piątek, 28 grudnia 2012

004.

Nie wiedziała co może zrobić. Jak On się pojawi wybuchnie gniewem, a tego tak naprawdę nie chce, a także nie chce zostać w wiosce. Będzie musiała z nim się spierać. Boi się kolejnej konfrontacji… Nie ma ochoty znów zauważyć w jego oczach chęć przytulenia bądź czegoś innego. Boi się nawet Go dotknąć, reakcja może być natychmiastowa. Rzuci się w Jego objęcia, gdyż tęskniła. Westchnęła patrząc w swoje odbicie w szybie, była pewna co do tego co się wydarzy, gdy wejdzie.
Spojrzała na zmierzających ludzi do swoich celów. Paznokciem delikatnie dotknęła okno, w którym zabłysła chakra przyjaciela oplątując każdy skrawek ciała. Włosy delikatnie falowały. Westchnęła przyjemnie. Zawsze uważała, że chakra ukochanego jest kojąca dla zmysłów. Nigdy nie przypuszczała, że może się tak czuć.
-Itachi… - wypowiedziała delikatnie. – Dlaczego? – zapytała głośno. Nikt jej nie słuchał, ale nie wiedziała, że w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba. Westchnęła cicho wpatrując nadal w ludzi. Nikt by nie przypuszczał, że ktokolwiek będzie jej słuchał. – Nie chce być więźniem. – zacisnęła dłoń w pięść. Nie chciała tutaj zostać. Zamachnęła się, a jej dłoń zabłysła chakrą. Nie zdążyła uderzyć, gdyż ręka została zatrzymana. Trzymał mocno by nie uderzyła. Odwróciła się do owego osobnika. Czarne tęczówki wpatrywały się w nią dogłębnie.
-Bo jestem twoim przyjacielem – wypowiedział w końcu. – Nie jesteś tu więźniem, nigdy nie będziesz. Chcę Cię jedynie chronić. – wyrwała rękę odwracając się do niego tyłem. Założyła ręce na piersiach by wiedział, że jest zła bardziej niż zwykle.
-Jeśli ochrona dla Ciebie znaczy trzymanie w zamknięciu przed resztą świata to naprawdę jesteś tyranem, który nic nie rozumie. – warknęła na Niego. Nie odwracała się jedynie patrzała bokiem na ludzi, którzy mówili sobie nowe plotki.
-Będę Cię w wiosce trzymał nawet bez twojej zgody, tak powinno być. To miejsce jest dla Ciebie najbezpieczniejsze, dobrze o tym wiesz. Jestem tu ja, twoi rodzice i przyjaciele.
-Zamknij się! – krzyknęła nie patrząc na niego. Trzymała się za swoje przedramię. Nie mogła dopuścić do tego by odkrył jej prawdziwe emocje. – Ty nic nie wiesz. Ty, rodzice i przyjaciele? Nie rozśmieszaj mnie. Wy wszyscy jesteście odmienieni. Przyjaciół nie mam! Rodzina nie żyje, na pewno nie we mnie. A ty… - zamilkła na moment. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała Go urazić.
-No mów… Co powiesz o mnie? Tyran, bydlak czy cokolwiek innego?
-Cicho bądź! – odwróciła się do niego. W oczach miała łzy. Nie chciał Ja doprowadzić do łez, ale widocznie tak musiało się stać. Chciał ją złapać, ale uderzyła Jego rękę. – Nie dotykaj mnie. Czy ty wiesz co ja przeżyłam? Nic. Nic nie wiesz. Tylko tyle ile zdołali ci powiedzieć twoi pomagierzy. Siedziałam w Wiosce Trawy, Oni mnie uratowali. Za to jestem im dozgonnie wdzięczna, a potem ty się zjawiasz. Ciebie tam w ogóle nie powinno być, mogła bym żyć całkiem normalnie Zniszczyłeś wioskę, zabiłeś mi mentorkę, wszystkich prawdziwych przyjaciół. – chciał cos powiedzieć, ale nie pozwoliła – Wiem swoje! Nie mów, ze się mylę bo tak nie jest. Gdy stamtąd uciekałam byłam u przyjaciół z Suny, którzy okazali się rebeliantami. Chcą Cię zniszczyć, lecz jakimś sposobem chcieli mnie zabić. Potem ten cholerny typek, który chciał mnie zgwałcić! Pierwszy raz zabiłam… – krzyknęła przymykając powieki. Nie miła siły wszystkiego mu mówić. Na policzku poczuła delikatne męskie dłonie, choć lekko szorstkie. Dla Niej zawsze wydawały się delikatne. Uniósł lekko by na niego spojrzała.
