. – Widziałem ją parę chwil temu jak była adorowana przez mężczyznę. Przyjęła nawet kwiat. Dlatego pytam się, czy nie powinieneś jej pilnować? Ktoś ci ją zaraz zwinie sprzed nosa.
„O w mordę!”, pomyślał Deidara, kiedy zobaczył morderczy chłód w oczach Itachiego.   
- Gdzie ona jest? Widziałeś ją może? – pytał bez uczuć.
- Kierowała się do domu.
- Deidara, zobaczymy się później.
- Bądź dla niej delikatny.
Ich oczy się spotkały i nie wyczytał żadnych pozytywnych intencji. Miał do tego złe przeczucie, a Itachi był strzępkiem nerwów. Jego ciało drżało ze wściekłości, że ktoś zbliżył się na tak niebezpieczna odległość. Nie był uważny i teraz ma za swoje. Musi uważać bardziej.
Odszedł od nich, aby znaleźć się w domu.






Stali i patrzeli jak brunet odchodzi w inna stronę. Deidara zauważył zdenerwowanie przyjaciela, uchwycił Sasuke, którego lekko podduszał.
- Co ty, do jasnej cholery, znów wymyśliłeś?
Spojrzał na blondyna, który nie zelżał uścisku. Patrzył na niego podejrzanie. Wiedział, że brunet nie zamierzał zostawić teraz brata w spokoju, aby lepiej mu się ułożyło. Chciał podkręcić temperaturę między dwójka ukochanych.
- Chcesz namieszać w głowie bratu? Jeśli to zrobisz to jesteś martwy.
Wyswobodził się z uścisku i zaśmiał się dosyć głośno. Stali obok siebie, gdy brunet zniknął z punktu widzenia. Deidara miał do tego bardzo złe przeczucie. Wszystkiego się spodziewał, ale nie Sasuke, który będzie chciał namieszać w życiu miłosnym Itachiego. To mógł być zbyt wielki cios dla bruneta.
„Itachi, błagam, bądź przy niej choć trochę spokojny”, pomyślał
Uchwycił kosmyki włosów i zarzucił za ucho. Sasuke igrał z ogniem, a to go bardziej niepokoiło. Jeśli oni o wszystkim się dowiedzą będzie martwy, a tego jak najbardziej nie chce widzieć. Wszystko co dzieje się miedzy Itachim, a Sakurą jest niestabilne, a Sasuke próbuje ich jeszcze bardziej skłócić.
Uchwycił bluzkę Sasuke.
- Odkręć to. Natychmiast!
- Nie mam zamiaru – odepchnął blondyna – Mam w tym inny plan. Jeśli się nie dogadają, to nie moja sprawa. Szczerze? Mam to gdzieś co się z nimi stanie. – zaśmiał się. Blondyn zacisnął dłonie ze wściekłości. – Będzie ciekawiej.
- Zawsze, gdy wtrąca się ktoś trzeci wychodzi z tego niezłe bagno. Odkręć to, teraz! Jeśli nie wytrzyma może stać się krzywda Sakurze. Będzie to twoja wina. To jest indywidualna sprawa. Przestań się w to mieszać.
- Deidara. Nie będę się za to obwiniać. Będzie całkiem zabawnie, chce zobaczyć jak wszystko się ułoży. Może skorzystam z wolnego związku. Tak byłoby lepiej.
Sasuke odszedł przed siebie do mieszkania, w którym mieszkał od pewnego czasu. Blondyn był zdruzgotany tym co usłyszał. Nie mógł do tego dopuścić, ale to wszystko było w rękach jego przyjaciela. Jeśli chodziło o ukochaną, mógłby zdenerwować się o byle błahostkę. Powinien sprawdzić czy z nimi wszystko w porządku, ale nie mógł się wtrącać. Jeśli napotkają przeciwności, muszą  z tym walczyć.
Na barkach jego przyjaciele może spoczywać wielki ciężar, ale poradzi sobie. Jest o tym przekonany! Nikt mu nie przeszkodzi w zdobyciu celu, a jeśli kocha to zrobi wszystko, aby wyjaśnić każde nieporozumienie. On sam musiał rozluźnić się dzisiejszej nocy. Nie miał dosłownie na nic siły, gdy widział zdesperowanego Itachiego, który czekał tylko na spotkanie z ukochaną.
„Nie spierz tego. Masz szansę, aby naprawić sytuację. Ona jest tak samo uparta co ty”, pomyślał.
Ruszył do baru, gdzie mógł się chwilę odprężyć. 






