Znalazł!
Teraz mógł pójść do Sakury, aby z nią porozmawiać.
Musiał to zrobić teraz, a nie za parę godzin. Chciał nawet trzymać ją w
ramionach jak chwilę temu. Tylko, że sam nie wiedział, czy nie zostanie
odrzucony. Nic nie tracił, a może
zyskać. Dlatego nie tracił go i ruszył do sypialni Sakury.
Cos mu mówiło, że musi tam znaleźć się jak
najszybciej. Pragnął zobaczyć dziewczynę za wszelką cenę. Wziąć ją w ramiona,
szeptać czułe słówka, aby w końcu z nia być przez cały czas. Miał złe
przeczucie co do tej nocy. Dlaczego nie potrafił powstrzymać drżenia rąk? Przeczucie,
że cos się stało nasiliło się coraz bardziej.
Wszedł po cichu i zdębiał, widząc swoją kobietę w
ramionach innego. Miał na sobie płaszcz i dotykał Sakure za policzek. Nie
poczuł obecności bruneta dopiero, kiedy w oczach Itachiego zabłysł Sharingan.
Patrzył na nieprzytomną Sakure, która oddychała wolno, a na ziemi leżała
strzykawka z fioletową cieczą.
- Twoim błędem było położenie na niej brudnych łap.
Nawet nie próbował złapać go w genjutrsu, tylko
znalazł się przy nim i odepchnął go od ukochanej. Złapał kruche ciało
dziewczyny w swoje ramiona. Popatrzył na mężczyznę, który leżał pod stosem
książek. Wydostał się i spojrzał na bruneta, który mierzył go wściekłym
spojrzeniem. Znalazł się przy nim i kopnął go w brzuch. Siła była tak mocna, że
przebił się przez mur ściany.
Patrzył na niego jak nadziewa się na jeden z ostrych
słupów. Spojrzał na Sakure, którą trzymał w ramionach, po czym ucałował w
czoło, aby jej nie zbudzić. Spała smacznie, ale bał się, że zdążyli wstrzyknąć
jej substancję w ciało. Bał się coraz bardziej o nią. Chcą zabić jego, a
wykorzystują do tego celu Sakure. Nie mógł pozwolić, aby dotknęli ją choćby
palcem.
Przy domu pokazał się Deidara i Hidan, gdy patrzeli
na ciało intruza, które zostało nabite na metalowy pal. Chłód mieszana z
gniewem w oczach Itachiego mówił wszystko. Nie pozwoli, aby bliskie osoby w
jego otoczeniu cierpiały. Tym razem wiedział, że musi się odseparować od
ukochanej. Nie narazi ją na niebezpieczeństwo. Za bardzo kocha kobietę, aby
mogli zniszczyć szczęście, które trzyma go przy życiu. Teraz skończyły się
żarty i weźmie wszystko na swoje barki, a ukochaną zacznie chronić bardziej niż
kiedykolwiek.
Przy nim znalazł się Deidara.
- Idź po Ino. Musi zbadać Sakure. Teraz.
Położył ukochana na łóżku i sam usiadł. Była przez
cały czas nie przytomna, a brunet usiadł obok niej, po czym pochwycił
strzykawkę z cieczą. Patrzył na fioletowy płyn, który sprawił, ze dostał
nieprzyjemnych dreszczy. Świadomość podpowiadała mu, że gdyby to dostało się do
ciała dziewczyny, umarłaby na miejscu.
- Wiesz co to jest? – zapytał Hidan
- Nie mam pojęcia, ale się dowiem.
W sypialni znalazła się Ino wraz z Deidarą. Podeszła
do Sakury, kiedy zaczęła sprawdzać czy wszystko z nią w porządku. Patrzyła na
flakonik, który trzymał brunet. Wpatrywał się w niego i myślał nad tym co to
może być za trucizna. Sakura po woli się budziła, gdy Ino skończyła leczyć i
sprawdzać ciało.
Sakura poderwała się szybko.
- Gdzie to jest?
Blondynka spojrzała na flakonik, który trzymał
Itachi. Sakura chciała go chwycić, ale nie pozwolił. Spojrzał na nią chłodno,
kiedy ona nadymała policzki ze wściekłości.
- Itachi, oddaj to, muszę…
- Wyjaśnij mi co to jest, może wtedy oddam.
- Nie mamy na to czasu.
- Na kłótnie masz, to na to też będziesz miała.
Była wściekła na Itachiego, ze niczego nie rozumiał.
Chciała na niego krzyknąć, ale się powstrzymał. Był uparta, wiec i tak
wiedziała, ze to nic nie da. Upieranie się z ukochanym byłoby bez celowe. Postawił
an swoim i tak musiało być. Nie lubił, gdy postawiła na swoim jeśli On miał
rację.
- Powiem ci, na osobności.
Reszta ewakułowała się z sypialni, z której prawie
nic nie zostało.
- W takim razie słucham.
Opierał się o ścianę.
- Jesteś tego pewien? Nie rób tego dla wioski, nie
lepiej zrobić coś dla siebie z czego będziesz miał korzyść? – spojrzał na
przyjaciela, który stanął przy nim. Miał rację, nie powinien jej na coś takiego
pozwalać, ale ona była jedyna nadzieja dla nich wszystkich. Został znów sam,
kiedy ona musi w jeden dzień, sprawić, aby powstała specjalna odtrutka.
- Deidara, nie zrozumiesz. W jej oczach widziałem
determinacja i prośbę. Nie potrafiłem jej odmówić. Nawet jeśli przez to będę
jeszcze bardziej cierpieć. Dla niej poświęce wszystko, nawet swoje życie.
Widział jak odchodzi wraz z Ino do laboratorium,
gdzie razem będą próbowały powstrzymać truciznę.
- Itachi, ty chyba nie pojmujesz co zrobiłeś. Ona
będzie próbowała to naprawić. Będzie żywym eksperymentem. Sama sobie…
- Do jasnej cholery, myślisz, ze o tym nie wiem?
Kurwicy idzie dostać jak myślę o tym, że przez to ją stracę. Tylko, że nie
odmówię jej niczego. Może poświęcić swoje życie za wioskę, ale mój egoizm się
odezwał. Wiedziała o tym, dlatego obiecała, że nie umrze. – westchnął – Podłe
kłamstwo, aby mnie uspokoić. Lepsze to niż nic.
- Skoro wiesz, że umrze. Zatrzymaj ją, nie zależy ci
na niej? Itachi, otrząśnij się i pobiegnij za nią. Dobrze wiesz, ze tego nie
przeżyje. Ilość dawek może ją zabić. Nie
narazi nikogo innego, aby pomógł jej odnaleźć lekarstwo. – próbował przekonać
Deidara.
- W tej dziedzinie nie mogę się wtrącać, to ona jest
geniuszem medycyny.
- Nie chodzi, że ona wie co robi. Chcesz wierzyć w
kłamstwo, że przeżyje?
- Tak. Do samego końca, aż się do nie tak samo jak
kiedyś nie uśmiechnie. Wtedy będę wiedział, że nadzieja była zbędna. Tylko
wtedy ci, którzy to spowodowali zostaną wybicie do ostatniego shinobi. Nie
pozwolę im żyć, kiedy ona umrze.
- Zlitujcie się, po co narażasz ukochana na śmierć?
- Bo ona jest jedyna nadzieją – odszedł.
Zacisnął dłoń w pięść i modlił się w duchu, aby
przeżyła cały eksperyment. Wierzył w nią. Była i jest silną kobietą, która
kocha i nie pozwoli, aby tak łatwo umarła. Ona sama mu obiecała, że da radę.
Nie ma dużo czasu. Powinna się sprężyć, ponieważ w każdej chwili mogą
zaatakować. Tego chcą uniknąć.
Dotknął opuszkami palców środka czoła.
- Wracam do pracy.
- Odpocznij trochę. Co za dużo, to nie zdrowo. –
powiedział Deidara.
- Skoro ona pracuje, to sam nie muszę wypoczywać.
Wracam.
Blondyn nie upierał się z przyjacielem, tylko dał mu
wolna rękę. Wiedział, że jeśli coś postanowi będzie do samego końca siedział
przy biurku.
