Wioska
rozwinęła się jeszcze bardziej, gdy Itachi zaczął rządzić. Ludzie nie byli tacy jak zawsze, z pewnością
bali się, ale jak reagowały dzieci, gdy był blisko? Niektóre na pewno
przesiąknięte strachem dzięki rodziców, a inne otwarte? Była pewna, że każdy ma
inne uczucia co do Itachiego i jego popleczników. W końcu ludzie mogli bać się
nienawiści, która w nich panowała od początku, ale czy u Itachiego było tak
samo jak u Sasuke? Wszystko było odwrotnie. On jest typem, który poczeka aż
kobieta lub inni się zdecydują, a Sasuke bierze co mu się przewinie?
Nie
mogła patrzeć na cierpienie ludzi, lecz w tej wiosce tego nie potrafiła
dostrzec. Wszyscy jakby byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, gdyż to
właśnie Itachi zaczął rozporządzać wioskami, a bunt przeciwko niemu się
szykuje. Nic na ten temat nie mogła powiedzieć, bo nie znała dokładnej daty
bitwy pomiędzy buntownikami i poplecznikami Itachiego.
Zatrzymała
się przy bramie szpitala, który został odbudowany po katastrofie, wyglądał o
wiele lepiej. Niedaleko mieścił się mój dom, który wyglądał na zadbany, lecz
odeszłam dalej nie chcąc spotkać się z rodzicami. To co było miedzy nimi
minęło. Przestało mieć większe znaczenie. Nić porozumienia została przerwana po
ich zdradzie. Wszystko co się zdarzyło było negatywnymi emocjami, ale kochała
go ponad swoje życie. Itachi jest dla niej jednym bliskim, którego może
traktować przyjacielsko. Tyle obietnic sobie złożyli, a teraz mieliby o
wszystkim zapomnieć? Do tego nawet ona nie chce dopuścić.
Odwróciła
się napięcie. Musiała! Musiała za wszelką cenę teraz go przytulić i być tylko z
nim. Nie obchodziło ją co się stanie, gdy ludzie zobaczą jej uczucia czy inne
emocje skierowane do niego. Potrzebowała czułości tak jak sprzed lat. Teraz! W
tej chwili!
-
Sakura – spojrzała przez ramię. W jej stronę biegła Hinata, cała i zdrowa, bez
żadnego zadrapania, czy blizny po walce. Stanęła przed nią z szerokim
uśmiechem. Uchwyciła ją za ramiona i patrzyła na nią z niedowierzaniem –
Nareszcie mogę się z tobą spotkać. Co się dzieje? Pobladłaś strasznie.
- Jak?
– Po reakcji było widać, że tak naprawdę niczego nie rozumie z całej sytuacji.
Widziała, że Hinata zostaje zabita na jej oczach. Tak samo Naruto jak i reszta przyjaciół.
Nie było możliwości, aby przeżyli. Tylko Ino przeszła na stronę wroga.
„Co tu
jest grane?”, pytała siebie.
- Jak
to możliwe? Widziałam jak umierasz. Tak samo Naruto, Neji czy nawet Lee. Wy
umarliście.
- Nie
prawda. Widziałaś to co miałaś zobaczyć, choć nie obyło się bez ofiar. Naruto
faktycznie prawie umarł, ale wybłagaliśmy Itachiego, aby pozwolił się mi nim
zająć. Żyje i jest zdrowy, choć ponosi go bardzo często energia.
- Nic z
tego nie rozumiem.
Uchwyciła
się za głowę. Myślała nad tym co tu jest grane? To wszystko była zwykła iluzja,
która została na nią nałożona? Czuła niewyobrażalny ból, a na dodatek została uratowana
przez ludzi z Wioski Trawy. To wszystko było prawdą, jedynie musiała się
powstrzymać przez złością, jaka teraz czuła. Nigdy nie pozwoli, aby jej umysłem
władał mężczyzna, który chciałby, aby zapomniała o przykrych rzeczach.
- Nie
musisz – Hinata się odezwała z lekkim uśmiechem. – Nie zaprzątaj sobie tym
głowy. Powinnaś żyć spokojnie póki masz temu okazję. Widzisz, teraz świat jest
spokojniejszy i bardziej przyjazny. Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Tacy
ludzie są natychmiast likwidowani.
- To ci
odpowiada?
- Nie
mam z tym nic wspólnego, ale powinnaś się przyzwyczaić. Teraz mogłabyś w końcu
wyjść za ukochanego za mąż. Czy to nie było twoje największe marzenie, Sakura?
– na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce – Powinnaś teraz do tego dążyć,
niż do zemsty. Nigdy jej nie dowiedziesz, a na pewno jest osoba, która dążysz
szczególnym uczuciem. Mówiłaś mi o nim w przeszłości, dlatego weź się w garść i
zacznij działać.
Poczułam
jej dłonie na ramionach, kiedy ścisnęła mocniej.
-
Powodzenia – pobiegła w swoją stronę.
Zacisnęła
drobne dłonie. Powinna do niego pobiec i przytulić, ale w jej żyłach płynie
krew buntowniczki. Nie może tego zrobić choćby jej serce krwawiło ze smutku. A
teraz jak najbardziej marzy, aby rzucić się na niego i oddać się uczuciowi,
jakie pielęgnowała przez tyle lat. Tylko to ją trzymało przy życiu, aby w końcu
mogli być razem. Tylko teraz próbuje powstrzymywać się od namiętności, która
płonie w jej ciele!
Przeszła
parę kroków. Nie miała wyjścia. Musiała zrezygnować z uczuć, emocji, a także z
chęci posiadania bruneta. Dla niej liczyła się duma, nic poza nią nie było
ważne. Nic poza godnością i honorem. Tylko, że one są niczym ważnym w
porównaniu do miłości, jaka płonęła w niej przez tyle lat.
Szła
szybko przed siebie, gdy łzy cisnęły się do oczu. Próbowała je powstrzymać, ale
to było na nic. Nie płakała przez tyle czasu. Teraz chciała dać upust każdemu
uczucia w swoim ciele. Poczuła szarpnięcie za rękę i zdziwiona spojrzała na
osobnika.
-
Znalazłem cię. Idziemy na… - patrzył na jej twarz. W jego oczach zauważyła ból,
troskę i smutek. Uczucia, które dawno nie zagościły w jego oczach. Często
widywała chłód i wściekłość i podejrzewała, że nigdy nie miało to się zmienić.
– Przepraszam.
„Czemu
przepraszasz?”, myślała
- Nic
nie mów. – Nie mogłam nawet wypowiedzieć sylaby – Wszystko rozumiem. Nie
powinienem być dla ciebie taki szorstki. Taki już jestem, ale ty o tym wiesz. Taka
moja natura – uśmiechnął się, po czym wierzchem dłoni dotknął policzki i wytarł
pozostałości po łzach. – Nie płacz. Postaram się być delikatniejszy. Nie lubię,
kiedy ronisz łzy.
Chciał
puścić dłoń, ale uchwyciłam go.
- Ita…
-
Itachi
Podbiegł
do nich Sasuke, który był pewny, że brat mu niczego nie odmówi. Zacisnęła dłoń
mocniej, gdyż nie chciała, aby ją zostawił. Nie słuchała braci. Podróżowała w
świecie, w którym walczyła z emocjami i pustką, jaką otaczała ją bez niego,
kiedy nie zwracał na nią uwagi.
-
Wybacz Sakura, zobaczymy się później.
Puścił jej
dłoń. Patrzyła na oddalającą się sylwetkę.
„Nie.
Nie zostawiaj mnie samej. Itachi!!!”, pomyślała
Zrobiła
krok w jego kierunku z wyciągniętą dłonią, ale od razu cofnęła. Kochała go, ale
nie mogła się zdradzić. Miał co innego na głowie niż swoją ukochana z dawnych
lat. Dlatego powinna pozostać neutralna na wszystko. Biegła w ciche miejsce,
gdzie będzie mogła zostać sama. Bez niczyjej pomocy, w samotności, gdzie
wypłacze z powodu zbyt wielkiego uczucia!
Znalazła
się w parku przy drzewie, które tak kochała. Oparła głowę wraz z ręką, a po
policzkach spływały łzy. Jedynie czego pragnęła to spokoju, ale w tej sytuacji
nie umiała go zachować. Nawet choćby na chwilę znaleźć, aby serce nie było tak
szybko. Została rzucona prosto w środek walki, między uczuciem a rozsądkiem.
Nie potrafiła z niej wyjść. Upadła na kolana i płakała jak małe dziecko. Nie mogła
nad tym zapanować. Próbowała, ale to było na nic. Dłonie drżały z bezradności.
Ciało było sztywne, kiedy starała się odrzucić dawne dzieje. To działo się zbyt
szybko. Nie może wykonać żadnego ruchu, choćby próbowała, zostanie bezradna. Powinna żyć jak zwykły obywatel.
Uniosła
się delikatnie i szła przed siebie, a po policzkach spływały łzy. Tego się po
siebie nie spodziewała, że zacznie wylewać z siebie najważniejsze uczucia. Musi
przestać, ponieważ nie chciała, aby ktokolwiek zauważył, że płacze. A w
szczególności kolejny raz brunet, który musiał coś załatwić z Sasuke.
Wiedziała, że długo nie pociągnie z takim stanem emocjonalnym. Uczucia w końcu
do bruneta znów wybuchną. Tak jak było w czasie ich obietnic w dzieciństwie. Czasy
sprzed lat może uważać za zakończone, a teraz wziąć się w garść i zrobić
porządek z sprawami sercowymi. To co czuje Sakura nie jest kłamstwem, lecz sama
się oszukuje. Ludzie go akceptują takiego jaki jest, w takim razie sama też powinna
wziąć sprawy w swoje ręce.
Ich
obietnice są ważne. Chce je wypełnić. Pragnie być tylko przy Itachim. On jest
dla niej najważniejszą osobą życia. Po to przeżyła tyle lat, aby być przy nim.
Tylko przy nim! Nikt nie jest dla niej ważniejszy od jego osoby. Teraz sobie
uświadomiła ile straciła poprzez ucieczkę przed nim. Powinna się poddać o wiele
wcześniej i wspierać go w każdej sytuacji. Nie zrobiła tego i cierpiała.
„Jestem
głupia”, pomyślała, po czym wytarła łzy z policzków.
Spojrzała
przed siebie i zauważyła jezioro, przy którym spędzali w dzieciństwie całe
dnie. Choć miał wiele do zrobienia przychodził, aby chwile porozmawiać. Zawsze.
Nie było dnia, aby zapomniał. Szczęście, które wtedy jej towarzyszyło nie
odeszło. Wspomnienia z czasów, gdy byli razem są najpiękniejsze i nie zamierza
o nich zapomnieć.
Odeszła
do wioski, po czym skierowała się na ramen.
Siedział
w domu, na sofie, na przeciwko okna. Miał serdecznie dosyć tej głuchej ciszy,
dobijała go. W dodatku jego brat zrobił sobie z niego jaja, że jest potrzebny.
Chciał spędzić czas z Sakurą, ale został przymusowo rozdzielony. Później nie
mógł jej odnaleźć. Jest to takie beznadziejne, że aż niewiarygodne. Nie miał
pojęcia, gdzie zapuściła się ukochana. Nałożył na nią pieczęć, a nie mógł jej
wyśledzić. Rozumie, że ma go dosyć, ale chce wszystko naprawić. Kocha ją.
„Twoje uczucia
musiały się zmienić”, pomyślał.
Wiedział,
dokładnie rozumiał, że szansa na jej uczucia graniczą z cudem. Wszystko przez
to co działo się w wiosce. Kłamstwa jakie rozpowiadał mogły wszystko zniszczyć,
ale nie może odpuścić. Ich obietnice są ważne. I nie pozwoli, aby zniszczyła
choćby jedną. Zbyt dużo przysięgli sobie na przyszłość. Teraz, kiedy mogą być
razem, ona nie chce. Buntuje się przeciwko całemu światu!
Uchwycił
szklankę z wodą i przechylił. Tak bardzo chciał, aby była z nim w zgodzie. Pragnął
widzieć szczęście w jej oczach, uśmiech na ustach, troskę w gestach i słowach. Tak jak było kiedyś. Nadopiekuńczość do jego osoby.
Wtedy na to nie zasłużył, ale dawała mu wszystko czego pragnął najbardziej.
Teraz musi cierpieć. Za jakie grzechy traktuje go jak największego tyrana na
świecie?
„Czy
mam oczekiwać jedynie nienawiści, Sakura?”, pomyślał.
Uchwycił
kosmyki włosów i zarzucił do tyłu. Patrzył w okno i odpływał z marzeniami o
swojej ukochanej. Tam, gdzie mogliby być najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi. Mieć
kochającą rodzinę, tak jak tego pragnęli. Teraz nie potrafi nic zrobić, tylko
wysłuchiwać jej pretensji, jak bardzo się zmienił. Musiał to wytrzymać, dla
niej zrobiłby wszystko. Nie miała wyboru, jak kogoś obwiniać, a On był
najwygodniejszym celem.
