Otworzyła leniwie powieki
spoglądając na sufit. Biel raziła w oczy. Był
taki jaskrawy. Musiała przyzwyczaić się do światła wraz z bielą. Było to
uczucie straszne, ale da się wytrzymać. Westchnęła cicho rozglądając się po
pomieszczeniu. Dokładnie wiedziała gdzie się znajduje . Wszystkie wspomnienia
wdarły się do głowy. Została schwytana i przetrzymuje ją w pokoju szpitalnym by
wyzdrowiała. Podali antidotum, które zadziałało. A w dodatku, mogła umrzeć
jakby w porę nie podali. Tak może byłoby lepiej jakby nie chodziła po tym
świecie. Odwróciłam się na bok by nie widzieć światła. Przymknęłam powieki.
Słyszałam jak rozchodzi się tupanie szpilek? Tak, mogłam tak sądzić. Znałam ten
stukot.
Nie ma szans by po antidotum,
zdołałabym utrzymywać kontrole nad chakra. Musze wytrzymać wiele tygodni by do
tego dojść. Tak jak to zawsze bywa. Tamten mężczyzna chciał mnie zabić, ale nie
mogłam dać się zastraszyć. A Gaara? No właśnie, jest w organizacji, która
pragnie zniszczyć Itachiego. Byłam z nimi, ale wszystko poszło nie tak. Mieli
mnie za zdrajcę. Teraz nikogo nie mam, oprócz ludzi z Wioski Trawy. Chika i
inni. Zacisnęłam dłoń, w której było więcej siły niż poprzednio. Pielęgniarka
przeszła dalej nie zatrzymując się blisko. Usłyszałam czyjś głos.
-Dobrze, ze wróciła. - wypowiedziała
pielęgniarka.
-Tak, chociaż Wielmożny nie
będzie chodził taki zestresowany. Ostatnie tygodnie były dla niego ciężkie jak
dowiedział się o jej śmierci, a ona wszystko upozorowała. - westchnęła - Nie
ładnie z jej strony. Wydaje mi się, ze Ją kocha. Taką drobną osobę jak Haruno.
-Słyszałam plotki, że znają się
od dzieciństwa. Nawet gdy swój klan … - nie dokończyła.
-Cii.. Wiesz, że o tym nie wolno
mówić. Szkoda mi tylko, że ona tak cierpiała. Mam nadzieję, ze wszystko się
zmieni, gdy.. - więcej nie usłyszała gdyż przeszły dalej. Westchnęła. Gdy co?
Chciałaby wiedzieć. Nie mogły na
spokojnie tego dokończyć? Trudno. Przeżyję. Nie sądziła, że tyle plotek o niej
jest. Próbowała zasnąć, ale nie udawało się. Myślała przez cały czas nad
słowami pielęgniarek. Teraz całkowicie jestem skołowana. Jak to możliwe, ze
będzie tutaj przez cały czas? Na pewno dał jakąś ochronę. Poczuła na ramieniu
czyjś dotyk. Kiedy Ktoś tu wszedł.?
-Wiem, że nie śpisz. - usłyszała
kobiecy głos byłej przyjaciółki.
-Masz rację, nie śpię. -
wypowiedziała wrogo. - Nie musisz mnie badać, nic mi nie jest. Czy On cię
przysłał?
-Tak. Chce wiedzieć jak się
czujesz po antidotum. Martwi się o ciebie.
-Przestań gadać bzdury! -
podniosła głos. Uniosła się siadając do siadu. Trzymała się za brzuch, który
najmocniej bolał. - Gdyby się martwił nie doszło by do tego wszystkiego. Mógł
nie ingerować w sprawy, które Jego nie dotyczyły. Mógł mnie nie gonić po całych
miastach tylko siedzieć w tej pieprzonej wiosce. - powiedziała na jednym
wydechu.
-Przypominam ci moja droga, że ta
pieprzona wioska jest twoim domem od dzieciństwa.
-Gówno mnie to obchodzi. Ona jest
przez Niego i innych skażona. - powiedziała. Oddychała lekko, bez żadnych
trudności.