Siedziała w kuchni przy kubku ciepłej kawy. Paznokcie obijała o blat stołu z niecierpliwością, czekając na mężczyznę, który niedługo powinien się zjawić. To już ta godzina, w której zazwyczaj przychodzi. Usłyszała trzask zamykających drzwi. W drzwiach stanął jej mąż.
- Gdzieś ty, kurwa był? Znowu u tej dziwki? – Wściekłe oczy patrzały na mężczyznę, który bezinteresownie westchnął. Nie musiał tłumaczyć się kobiecie, gdzie chodzi i po co, to nie była jej sprawa.
- Nie twoja sprawa. Powiem ci tyle, że spotkałem bardzo ciekawą osobę po drodze. Dziwię się, że jeszcze nie przyszła się z tobą przywitać. Chociaż, ma na pewno nas dosyć po zakazach jakie nałożyliśmy w życiu.
- O kim mówisz?
- O naszej córce, idiotko.
- Sakury nie ma w wiosce, uciekła. Nie wróciłaby do wioski, po tym co się stało – westchnął i podrapał się z tyłu głowy.
- Widocznie widziałem sobowtóra naszej córki, ale nie zdziwiłbym się jakby nie chciała mieć  z nami nic wspólnego. W końcu odebraliśmy jej w życiu najważniejszą osobę. – przechyliła głowę w bok – Ty, jak zawsze nic nie rozumiesz. Nigdy się nią nie interesowałaś, aby wiedzieć co czuje. Czy możesz nazywać się jej matką?
- Urodziłam ją!
- Chyba tylko to.  – westchnął.
Jego żona nie dosyć, że mało interesowała się córką, to jeszcze nie lubiła jak się sprzeciwiała. Miała tylko dobrze wyglądać, aby bogaty mężczyzna nią się zainteresował. Mogliby wtedy prowadzić o wiele lepsze życie, ale mężczyźnie to wcale się nie podobało. Został przez córkę znienawidzony, kiedy nie mógł Pozowic na związek ze względu na matkę.
- Nie masz prawa tak mówić! – trzasnęła dłońmi o stół, po czym wstała. Filiżanka upadła, a kawa wylała się na pobliską gazetę. Zacisnęła dłonie w pięści i patrzyła na swojego męża z wściekłością. – Wiedziałam co dla niej najlepsze!
- Odseparowanie jej od Itachiego? – na jej policzkach pojawiły się rumieńce z wściekłości. Nadymała policzki. – To było dla niej najlepsze? To teraz co zamierzasz zrobić? Nie sprzeciwisz się jego władzy. Może zrobić wszystko. Ona jak i On chcieli być razem, ale teraz jest jeszcze gorzej. Nie potrzebnie wtrącałaś się w sprawy, które ciebie nie dotyczyły.
Odszedł do sypialni, gdzie mógł spędzić resztę nocy.
- To moja córka i mam prawo do powiedzenia jak powinna żyć!
- Dlatego zniszczyłaś to o czym marzyła – wyszeptał do siebie i zamknął się w pokoju, aby więcej nie rozmawiać na temat córki, która i tak jest niezbyt szczęśliwa. Chciał to naprawić. Wszystkie relacje, ale po dzisiejszym spotkaniu, zauważył, że to nie będzie takie proste jakby chciał. Będzie musiał zmagać się, aby móc choć chwilę z nią porozmawiać o dawnych dziejach.

1 komentarz: