niedziela, 30 listopada 2014

006.



Wioska rozwinęła się jeszcze bardziej, gdy Itachi zaczął rządzić.  Ludzie nie byli tacy jak zawsze, z pewnością bali się, ale jak reagowały dzieci, gdy był blisko? Niektóre na pewno przesiąknięte strachem dzięki rodziców, a inne otwarte? Była pewna, że każdy ma inne uczucia co do Itachiego i jego popleczników. W końcu ludzie mogli bać się nienawiści, która w nich panowała od początku, ale czy u Itachiego było tak samo jak u Sasuke? Wszystko było odwrotnie. On jest typem, który poczeka aż kobieta lub inni się zdecydują, a Sasuke bierze co mu się przewinie? 
Nie mogła patrzeć na cierpienie ludzi, lecz w tej wiosce tego nie potrafiła dostrzec. Wszyscy jakby byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, gdyż to właśnie Itachi zaczął rozporządzać wioskami, a bunt przeciwko niemu się szykuje. Nic na ten temat nie mogła powiedzieć, bo nie znała dokładnej daty bitwy pomiędzy buntownikami i poplecznikami Itachiego.
Zatrzymała się przy bramie szpitala, który został odbudowany po katastrofie, wyglądał o wiele lepiej. Niedaleko mieścił się mój dom, który wyglądał na zadbany, lecz odeszłam dalej nie chcąc spotkać się z rodzicami. To co było miedzy nimi minęło. Przestało mieć większe znaczenie. Nić porozumienia została przerwana po ich zdradzie. Wszystko co się zdarzyło było negatywnymi emocjami, ale kochała go ponad swoje życie. Itachi jest dla niej jednym bliskim, którego może traktować przyjacielsko. Tyle obietnic sobie złożyli, a teraz mieliby o wszystkim zapomnieć? Do tego nawet ona nie chce dopuścić.
Odwróciła się napięcie. Musiała! Musiała za wszelką cenę teraz go przytulić i być tylko z nim. Nie obchodziło ją co się stanie, gdy ludzie zobaczą jej uczucia czy inne emocje skierowane do niego. Potrzebowała czułości tak jak sprzed lat. Teraz! W tej chwili!
- Sakura – spojrzała przez ramię. W jej stronę biegła Hinata, cała i zdrowa, bez żadnego zadrapania, czy blizny po walce. Stanęła przed nią z szerokim uśmiechem. Uchwyciła ją za ramiona i patrzyła na nią z niedowierzaniem – Nareszcie mogę się z tobą spotkać. Co się dzieje? Pobladłaś strasznie.
- Jak? – Po reakcji było widać, że tak naprawdę niczego nie rozumie z całej sytuacji. Widziała, że Hinata zostaje zabita na jej oczach. Tak samo Naruto jak i reszta przyjaciół. Nie było możliwości, aby przeżyli. Tylko Ino przeszła na stronę wroga.
„Co tu jest grane?”, pytała siebie.
- Jak to możliwe? Widziałam jak umierasz. Tak samo Naruto, Neji czy nawet Lee. Wy umarliście.
- Nie prawda. Widziałaś to co miałaś zobaczyć, choć nie obyło się bez ofiar. Naruto faktycznie prawie umarł, ale wybłagaliśmy Itachiego, aby pozwolił się mi nim zająć. Żyje i jest zdrowy, choć ponosi go bardzo często energia.
- Nic z tego nie rozumiem.
Uchwyciła się za głowę. Myślała nad tym co tu jest grane? To wszystko była zwykła iluzja, która została na nią nałożona? Czuła niewyobrażalny ból, a na dodatek została uratowana przez ludzi z Wioski Trawy. To wszystko było prawdą, jedynie musiała się powstrzymać przez złością, jaka teraz czuła. Nigdy nie pozwoli, aby jej umysłem władał mężczyzna, który chciałby, aby zapomniała o przykrych rzeczach.
- Nie musisz – Hinata się odezwała z lekkim uśmiechem. – Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Powinnaś żyć spokojnie póki masz temu okazję. Widzisz, teraz świat jest spokojniejszy i bardziej przyjazny. Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Tacy ludzie są natychmiast likwidowani.
- To ci odpowiada?
- Nie mam z tym nic wspólnego, ale powinnaś się przyzwyczaić. Teraz mogłabyś w końcu wyjść za ukochanego za mąż. Czy to nie było twoje największe marzenie, Sakura? – na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce – Powinnaś teraz do tego dążyć, niż do zemsty. Nigdy jej nie dowiedziesz, a na pewno jest osoba, która dążysz szczególnym uczuciem. Mówiłaś mi o nim w przeszłości, dlatego weź się w garść i zacznij działać.
Poczułam jej dłonie na ramionach, kiedy ścisnęła mocniej.
- Powodzenia – pobiegła w swoją stronę.
Zacisnęła drobne dłonie. Powinna do niego pobiec i przytulić, ale w jej żyłach płynie krew buntowniczki. Nie może tego zrobić choćby jej serce krwawiło ze smutku. A teraz jak najbardziej marzy, aby rzucić się na niego i oddać się uczuciowi, jakie pielęgnowała przez tyle lat. Tylko to ją trzymało przy życiu, aby w końcu mogli być razem. Tylko teraz próbuje powstrzymywać się od namiętności, która płonie w jej ciele!
Przeszła parę kroków. Nie miała wyjścia. Musiała zrezygnować z uczuć, emocji, a także z chęci posiadania bruneta. Dla niej liczyła się duma, nic poza nią nie było ważne. Nic poza godnością i honorem. Tylko, że one są niczym ważnym w porównaniu do miłości, jaka płonęła w niej przez tyle lat.
Szła szybko przed siebie, gdy łzy cisnęły się do oczu. Próbowała je powstrzymać, ale to było na nic. Nie płakała przez tyle czasu. Teraz chciała dać upust każdemu uczucia w swoim ciele. Poczuła szarpnięcie za rękę i zdziwiona spojrzała na osobnika.
- Znalazłem cię. Idziemy na… - patrzył na jej twarz. W jego oczach zauważyła ból, troskę i smutek. Uczucia, które dawno nie zagościły w jego oczach. Często widywała chłód i wściekłość i podejrzewała, że nigdy nie miało to się zmienić. – Przepraszam.
„Czemu przepraszasz?”, myślała
- Nic nie mów. – Nie mogłam nawet wypowiedzieć sylaby – Wszystko rozumiem. Nie powinienem być dla ciebie taki szorstki. Taki już jestem, ale ty o tym wiesz. Taka moja natura – uśmiechnął się, po czym wierzchem dłoni dotknął policzki i wytarł pozostałości po łzach. – Nie płacz. Postaram się być delikatniejszy. Nie lubię, kiedy ronisz łzy.
Chciał puścić dłoń, ale uchwyciłam go.
- Ita…
- Itachi
Podbiegł do nich Sasuke, który był pewny, że brat mu niczego nie odmówi. Zacisnęła dłoń mocniej, gdyż nie chciała, aby ją zostawił. Nie słuchała braci. Podróżowała w świecie, w którym walczyła z emocjami i pustką, jaką otaczała ją bez niego, kiedy nie zwracał na nią uwagi.
- Wybacz Sakura, zobaczymy się później.
Puścił jej dłoń. Patrzyła na oddalającą się sylwetkę.
„Nie. Nie zostawiaj mnie samej. Itachi!!!”, pomyślała
Zrobiła krok w jego kierunku z wyciągniętą dłonią, ale od razu cofnęła. Kochała go, ale nie mogła się zdradzić. Miał co innego na głowie niż swoją ukochana z dawnych lat. Dlatego powinna pozostać neutralna na wszystko. Biegła w ciche miejsce, gdzie będzie mogła zostać sama. Bez niczyjej pomocy, w samotności, gdzie wypłacze z powodu zbyt wielkiego uczucia!
Znalazła się w parku przy drzewie, które tak kochała. Oparła głowę wraz z ręką, a po policzkach spływały łzy. Jedynie czego pragnęła to spokoju, ale w tej sytuacji nie umiała go zachować. Nawet choćby na chwilę znaleźć, aby serce nie było tak szybko. Została rzucona prosto w środek walki, między uczuciem a rozsądkiem. Nie potrafiła z niej wyjść. Upadła na kolana i płakała jak małe dziecko. Nie mogła nad tym zapanować. Próbowała, ale to było na nic. Dłonie drżały z bezradności. Ciało było sztywne, kiedy starała się odrzucić dawne dzieje. To działo się zbyt szybko. Nie może wykonać żadnego ruchu, choćby próbowała, zostanie bezradna.  Powinna żyć jak zwykły obywatel.