-Sakura wiem to co Cię spotkało jest moim głupim błędem. Wiedziałam, że żyjesz po tej wojnie. Szukałem Cię z początku, ale nie mogłem odnaleźć w tych wszystkich ruinach. Gówno mnie obchodzili inni, Ty byłaś najważniejsza. Nikt oprócz Ciebie tak się nie liczył. Jesteś moim życiem dlatego tak ciebie poszukiwałem, gdy uciekłaś z Wioski Trawy. Miałem Cię ze sobą zabrać, ale zniknęłaś. Zmartwiłem się, ale teraz tutaj jesteś. – chciał ja przytulić, ale nie pozwoliła.
-Nie myśl sobie, że od tak Tobie wybaczę. – powiedziała do niego. Spojrzał na nią z lekkim pytaniem. – Ból który stworzyłeś tak szybko się nie wyleczy. – delikatnie odepchnęła Go odchodząc do łóżka i usiadła na nim. Wpatrywał się na jej poczynania. Wiedział, że szybko nie wyleczy Jej rany. Zranił Ją bardziej niż chciał. Chwyciła szklankę wody i upiła wszystko jednym łykiem. Chciała odstawić szklankę, ale upuściła Ją. Robiła się na drobne kawałki. Opadła na poduszkę z drżącą dłonią.
-Sakura! – krzyknął do niej szarpiąc za ramiona. – Nie teraz do cholery!! – kolejny krzyk. Próbował jej pomóc, ale nie dał rady. – Ino!!! – wydarł się na całe gardło. Szybko przybiegła. Zobaczyła nieprzytomną Sakure. Badała ją. Cała zbladła. Wzięła się od razu do roboty, nie wiedziała co jej jest, ale chakra była bardziej zachwiana. Bała się o nią jak i o swoje życie. Ciało Sakury delikatnie się uniosło. Blondynka odsunęła się. Nie wiedziała co się dzieje. Jęknęła cicho i opadała oddychając ciężko. Uniosła się chwytając się za głowę. Nie wiedziała co się stało.
-Co? – zapytała Ich, gdy się w Nią wpatrywali.
-Ty… przed chwilą.. – wypowiedziała Ino, ale zatrzymał ja dłonią. Wyszła z pomieszczenia. Sakura nie wiedziała o co jej tak naprawdę chodzi. Spojrzała na bruneta, który widocznie wiedział co się stało.
-Ona Ciebie wykańcza.
-Słucham?
-Zastanów się co robisz, bo sama z własnej głupoty zginiesz. – powiedział – Będziesz mieszkała na razie ze mną, a potem zobaczymy. – chciała zaprotestować, ale jego oczy wyglądały groźnie. Nie tak jak chciała widzieć, ale pierwszy raz na nią tak spojrzał. Po plecach przeszedł dreszcz, który nie był za przyjemny. Wyszedł zostawiając ją samą. Czuła się jeszcze bardziej wykończona niż zazwyczaj. Przed paroma chwilami czuła się dobrze, a teraz? Ciało wydaje się wyczerpane. Uchwyciła się za głowę patrząc jak odchodzi. Nigdy nie sądziła, że może tak się stać. On chce mnie chronić nawet po moich słowach i czynach? Nie potrafiłam zasnąć, lecz leżałam przez dłuższy czas. Do pomieszczenia wkroczyła Ino podając zastrzyk dożylni.
-Ino? – zapytała spoglądając na nią. Jej szafirowe oczy spojrzały na zielonooką, uśmiechnęła się jak kiedyś, gdy zaczęły swoja przyjaźń. – Czy… Czy ludzie Go się boją? – zapytała. Wiedziała o czym mówię, byłam tego ciekawa co mi odpowie.
-Przywódcy? Tak trochę, jednak ma swoje humory jak każdy. Gdy myślał, że nie żyjesz to dostał szału, lecz okazało się było coś z jego naszyjnikiem. – drgnęła.
-Ma go cały czas? – pytała.
-Tak. W środku jest chyba jakiś płatek kwiatu. – spuściła głowę. On ma jeszcze naszyjnik, który dostał na urodziny. To jest naprawdę miłe słysząc to po tylu latach. Ich spotkanie nie było zwyczajne, ale cieszyła się. Chodź zadawalało Ją zawsze jego towarzystwo.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Chciałabym zostać sama.
-Dobrze. – wyszła. Przyciągnęła do siebie nogi uśmiechając się delikatnie. Po policzkach spłynęły krystaliczne łzy. Wytarła wierzchem dłoni. Pamięta jak mu dała naszyjnik na urodziny. Czyli zawsze nosił. Chroni Go także przed niebezpieczeństwem, ale informuje czy żyję. Lecz z początku musiał o wszystkim zapomnieć. Co miał przy sobie. Wstała, lecz upadła na kolana robiąc głośny huk. Uchwyciła się za głowę.

Sakura….

Usłyszała głos Anyte. Trzymała się mocno za głowę. Bolało jak cholera. Jęknęła z bólu, nie wiedziała o co chodzi. Dlaczego czuła w sobie taki ból. Nic przecież takiego nie robiła…?

Przepraszam… Nie pozwolę Ci cierpieć przez Niego!

Po ciele przeszedł impuls. Nie mogłam złapać oddechu. Przymknęłam powieki, których nie potrafiła otworzyć. Tak jakbym była w innym świecie. Wszędzie ciemność. Zobaczyłam światło w tunelu. Tam iść? Zrobiłam krok w przód by wiedzieć co tam się szykuje dla Mnie?

Tak.. Chodź do mnie. Razem to zrobimy. Ty i Ja będziemy zgrana grupą. Tylko we dwie. Jak dwie nierozłączne przyjaciółki…

Słyszała głos kobiety. Ona…
-Co z Nią jest do cholery? – usłyszała męski głos i huk z jękami bólu. – Sakura uspokój się! – robiła kolejne kroki w stronę jasności. Nie wiedziała co tam było, ale to Ją wołało do siebie. Przyciągało jak magnes. Tam było to czego potrzebowała…
-Ona odchodzi Uchiha! – usłyszała głos ciemnowłosej. Co jest? Dlaczego nie może tego kontrolować? Co się dzieje z Nią i ciałem? Nie wiedziała, czuła jedynie impulsy bólu, przez które cierpiała każda komórka ciała. – Przejmę Jej ciało… W końcu będę mogła się zemścić, cóż zawsze miała tylko ciebie w głowie. Moje zachęty do niczego nie doprowadzały, ale Ty działasz na nerwy. Przez Ciebie ona zginie. A ty razem z Nią! – zaśmiała się histerycznie.
-Itachi… Nie chcę tego. – wypowiedziała ledwie słyszalnie.

Tym razem nie masz nic do gadania. Jesteś zbyt słaba by przejąć nade mną kontrole, bądź mnie unicestwić, lub zapieczętować. Już nic ci nie pomoże. Musiałam kogoś wykorzystać. Ty do tego się nadawałaś, bo miłość zaślepiała ci oczy. Tak jak jemu… lecz jeszcze potrafi bronić ukochanej osoby, a teraz ma związane ręce.

Westchnęła Haruno.

-Nie chce być przez kogoś broniona. Potrafię sama to zrobić.

Zaśmiała się głośno. Zacisnęła dłonie padając na kolana przed światłem. Wole ciemność. Nie zrobiła kolejnego ruchu. Stała i patrzała na rzeczywistość, która miała nadejść. Nie! Tak nie może być. Lecz jeśli Ja usunę z ciała będę jeszcze słabsza niż byłam. W szpitalu poleżę o wiele dłużej.

Nie rozśmieszaj mnie, gdybym nie Ja byłabyś nikim. Ile ludzi pokonałaś z moją pomocą. Zawsze ratowałam Tobie dupę. Teraz masz mi się odwdzięczyć, rozumiesz? Niczego nie próbuj, bo szybciej zginiesz. Dla mnie będzie to frajda, przejmę twoje ciało i zabije wszystkich twoich przyjaciół a z ukochanym się pobawię. Będzie cierpiał…

Po policzkach zaczęły płynąć łzy, lecz nie zwykłe. Słyszała kropelka po kropelce. Czuła metaliczna woń. Przymknęła powieki bojąc się o wszystko co mogło się zdarzyć.
-Nie!! – krzyknęła przeraźliwie. – Nie pozwolę Ci Go skrzywdzić! – otworzyłam powieki. Moje ciało było całe w chakrze. Wygięłam się. Byłam w swoim ciele. Na czole rozszedł się znak. Stała na dachu. Niedaleko był mężczyzna, czy to nie jest czasami brat dziewczyny? Wiedziała, że jakimś sposobem się tutaj znalazł. Machnęłam ręką, a w mojej dłoni pojawił się ciemny zwój.

Nie zrobisz tego! Sakura!!!

Westchnęła głośno.
-Zobaczymy teraz kto jest lepszy. Wyciągnę Cię z mojego ciała! – powiedziała głośno. Rzuciła zwój rozwijając. Oplątywał się wokół ciała. Przegryzła kciuki pisząc krwią. Mogło Ją to zabić, ale to nic. Jeśli Ją wyciągnie będzie spokojniejsza… Znów ciekły łzy. Robiła pieści zabezpieczając okolice by nie ucierpiała. Krew zaczynała błyszczeć. Czuła coraz większy ból, a z ciała wydostawała się chakra dziewczyny.
-Wiejcie stąd!! – usłyszała krzyk Itachiego. – Już!! To rozkaz! – patrzał na mnie. Zamiast czerwieni, znaki robiły się czarne z symbolami. Jeszcze trochę, pomyślała zawzięcie. Wykorzystywała resztki swojej chakry do zapieczętowania Przeklętej Kobiety. Kaszlnęłam krwią. Wszystko wykorzystałam. Zwinęłam zwój zabezpieczając Go. Zabłysnął czerwienią mieszaną z czernią.

Zemszczę się!

Chakra z ciała Sakury eksplodowała w górę. Krzyknęła z bólu. Z koniuszków ust ciekła spora ilość krwi. Rzuciła zwój do ukochanego. Kaszlnęła wypluwając sporą ilość. Uśmiechnęła się wycierając usta od szkarłatu. Upadła na kolana.
-To już koniec… wszystkiego?! – mówiła do siebie. Upadła na dach turlając się w dół. Spadała. Wpadła w ramiona mężczyzny, dla którego była tak ważna. Uśmiechnęła się delikatnie otwierając jedna powiekę. Uśmiechnął się ledwie widocznie. Był z Niej zadowolony. Uratowała siebie i innych... Zaczęło się Jej kręcić w głowie, nie wytrzymała. Straciła przytomność…