-Ty nie wiesz co mówisz. -
powiedziała dotykając mojego ramienia. - Urodziłaś się w niej. Jesteś tutaj
razem z nami i tak pozostanie. Tu jest twoje miejscu, u boku rodziców.
-Nie mów mi o nich. Jako piersi
się poddali. Walczyłam razem z Naruto do końca. Wy wszyscy się poddaliście,
nadal w twoich widzę strach przed Akatsuki. Wasze życie było ważniejsze.
Tsunade się nie poddawała, nigdy by się nie skłoniła przed nikim. A wyście
zrobili to w paru sekundach. - wypaliła w jej stronę. W oczach widziała smutek,
wcale nie żałowała mówiąc te słowa. Patrzała na nią..
-Lepiej jak cię sprawdzę, nie
chce dostać. - badała ją. Odetchnęła z ulgą. Było ze mną dobrze. Mówiła jej.
Niech już idzie bo powie jeszcze o parę słów za dużo. Odchodziła.
-On tu przyjdzie, prawda?
-Z pewnością. - wypowiedziała
wychodząc. Gdy wychodziła zauważyła coś dziwnego. Oplatała ja poświata. Czyli
On zabezpieczył pokój by nie wyszła. Spryciarz. Nie chce aby uciekała mu więcej
razy. Niech się wali… Nie powinna tak mówić, bo jeszcze czuję do niego uczucia,
ale stał się rządny władzy. Wstała z posłania
podchodząc wolno do okna. Była sama, nie chciała nikogo widzieć. Także
Itachiego. Miała dzisiaj zły dzień odkąd przypomniała sobie, ze musi być w
wiosce. Wyśle za nią pościg jak ucieknie. Będzie próbować, nie ulegnie Mu bo
spędzili wspólnie dzieciństwo. Nie będzie taka uległa jakby myślał. Ma w sobie
krzepę od jakiegoś czasu. Dotknęła delikatnie okna. Pod jej dotykiem przeszła
chakra. Gdyby uderzyła od razu poleciałaby na drugi koniec pokoju. Westchnęła
nie robiąc nic. Wzięła swoja dłoń. Przymknęła powieki. Nie chce by tak dłużej
było. Niech wszystko się skończy. To nie jest dobry czas by Ją trzymał. Chce
być wolna niczym ptak. Nie żyć na uwięzi, bo chce by była blisko niego. Teraz
pragnie żyć w spokoju, choć tego nie widzi by tak się stało. Obróciła się idąc
w stronę łóżka. W progu zauważyła bruneta, lecz jego brata. Usiadła nie patrząc
na swojego byłego kompana z drużyny, jak i wroga.
-Słyszałam, ze dobrze się
czujesz. - milczałam. Ukosem spojrzała na niego. Nie chciała go widzieć, ale
widocznie było to konieczne. W dłoni trzymał biała kopertę, która delikatnie
ścisnął. Podszedł i lekko rzucił na pościel. Pismo było Itachiego, bardziej
wypracowane. Uchwyciła kopertę.
-Jesteś teraz jego pieskiem na
posyłki? - zapytałam- Poniżasz się bardziej niż parę lat temu. Dobre sobie. -
prychnęłam. Nie spodobała mu się ta odpowiedz. Jakoś nie przejęła się tym
faktem. Dla niej było ważna zawartość listu. Otworzyła wieczko wyjmując biały
pergamin. Uchiha wyszedł. Odetchnęła z ulgą, gdy została sama. Do pomieszczenia
weszła pielęgniarka i podała talerz z jedzeniem wraz z sokiem. - Dziękuję. -
uśmiechnęłam się delikatnie. Zjadła na pierwszym miejscu obiat, który
przynieśli. Od wczoraj była głodna, gdy straciła przytomność. Popiła sokiem i
wytarłam usta. Chwyciła pergamin otwierając go. Czytała każde zdanie po zdaniu.
Kochana Sakuro,
Chcę cię zawiadomić listownie, abyś się nad
tym wszystkim zastanowiła. Nawet jak się nie zgodzisz będę Cię przetrzymywał
tak długo, aż się zgodzisz. Zostajesz w
wiosce! Nie pozwolę Ci już więcej odejść, za dużo straciliśmy czasu. Przyjdę do
ciebie pod wieczór, gdy będę miał wszystkie sprawy załatwione.
Do zobaczenia.
Itachi Uchiha.
Przeczytała go jeszcze parę razy. „Zostajesz w wiosce!” Co za rozkaz,
pomyślała. Nie miała zamiaru tu zostawać bo wydał taki rozkaz, który ma
pozbawić dziewczynę wolności. Przeczytała jeszcze jedno zdanie co ją bardziej
poruszyło. „Nie pozwolę Ci już więcej
odejść, za dużo czasu straciliśmy” . Też mogła to przyznać jakby nie czuła
często do niego odrazy za Jego odejście, wybicie klanu a także rozpoczęcie
wojny. Wszystko było wyraźne, choć pamięta także radosne chwilę. Tak samo jak
tajemnicze spotkania. Pamięta wszystko dobrze. Każdy szczegół. Ich spotkania
były czymś tajemniczym. Czuła się jakby mogła przemierzać świat u Jego boku.
Zacisnęła dłoń wpatrując się w pergamin. Położyła go na stolik koło talerza z
jedzeniem.
Westchnęła cicho patrząc na swoje
odbicie w lustrze, które było naprzeciwko niej. Twarz, ramiona były w
siniakach. Wstała i patrzała dokładnie na swoje odbicie. Uniosła bluzkę i od
razu opuściła. Nie wiedziała skąd wzięły się wszystkie siniaki i zadrapania.
Tak jakby chakra blokowała jej wszystkie rany, a teraz ujawniała. Usiadła
ponownie na łóżku lecz położyła się na powrót. Jak na razie nie ucieknie stąd
dopóki chakra blokuje okna plus drzwi.
Uśmiechnęłam się delikatnie
czując jak moje ciało zaczyna odpływając w krainę błogości. Chciałam zasnąć,
tego jak najbardziej pragnęłam. Odpocząć od myśli, które mną kołotały.
Nie mógł zasnąć w nocy. Myślał
cały czas o Sakurze, wiec nie przespał ani godziny dłużej. Siedział w swoim
gabinecie patrząc na księżyc. Był zadowolony mając Ją blisko siebie, lecz w tej
chwili wiedział jaka może być reakcja dziewczyny. Będzie zbulwersowana, że zatrzymuje
Ją. Nie wypuści! Tak sobie sam zażyczył i tak będzie. Nikt Jej już nie
skrzywdzi. Nie pozwoli na to. Raz - nawet nie - dwa bądź trzy razy Ją stracił.
Więcej na to nie pozwoli. Nie da odejść swojej ukochanej skoro tyle ich łączy.
Wspomnienia, wspólne przeżycia. Nigdy więcej nie wypuści Jej z swoich ramion.
Dla niej poruszy cały świat.
Patrzał na wschodzące słońce.
Musiał Ją powiadomić o swoich zamiarach, choć o tym, ze zostaje. Napisał krótki
list i włożył do koperty. Godzina po godzinie mijały. Siedział i tylko
rozmyślał. Nie był śpiący. Dla niego liczyła się dziewczyna, która obiecała mu,
że będzie Jego na zawsze. Było to w dzieciństwie, ale jednak obietnica jest
obietnicą. W Jej oczach widział, że chciała by ją całował, choć ruchy miała
całkiem inne parę tygodni temu. Nie było
to miłe przeżycie, ale cieszył się, że zasmakował tych słodkich i wrażliwych
ust kolejny raz.
Po południu dał list Sasuke by
zaniósł Sakurze. Wiedział kto zawsze do niej wchodzi. Chakra wszystko mówiła,
gdyby Ktoś obcy wszedł od razu by zareagował i wysłał swoich ludzi. Nigdy by
nie dopuścił do broni Sakure. Nie teraz, gdy jej stan mógł się jeszcze
pogorszyć. Antidotum zwalczało jeszcze chakre. Ino o wszystkim go powiadomiła,
gdy była w nocy u dziewczyny. Była na ostatnim etapie rozwoju trucizny.
Westchnął cicho. Usłyszał kroki w
stronę gabinetu, znał ten chód. Sasuke, pomyślał. Drzwi otworzyły się z hukiem.
Wpatrywał się z zimnem w brata. Nie rozumiał co go tak rozjuszyło.
-Suka! - warknął głośno.
Zatrzasnął drzwi. Po chwili usłyszałem pukanie. Do pomieszczenia, za moim
pozwoleniem, weszła Ai’a niosąc kawę. Postawiła. Powinien Ją odesłać do Wioski
Trawy, a może oni by po nią przyjechali.? Skłoniła się i chciała odejść.
-Ai’a poczekaj, dobrze? -
popatrzała na Niego i skinęła głową. Popatrzał na brata z lekką irytacją. - Co Cię tak rozjuszyło, bracie? - zapytał.
-Twój Kwiatuszek. - warknął.
Odgarnął włosy do tyłu. - jest zbyt bezczelna, jak będziesz ją gdzieś miał
naucz Ja manier.
-Ona zna maniery
-Oj, chyba nie. - wypowiedział
wściekły
-Sasuke.. - wypowiedział z
lekkością - Ona jest zdenerwowana, przejdzie jej zobaczysz. Na pewno, gdy
będzie już po wszystkim będzie inaczej się zachowywać. Musi przyzwyczaić się. -
popatrzał na brata wściekły.
-Przyzwyczaić się? Nie odzwyczai
się chamskich odzywek. - mówił. Wyszedł znów trzaskając drzwiami. Westchnął
ciężko. Sasuke miał ciężki charakter, gdy coś nie szło po jego myśli od razu
się denerwował. Był odzwierciedleniem Itachiego. Spojrzał na stojącą kobietę. -
Ai’a.. - wypowiedział
-Tak, panie? - zapytała.
-Chcesz by Cię mój powóz odwiózł,
czy żeby przyjechali po Ciebie? - zapytał kobietę.
-To zależy wyłącznie od pana. -
mówiła. Lustrował ją.
-W takim razie napisze do nich
list by przyjechali na parę dni. Od razu omówimy parę spraw. Możesz już wyjść.
Dziękuję Ci za kawę. - wyszła. Popatrzał na zewnątrz. Wiatr delikatnie wiał
bawiąc się koronami drzew. W oddali mógł dostrzec szpital, w którym była jego
miłość. Nie mógł tu siedzieć ani chwili dłużej. Pójdzie się przejść, a potem
prosto do Sakury. Nie będzie siedziała tam sama. Na wrzuca mi z pewnością, że
nie zostaje. Wiem swoje, nie będzie mogła być taka upiardliwa. Wyszedł z
pomieszczenia dopijając ostatni łyk kawy. Odetchnął z ulgą czując kojący wiatr
we włosach. Zeszedł schodami i wkroczył wgłęb wioski by zobaczyć co mieszkańcy
robią. Nie zatrzymał się. Ludzie kłaniali się widząc Jego osobę. Był bardziej
szanowany niż Tsunade, ale musiał to jakimś sposobem wyrobić. Były dwa powodu,
bali się bądź naprawdę cos w Nim dostrzegli. Stanąłem. Kolo nogi przeturlało
się jabłko. Uniosłem głowę patrząc w
tamta stronę. Dziewczyna z dwoma małymi kitkami leżała na ziemi pociągając
nosem. Grzywka opadała na czoło by nie widzieć jej oczu bądź czoła. Czyżby
płakała? Młodsi chłopacy wyśmiewali się z niej.
Sakura… Ona jest podobna do Ciebie, pomyślał. Ukucnął biorąc jabłko
w dłoń i spojrzał na czerwień uśmiechając się delikatnie. Znów kołotały się
myśli blisko wspomnień.
Kroczyłem przed siebie przez
wioskę nie mając swojego celu, chciałem tylko zobaczyć co porabiają. Nigdy nie
sądziłem, że spotkam zagubioną cześć siebie, która mieszkała w tej wiosce. Nie
patrzałem na kobiety w swoim wieku, czy młodsze bądź starsze. Nie interesowały
mnie. Kopnąłem delikatnie puszkę mijając budynek policji Uchiha. Podrzuciłem i
kopnąłem. Wleciała do kosza.
Usłyszałem cichy szloch, a także śmiechy chłopców i dziewczynek.
Uniosłem głowę patrząc na dziewczynę z dwoma kitkami zawiązanymi wstążkami,
ubraną w zieloną sukieneczkę sięgająca do kolan. Z koszyka były wysypane kwiaty.
Westchnąłem. Znów dokuczają jakiejś dziewczynce. Nie powinni. Podszedłem do
nich, a Oni wpatrywali się we mnie zahipnotyzowani.
-Do domu. – wypowiedziałam władczo. Oni jak na znak odeszli patrząc na
dziewczynkę. Obróciłem się patrząc na nią. Zbierała kwiaty do koszyka, cicho
wzdychając. Różowymi włoskami pobawił się wiatr. Ukucnąłem pomagając jej
zbierać.
-Dziękuje – jej glos przeszył mnie całego. Nie wiedziałem czemu, ale
dotknąłem jej podbródek unosząc. Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie
delikatnie. Policzki miała całe od łez. – Sakura.
-Itachi…? – zapytała. Nie sądziłem, ze to będzie ona. Poznałem ja
niedawno, ale byłem szczęśliwy mogąc znów Ją zobaczyć. Wytarłem dłońmi policzki
by nie było widać tyle łez. Odgarnąłem z czoła włosy, które przeszkadzały bym
mógł dokładnie się Jej przyjrzeć.
-Już wystarczy tego – powiedziałem – Nie możesz tak dać siebie
traktować. Jesteś inna, wiem o tym. I proszę nie zakrywaj swojego czoła,
wygląda to jeszcze gorzej. Jesteś ładna… - powiedziałem. Wpatrywała się we
mnie, zauważyłem rumieńce. Odwróciła głowę w bok.
-Musze iść do domu. – pobiegła biorąc koszyk. Wstydziła się. Pierwszy
raz to u kogoś widziałem. Lecz cieszyłem się, ze Ktoś zachowuje ise tak przy
mnie.
Nadal wpatrywał się w owoc i na
dziewczynkę, która rozglądała się. Nie przerwali dokuczać Jej. Zrobił krok do
przodu, gdy stanął przy Niej wszystko nagle umilkło. Nachyliłem się i wręczyłem
owoc. Chwyciła delikatnie. Ciemne oczy popatrzały na Niego. Nie były takie jak
Sakury, ale chciał tylko pomóc.
-Dziękuję. – odpowiedziała, gdy
tylko schowała jabłko.
-Proszę. – uśmiechnął się
delikatnie i poszarpał włosy. Uśmiechnęła się delikatnie. Odchodził, ale
uchwyciła Go za dłoń. Spojrzał na Nią z
znakiem zapytania. Nie wiedział o co chodzi.
-Co z Panią Haruno? – zapytała.
Wiedział o kim mówi, ale nie sądził, że Ja zna. Ukucnął przy Niej.
-Znacie się? – zapytał. Kiwnęła
głową.
-Tak, zrobiła wiele dla naszej
rodziny dlatego jest dla mnie ważna. Będzie z Nią dobrze?
-Tak będzie. Możesz Ją odwiedzić
jeśli chcesz. Chodź ze mną.
-Nie mogę. Musze mamusi zanieść
owoce, ale proszę ode mnie pozdrowić. – ucałowała go delikatnie w policzek i
pobiegła z koszykiem. Uśmiechnął się. Była odważna, kobiety wpatrywały się w
odbiegającą dziewczynkę. On sam był zadowolony, że dzieci inaczej na niego
patrzały. Lubił to. Pamięta jaki Sasuke był zadowolony, że czasami się nim
zajmował. Choć teraz pragnąłby zajmować się
swoim dzieckiem, lecz na drodze z pewnością jest dużo przeszkód. A
jednym jest zaborczość Jego ukochanej. Skręcił w ulicę, na której znajdował się
szpital. Teraz się z nią zobaczy.