Uniosła się delikatnie i szła przed siebie, a po policzkach spływały łzy. Tego się po siebie nie spodziewała, że zacznie wylewać z siebie najważniejsze uczucia. Musi przestać, ponieważ nie chciała, aby ktokolwiek zauważył, że płacze. A w szczególności kolejny raz brunet, który musiał coś załatwić z Sasuke. Wiedziała, że długo nie pociągnie z takim stanem emocjonalnym. Uczucia w końcu do bruneta znów wybuchną. Tak jak było w czasie ich obietnic w dzieciństwie. Czasy sprzed lat może uważać za zakończone, a teraz wziąć się w garść i zrobić porządek z sprawami sercowymi. To co czuje Sakura nie jest kłamstwem, lecz sama się oszukuje. Ludzie go akceptują takiego jaki jest, w takim razie sama też powinna wziąć sprawy w swoje ręce.
Ich obietnice są ważne. Chce je wypełnić. Pragnie być tylko przy Itachim. On jest dla niej najważniejszą osobą życia. Po to przeżyła tyle lat, aby być przy nim. Tylko przy nim! Nikt nie jest dla niej ważniejszy od jego osoby. Teraz sobie uświadomiła ile straciła poprzez ucieczkę przed nim. Powinna się poddać o wiele wcześniej i wspierać go w każdej sytuacji. Nie zrobiła tego i cierpiała.
„Jestem głupia”, pomyślała, po czym wytarła łzy z policzków.
Spojrzała przed siebie i zauważyła jezioro, przy którym spędzali w dzieciństwie całe dnie. Choć miał wiele do zrobienia przychodził, aby chwile porozmawiać. Zawsze. Nie było dnia, aby zapomniał. Szczęście, które wtedy jej towarzyszyło nie odeszło. Wspomnienia z czasów, gdy byli razem są najpiękniejsze i nie zamierza o nich zapomnieć.
Odeszła do wioski, po czym skierowała się na ramen.



Siedział w domu, na sofie, na przeciwko okna. Miał serdecznie dosyć tej głuchej ciszy, dobijała go. W dodatku jego brat zrobił sobie z niego jaja, że jest potrzebny. Chciał spędzić czas z Sakurą, ale został przymusowo rozdzielony. Później nie mógł jej odnaleźć. Jest to takie beznadziejne, że aż niewiarygodne. Nie miał pojęcia, gdzie zapuściła się ukochana. Nałożył na nią pieczęć, a nie mógł jej wyśledzić. Rozumie, że ma go dosyć, ale chce wszystko naprawić. Kocha ją.
„Twoje uczucia musiały się zmienić”, pomyślał.
Wiedział, dokładnie rozumiał, że szansa na jej uczucia graniczą z cudem. Wszystko przez to co działo się w wiosce. Kłamstwa jakie rozpowiadał mogły wszystko zniszczyć, ale nie może odpuścić. Ich obietnice są ważne. I nie pozwoli, aby zniszczyła choćby jedną. Zbyt dużo przysięgli sobie na przyszłość. Teraz, kiedy mogą być razem, ona nie chce. Buntuje się przeciwko całemu światu!
Uchwycił szklankę z wodą i przechylił. Tak bardzo chciał, aby była z nim w zgodzie. Pragnął widzieć szczęście w jej oczach, uśmiech na ustach, troskę w gestach i słowach.  Tak jak było kiedyś. Nadopiekuńczość do jego osoby. Wtedy na to nie zasłużył, ale dawała mu wszystko czego pragnął najbardziej. Teraz musi cierpieć. Za jakie grzechy traktuje go jak największego tyrana na świecie?
„Czy mam oczekiwać jedynie nienawiści, Sakura?”, pomyślał.
Uchwycił kosmyki włosów i zarzucił do tyłu. Patrzył w okno i odpływał z marzeniami o swojej ukochanej. Tam, gdzie mogliby być najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi. Mieć kochającą rodzinę, tak jak tego pragnęli. Teraz nie potrafi nic zrobić, tylko wysłuchiwać jej pretensji, jak bardzo się zmienił. Musiał to wytrzymać, dla niej zrobiłby wszystko. Nie miała wyboru, jak kogoś obwiniać, a On był najwygodniejszym celem.
