Szedł z przyjacielem przez ciemne ulice wioski,
jedynie srebrne światło księżyca oświetlało im drogę. Ledwie, ale mogli
zobaczyć osoby, które wracały do domów na noc. Miał nadzieję, ze szybko skończy
naradę o jutrzejszym dniu. Przeliczył się, było o wiele więcej do
przedyskutowania. Wkurzyło go to. Próbował się nie denerwować, kiedy blondyn na
niego patrzał, aby powstrzymywał gniew do swoich podwładnych
Deidara zaśmiał się, a brunet na niego spojrzał.
- Gdybyś widział swoją minę. Bezcenna.
- To nie jest normalne. Za długo.
- Było jak zawsze. Tak samo, ale rozumiem, że chcesz
spędzić czas z ukochaną – spojrzał na niego. A na jego policzkach
niespodziewanie pojawiły się czerwone wypieki, gdy pomyślał o Sakurze. Tylko, że
od razu do głowy wpadła myśl, gdy pod jego nieobecność może pojawić się ktoś
inny.
- Daj mi spokój. Między nami i tak się nie ułoży.
Wszystko się pieprzy nie tak jak powinno. Długo tak nie pociągnę i wybuchnę.
- Nie potrafisz przy niej racjonalnie myśleć?
Brunet spojrzał na niego, po czym westchnął. Nie
chciał zaczynać tego tematu od nowa. Nie powinien pozwolić jej odejść, ale
zrobił to, gdy zajmował się podczas walki kimś innym. Mógł wziąć ja i było by
wszystko porządku. Zrozumiałaby, ze
ludziom nie jest źle i chcą jednolitej władzy. Miał wrażenie, ze jej uczucia
zmieniły się przez jedna okoliczność, gdy nie potrafił jej ochronić i zniknęła
z wioski. Nie było wtedy zbyt miło, bo wszystko zrobił dla niej. Nie chciał
mieć z nikim innym nic wspólnego. Teraz musi cierpieć podwójnie, gdy w jej
oczach czai się dzika nienawiść.
Uchwycił się za włosy ze złości. Musi wycierpieć,
ale pragnie postarać się, aby było jak dawniej. Nie podda się dopóki jest u
jego boku. Dostał kolejną szansę i nie zamierza jej zmarnować z takiego błahego
powodu. Obudzi w niej uczucie miłości. Większe niż dotychczas.
- Stary, uspokój się, będzie dobrze. Chyba. Nikt ci
jej nie ukradnie. Zostanie dla ciebie.
- Pocieszające, naprawdę – powiedział z pretensją. –
sam dobrze wiesz jaka jest sytuacja miedzy nami. Często widzę w jej oczach
wściekłość. Nasze sytuacje, porównując z dzieciństwa są słabsze. Muszę coś z
tym zrobić, bo niedługo rozstaniemy się w niemiłej sytuacji.
- Widzę jedną sytuację, jeśli chcesz wrócić do
dawnych relacji z Sakurą – brunet spojrzał na Deidare, wyczekując odpowiedzi. –
Porozmawiaj z nią o wszystkim. Ona na pewno też chciałaby z tobą zamienić choć
parę zdań na ten temat. Jak myślisz? Jak się czuła, kiedy ciebie przy niej nie
było po wojnie?
- Sam widziałeś co robiła. Nie chciała dopuścić do
niczego, stała po stronie Tsunade.
- Dziwisz się jej? Nauczyła się wiele rzeczy, ale na
pewno w środku wszystko krzyczało, gdy zacząłeś atakować. Pomyśl, Itachi, czy
Sakura chciałaby cię skrzywdzić? – pytał,
aby dać mu choć chwilę na zastanowienie. - Wątpię. Na pewno też myśli
jak o wszystkim z Tobą porozmawiać.
„Może ma rację i powinienem z nią usiąść i spokojnie
porozmawiać”, pomyślał.
Sądził, że powinien zabrać się najpierw za siebie, a
potem mieć pretensje do przyjaciółki z dzieciństwa. To ona mu dała chęć do
dalszego życia, a teraz musi wszystko naprawiać, bo to nie była tylko jej wina,
ale także jego. Powinni już dawno usiąść, porozmawiać o tym co było i co ma być
miedzy nimi. Weźmie na swoje barki ciężar, jeśli o wszystko go obwini. Uniesie
to, jeśli w końcu wyjaśnią sobie niezręczną sytuację. Postara się, aby wszystko
było w jak najlepszym porządku. Tylko musi dać mu szansę!
Spojrzał na niebo, po czym westchnął, myśląc o
ukochanej.
- Wiesz, sądzę, że Sakura może się na mnie złościć
ile chce, ale nie chcę, aby miała kogoś innego.
- Dlatego musisz z nią porozmawiać. Nie masz pięciu
lat, aby dąsać się bez końca. Przyjmij wszystko na klatę i idź do przodu. Jeśli
ją naprawdę kochasz wytrzymasz najgorsze słowa z jej ust – uchwycił go za ramię,
po czym spojrzał w ciemne oczy, które wyrażały smutek i żal. – Będzie miała do
ciebie pretensje, ale jako porządny mężczyzna, powinieneś pokazać jej jak
bardzo ważna jest dla ciebie.
- Najważniejsza – wyszeptał Itachi.
- To do roboty, chłopie! Bo jeszcze ktoś ci odbierze
ją sprzed nosa, wtedy nie będzie odwrotu – puścił ramiona przyjaciela. Parzył
na niego z lekkim uśmiechem. Widział jak bardzo zastanawiał się nad swoja
sytuacją, w jakiej się znajdował. – Dałeś we wszystkim radę, w tym też będziesz
geniuszem.
- To nie to samo. Zwarjuje za nim powiem o swoich uczuciach. Nie widzieliśmy się tyle
lat. W dodatku, kiedy się spotkaliśmy była inna. Nie wiem czy czasami nie
zapomniała co wydarzyło się kiedyś – schylił się pod uderzeniem blondyna.
Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Jesteś idiotą! Nie przewiduj co może być i się
stać, tylko z nią pogadaj na osobności i powstrzymuj swoje nerwy. Ona nie jest
diabłem w ludzkiej skórze. To kobieta, która cię potrzebuje. Gdyby chciała mieć
kogoś innego już dawno zapomniałaby o tobie. Odeszłaby, ale jest teraz w wiosce
i czeka na twój ruch – trzymał się za głowę i patrzył na Deidare. Nie miał
pojęcia jak wyrazić uczucia w słowa. Jedynie co mu serce podpowiadało to były
dwa wyrazy. Tak proste i czyste, które mogły wyrazić jego miłość.
KOCHAM CIĘ – tak czyste i piękne słowa, które mógł
powiedzieć drugiej osobie. Swojej ukochanej. Zdołał tylko tak wyrazić rozgrzane
odczucia wobec niej. Potrzebował jej, aby żyć, oddychać, funkcjonować. Tylko
ona mogła rozgrzać zimne serce, które od
długich lat nie poczuło tak przyjemnego ciepła.
- Nie patrz na mnie w tak głupi sposób! Rusz ten
tyłek i idź do niej.
Trzymał dłoń przy ustach, aby powstrzymać się od
jęku. Chciał ruszyć przed siebie, ale został uchwycony za materiał bluzki.
- Sasuke – powiedział brunet.
- Znaleźć cię graniczy z cudem. Nawet jak są pustki
na ulicach. – westchnął – Dziwie się, że jeszcze tutaj jesteś. Nie powinieneś
czasami pilnować Sakury, aby niczego głupiego nie zrobiła? Czy może dałeś jej
spokój?
- Nie pilnuje jej i tak nie ucieknie – odpowiedział
i ruszyli przed siebie w trójkę.
- Oj, nie o tym mówię. – Sasuke spojrzał dyskretnie
na brata. – Widziałem ją parę chwil temu jak była adorowana przez mężczyznę.