Trzymał Ją w swoich ramionach nie przytomną. Wiedział, ze dla niej był to wysiłek wyciągając z swojego ciała dziewczynę. Nigdy by tego nie przypuszczał, że to zrobi. Lecz jej ciało było poszarpane wewnątrz. Minimalny poziom chakry. Ruszył z nią do szpitala. Dziewczyna przeniosła Ich w inne miejsce, co nie było dla niego zadawalające. Mogła roznieść cały szpital. Sakura była przy nim dosyć długo, uratowała Go, gdy chciała zaatakować. Był pewien, ze jej uczucia wobec Niego nie zmalały aż tak bardzo.
Wkroczył do szpitala. Wszystkie pielęgniarki, gdy Go z Haruno zobaczyły podskoczyły jak oparzone by pomóc. Wniósł Ją do Sali. Badali ciało. Wszystkie leczyli wraz z Jej przyjaciółką. Odsunęli się od niej. Oddychały ciężko. Blondynka spojrzała na przywódcę wiosek.
-Wyleczyliśmy jej rany wewnętrzne, ale… - widziała jego wściekły wzrok. – Chakry nie przywrócimy. Nie wiemy czy nie umrze w ciągu tej doby. – wszyscy wyszli czując złość Itachiego. Nie chcieli mu się narażać. Została jedynie Ino odsuwając się od łóżka.
-Wyjdź. – powiedział. Ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła cicho drzwi. Podszedł do niej ujmując dłoń ukochanej. Kiedyś trzymali się zawsze, a teraz ona by miała zniknąć. Wolałby z diabłem podpisać pakt niż by to się stało. Nachylił się nad nią. Zauważył wisiorek ukochanej, który pękał. –Nie… - wypowiedział chwytając wisiorek. Oznaczało to, ze umierała w szybkim tempie. Nie może jej w taki sposób stracić. Uchwycił delikatnie policzek gładząc wewnętrzną częścią dłonie. Nachylił się ponownie nad Jej ciałem. – Nie opuścisz mnie, prawda? – zapytał cicho. – Będziesz ze mną. – ucałował zimne wargi dziewczyny. Wiedział już co to oznaczało. Ona umierała w bardzo szybkim tempie. Usłyszał kolejne pęknięcie. Podzieli się z nią chakrą by chociaż spróbowała przeżyć. Jego ciało emitowało bardzo dużo chakry, która przechodziła do ciała dziewczyny po przez pocałunek.
-Itachi… - usłyszał głos swojego brata. Nie przerywał pocałunku. Jego głos zamilkł. Drzwi się zamknęły. Oderwał się od niej. Uniósł się wzdychając. Spróbuj przeżyć, pomyślał. Spojrzał na drzwi, gdzie stał Sasuke. Spojrzał ponownie na naszyjnik, którego już nie było?
-Nie… - wypowiedział cicho. Odrobinki kryształu leżały na piersi dziewczyny. Nie czuł już życia w dziewczynie. Zacisnął dłonie w pięść. W Jego oczach pokazał się najwyższy poziom Sharingana.
-Uspokój się, to tylko dziewczyna. Masz ich… - uchwycił go za gardło mocno ściskając. Nie chciał mieć innej, Jego ukochaną była Sakura, która umarła na Jego oczach. Sasuke nie mógł się uwolnić. Ściskał go jeszcze mocniej.
-Nigdy nie mów mi o innych kobietach. Z nią przeżyłem najwięcej lat co się skończyło obietnicami. – rzucił go w regał, który przełamał na drobne części. Byli braćmi, ale tutaj przesadził. Dla Sasuke to była przyjaciółka, ale On miał do Niej większą więź. Patrzał na Itachiego. Jego spojrzenie się zmieniło w zimne i mroźniejsze. Teraz wszyscy niech się do niego nie zbliżają, bo zniszczy. Zobaczył jasne zielone światło.
-Spójrz. – Sasuke wskazał na łóżko. Długo włosy brunet obrócił się. Kawałki kryształu unosiły się nad ciałem dziewczyny błyszcząc i kręcąc się wokół. Łączyły się w jedno. – Nie możliwe. – mówił brat Itachiego. Wstał wpatrując się w dziewczynę. Kryształ zbudował się w pełni i zabłysnął tym samym mocnym blaskiem co kiedyś.

Nie zmarnuj szansy…

Usłyszał tajemniczy głos kobiety. Dziewczyna wygięła się w łuk i zaczerpnęła głębokiego oddechu.
-Sakura. – podbiegł do niej ujmując dłoń. Nie wiedział co ma zrobić. Oddychała głęboko, a na Jego szyi znów pojawił się kryształ. Otworzyła powieki.
-Itachi… - wypowiedziała – co się… - uchwycił Ja przytulając do siebie. Nie wiedziała co ma zrobić, pierwszy raz tak zareagował. Patrzała na Sasuke, który był lekko poturbowany. Uniosła brew do góry. Nie mogła się sprzeciwiać do przytulania była zbyt słaba.
-Jesteś cała. Nigdy Cię już nie zostawię. Nigdy… - poczuła jak głaszcze po włosach. Zawsze to lubiła. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała co ma zrobić, ale nie chciała uciekać z ramion ukochanego. Sasuke lekko się uśmiechnął. Był kobieciarzem, ale wiedział, że nie ma z Sakura szans przy bracie. Ulotnił się z pomieszczenia. Sprawa mogła poczekać na później. Oderwał się od niej. – Dlatego zostań w wiosce. Nie chcę byś odchodziła skoro jesteś dla mnie nie tylko przyjaciółką! – odwróciła głowę w bok by na niego nie patrzeć. Uchwycił policzek, by na Niego popatrzała, lecz wyrwała się. nie chciała Go dotykać. Nie chciała… Chciała by wrócił Jej najlepszy przyjaciel, z którym była w dzieciństwie, a ten tu nie jest taki.
-Nie zostanę. Ucieknę prędzej czy później.
-Dlaczego? Nie było ci przy mnie źle. – westchnęła ciężko.
-Właśnie powodem dla którego bym uciekła jesteś Ty Itachi. – drgnął. Nie rozumiał jej słów. Bolały… Patrzał na nią. Ich oczy się spotkały. Widziała w czerni ból, on tak samo. Chciał Ja dotknąć, ale podbiła Jego dłoń, by nie dotykał. Serce Jej się krajało z bólu. Nie chciała myśleć, że to zrobiła. – Ty już nie jesteś Tym, którego znałam. Za bardzo się zmieniłaś. To co nas łączyło kiedyś nie będzie takie same. To minęło… - zobaczyła iskierki wściekłości w oczach.
-Czyżby? – wyprostował się wpatrując w dziewczynę. – Nie sądze by to minęło. Ty się boisz poważnego związku.
-Wcale nie! – uniosła głos – To ty się zmieniłeś, stałeś się inny. Ja chce tamtego Itachiego! Zawsze delikatny i nie nachalnego. Ty jesteś coraz bardziej nachalny – powiedziała do niego zdenerwowana. Uśmiechnął się odgarynając włosy do tyłu. Uchwycił przeguby ściskając i nachylając się nad nią.
-Nie jestem. Chce mieć Ciebie przy sobie. Obiecaliśmy to sobie, że jak dojrzejesz będziemy.
-Może widocznie nie dojrzałam.
-Sama siebie okłamujesz. Dojrzałaś fizycznie jak i psychicznie. – ścisnął mocno ręce. Jęknęłam z bólu.
-Itachi.. To boli. – nie zelżał z uściskiem. Poczuła dziwne mrowienie na wewnętrznej części reki.
-Dlatego nie mam teraz wyboru. Będę sam Cię kontrolował. – zobaczyła czerwony blask. Puścił Ją. Wokół nadgarstków były czarne znaki jak i wewnątrz.
-Pieczęć chakry? – zapytała cicho - Dlaczego? – pościł Ją.
-Nie pozwolę Ci odejść, nie przekroczysz bram wioski, gdy to zrobisz twoja chakra będzie maleć, jak ode mnie będziesz się oddalać. A to nie będzie dobry pomysł. Dlatego zostaniesz. Zmuszam Cię, ale tak będzie najlepiej. Dla Nas oboje… - powiedział.
-Znajdę sposób by… - uśmiechnął się przybliżając się do Niej. Zamilkła czując Jego usta na swoich. Zacisnęła dłonie na prześcieradle. Nie mogła dać się całować, nie takiemu Itachiemu? Chciała mieć swojego z dzieciństwa. Czy aż tak bardzo się zmienił? Lecz musiała być pewna swojego, nie pozwoli mu! Uniosła dłoń. Uderzyła w policzek. Spojrzała na niego wściekła. – Nie rób tego więcej razy!! – krzyknęła.
-He? – spojrzał na nią – Nie tylko ja się zmieniłem. Ty także… - odwrócił się odchodząc. – Dzisiaj po Ciebie jeszcze ktoś przyjdzie. – wyszedł z pomieszczenia. Oparł się o ścianę dotykając siebie za policzek. Pierwszy raz Go uderzyła. Pocałował Ja któryś raz, lecz dopiero teraz zareagowała całkiem inaczej. Usłyszał łkanie dziewczyny. Westchnął. Wiedział, że jakiś czas będą mieli napięte kontakty. Zmieni to w szybkim tempie, postara się. Odszedł zostawiając swoją ukochaną z myślami na temat swojej przyszłości w wiosce…