Uniósł się z ciężkim westchnięciem i spojrzał na niebo, które przybierało różowy odcień. Powinien jej poszukać. Tylko czy to cokolwiek da jak będzie mu robić wielkie pretensje? Ona go nie chce, a On jej pragnie na wszelkie możliwe sposoby. Wszystko, po prostu się popieprzyło, nie tak jak planował zrobić od początku. Zrobił źle i dopiero teraz sobie uświadomił fakty z tego czego dokonał.
Odstawił pusty kubek. Nie zamierzał dłużej czekać, aż przyjdzie. Woli ją poszukać zanim zrobi sobie krzywdę. A na to nie pozwoli. Już raz ją prawie stracił. Swoją przyjaciółkę i ukochaną. Teraz nie zamierza.
Szedł przed siebie, kiedy usłyszał jej cichy głos w budce z ramenem.
- Wszyscy się o ciebie martwili. Twojego ciała nikt nie odnalazł, więc wiedzieliśmy, że żyjesz gdzieś w świecie, ale uciekłaś. Oczywiście nie wróciłabyś z własnej woli. Co cię do tego zmusiło? Miłość? – drgnął.
- Nie, to nie miłość. Nie wróciłabym tu z tak błahego powodu, jak uczucia.
Poczuł wściekłość, która narastała w ciele. Czy tak bardzo jej uczucia do niego się zmieniły? Zostanie potraktowany jak nic nie warty śmieć, który był zabawką w jej rękach? Będzie musiał robić wszystko jak mu zagra, tylko dlatego, że chciał być blisko niej? Poczuł się jak idiota, który robi dla ukochanej wszystko, tylko po to, aby być w pobliżu.
- To jaki był powód?
- Chciałam zrobić lekarstwo. Antidotum. Przyłapano mnie, więc zostaje tu nie z swojej woli. To i tak bez znaczenia. Jak na razie nic mnie tu nie trzyma.
Itachi zacisnął zęby ze wściekłości. Nie mógł uwierzyć temu co słyszy. A jednak! Był nic nie warty dla niej i teraz go tylko musiała uświadomić. Poczuł uścisk w sercu. Bolało, cholernie bolało. Jej słowa były bardziej bolesne od ostrza noża. Tyle próbował dla niej zrobić, a stał się popychadłem. Skoro nie ma już ukochanej, to po co budować więź między nimi? Nie ma takiej potrzeby, ale nie chce, aby stała się kogoś innego. Nie będzie potrafił zapomnieć o tych czasach.
- Ach. Rozumiem. W takim razie czemu nie odejdziesz? Nie ma tu miłości, która na ciebie czeka. Tu nie zagrzejesz miejsca, dopóki nie przyzwyczaisz się do tego co się dzieje. Tsuande nie żyje. Tamte czasu minęły, Sakura. Teraz ty musisz się zastanowić czego chcesz.
Z budki wyszedł blondyn i poszedł w przeciwnym kierunku.
- On ma racje. Powinnaś się zastanowić. Nie jest źle, właściwie jest lepiej. Dlatego korzystniej dla ciebie będzie, abyś pomyślała czego pragniesz od życia. Bo to co było jest przeszłością, jedynie może spotkać cię coś niespodziewanego.
- Nie możliwe. W nic już nie wierzę. Nawet w miłość. Ona nie istnieje, jest poza moim zasięgiem. – odsunęła zasłonki – Do widzenia.
Brunet schował się i spojrzał jak dziewczyna odchodzi, lecz zauważył, że nad czymś myśli. Była skupiona na myśleniu o szczególnej rzeczy. Tylko nad czym? Chciał wiedzieć o co chodziło. Choć była asertywnie do niego nastawiona, będzie wiedział wszystko.  Nie pozwoli jej żyć samotnie. Może zrobić nawet z niego popychadło, tylko za długo to nie potrwa, jeśli wybuchnie złością.
Jeśli chodzi o nią nie potrafi powstrzymać nerwów. Ona  wzbudza w nim emocje, których zazwyczaj nie powinien czuć. Pragnienie posiadania, chęć pożądania, namiętności. To wszystko co tyczy się tylko jej osoby. Tego najbardziej pragnie, aby była przy nim. Nie pozwoli nikomu mu odebrać dziewczyny, z którą spędził jej młodzieńcze lata. Postara się, aby miała wszystko czego chciała, nawet za cenę jego szczęścia.