Przyjęła nawet kwiat. Dlatego pytam się, czy nie powinieneś jej pilnować? Ktoś
ci ją zaraz zwinie sprzed nosa.
„O w mordę!”, pomyślał Deidara, kiedy zobaczył
morderczy chłód w oczach Itachiego.
- Gdzie ona jest? Widziałeś ją może? – pytał bez
uczuć.
- Kierowała się do domu.
- Deidara, zobaczymy się później.
- Bądź dla niej delikatny.
Ich oczy się spotkały i nie wyczytał żadnych
pozytywnych intencji. Miał do tego złe przeczucie, a Itachi był strzępkiem
nerwów. Jego ciało drżało ze wściekłości, że ktoś zbliżył się na tak
niebezpieczna odległość. Nie był uważny i teraz ma za swoje. Musi uważać
bardziej.
Odszedł od nich, aby znaleźć się w domu.
Stali i patrzeli jak brunet odchodzi w inna stronę.
Deidara zauważył zdenerwowanie przyjaciela, uchwycił Sasuke, którego lekko podduszał.
- Co ty, do jasnej cholery, znów wymyśliłeś?
Spojrzał na blondyna, który nie zelżał uścisku.
Patrzył na niego podejrzanie. Wiedział, że brunet nie zamierzał zostawić teraz
brata w spokoju, aby lepiej mu się ułożyło. Chciał podkręcić temperaturę między
dwójka ukochanych.
- Chcesz namieszać w głowie bratu? Jeśli to zrobisz
to jesteś martwy.
Wyswobodził się z uścisku i zaśmiał się dosyć
głośno. Stali obok siebie, gdy brunet zniknął z punktu widzenia. Deidara miał
do tego bardzo złe przeczucie. Wszystkiego się spodziewał, ale nie Sasuke,
który będzie chciał namieszać w życiu miłosnym Itachiego. To mógł być zbyt
wielki cios dla bruneta.
„Itachi, błagam, bądź przy niej choć trochę
spokojny”, pomyślał
Uchwycił kosmyki włosów i zarzucił za ucho. Sasuke
igrał z ogniem, a to go bardziej niepokoiło. Jeśli oni o wszystkim się dowiedzą
będzie martwy, a tego jak najbardziej nie chce widzieć. Wszystko co dzieje się
miedzy Itachim, a Sakurą jest niestabilne, a Sasuke próbuje ich jeszcze
bardziej skłócić.
Uchwycił bluzkę Sasuke.
- Odkręć to. Natychmiast!
- Nie mam zamiaru – odepchnął blondyna – Mam w tym
inny plan. Jeśli się nie dogadają, to nie moja sprawa. Szczerze? Mam to gdzieś
co się z nimi stanie. – zaśmiał się. Blondyn zacisnął dłonie ze wściekłości. – Będzie
ciekawiej.
- Zawsze, gdy wtrąca się ktoś trzeci wychodzi z tego
niezłe bagno. Odkręć to, teraz! Jeśli nie wytrzyma może stać się krzywda Sakurze.
Będzie to twoja wina. To jest indywidualna sprawa. Przestań się w to mieszać.
- Deidara. Nie będę się za to obwiniać. Będzie
całkiem zabawnie, chce zobaczyć jak wszystko się ułoży. Może skorzystam z
wolnego związku. Tak byłoby lepiej.
Sasuke odszedł przed siebie do mieszkania, w którym
mieszkał od pewnego czasu. Blondyn był zdruzgotany tym co usłyszał. Nie mógł do
tego dopuścić, ale to wszystko było w rękach jego przyjaciela. Jeśli chodziło o
ukochaną, mógłby zdenerwować się o byle błahostkę. Powinien sprawdzić czy z
nimi wszystko w porządku, ale nie mógł się wtrącać. Jeśli napotkają
przeciwności, muszą z tym walczyć.