Uniósł
się z ciężkim westchnięciem i spojrzał na niebo, które przybierało różowy
odcień. Powinien jej poszukać. Tylko czy to cokolwiek da jak będzie mu robić
wielkie pretensje? Ona go nie chce, a On jej pragnie na wszelkie możliwe sposoby.
Wszystko, po prostu się popieprzyło, nie tak jak planował zrobić od początku. Zrobił
źle i dopiero teraz sobie uświadomił fakty z tego czego dokonał.
Odstawił
pusty kubek. Nie zamierzał dłużej czekać, aż przyjdzie. Woli ją poszukać zanim
zrobi sobie krzywdę. A na to nie pozwoli. Już raz ją prawie stracił. Swoją
przyjaciółkę i ukochaną. Teraz nie zamierza.
Szedł
przed siebie, kiedy usłyszał jej cichy głos w budce z ramenem.
-
Wszyscy się o ciebie martwili. Twojego ciała nikt nie odnalazł, więc wiedzieliśmy,
że żyjesz gdzieś w świecie, ale uciekłaś. Oczywiście nie wróciłabyś z własnej
woli. Co cię do tego zmusiło? Miłość? – drgnął.
- Nie,
to nie miłość. Nie wróciłabym tu z tak błahego powodu, jak uczucia.
Poczuł
wściekłość, która narastała w ciele. Czy tak bardzo jej uczucia do niego się
zmieniły? Zostanie potraktowany jak nic nie warty śmieć, który był zabawką w
jej rękach? Będzie musiał robić wszystko jak mu zagra, tylko dlatego, że chciał
być blisko niej? Poczuł się jak idiota, który robi dla ukochanej wszystko,
tylko po to, aby być w pobliżu.
- To
jaki był powód?
-
Chciałam zrobić lekarstwo. Antidotum. Przyłapano mnie, więc zostaje tu nie z
swojej woli. To i tak bez znaczenia. Jak na razie nic mnie tu nie trzyma.
Itachi
zacisnął zęby ze wściekłości. Nie mógł uwierzyć temu co słyszy. A jednak! Był
nic nie warty dla niej i teraz go tylko musiała uświadomić. Poczuł uścisk w
sercu. Bolało, cholernie bolało. Jej słowa były bardziej bolesne od ostrza
noża. Tyle próbował dla niej zrobić, a stał się popychadłem. Skoro nie ma już
ukochanej, to po co budować więź między nimi? Nie ma takiej potrzeby, ale nie
chce, aby stała się kogoś innego. Nie będzie potrafił zapomnieć o tych czasach.
- Ach.
Rozumiem. W takim razie czemu nie odejdziesz? Nie ma tu miłości, która na
ciebie czeka. Tu nie zagrzejesz miejsca, dopóki nie przyzwyczaisz się do tego
co się dzieje. Tsuande nie żyje. Tamte czasu minęły, Sakura. Teraz ty musisz
się zastanowić czego chcesz.
Z budki
wyszedł blondyn i poszedł w przeciwnym kierunku.
- On ma
racje. Powinnaś się zastanowić. Nie jest źle, właściwie jest lepiej. Dlatego korzystniej
dla ciebie będzie, abyś pomyślała czego pragniesz od życia. Bo to co było jest przeszłością,
jedynie może spotkać cię coś niespodziewanego.
- Nie
możliwe. W nic już nie wierzę. Nawet w miłość. Ona nie istnieje, jest poza moim
zasięgiem. – odsunęła zasłonki – Do widzenia.
Brunet
schował się i spojrzał jak dziewczyna odchodzi, lecz zauważył, że nad czymś myśli.
Była skupiona na myśleniu o szczególnej rzeczy. Tylko nad czym? Chciał wiedzieć
o co chodziło. Choć była asertywnie do niego nastawiona, będzie wiedział
wszystko. Nie pozwoli jej żyć samotnie. Może
zrobić nawet z niego popychadło, tylko za długo to nie potrwa, jeśli wybuchnie złością.
Jeśli chodzi
o nią nie potrafi powstrzymać nerwów. Ona
wzbudza w nim emocje, których zazwyczaj nie powinien czuć. Pragnienie
posiadania, chęć pożądania, namiętności. To wszystko co tyczy się tylko jej
osoby. Tego najbardziej pragnie, aby była przy nim. Nie pozwoli nikomu mu
odebrać dziewczyny, z którą spędził jej młodzieńcze lata. Postara się, aby
miała wszystko czego chciała, nawet za cenę jego szczęścia.