Kochał Sakure, a nie zamierzał siedzieć sam w domu,
kiedy ona pracuje na pełnych obrotach. Itachi nie chciał też dopuścić do
śmierci ukochanej. Już prawie ją stracił, a teraz nie zamierza patrzeć na jej
śmierć. Gdy będzie potrzeba użyje wszystkich środków, aby przywrócić ją na ten
świat. Nawet za cenę własnego.
„Obiecałaś mi, wiec dotrzymaj słowa. Będę na to
czekał”, pomyślał.
Wszedł do gabinetu, kiedy zapalił światło.
- Witaj, Itachi – rozbrzmiał męski głos, kiedy
obrócił się na fotelu i mierzyli siebie złowrogim spojrzeniem. Kiedy i jak się
t dostał? Nie miał pojęcia, ale powinien go w tej chwili zlikwidować. Nie
pałali do siebie sympatią. Powinien w tej chwili poderżnąć mu gardło i mieć
spokój, ale musiał przejść na kompromis i myśleć tylko o Sakurze. Ich rozmowa
nie mogła skończyć się dobrze.
Ino była razem z przyjaciółka w laboratorium i zerknęła na nią.
- Sakura, jesteś pewna, że chcesz to robić? To może
cię zabić.
- Nie ważne – powiedziała do Ino. – Postaram się na
to cholerstwo znaleźć antidotum. Jeśli ktokolwiek to zażyje, to nie tylko on
będzie w niebezpieczeństwie, ale i całe otoczenie. To zbyt silne. Chciałam, aby
zostało zniszczone, ale widocznie Tsunade miała co do tego inne plany. Mój
błąd, że nad tym pracowałam. – westchnęła ciężko, po czym popiła łyka wody.
- Właściwie to nie wina Tsunade, wszystko zostało
skradzione przed jej postanowienie. Nie chcieliśmy cię martwić, dlatego każdy
milczał na temat tego środka. Wiedzieliśmy, ze jest niebezpieczne, ale nie
sądziliśmy, że ktoś odważy się przyjąć tak silną dawkę.
- To teraz mamy gorszy problem. Ludzie mogą
ucierpieć, dlatego znajdę na to antidotum i poświęcę swoje życie. Ino, wiesz
dobrze, że w taki sposób szybciej znajdziemy antidotum, prawda?
- Tylko wiesz co może się stać jeśli właśnie ty
zginiesz?
- Nic się nie stanie. On zrozumie. Jestem o tym
przekonana.
- Ale… - wstała z krzesła, patrząc na nią błagalnym
wzrokiem.
- Przestań. Dam sobie rade. Nikt nie musi wiedzieć
co tu się działo, a na pewno nie on. Mamy do jutra wieczorem czas. Trzeba jak
najszybciej wszystko naprawić inaczej nie tylko ja czy ty zginą, a wszyscy
mieszkańcy. Weźmy się do pracy.
Ino nie chciała, aby narażała życie dla tylu ludzi,
skoro wszystko może skończyć się jej przedwczesną śmiercią. Miała przeczucie,
że nie wycofa się, tylko będzie dążyć do celu, aby uratować obcych ludzi. przez
to ona może tez ucierpieć jak tylko umrze przy niej.
Brunet siedział za biurkiem i przeglądał dokumenty,
kiedy westchnął zrezygnowany. Spojrzał w stronę okna, gdy na horyzoncie
pokazała się ognista kula, budząca mieszkańców wioski do życia. Myślami był
blisko Sakury, która prawdopodobnie poświęca swoje życie, aby uratować każdego
mieszkańca. Zezwolił jej, ale nie powinien tego robić. Może ją stracić w każdej
chwili. O niebezpieczeństwie przekonał go jego własny wróg, ale było za późno,
aby jej zabronić zrobić antidotum.
Powinien zdać sobie sprawę na co naraża Sakure,
jakie będą tego skutki i korzyści i najważniejsze co przy tym straci. Jest
głupcem, ze naraża ukochana na ryzyko, ale tylko ona jest ostatnia nadzieją.
Jeśli stworzyła coś niebezpiecznego, to ona musi stworzyć lekarstwo. Nie było
innego wyjścia jak dać jej wolna rękę. Musi cierpliwie czekać, aż stanie przed
faktem dokonanym.
Wstał i podszedł do okna, z którego widział
laboratorium, gdzie pracowała ukochana nad lekarstwem. Po pomieszczeniu
rozległo się echem pukanie. Spojrzał w stronę drzwi, po czym westchnął. Nie
miał ochoty mieć teraz gości w sprawie wioski, ale musi zapomnieć na razie o
Sakurze i zająć się swoimi sprawami.
- Proszę.
Do gabinetu wszedł dobrze zbudowany mężczyzna,
ciemne włosy opadały delikatnie po skroniach. Był ubrany w ciemna bluzę i
długie spodnie, przy biodrze była kabura. Wpatrywał się w mężczyznę i zdziwił
się trochę jego obecnością, nie sądził, że z własnej woli do niego przyjdzie. W
końcu musiał być ten pierwszy raz.
- Przepraszam za najście o tak wczesnej porze, ale
muszę porozmawiać, chodzi o moją córkę.
Itachi drgnął, kiedy usłyszał jego słowa. Nie
chciał, aby znów ich rozdzielono. Miał ochotę wyrzucić go z gabinetu, ale jako
dobry przywódca powinien go wysłuchać. Chociaż to bardziej prywatna sprawa niż
wioski, ale chciał wiedzieć o co chodzi.
- Nic pańskiej córce się nie stało. Zamieszka na
razie ze mną.
- Jestem o tym przekonany, ale tu nie chodzi o
zdrowie czy samopoczucie. Raczej o to co robiliśmy wbrew jej woli. To także
dotyczy..
- Mnie? – wszedł mu w zdanie - Czyżby pan mówił o
jej dzieciństwie?
- Między innymi, ale też o teraźniejszość. – Itachi
patrzył na niego chłodno, bez uczuć. Nie mógł poradzić, że denerwował się przed
nim. Dla każdego był taki, oprócz Sakury. Gdyby się wkurzył to na pewno mógłby
być nie przyjemny i nie znośny, po czym żałował, że skrzywdził ukochaną.
- Co takiego może się tyczyć przeszłosci i teraźniejszości?
Nie ma nic co...
- Wasza miłość. – drgnie i spojrzy na niego, aby
nawet nie zaczynał tego tematu. Nei chciał teraz rozmawiać z Sakury ojcem na
temat ich relacji. Nawet nie są w zwiazku, bo ukochana traktuje go jak
przyjaciela. Dzisiaj zrobił odruch i ją pocałował. Usta miała przyjemne i wręcz
słodkie.
- Chyba się pomyliłeś, ona...
- Kocha cię, chociaż tego nie daje do zrozumienia.
Często tak robiła. Ale kiedy chodizło o ciebie potrafiła wszystkich
znienawidzić, że wytykamy jej błędy. Została przez nas zraniona, i naprawdę
tego żąłuję. Nie naprawię tego, ale jej
uczucia się nie zmieniły, chcociaż nie umiała cię zrozumieć jak przejąłes
władzę.
- Wiem o tym.
- Skoro wiesz, dlaczegho stoicie w miejscu?
- Raczej to ciebie nie dotyczy. Nie powinienes się
wtracać w sprawy, które nie mają z wami nic wspólnego. Zawsze staliście między
nami. Ona uciekała, aby się ze mną spotkać, bo nie chieliście aby została
zraniona. Po czasie wyszło na to, ze najbardziej wy ją raniliście.
- Dlatego żałuję, choć moja żona nie chce nadal jej
tobie oddać.
- A ty? Co z tobą?
- To zalezy od Sakury czego chce, a wiem, zę cie
kocha.
- Jesteś w błędzie. Ona mnie ceni jako przyjaciela
nikogo wiecej. Raczej to powinna być zadawalająca odpowiedź dla żony. Między
nami nic głębszego nie będzie, a teraz przepraszam. Mam swoje obowiązki.
- Jeśli tego nie powiedziała, czeka na odpowiedni
moment – powiedział, po czym ukłonił się i odszedł.