Na barkach jego przyjaciele może spoczywać wielki
ciężar, ale poradzi sobie. Jest o tym przekonany! Nikt mu nie przeszkodzi w
zdobyciu celu, a jeśli kocha to zrobi wszystko, aby wyjaśnić każde
nieporozumienie. On sam musiał rozluźnić się dzisiejszej nocy. Nie miał
dosłownie na nic siły, gdy widział zdesperowanego Itachiego, który czekał tylko
na spotkanie z ukochaną.
„Nie spierz tego. Masz szansę, aby naprawić
sytuację. Ona jest tak samo uparta co ty”, pomyślał.
Ruszył do baru, gdzie mógł się chwilę odprężyć.
Siedziała w kuchni przy kubku ciepłej kawy.
Paznokcie obijała o blat stołu z niecierpliwością, czekając na mężczyznę, który
niedługo powinien się zjawić. To już ta godzina, w której zazwyczaj przychodzi.
Usłyszała trzask zamykających drzwi. W drzwiach stanął jej mąż.
- Gdzieś ty, kurwa był? Znowu u tej dziwki? –
Wściekłe oczy patrzały na mężczyznę, który bezinteresownie westchnął. Nie
musiał tłumaczyć się kobiecie, gdzie chodzi i po co, to nie była jej sprawa.
- Nie twoja sprawa. Powiem ci tyle, że spotkałem
bardzo ciekawą osobę po drodze. Dziwię się, że jeszcze nie przyszła się z tobą
przywitać. Chociaż, ma na pewno nas dosyć po zakazach jakie nałożyliśmy w
życiu.
- O kim mówisz?
- O naszej córce, idiotko.
- Sakury nie ma w wiosce, uciekła. Nie wróciłaby do
wioski, po tym co się stało – westchnął i podrapał się z tyłu głowy.
- Widocznie widziałem sobowtóra naszej córki, ale
nie zdziwiłbym się jakby nie chciała mieć
z nami nic wspólnego. W końcu odebraliśmy jej w życiu najważniejszą
osobę. – przechyliła głowę w bok – Ty, jak zawsze nic nie rozumiesz. Nigdy się
nią nie interesowałaś, aby wiedzieć co czuje. Czy możesz nazywać się jej matką?
- Urodziłam ją!
- Chyba tylko to. – westchnął.
Jego żona nie dosyć, że mało interesowała się córką,
to jeszcze nie lubiła jak się sprzeciwiała. Miała tylko dobrze wyglądać, aby
bogaty mężczyzna nią się zainteresował. Mogliby wtedy prowadzić o wiele lepsze
życie, ale mężczyźnie to wcale się nie podobało. Został przez córkę
znienawidzony, kiedy nie mógł Pozowic na związek ze względu na matkę.
- Nie masz prawa tak mówić! – trzasnęła dłońmi o
stół, po czym wstała. Filiżanka upadła, a kawa wylała się na pobliską gazetę.
Zacisnęła dłonie w pięści i patrzyła na swojego męża z wściekłością. –
Wiedziałam co dla niej najlepsze!
- Odseparowanie jej od Itachiego? – na jej
policzkach pojawiły się rumieńce z wściekłości. Nadymała policzki. – To było
dla niej najlepsze? To teraz co zamierzasz zrobić? Nie sprzeciwisz się jego
władzy. Może zrobić wszystko. Ona jak i On chcieli być razem, ale teraz jest
jeszcze gorzej. Nie potrzebnie wtrącałaś się w sprawy, które ciebie nie
dotyczyły.
Odszedł do sypialni, gdzie mógł spędzić resztę nocy.
- To moja córka i mam prawo do powiedzenia jak
powinna żyć!
- Dlatego zniszczyłaś to o czym marzyła – wyszeptał
do siebie i zamknął się w pokoju, aby więcej nie rozmawiać na temat córki,
która i tak jest niezbyt szczęśliwa. Chciał to naprawić. Wszystkie relacje, ale
po dzisiejszym spotkaniu, zauważył, że to nie będzie takie proste jakby chciał.
Będzie musiał zmagać się, aby móc choć chwilę z nią porozmawiać o dawnych
dziejach.
St? :o
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :3