piątek, 28 grudnia 2012

004.

Nie wiedziała co może zrobić. Jak On się pojawi wybuchnie gniewem, a tego tak naprawdę nie chce, a także nie chce zostać w wiosce. Będzie musiała z nim się spierać. Boi się kolejnej konfrontacji… Nie ma ochoty znów zauważyć w jego oczach chęć przytulenia bądź czegoś innego. Boi się nawet Go dotknąć, reakcja może być natychmiastowa. Rzuci się w Jego objęcia, gdyż tęskniła. Westchnęła patrząc w swoje odbicie w szybie, była pewna co do tego co się wydarzy, gdy wejdzie.
Spojrzała na zmierzających ludzi do swoich celów. Paznokciem delikatnie dotknęła okno, w którym zabłysła chakra przyjaciela oplątując każdy skrawek ciała. Włosy delikatnie falowały. Westchnęła przyjemnie. Zawsze uważała, że chakra ukochanego jest kojąca dla zmysłów. Nigdy nie przypuszczała, że może się tak czuć.
-Itachi… - wypowiedziała delikatnie. – Dlaczego? – zapytała głośno. Nikt jej nie słuchał, ale nie wiedziała, że w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba. Westchnęła cicho wpatrując nadal w ludzi. Nikt by nie przypuszczał, że ktokolwiek będzie jej słuchał. – Nie chce być więźniem. – zacisnęła dłoń w pięść. Nie chciała tutaj zostać. Zamachnęła się, a jej dłoń zabłysła chakrą. Nie zdążyła uderzyć, gdyż ręka została zatrzymana. Trzymał mocno by nie uderzyła. Odwróciła się do owego osobnika. Czarne tęczówki wpatrywały się w nią dogłębnie.
-Bo jestem twoim przyjacielem – wypowiedział w końcu. – Nie jesteś tu więźniem, nigdy nie będziesz. Chcę Cię jedynie chronić. – wyrwała rękę odwracając się do niego tyłem. Założyła ręce na piersiach by wiedział, że jest zła bardziej niż zwykle.
-Jeśli ochrona dla Ciebie znaczy trzymanie w zamknięciu przed resztą świata to naprawdę jesteś tyranem, który nic nie rozumie. – warknęła na Niego. Nie odwracała się jedynie patrzała bokiem na ludzi, którzy mówili sobie nowe plotki.
-Będę Cię w wiosce trzymał nawet bez twojej zgody, tak powinno być. To miejsce jest dla Ciebie najbezpieczniejsze, dobrze o tym wiesz. Jestem tu ja, twoi rodzice i przyjaciele.
-Zamknij się! – krzyknęła nie patrząc na niego. Trzymała się za swoje przedramię. Nie mogła dopuścić do tego by odkrył jej prawdziwe emocje. – Ty nic nie wiesz. Ty, rodzice i przyjaciele? Nie rozśmieszaj mnie. Wy wszyscy jesteście odmienieni. Przyjaciół nie mam! Rodzina nie żyje, na pewno nie we mnie. A ty… - zamilkła na moment. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała Go urazić.
-No mów… Co powiesz o mnie? Tyran, bydlak czy cokolwiek innego?
-Cicho bądź! – odwróciła się do niego. W oczach miała łzy. Nie chciał Ja doprowadzić do łez, ale widocznie tak musiało się stać. Chciał ją złapać, ale uderzyła Jego rękę. – Nie dotykaj mnie. Czy ty wiesz co ja przeżyłam? Nic. Nic nie wiesz. Tylko tyle ile zdołali ci powiedzieć twoi pomagierzy. Siedziałam w Wiosce Trawy, Oni mnie uratowali. Za to jestem im dozgonnie wdzięczna, a potem ty się zjawiasz. Ciebie tam w ogóle nie powinno być, mogła bym żyć całkiem normalnie Zniszczyłeś wioskę, zabiłeś mi mentorkę, wszystkich prawdziwych przyjaciół. – chciał cos powiedzieć, ale nie pozwoliła – Wiem swoje! Nie mów, ze się mylę bo tak nie jest. Gdy stamtąd uciekałam byłam u przyjaciół z Suny, którzy okazali się rebeliantami. Chcą Cię zniszczyć, lecz jakimś sposobem chcieli mnie zabić. Potem ten cholerny typek, który chciał mnie zgwałcić! Pierwszy raz zabiłam… – krzyknęła przymykając powieki. Nie miła siły wszystkiego mu mówić. Na policzku poczuła delikatne męskie dłonie, choć lekko szorstkie. Dla Niej zawsze wydawały się delikatne. Uniósł lekko by na niego spojrzała.
-Sakura wiem to co Cię spotkało jest moim głupim błędem. Wiedziałam, że żyjesz po tej wojnie. Szukałem Cię z początku, ale nie mogłem odnaleźć w tych wszystkich ruinach. Gówno mnie obchodzili inni, Ty byłaś najważniejsza. Nikt oprócz Ciebie tak się nie liczył. Jesteś moim życiem dlatego tak ciebie poszukiwałem, gdy uciekłaś z Wioski Trawy. Miałem Cię ze sobą zabrać, ale zniknęłaś. Zmartwiłem się, ale teraz tutaj jesteś. – chciał ja przytulić, ale nie pozwoliła.
-Nie myśl sobie, że od tak Tobie wybaczę. – powiedziała do niego. Spojrzał na nią z lekkim pytaniem. – Ból który stworzyłeś tak szybko się nie wyleczy. – delikatnie odepchnęła Go odchodząc do łóżka i usiadła na nim. Wpatrywał się na jej poczynania. Wiedział, że szybko nie wyleczy Jej rany. Zranił Ją bardziej niż chciał. Chwyciła szklankę wody i upiła wszystko jednym łykiem. Chciała odstawić szklankę, ale upuściła Ją. Robiła się na drobne kawałki. Opadła na poduszkę z drżącą dłonią.
-Sakura! – krzyknął do niej szarpiąc za ramiona. – Nie teraz do cholery!! – kolejny krzyk. Próbował jej pomóc, ale nie dał rady. – Ino!!! – wydarł się na całe gardło. Szybko przybiegła. Zobaczyła nieprzytomną Sakure. Badała ją. Cała zbladła. Wzięła się od razu do roboty, nie wiedziała co jej jest, ale chakra była bardziej zachwiana. Bała się o nią jak i o swoje życie. Ciało Sakury delikatnie się uniosło. Blondynka odsunęła się. Nie wiedziała co się dzieje. Jęknęła cicho i opadała oddychając ciężko. Uniosła się chwytając się za głowę. Nie wiedziała co się stało.
-Co? – zapytała Ich, gdy się w Nią wpatrywali.
-Ty… przed chwilą.. – wypowiedziała Ino, ale zatrzymał ja dłonią. Wyszła z pomieszczenia. Sakura nie wiedziała o co jej tak naprawdę chodzi. Spojrzała na bruneta, który widocznie wiedział co się stało.
-Ona Ciebie wykańcza.
-Słucham?
-Zastanów się co robisz, bo sama z własnej głupoty zginiesz. – powiedział – Będziesz mieszkała na razie ze mną, a potem zobaczymy. – chciała zaprotestować, ale jego oczy wyglądały groźnie. Nie tak jak chciała widzieć, ale pierwszy raz na nią tak spojrzał. Po plecach przeszedł dreszcz, który nie był za przyjemny. Wyszedł zostawiając ją samą. Czuła się jeszcze bardziej wykończona niż zazwyczaj. Przed paroma chwilami czuła się dobrze, a teraz? Ciało wydaje się wyczerpane. Uchwyciła się za głowę patrząc jak odchodzi. Nigdy nie sądziła, że może tak się stać. On chce mnie chronić nawet po moich słowach i czynach? Nie potrafiłam zasnąć, lecz leżałam przez dłuższy czas. Do pomieszczenia wkroczyła Ino podając zastrzyk dożylni.
-Ino? – zapytała spoglądając na nią. Jej szafirowe oczy spojrzały na zielonooką, uśmiechnęła się jak kiedyś, gdy zaczęły swoja przyjaźń. – Czy… Czy ludzie Go się boją? – zapytała. Wiedziała o czym mówię, byłam tego ciekawa co mi odpowie.
-Przywódcy? Tak trochę, jednak ma swoje humory jak każdy. Gdy myślał, że nie żyjesz to dostał szału, lecz okazało się było coś z jego naszyjnikiem. – drgnęła.
-Ma go cały czas? – pytała.
-Tak. W środku jest chyba jakiś płatek kwiatu. – spuściła głowę. On ma jeszcze naszyjnik, który dostał na urodziny. To jest naprawdę miłe słysząc to po tylu latach. Ich spotkanie nie było zwyczajne, ale cieszyła się. Chodź zadawalało Ją zawsze jego towarzystwo.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Chciałabym zostać sama.
-Dobrze. – wyszła. Przyciągnęła do siebie nogi uśmiechając się delikatnie. Po policzkach spłynęły krystaliczne łzy. Wytarła wierzchem dłoni. Pamięta jak mu dała naszyjnik na urodziny. Czyli zawsze nosił. Chroni Go także przed niebezpieczeństwem, ale informuje czy żyję. Lecz z początku musiał o wszystkim zapomnieć. Co miał przy sobie. Wstała, lecz upadła na kolana robiąc głośny huk. Uchwyciła się za głowę.

Sakura….

Usłyszała głos Anyte. Trzymała się mocno za głowę. Bolało jak cholera. Jęknęła z bólu, nie wiedziała o co chodzi. Dlaczego czuła w sobie taki ból. Nic przecież takiego nie robiła…?

Przepraszam… Nie pozwolę Ci cierpieć przez Niego!

Po ciele przeszedł impuls. Nie mogłam złapać oddechu. Przymknęłam powieki, których nie potrafiła otworzyć. Tak jakbym była w innym świecie. Wszędzie ciemność. Zobaczyłam światło w tunelu. Tam iść? Zrobiłam krok w przód by wiedzieć co tam się szykuje dla Mnie?

Tak.. Chodź do mnie. Razem to zrobimy. Ty i Ja będziemy zgrana grupą. Tylko we dwie. Jak dwie nierozłączne przyjaciółki…

Słyszała głos kobiety. Ona…
-Co z Nią jest do cholery? – usłyszała męski głos i huk z jękami bólu. – Sakura uspokój się! – robiła kolejne kroki w stronę jasności. Nie wiedziała co tam było, ale to Ją wołało do siebie. Przyciągało jak magnes. Tam było to czego potrzebowała…
-Ona odchodzi Uchiha! – usłyszała głos ciemnowłosej. Co jest? Dlaczego nie może tego kontrolować? Co się dzieje z Nią i ciałem? Nie wiedziała, czuła jedynie impulsy bólu, przez które cierpiała każda komórka ciała. – Przejmę Jej ciało… W końcu będę mogła się zemścić, cóż zawsze miała tylko ciebie w głowie. Moje zachęty do niczego nie doprowadzały, ale Ty działasz na nerwy. Przez Ciebie ona zginie. A ty razem z Nią! – zaśmiała się histerycznie.
-Itachi… Nie chcę tego. – wypowiedziała ledwie słyszalnie.

Tym razem nie masz nic do gadania. Jesteś zbyt słaba by przejąć nade mną kontrole, bądź mnie unicestwić, lub zapieczętować. Już nic ci nie pomoże. Musiałam kogoś wykorzystać. Ty do tego się nadawałaś, bo miłość zaślepiała ci oczy. Tak jak jemu… lecz jeszcze potrafi bronić ukochanej osoby, a teraz ma związane ręce.

Westchnęła Haruno.

-Nie chce być przez kogoś broniona. Potrafię sama to zrobić.

Zaśmiała się głośno. Zacisnęła dłonie padając na kolana przed światłem. Wole ciemność. Nie zrobiła kolejnego ruchu. Stała i patrzała na rzeczywistość, która miała nadejść. Nie! Tak nie może być. Lecz jeśli Ja usunę z ciała będę jeszcze słabsza niż byłam. W szpitalu poleżę o wiele dłużej.

Nie rozśmieszaj mnie, gdybym nie Ja byłabyś nikim. Ile ludzi pokonałaś z moją pomocą. Zawsze ratowałam Tobie dupę. Teraz masz mi się odwdzięczyć, rozumiesz? Niczego nie próbuj, bo szybciej zginiesz. Dla mnie będzie to frajda, przejmę twoje ciało i zabije wszystkich twoich przyjaciół a z ukochanym się pobawię. Będzie cierpiał…

Po policzkach zaczęły płynąć łzy, lecz nie zwykłe. Słyszała kropelka po kropelce. Czuła metaliczna woń. Przymknęła powieki bojąc się o wszystko co mogło się zdarzyć.
-Nie!! – krzyknęła przeraźliwie. – Nie pozwolę Ci Go skrzywdzić! – otworzyłam powieki. Moje ciało było całe w chakrze. Wygięłam się. Byłam w swoim ciele. Na czole rozszedł się znak. Stała na dachu. Niedaleko był mężczyzna, czy to nie jest czasami brat dziewczyny? Wiedziała, że jakimś sposobem się tutaj znalazł. Machnęłam ręką, a w mojej dłoni pojawił się ciemny zwój.

Nie zrobisz tego! Sakura!!!

Westchnęła głośno.
-Zobaczymy teraz kto jest lepszy. Wyciągnę Cię z mojego ciała! – powiedziała głośno. Rzuciła zwój rozwijając. Oplątywał się wokół ciała. Przegryzła kciuki pisząc krwią. Mogło Ją to zabić, ale to nic. Jeśli Ją wyciągnie będzie spokojniejsza… Znów ciekły łzy. Robiła pieści zabezpieczając okolice by nie ucierpiała. Krew zaczynała błyszczeć. Czuła coraz większy ból, a z ciała wydostawała się chakra dziewczyny.
-Wiejcie stąd!! – usłyszała krzyk Itachiego. – Już!! To rozkaz! – patrzał na mnie. Zamiast czerwieni, znaki robiły się czarne z symbolami. Jeszcze trochę, pomyślała zawzięcie. Wykorzystywała resztki swojej chakry do zapieczętowania Przeklętej Kobiety. Kaszlnęłam krwią. Wszystko wykorzystałam. Zwinęłam zwój zabezpieczając Go. Zabłysnął czerwienią mieszaną z czernią.

Zemszczę się!

Chakra z ciała Sakury eksplodowała w górę. Krzyknęła z bólu. Z koniuszków ust ciekła spora ilość krwi. Rzuciła zwój do ukochanego. Kaszlnęła wypluwając sporą ilość. Uśmiechnęła się wycierając usta od szkarłatu. Upadła na kolana.
-To już koniec… wszystkiego?! – mówiła do siebie. Upadła na dach turlając się w dół. Spadała. Wpadła w ramiona mężczyzny, dla którego była tak ważna. Uśmiechnęła się delikatnie otwierając jedna powiekę. Uśmiechnął się ledwie widocznie. Był z Niej zadowolony. Uratowała siebie i innych... Zaczęło się Jej kręcić w głowie, nie wytrzymała. Straciła przytomność…











Trzymał Ją w swoich ramionach nie przytomną. Wiedział, ze dla niej był to wysiłek wyciągając z swojego ciała dziewczynę. Nigdy by tego nie przypuszczał, że to zrobi. Lecz jej ciało było poszarpane wewnątrz. Minimalny poziom chakry. Ruszył z nią do szpitala. Dziewczyna przeniosła Ich w inne miejsce, co nie było dla niego zadawalające. Mogła roznieść cały szpital. Sakura była przy nim dosyć długo, uratowała Go, gdy chciała zaatakować. Był pewien, ze jej uczucia wobec Niego nie zmalały aż tak bardzo.
Wkroczył do szpitala. Wszystkie pielęgniarki, gdy Go z Haruno zobaczyły podskoczyły jak oparzone by pomóc. Wniósł Ją do Sali. Badali ciało. Wszystkie leczyli wraz z Jej przyjaciółką. Odsunęli się od niej. Oddychały ciężko. Blondynka spojrzała na przywódcę wiosek.
-Wyleczyliśmy jej rany wewnętrzne, ale… - widziała jego wściekły wzrok. – Chakry nie przywrócimy. Nie wiemy czy nie umrze w ciągu tej doby. – wszyscy wyszli czując złość Itachiego. Nie chcieli mu się narażać. Została jedynie Ino odsuwając się od łóżka.
-Wyjdź. – powiedział. Ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła cicho drzwi. Podszedł do niej ujmując dłoń ukochanej. Kiedyś trzymali się zawsze, a teraz ona by miała zniknąć. Wolałby z diabłem podpisać pakt niż by to się stało. Nachylił się nad nią. Zauważył wisiorek ukochanej, który pękał. –Nie… - wypowiedział chwytając wisiorek. Oznaczało to, ze umierała w szybkim tempie. Nie może jej w taki sposób stracić. Uchwycił delikatnie policzek gładząc wewnętrzną częścią dłonie. Nachylił się ponownie nad Jej ciałem. – Nie opuścisz mnie, prawda? – zapytał cicho. – Będziesz ze mną. – ucałował zimne wargi dziewczyny. Wiedział już co to oznaczało. Ona umierała w bardzo szybkim tempie. Usłyszał kolejne pęknięcie. Podzieli się z nią chakrą by chociaż spróbowała przeżyć. Jego ciało emitowało bardzo dużo chakry, która przechodziła do ciała dziewczyny po przez pocałunek.
-Itachi… - usłyszał głos swojego brata. Nie przerywał pocałunku. Jego głos zamilkł. Drzwi się zamknęły. Oderwał się od niej. Uniósł się wzdychając. Spróbuj przeżyć, pomyślał. Spojrzał na drzwi, gdzie stał Sasuke. Spojrzał ponownie na naszyjnik, którego już nie było?
-Nie… - wypowiedział cicho. Odrobinki kryształu leżały na piersi dziewczyny. Nie czuł już życia w dziewczynie. Zacisnął dłonie w pięść. W Jego oczach pokazał się najwyższy poziom Sharingana.
-Uspokój się, to tylko dziewczyna. Masz ich… - uchwycił go za gardło mocno ściskając. Nie chciał mieć innej, Jego ukochaną była Sakura, która umarła na Jego oczach. Sasuke nie mógł się uwolnić. Ściskał go jeszcze mocniej.
-Nigdy nie mów mi o innych kobietach. Z nią przeżyłem najwięcej lat co się skończyło obietnicami. – rzucił go w regał, który przełamał na drobne części. Byli braćmi, ale tutaj przesadził. Dla Sasuke to była przyjaciółka, ale On miał do Niej większą więź. Patrzał na Itachiego. Jego spojrzenie się zmieniło w zimne i mroźniejsze. Teraz wszyscy niech się do niego nie zbliżają, bo zniszczy. Zobaczył jasne zielone światło.
-Spójrz. – Sasuke wskazał na łóżko. Długo włosy brunet obrócił się. Kawałki kryształu unosiły się nad ciałem dziewczyny błyszcząc i kręcąc się wokół. Łączyły się w jedno. – Nie możliwe. – mówił brat Itachiego. Wstał wpatrując się w dziewczynę. Kryształ zbudował się w pełni i zabłysnął tym samym mocnym blaskiem co kiedyś.

Nie zmarnuj szansy…

Usłyszał tajemniczy głos kobiety. Dziewczyna wygięła się w łuk i zaczerpnęła głębokiego oddechu.
-Sakura. – podbiegł do niej ujmując dłoń. Nie wiedział co ma zrobić. Oddychała głęboko, a na Jego szyi znów pojawił się kryształ. Otworzyła powieki.
-Itachi… - wypowiedziała – co się… - uchwycił Ja przytulając do siebie. Nie wiedziała co ma zrobić, pierwszy raz tak zareagował. Patrzała na Sasuke, który był lekko poturbowany. Uniosła brew do góry. Nie mogła się sprzeciwiać do przytulania była zbyt słaba.
-Jesteś cała. Nigdy Cię już nie zostawię. Nigdy… - poczuła jak głaszcze po włosach. Zawsze to lubiła. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała co ma zrobić, ale nie chciała uciekać z ramion ukochanego. Sasuke lekko się uśmiechnął. Był kobieciarzem, ale wiedział, że nie ma z Sakura szans przy bracie. Ulotnił się z pomieszczenia. Sprawa mogła poczekać na później. Oderwał się od niej. – Dlatego zostań w wiosce. Nie chcę byś odchodziła skoro jesteś dla mnie nie tylko przyjaciółką! – odwróciła głowę w bok by na niego nie patrzeć. Uchwycił policzek, by na Niego popatrzała, lecz wyrwała się. nie chciała Go dotykać. Nie chciała… Chciała by wrócił Jej najlepszy przyjaciel, z którym była w dzieciństwie, a ten tu nie jest taki.
-Nie zostanę. Ucieknę prędzej czy później.
-Dlaczego? Nie było ci przy mnie źle. – westchnęła ciężko.
-Właśnie powodem dla którego bym uciekła jesteś Ty Itachi. – drgnął. Nie rozumiał jej słów. Bolały… Patrzał na nią. Ich oczy się spotkały. Widziała w czerni ból, on tak samo. Chciał Ja dotknąć, ale podbiła Jego dłoń, by nie dotykał. Serce Jej się krajało z bólu. Nie chciała myśleć, że to zrobiła. – Ty już nie jesteś Tym, którego znałam. Za bardzo się zmieniłaś. To co nas łączyło kiedyś nie będzie takie same. To minęło… - zobaczyła iskierki wściekłości w oczach.
-Czyżby? – wyprostował się wpatrując w dziewczynę. – Nie sądze by to minęło. Ty się boisz poważnego związku.
-Wcale nie! – uniosła głos – To ty się zmieniłeś, stałeś się inny. Ja chce tamtego Itachiego! Zawsze delikatny i nie nachalnego. Ty jesteś coraz bardziej nachalny – powiedziała do niego zdenerwowana. Uśmiechnął się odgarynając włosy do tyłu. Uchwycił przeguby ściskając i nachylając się nad nią.
-Nie jestem. Chce mieć Ciebie przy sobie. Obiecaliśmy to sobie, że jak dojrzejesz będziemy.
-Może widocznie nie dojrzałam.
-Sama siebie okłamujesz. Dojrzałaś fizycznie jak i psychicznie. – ścisnął mocno ręce. Jęknęłam z bólu.
-Itachi.. To boli. – nie zelżał z uściskiem. Poczuła dziwne mrowienie na wewnętrznej części reki.
-Dlatego nie mam teraz wyboru. Będę sam Cię kontrolował. – zobaczyła czerwony blask. Puścił Ją. Wokół nadgarstków były czarne znaki jak i wewnątrz.
-Pieczęć chakry? – zapytała cicho - Dlaczego? – pościł Ją.
-Nie pozwolę Ci odejść, nie przekroczysz bram wioski, gdy to zrobisz twoja chakra będzie maleć, jak ode mnie będziesz się oddalać. A to nie będzie dobry pomysł. Dlatego zostaniesz. Zmuszam Cię, ale tak będzie najlepiej. Dla Nas oboje… - powiedział.
-Znajdę sposób by… - uśmiechnął się przybliżając się do Niej. Zamilkła czując Jego usta na swoich. Zacisnęła dłonie na prześcieradle. Nie mogła dać się całować, nie takiemu Itachiemu? Chciała mieć swojego z dzieciństwa. Czy aż tak bardzo się zmienił? Lecz musiała być pewna swojego, nie pozwoli mu! Uniosła dłoń. Uderzyła w policzek. Spojrzała na niego wściekła. – Nie rób tego więcej razy!! – krzyknęła.
-He? – spojrzał na nią – Nie tylko ja się zmieniłem. Ty także… - odwrócił się odchodząc. – Dzisiaj po Ciebie jeszcze ktoś przyjdzie. – wyszedł z pomieszczenia. Oparł się o ścianę dotykając siebie za policzek. Pierwszy raz Go uderzyła. Pocałował Ja któryś raz, lecz dopiero teraz zareagowała całkiem inaczej. Usłyszał łkanie dziewczyny. Westchnął. Wiedział, że jakiś czas będą mieli napięte kontakty. Zmieni to w szybkim tempie, postara się. Odszedł zostawiając swoją ukochaną z myślami na temat swojej przyszłości w wiosce…

środa, 24 października 2012

003.



Otworzyła leniwie powieki spoglądając na sufit. Biel raziła w oczy. Był  taki jaskrawy. Musiała przyzwyczaić się do światła wraz z bielą. Było to uczucie straszne, ale da się wytrzymać. Westchnęła cicho rozglądając się po pomieszczeniu. Dokładnie wiedziała gdzie się znajduje . Wszystkie wspomnienia wdarły się do głowy. Została schwytana i przetrzymuje ją w pokoju szpitalnym by wyzdrowiała. Podali antidotum, które zadziałało. A w dodatku, mogła umrzeć jakby w porę nie podali. Tak może byłoby lepiej jakby nie chodziła po tym świecie. Odwróciłam się na bok by nie widzieć światła. Przymknęłam powieki. Słyszałam jak rozchodzi się tupanie szpilek? Tak, mogłam tak sądzić. Znałam ten stukot.
Nie ma szans by po antidotum, zdołałabym utrzymywać kontrole nad chakra. Musze wytrzymać wiele tygodni by do tego dojść. Tak jak to zawsze bywa. Tamten mężczyzna chciał mnie zabić, ale nie mogłam dać się zastraszyć. A Gaara? No właśnie, jest w organizacji, która pragnie zniszczyć Itachiego. Byłam z nimi, ale wszystko poszło nie tak. Mieli mnie za zdrajcę. Teraz nikogo nie mam, oprócz ludzi z Wioski Trawy. Chika i inni. Zacisnęłam dłoń, w której było więcej siły niż poprzednio. Pielęgniarka przeszła dalej nie zatrzymując się blisko. Usłyszałam czyjś głos.
-Dobrze, ze wróciła. - wypowiedziała pielęgniarka.
-Tak, chociaż Wielmożny nie będzie chodził taki zestresowany. Ostatnie tygodnie były dla niego ciężkie jak dowiedział się o jej śmierci, a ona wszystko upozorowała. - westchnęła - Nie ładnie z jej strony. Wydaje mi się, ze Ją kocha. Taką drobną osobę jak Haruno.
-Słyszałam plotki, że znają się od dzieciństwa. Nawet gdy swój klan … - nie dokończyła.
-Cii.. Wiesz, że o tym nie wolno mówić. Szkoda mi tylko, że ona tak cierpiała. Mam nadzieję, ze wszystko się zmieni, gdy.. - więcej nie usłyszała gdyż przeszły dalej. Westchnęła. Gdy co? Chciałaby  wiedzieć. Nie mogły na spokojnie tego dokończyć? Trudno. Przeżyję. Nie sądziła, że tyle plotek o niej jest. Próbowała zasnąć, ale nie udawało się. Myślała przez cały czas nad słowami pielęgniarek. Teraz całkowicie jestem skołowana. Jak to możliwe, ze będzie tutaj przez cały czas? Na pewno dał jakąś ochronę. Poczuła na ramieniu czyjś dotyk. Kiedy Ktoś tu wszedł.?
-Wiem, że nie śpisz. - usłyszała kobiecy głos byłej przyjaciółki.
-Masz rację, nie śpię. - wypowiedziała wrogo. - Nie musisz mnie badać, nic mi nie jest. Czy On cię przysłał?
-Tak. Chce wiedzieć jak się czujesz po antidotum. Martwi się o ciebie.
-Przestań gadać bzdury! - podniosła głos. Uniosła się siadając do siadu. Trzymała się za brzuch, który najmocniej bolał. - Gdyby się martwił nie doszło by do tego wszystkiego. Mógł nie ingerować w sprawy, które Jego nie dotyczyły. Mógł mnie nie gonić po całych miastach tylko siedzieć w tej pieprzonej wiosce. - powiedziała na jednym wydechu.
-Przypominam ci moja droga, że ta pieprzona wioska jest twoim domem od dzieciństwa.
-Gówno mnie to obchodzi. Ona jest przez Niego i innych skażona. - powiedziała. Oddychała lekko, bez żadnych trudności.
-Ty nie wiesz co mówisz. - powiedziała dotykając mojego ramienia. - Urodziłaś się w niej. Jesteś tutaj razem z nami i tak pozostanie. Tu jest twoje miejscu, u boku rodziców.
-Nie mów mi o nich. Jako piersi się poddali. Walczyłam razem z Naruto do końca. Wy wszyscy się poddaliście, nadal w twoich widzę strach przed Akatsuki. Wasze życie było ważniejsze. Tsunade się nie poddawała, nigdy by się nie skłoniła przed nikim. A wyście zrobili to w paru sekundach. - wypaliła w jej stronę. W oczach widziała smutek, wcale nie żałowała mówiąc te słowa. Patrzała na nią..
-Lepiej jak cię sprawdzę, nie chce dostać. - badała ją. Odetchnęła z ulgą. Było ze mną dobrze. Mówiła jej. Niech już idzie bo powie jeszcze o parę słów za dużo. Odchodziła.
-On tu przyjdzie, prawda?
-Z pewnością. - wypowiedziała wychodząc. Gdy wychodziła zauważyła coś dziwnego. Oplatała ja poświata. Czyli On zabezpieczył pokój by nie wyszła. Spryciarz. Nie chce aby uciekała mu więcej razy. Niech się wali… Nie powinna tak mówić, bo jeszcze czuję do niego uczucia, ale  stał się rządny władzy. Wstała z posłania podchodząc wolno do okna. Była sama, nie chciała nikogo widzieć. Także Itachiego. Miała dzisiaj zły dzień odkąd przypomniała sobie, ze musi być w wiosce. Wyśle za nią pościg jak ucieknie. Będzie próbować, nie ulegnie Mu bo spędzili wspólnie dzieciństwo. Nie będzie taka uległa jakby myślał. Ma w sobie krzepę od jakiegoś czasu. Dotknęła delikatnie okna. Pod jej dotykiem przeszła chakra. Gdyby uderzyła od razu poleciałaby na drugi koniec pokoju. Westchnęła nie robiąc nic. Wzięła swoja dłoń. Przymknęła powieki. Nie chce by tak dłużej było. Niech wszystko się skończy. To nie jest dobry czas by Ją trzymał. Chce być wolna niczym ptak. Nie żyć na uwięzi, bo chce by była blisko niego. Teraz pragnie żyć w spokoju, choć tego nie widzi by tak się stało. Obróciła się idąc w stronę łóżka. W progu zauważyła bruneta, lecz jego brata. Usiadła nie patrząc na swojego byłego kompana z drużyny, jak i wroga.
-Słyszałam, ze dobrze się czujesz. - milczałam. Ukosem spojrzała na niego. Nie chciała go widzieć, ale widocznie było to konieczne. W dłoni trzymał biała kopertę, która delikatnie ścisnął. Podszedł i lekko rzucił na pościel. Pismo było Itachiego, bardziej wypracowane. Uchwyciła kopertę.
-Jesteś teraz jego pieskiem na posyłki? - zapytałam- Poniżasz się bardziej niż parę lat temu. Dobre sobie. - prychnęłam. Nie spodobała mu się ta odpowiedz. Jakoś nie przejęła się tym faktem. Dla niej było ważna zawartość listu. Otworzyła wieczko wyjmując biały pergamin. Uchiha wyszedł. Odetchnęła z ulgą, gdy została sama. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka i podała talerz z jedzeniem wraz z sokiem. - Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie. Zjadła na pierwszym miejscu obiat, który przynieśli. Od wczoraj była głodna, gdy straciła przytomność. Popiła sokiem i wytarłam usta. Chwyciła pergamin otwierając go. Czytała każde zdanie po zdaniu.


Kochana Sakuro,
Chcę cię zawiadomić listownie, abyś się nad tym wszystkim zastanowiła. Nawet jak się nie zgodzisz będę Cię przetrzymywał tak długo, aż się zgodzisz. Zostajesz  w wiosce! Nie pozwolę Ci już więcej odejść, za dużo straciliśmy czasu. Przyjdę do ciebie pod wieczór, gdy będę miał wszystkie sprawy załatwione.
Do zobaczenia.
Itachi Uchiha.


Przeczytała go jeszcze parę razy. „Zostajesz w wiosce!” Co za rozkaz, pomyślała. Nie miała zamiaru tu zostawać bo wydał taki rozkaz, który ma pozbawić dziewczynę wolności. Przeczytała jeszcze jedno zdanie co ją bardziej poruszyło. „Nie pozwolę Ci już więcej odejść, za dużo czasu straciliśmy” . Też mogła to przyznać jakby nie czuła często do niego odrazy za Jego odejście, wybicie klanu a także rozpoczęcie wojny. Wszystko było wyraźne, choć pamięta także radosne chwilę. Tak samo jak tajemnicze spotkania. Pamięta wszystko dobrze. Każdy szczegół. Ich spotkania były czymś tajemniczym. Czuła się jakby mogła przemierzać świat u Jego boku. Zacisnęła dłoń wpatrując się w pergamin. Położyła go na stolik koło talerza z jedzeniem.
Westchnęła cicho patrząc na swoje odbicie w lustrze, które było naprzeciwko niej. Twarz, ramiona były w siniakach. Wstała i patrzała dokładnie na swoje odbicie. Uniosła bluzkę i od razu opuściła. Nie wiedziała skąd wzięły się wszystkie siniaki i zadrapania. Tak jakby chakra blokowała jej wszystkie rany, a teraz ujawniała. Usiadła ponownie na łóżku lecz położyła się na powrót. Jak na razie nie ucieknie stąd dopóki chakra blokuje okna plus drzwi.
Uśmiechnęłam się delikatnie czując jak moje ciało zaczyna odpływając w krainę błogości. Chciałam zasnąć, tego jak najbardziej pragnęłam. Odpocząć od myśli, które mną kołotały.










Nie mógł zasnąć w nocy. Myślał cały czas o Sakurze, wiec nie przespał ani godziny dłużej. Siedział w swoim gabinecie patrząc na księżyc. Był zadowolony mając Ją blisko siebie, lecz w tej chwili wiedział jaka może być reakcja dziewczyny. Będzie zbulwersowana, że zatrzymuje Ją. Nie wypuści! Tak sobie sam zażyczył i tak będzie. Nikt Jej już nie skrzywdzi. Nie pozwoli na to. Raz - nawet nie - dwa bądź trzy razy Ją stracił. Więcej na to nie pozwoli. Nie da odejść swojej ukochanej skoro tyle ich łączy. Wspomnienia, wspólne przeżycia. Nigdy więcej nie wypuści Jej z swoich ramion. Dla niej poruszy cały świat.
Patrzał na wschodzące słońce. Musiał Ją powiadomić o swoich zamiarach, choć o tym, ze zostaje. Napisał krótki list i włożył do koperty. Godzina po godzinie mijały. Siedział i tylko rozmyślał. Nie był śpiący. Dla niego liczyła się dziewczyna, która obiecała mu, że będzie Jego na zawsze. Było to w dzieciństwie, ale jednak obietnica jest obietnicą. W Jej oczach widział, że chciała by ją całował, choć ruchy miała całkiem inne parę tygodni temu.  Nie było to miłe przeżycie, ale cieszył się, że zasmakował tych słodkich i wrażliwych ust kolejny raz.
Po południu dał list Sasuke by zaniósł Sakurze. Wiedział kto zawsze do niej wchodzi. Chakra wszystko mówiła, gdyby Ktoś obcy wszedł od razu by zareagował i wysłał swoich ludzi. Nigdy by nie dopuścił do broni Sakure. Nie teraz, gdy jej stan mógł się jeszcze pogorszyć. Antidotum zwalczało jeszcze chakre. Ino o wszystkim go powiadomiła, gdy była w nocy u dziewczyny. Była na ostatnim etapie rozwoju trucizny.
Westchnął cicho. Usłyszał kroki w stronę gabinetu, znał ten chód. Sasuke, pomyślał. Drzwi otworzyły się z hukiem. Wpatrywał się z zimnem w brata. Nie rozumiał co go tak rozjuszyło.
-Suka! - warknął głośno. Zatrzasnął drzwi. Po chwili usłyszałem pukanie. Do pomieszczenia, za moim pozwoleniem, weszła Ai’a niosąc kawę. Postawiła. Powinien Ją odesłać do Wioski Trawy, a może oni by po nią przyjechali.? Skłoniła się i chciała odejść.
-Ai’a poczekaj, dobrze? - popatrzała na Niego i skinęła głową. Popatrzał na brata z lekką irytacją.  - Co Cię tak rozjuszyło, bracie? - zapytał.
-Twój Kwiatuszek. - warknął. Odgarnął włosy do tyłu. - jest zbyt bezczelna, jak będziesz ją gdzieś miał naucz Ja manier.
-Ona zna maniery
-Oj, chyba nie. - wypowiedział wściekły
-Sasuke.. - wypowiedział z lekkością - Ona jest zdenerwowana, przejdzie jej zobaczysz. Na pewno, gdy będzie już po wszystkim będzie inaczej się zachowywać. Musi przyzwyczaić się. - popatrzał na brata wściekły.
-Przyzwyczaić się? Nie odzwyczai się chamskich odzywek. - mówił. Wyszedł znów trzaskając drzwiami. Westchnął ciężko. Sasuke miał ciężki charakter, gdy coś nie szło po jego myśli od razu się denerwował. Był odzwierciedleniem Itachiego. Spojrzał na stojącą kobietę. - Ai’a.. - wypowiedział
-Tak, panie? - zapytała.
-Chcesz by Cię mój powóz odwiózł, czy żeby przyjechali po Ciebie? - zapytał kobietę.
-To zależy wyłącznie od pana. - mówiła. Lustrował ją.
-W takim razie napisze do nich list by przyjechali na parę dni. Od razu omówimy parę spraw. Możesz już wyjść. Dziękuję Ci za kawę. - wyszła. Popatrzał na zewnątrz. Wiatr delikatnie wiał bawiąc się koronami drzew. W oddali mógł dostrzec szpital, w którym była jego miłość. Nie mógł tu siedzieć ani chwili dłużej. Pójdzie się przejść, a potem prosto do Sakury. Nie będzie siedziała tam sama. Na wrzuca mi z pewnością, że nie zostaje. Wiem swoje, nie będzie mogła być taka upiardliwa. Wyszedł z pomieszczenia dopijając ostatni łyk kawy. Odetchnął z ulgą czując kojący wiatr we włosach. Zeszedł schodami i wkroczył wgłęb wioski by zobaczyć co mieszkańcy robią. Nie zatrzymał się. Ludzie kłaniali się widząc Jego osobę. Był bardziej szanowany niż Tsunade, ale musiał to jakimś sposobem wyrobić. Były dwa powodu, bali się bądź naprawdę cos w Nim dostrzegli. Stanąłem. Kolo nogi przeturlało się jabłko.  Uniosłem głowę patrząc w tamta stronę. Dziewczyna z dwoma małymi kitkami leżała na ziemi pociągając nosem. Grzywka opadała na czoło by nie widzieć jej oczu bądź czoła. Czyżby płakała? Młodsi chłopacy wyśmiewali się z niej.
Sakura… Ona jest podobna do Ciebie, pomyślał. Ukucnął biorąc jabłko w dłoń i spojrzał na czerwień uśmiechając się delikatnie. Znów kołotały się myśli blisko wspomnień.





Kroczyłem  przed siebie przez wioskę nie mając swojego celu, chciałem tylko zobaczyć co porabiają. Nigdy nie sądziłem, że spotkam zagubioną cześć siebie, która mieszkała w tej wiosce. Nie patrzałem na kobiety w swoim wieku, czy młodsze bądź starsze. Nie interesowały mnie. Kopnąłem delikatnie puszkę mijając budynek policji Uchiha. Podrzuciłem i kopnąłem. Wleciała do kosza.
Usłyszałem cichy szloch, a także śmiechy chłopców i dziewczynek. Uniosłem głowę patrząc na dziewczynę z dwoma kitkami zawiązanymi wstążkami, ubraną w zieloną sukieneczkę sięgająca do kolan. Z koszyka były wysypane kwiaty. Westchnąłem. Znów dokuczają jakiejś dziewczynce. Nie powinni. Podszedłem do nich, a Oni wpatrywali się we mnie zahipnotyzowani.
-Do domu. – wypowiedziałam władczo. Oni jak na znak odeszli patrząc na dziewczynkę. Obróciłem się patrząc na nią. Zbierała kwiaty do koszyka, cicho wzdychając. Różowymi włoskami pobawił się wiatr. Ukucnąłem pomagając jej zbierać.
-Dziękuje – jej glos przeszył mnie całego. Nie wiedziałem czemu, ale dotknąłem jej podbródek unosząc. Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie delikatnie. Policzki miała całe od łez. – Sakura.
-Itachi…? – zapytała. Nie sądziłem, ze to będzie ona. Poznałem ja niedawno, ale byłem szczęśliwy mogąc znów Ją zobaczyć. Wytarłem dłońmi policzki by nie było widać tyle łez. Odgarnąłem z czoła włosy, które przeszkadzały bym mógł dokładnie się Jej przyjrzeć.
-Już wystarczy tego – powiedziałem – Nie możesz tak dać siebie traktować. Jesteś inna, wiem o tym. I proszę nie zakrywaj swojego czoła, wygląda to jeszcze gorzej. Jesteś ładna… - powiedziałem. Wpatrywała się we mnie, zauważyłem rumieńce. Odwróciła głowę w bok.
-Musze iść do domu. – pobiegła biorąc koszyk. Wstydziła się. Pierwszy raz to u kogoś widziałem. Lecz cieszyłem się, ze Ktoś zachowuje ise tak przy mnie.




Nadal wpatrywał się w owoc i na dziewczynkę, która rozglądała się. Nie przerwali dokuczać Jej. Zrobił krok do przodu, gdy stanął przy Niej wszystko nagle umilkło. Nachyliłem się i wręczyłem owoc. Chwyciła delikatnie. Ciemne oczy popatrzały na Niego. Nie były takie jak Sakury, ale chciał tylko pomóc.
-Dziękuję. – odpowiedziała, gdy tylko schowała jabłko.
-Proszę. – uśmiechnął się delikatnie i poszarpał włosy. Uśmiechnęła się delikatnie. Odchodził, ale uchwyciła Go za  dłoń. Spojrzał na Nią z znakiem zapytania. Nie wiedział o co chodzi.
-Co z Panią Haruno? – zapytała. Wiedział o kim mówi, ale nie sądził, że Ja zna. Ukucnął przy Niej.
-Znacie się? – zapytał. Kiwnęła głową.
-Tak, zrobiła wiele dla naszej rodziny dlatego jest dla mnie ważna. Będzie z Nią dobrze?  
-Tak będzie. Możesz Ją odwiedzić jeśli chcesz. Chodź ze mną.
-Nie mogę. Musze mamusi zanieść owoce, ale proszę ode mnie pozdrowić. – ucałowała go delikatnie w policzek i pobiegła z koszykiem. Uśmiechnął się. Była odważna, kobiety wpatrywały się w odbiegającą dziewczynkę. On sam był zadowolony, że dzieci inaczej na niego patrzały. Lubił to. Pamięta jaki Sasuke był zadowolony, że czasami się nim zajmował. Choć teraz pragnąłby zajmować się  swoim dzieckiem, lecz na drodze z pewnością jest dużo przeszkód. A jednym jest zaborczość Jego ukochanej. Skręcił w ulicę, na której znajdował się szpital. Teraz się z nią zobaczy.

środa, 29 sierpnia 2012

002.


Czułam szarpniecie w ramie. Uniosłam swoje powieki. Nie wiedziałam gdzie się znajduję, ale rozpoznałam mężczyznę. Chwyciłam się za czoło było całe spocone. Nie jest zbyt dobrze. Jeszcze w nocy musze dostać się do wioski inaczej z samego rana będzie po mnie. Wszystko przyśpieszyło rytmu, a także serce, które wzbudziło się. Sakura nie mogła wstać. Pomógł jej wstać. Utrzymywała się ledwie na nogach. 
- Jesteś tego pewna, ze chcesz tam iść? - zapytał Hisaki. Popatrzała na niego. W oczach widział słabość. Nie dojdzie daleko sama. Było po niej widać. Nie miała wystarczającej siły by dotrzeć do Wioski, ale oni nie mieli prawa przekroczyć Kraju Ognia bez zgody. O była świętość, by z jakimś celem iść, a teraz nie mogli. 
-Tak. Wioska Liścia to jedyny ratunek. - powiedziała słabo. Kaszlnęła, lecz z jej ust nie wydobyła się czerwona ciecz. Uchwycił ją i wziął w swoje ramiona. Trzymała się go za szyję. Nie patrzała jaką drogę pokonują. Przymknęła powieki i próbowała zregenerować swoje siły. Na policzku poczuła damską dłoń, choć w rzeczywistości jej nie było. Uniosła powiekę. Przed nią lewitowała kobieta, nie była to jej matka czy ktoś inny.  Nie mogła rozpoznać kobiety. Weszli do ciemnej karocy, gdzie wszystko było zasłonięte. Leżała na  miękkim siedzeniu. Naprzeciwko siebie nikogo nie widziała.  Poczuła nagłe szarpniecie i ruszyli do przodu. Kobieta zmaterlizowała się naprzeciwko niej siedząc w powozie. Patrzała na dziewczynę. Dotknęła policzka i uśmiechnęła się smutno. Różowe włosy dziewczyny padły na policzek. Odgarnęła zgrabnie kaskadę, aby nie przeszkadzała jej w widoku. Sakura myślała, ze ma przewidzenia lecz tak naprawdę nie miała. Przed nią naprawdę siedziała kobieta.  
Wpatrywała się w jej nie kształtna twarz. Nie mogła sobie skojarzyć kogo były to rysy twarzy. Nie chciała tego wiedzieć. Oddychała głęboko. Długie włosy kobiety opadły do przodu jakby była ciekawa co się ze mną dzieje. Te oczy wpatrywały się w Sakure z  radością. Twarz kobiety przybierała lepszych kształtów. 
-Moje dziecko.. - usłyszała jej głos, był taki delikatny, powabny i przyciągający do siebie. Dotknęła policzka. Uśmiechnęła się delikatnie do różowo włosej. - Obyś żyła. Nie możesz zginać. Twoim przeznaczeniem nie jest zginąć, tylko zmieniać świat. - powiedziała głaszcząc po włosach. Chciałaby tak było zawsze czuć rękę kobiety, która sprawiała ukojenie od bólu. 
-Jakie jest moje przeznaczenie? - zapytałam słabo. 
-Na pewno nie umrzeć. Dowiesz się tego wkrótce. Urodziłaś się Haruno. Drugi z najsilniejszych klanów. Możesz dokonać rzeczy nie możliwych, tylko powtarzaj sobie - nie ma rzeczy niemożliwych - zapamiętaj to sobie. Możesz być silna, lecz wszystkie przeciwności zwalczaj. Tak jak kiedyś pomagał ci w tym jeden mężczyzna. - mówiła. Po policzku spłynęła łza. Myślała o mężczyźnie, z którym była kiedyś szczęśliwa. Teraz by też to chciała poczuć. 
-Itachi.. - wyszeptała cicho. 
-Tak, właśnie On. - powiedział do niej - Dorosłaś. A teraz On ma pragnienia. Pomóż mu je spełniać. Wypełnij także swoje obietnice. Świat stanie się lepszy i bez wojen, które wciąż trwały. Możesz to zrobić, bo wierzę w ciebie bardziej niż ty sama. Twoja mentorka także. Ona pragnie tego co ty- twojego szczęścia - spróbuj je wypełnić na swój sposób. - powiedziała do niej kobieta. Otworzyła powieki i zauważyła znaną kobietę. Miała długie włosy, i śliczna twarz, była w kimonie. Uśmiechała się. Chciała powiedzieć jej imię, ale na jej ustach został przywarty palec. - Ci… Nawet nic nie mów. Mojego imienia nie mów. Zniknę, a wtedy nie przekażę ci tego czego chciałam. - uśmiechnęła się. Zdjęła z swojego ciała naszyjnik w kształcie kwitu róży w dodatku lekko rozwinięty. Zrobił się materialny, tylko tam gdzie trzymało jeszcze była poświata ducha. Zapięła. Błysnęło delikatnie i pena moc oplotła jej ciało. 
-Dziękuję, Mikoto. - wypowiedziała Sakura. 
-Proszę bardzo. - zniknęła. - Uważaj na siebie i moich synów. Nie mów nic o naszym spotkaniu. To ważne. Na pewno jeszcze się spotkamy. - zniknęła gdy Sakura styknęła się z nią ręką. Uniosła się do pozycji siedzącej. Schowała naszyjnik by nikt Go nie widział. Nie mógł nikt wiedzieć o ich spotkaniu. Nikomu nic nie powie. Zacisnęła dłonie w pięść, czuła jakąś nieznaną w sobie siłę, która będzie z pewnością pożerana, wiec będzie musiała się pośpieszyć. Dzięki Mikoto będzie mogła dotrzeć do wioski, lecz powrót będzie nie możliwy. Już tam będzie musiała zostać na dłuższy czas, do końca życia. 
Karoca się zatrzymała. Nie wstawała, bo myślała, że to postój sobie zrobili. Usłyszała jakieś głosy, lecz ich nie znała. Będą kłopoty, pomyślała. Wskoczyła na górę karocy i trzymała się mocno uchwytów u góry. Do pomieszczenia ktoś wszedł. 
-E… Tutaj nikogo nie ma. - powiedział mężczyzna o ciemnych włosach. Nie miał na sobie stroju Akatsuki. Bandyta? Uchyliła się w dół, a on w tym momencie obrócił swoją głowę w jej stronę. 
-Witaj. - naładowała swoją pięść chakrą. Uderzyła go z całej siły i uderzył o drzewo. Chwyciła się zrobiła saldo. Stanęła na dachu karocy. Hisaki walczył, dziewczyna była w rękach jakichś zboczeńców.  Sakura skoczyła do nich i wszystkich powaliła. Nie czuła się wyśmienicie, ale nie mogła dopuścić do takiego czegoś. Uciekli w popłochu. Podtrzymała się kory, aby nie upaść. 
-Dziękuję. - powiedziała dziewczyna. Uśmiechnęła się. Byli już na pograniczu Kraju Ognia. Jak tam wejdzie będzie musiała wyciszyć chakre by nikt ją nie atakował. Na ramieniu poczuła silne ramię mężczyzny. 
-Dasz radę? 
-Tak. O to się nie martw. Dotrę do wioski. - powiedziała. Pocałowała Go w policzek , a dziewczynę przytuliła do siebie - Dziękuję Wam. Ryzykowaliście dla mnie. - odeszła w stronę lasu. Czuła, ze czeka na nią niebezpieczeństwo, ale spróbuje jak najciszej przedostać się do wioski. Pobiegła w stronę Wioski, gdzie się znajdowała. Nie miała teraz dużo czasu. Deszcz przestał padać, na niebie pokazał się Pan Nocy, który oświetlał drogę. Biegła blisko rzeki, która prowadziła przez Świątynię do Liścia. Dostanie się o wiele szybciej. Potrafiła się szybko przedzierać, dzięki naukom Tsunade i przyjaciela. Stanęła na rzece, i ułożyła ręce w znakach. Rzeka się uspokoiła a ona skakała przez cały czas by jak najszybciej dostać się do miejsca, w które podążała. 
Nie miała takiej dużej siły by tam się teleportować. Została tego nauczona, ale nie mogła. Całkowicie by chakra została wyżarta by to zrobiła. Wiedziała tylko, ze tam musi się dostać. Inaczej będzie po niej, a Itachi i tak nie wiedział gdzie tak naprawdę jest Sakura. Nikt nie wiedział o tym co się z nią działo. Skoczyła blisko przepaści. Zobaczyła ludzi przedzierających się przez las. Nie zwróciła na to mniejszej uwagi. Bała się tego wszystkiego, że zostanie odkryta. Założyła kaptur, by nikt jej nie zauważył. Minęła się z ludźmi Itachiego, którzy zatrzymali się parę metrów za nią. Spojrzała za siebie. Dwóch z nich podążyło za nią. Nie krzyczeli, ale ona nie mogła się zatrzymać. Przyśpieszyła z wysiłkiem. 

Pomóc?

-Dziękuję, ale nie teraz. Nie chcę ich skrzywdzić. Muszę dostać się do wioski. - powiedziała do Anyte. Skakała po skale, która rozwidniała się na całą szerokość. Wyskoczyła w górę i biegła teraz przez cały czas. Nie mogła się poddać. W dodatku była tak blisko swojego celu. Nie chciała tego zaprzepaścić. Widziała już bramy z daleka. Potknęła się i upadła. Przetarła piaskiem o skórę, na której wystąpiły zadrapania a po chwili krew. Wstała szybko i znów zaczęła biec. Strażnicy stali wpatrując się w dziewczyny sylwetkę. Nic nie robili co ją zdziwiło. Po policzku spłynęła jej łza z bólu, który otrzymywała przez obcą chakre. 
Biegła dalej nie patrząc na okoliczności jakie były. Trudność, którą sprawiał każdy ruch przemilczała. Musiała to zrobić, ale nie mogła tego dłużej wytrzymywać, więc wszystko popuściła łzami. To był ból, który nikt by nie wytrzymał. A końcowy miał być jeszcze gorszy. Miała przezywać katuszę, które miały wypalać jej całe ciało. Nie mogła dopuścić w tej chwili do śmierci, inaczej wszystko co jeszcze na ziemi pozostało zniknie. Chika się załamie, a Itachi zacznie swoje mordy. Nie mogła do tego dopuścić. 
Wbiegła przez bramę, a strażnicy kiwnęli głowami uśmiechając się do siebie. Brama się zamknęła z hukiem. Popatrzała za siebie zatrzymując się. Zapalił się ogień w tarczy i każdy po kolei. Pięknie. Wpadłam w pułapkę, pomyślała. Biegła dalej niczym się nie przejmując. Musiała znaleźć się blisko swojego domu, w szklarni. Skoczyła przez płot, gdzie była szklarnia. Otworzyła ją patrząc na żyjące jeszcze rośliny. Szukała odpowiedniego zioła, które było by prawidłowe. Odgarnęła sporą ilość i sięgnęła po jedno z ziół. Był na środku mały kwiatek, a liście innego koloru, podchodziły pod czerwień. Nic nie schło, tylko tak właśnie rosło lekarstwo, które należało do wyjątkowych antidotum. Schowała parę ziół do kabury, by nic się temu nie stało. Wyszła z szklarni… 
-Witam ponownie - uniosłam głowę. Był to jej kompan z drużyny siódmej. Patrzała na niego wrogo. Uśmiechał się kpiąco. Otaczali ja poplecznicy Akatsuki. Patrzała jedynie na Sasuke. - Cóż, nie było by mnie tu, gdyby nie to że Ktoś Ciebie oczekuje. 
-Nie.. - wypowiedziała i kaszlnęła głośno wypluwając sporą ilość krwi. 
-Umierasz i nie chcesz? - zapytał. - To wezmę Ciebie siłą. - nagle zniknął. Wyczuła jego. Obróciła się i przytrzymała jego ręce. Nie chciała nigdzie iść. Zniknął. Był to jedynie klon, który miał za zadanie zwabić ją w pułapkę. Poczuła szarpnięcie z tyłu. Uniknęła uchwycenia i zaczęła biec. Sasuke dał każdemu sygnał, aby podążyli za nią. Biegła dalej. Wszyscy za nią gnali. Wbiegła do budynku, którym okazał się szpital. Wszyscy na nią spojrzeli. 
-Sakura? - zapytała biało oka. Czuła się coraz gorzej. Zrobiła kolejny krok, lecz to już było za dużo. Upadła na kolana, patrzała przed siebie gdzie zauważyła znajoma twarz blondynki. Przyjaciółki sprzed paru miesięcy. Podbiegła do niej i złapała ją w swoje objęcia. 
-Czekałam na ciebie - powiedziała Ino. Znalazła się w silnych rękach mężczyzny i została przenoszona do jakiejś Sali. Oddech znów przyśpieszył coraz szybciej. Kaszlała częściej wypluwając krew. 








Siedział w salonie sącząc sake. Myślał o Niej przez cały czas. Miał głęboką nadzieję, ze już Ją złapali i potrafią wyleczyć. Ino była na to wszystko przygotowana. Nawet jeśli coś się stanie wszystko było jasne, to Ino przyświadczy swoim życiem. Tak mu obiecała, wiec tak się stanie. Zabije ją bez żadnych skrupułów. Nie będzie miał do tego żadnych żalów.  Sama chciała się na to pisać, wiec będzie miała karę za nieudaną robotę. 
Popatrzał na zdjęcie swojego ojca i matki. Wyglądali na szczęśliwych, lecz żeby on był taki to trzeba prosić o cud. Patrzał w ciecz, na swoje odbicie, w którym było wszystko widać. Był zadowolony, że będzie mógł mieć Sakure w wiosce, ale znając życie będzie chciała się od niego uwolnić by nie widzieć to co robi. Wyjął naszyjnik i przyglądał się jemu całkowicie. Był w połowie czarny. Już wiedział, ze jej śmierć jest jeszcze bliżej. Ścisnął dłoń na lampce, która pękła raniąc dłoń. Nie przejmował się tym za bardzo, jakoś nie było to dla niego dane.  Patrzał teraz na ranę i uśmiechnął. Gdy Ona nie przeżyje sam skończy ze sobą. Obiecuje to sobie w tym momencie. 
-Itachi.. - usłyszał głos brata. Spojrzał w tamtą stronę skąd dochodził. Sakura była dla niego wszystkim, a On tu teraz przychodzi. - Chodź lepiej do szpitala, może ona będzie w końcu współpracować. Powiedziała, ze woli umrzeć niż żyć w wiosce z tyranami. - wypowiedział do niego słowa. Westchnął ociężale. Wiedział, że tak będzie, ale musiał być dobrej myśli. Teraz musiał się pośpieszyć, to dla niego było ważne. Wstał i ubrał na siebie płaszcz idąc szybko do szpitala. Nie chciał w ogóle czekać na jakiekolwiek wzmianki o śmierci. Wszedł do pomieszczenia. Każdy się jemu kłaniał. Słyszał przekleństwa z ust mężczyzn, którzy stamtąd wyszli. 
-Sakura posłuchaj, nie chcesz umrzeć. Wiem to.. 
-Ty mi tego nie mów. Nie powiem Wam jak zrobić antidotum. - kaszlnęła parę razy. W futrynie stanął Itachi patrząc na jej osobą. Siedziała na łóżku. Rękę miała całą zakrwawioną od szkarłatu. Wycierała o białe prześcieradło. Ino westchnęła ciężko. 
-Mówiłem ci. Ona nie chce współpracować. Chce.. 
-Słyszałem. - powiedział surowo do brata. Odsunął się parę kroków od niego wychodząc z pomieszczenia. Sakura spojrzała kątem oka w tamtą stronę. Nie wiedziała, że zaszczyci ich wizytą. Drzwi zostały zamknięte, aby nikt nie wchodził i wychodził. Różowo włosa odwróciła spojrzenie w ok., by na niego nie patrzeć. Sakura uchwyciła się za brzuch znowu kaszlnąć. -Nie zrobisz tego z własnej woli? - zapytał Itachi Sakury. Milczała przez cały czas. Podszedł do niej do przodu, lecz ona nie chciała zaszczycić go swoim spojrzeniem. Bała się konfrontacji z jego zimnymi oczyma. Miał takie, po prostu to przeczuwała od jego odezwania się. Zacisnęła dłoń na prześcieradle z całej siły. Pragnęła się do niego przytulić, ale silna wola musiała być silniejsza. Po policzku spłynęła niewidoczna łza. Poczuła jego męski zapach. Tyle czasu się nie przytulała, a teraz tego zapragnęła. Wiedziała, że śmierć się zbliża i chciała przez chwile być w Jego ramionach.  - nawet jeśli ją zabije. - powiedział zimno. Popatrzała na niego przerażona. Wskazywał na Ino, która trzymała się za łokieć druga ręką i przegryzła dolna wargę. Czyżby nie wiedziała co zrobić? - Ino zaświadczyła u Mnie, że Ciebie uratuje. Jeśli tego nie zrobi zabiję Ją. - patrzała na bruneta. 
-Nie zrobisz tego. - powiedziała do Niego. 
-Zrobię. Jeśli kazałem zabić Naruto to ona tez nie jest lepsza. - zamachnęła się. Chciała Go uderzyć za wypowiedziane słowa, które wymówił z taka lekkością jakby to była zwykła rzecz. W jej oczach dostrzegł wściekłość. Popatrzała na Ino i westchnęła ciężko. Wyjęła z kabury jeden zwój i zioła. Przegryzła kciuk, z którego sączyła się krew. Rozwinęła zwój i narysowała znaki. Pojawił się kwiat i trzy fiolki z cieczą. 
-Będę ci mówiła co masz robić, bo sama nie dam rady tego zrobić. - powiedziała do blondynki. Robiła zgodnie z jej instrukcją. Podała Sakurze zioła, które musiała połknąć. Zrobiła tak. Żołądek musiał się ustabilizować do takiego silnego antidotum. Doszła do końca z antidotum. - Nie w strzykawkę. 
-Co? Ale takim sposobem możesz umrzeć. 
-Prawda, ale jeśli trafisz w żyły będę.. Wolisz nie wiedzieć. - powiedziała do niej. Kaszlnęła kolejny raz wypluwając krew. Nie mogła tego ataku powstrzymać. Upadła na łóżko i krzyczała przez cały czas. Do pomieszczenia wpadł Sasuke, który próbował ją uspokoić. Nie udawało się. Nie mógł nic zrobić. Ino patrzała na wszystko sparaliżowana trzymając w dłoniach fiolkę z antidotum. 
Długo włosy brunet chwycił flakonik wpatrując się w niego, miał ciemną barwę. Nie wiedział czy właśnie tak to ma wyglądać, ale musiał zaryzykować. Podszedł do Sakury, która cały czas się wierciła. Sasuke nie mógł jej powstrzymać. Itachi włożył głęboko flakonik, by ciecz spłynęła do jej żołądka. Wyjął i zamknął buzię by nie kaszlnęła nią. Trzymał cały czas, gdy się szarpała. Z jej ciała wydostała się obca chakra znikając po woli. Jej ciało się uspokoiło, lecz teraz pojawiały się sińce i inne zaczerwienienia. Nadal była nie przytomna. Wziął ręce i wpatrywał się w jej twarz. Ino do niej podeszła i zaczęła badać. Westchnęła zadowolona. 
-Już jest dobrze. Wszystko wraca do normy. Jej chakra już się rozprowadza do każdego miejsca. - powiedziała z uśmiechem. - Musze zmienić dla niej pościel, więc.. - nie dokończyła. Itachi ją chwycił, a Ino szybko zdjęła pościel, by mogła spokojnie leżeć. Ino zdjęła jej ubranie i zostawiła w samej bieliźnie przykrywając materiałem. Chciała cos powiedzieć, ale Sasuke zatrzymał dziewczynę delikatnie kręcąc głową. Wyszli zostawiając Itachiego samego z Sakurą. 
Delikatnie dłonią dotknął przyjemnie ciepłego policzka. Tak bardzo pragnął przy niej być. Pieścił policzek, na ustach wystąpił malutki uśmiech. Podobało mu się, gdy tak delikatnie posyłała uśmiech. Uchwycił delikatnie za dłoń. Przypomniał sobie jedną z ich wspólnych dni, kiedy mogli być sam na sam, po jego treningu. 





Leżałem na trawie oddychając ciężko. Wyczerpałem swoje wszystkie siły i chciałem choć trochę odpocząć od  wysiłku fizycznego. Na niebie pojawiały się małe śmietankowe chmurki. Wyglądały jak lody, które by z chęcią się zjadło. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. Na swoim torsie poczułem delikatna dłoń. Znałem ją… 
-Sakura... - powiedziałem cicho. Była młoda, ale wiedziała jak mnie uspokoić. Przymknąłem powieki rozkoszując się jej dłonią, gdy delikatnie po klatce błądziła. Jej palce potrafiły zrobić wszystko, by moje zmysły przestały wariować. 
-Na co byłeś tak zdenerwowany? - zapytała. 
-Już na nic. - odpowiedziałem. Obróciłem się do niej. Pieściłem jej policzek delikatnie. Uśmiechała się. Patrzałem w jej piękne szmaragdowe oczy, które mnie wołały do siebie. Przetarłem po jej dolnej wardze. - gdy jesteś przy mnie nie mam na co się gniewać. Skąd wiedziałaś gdzie będę? 
-Szłam za Tobą. - zaśmiała się. 
-Nie ładnie to tak. - zaśmiałem się. Popatrzała w moje oczy i swoje ręce splotła na szyi. Całowałem ją wiele razy, gdy tylko tego chciała. Miała tylko poprosić. 
-Jesteś dla mnie wszystkim, Itachi. - powiedziała. Wstałem i chwyciłem ją. Usiedliśmy w cieniu, tak aby nikt nas nie zauważył. Posadziłem ją sobie na kolana. Przytuliła się do mnie. - Chciałabym… - wypowiedziała jedno słowo. 
-Co takiego? - zapytałem. 
-Być już starsza. - powiedziała. Nie zdziwiłem się ta odpowiedziom. Chciała być starsza dla mnie. Obiecała mi cnotę, i chciała oddać. Moje ręce dostały się pod jej bluzkę i pieściłem delikatnie. Uwielbiałem to robić, bo sam się zaspakajałem. Mruczała cicho do mojego ucha. Wiedziała jak mnie podburzać. 
-Sakura, moja ty kochana. Mi się nie śpieszy. Poczekam na ciebie, gdy będziesz gotowa to wtedy razem spędzimy wyjątkową noc, która będzie dla nas niezapomniana. Obiecuję Ci to. - powiedziałem do niej. Uśmiechnęła się delikatnie. Usiadła na mnie okrakiem. Opierałem się o drzewo. Odgarnęła moje włosy za ucho. 
-Kocham Cię, Itachi - powiedziała do mnie. Taka młoda a znała słowo jak miłość. Wiedziała, że to jest całkiem inna miłość jak do rodziców. Odróżniała wszystko. Dotknąłem jej zarumionego policzka. 
-Uwielbiam Cię, księżniczko. - powiedziałem cichutko tylko do niej. Posmutniała.  - Co się stało?
-Sądzę, ze jak dojrzeję to i tak nasz związek nie będzie możliwy. - powiedziała zrezygnowana. 
-Będzie. Wiem o tym. Postaramy się o to oby dwoje. - przyciągnąłem ją bliżej siebie. Czułem jak moje ciało na nią działa. Przeszywało całe gorąco, choć nie miała takich dużych walorów kobiecości to już ją pragnąłem po tamtych słowach o jej cnocie. Wtedy zrozumiałem, ze już nie jest małą dziewczynką. 
Spojrzałem w jej oczy. Zbliżyła się do mnie i ucałowała delikatnie w moje wargi. Uśmiechnąłem się delikatnie i oddałem drobny pocałunek, który chcieliśmy razem aby się spełnił.  Chciałem po prostu ją mieć przy sobie i od czasu do czasu poczuć  malinowe wargi mojej wybranki. 





 Wpatrywał się w jej twarz z lekkim uśmiechem. Pragnął ją wtedy i teraz. Nic się nie zmieniło. Jego pragnienia i miłość się jednak zmieniło, ale na większe. Miał ochotę w każdej chwili być z nią, przytulać się. Wszystko robić, ale być tylko z Nią. Dlatego nie zamierza już jej nigdzie wypuścić. Zamknie ja, i tylko ludzie z wioski będą mogli mieć wstęp. Nikt poza nimi. Pamiętał smak tych malin, które pragnął codziennie całować. 
Wstał i podszedł do okna, w nim umieścił swoją chakre, by nikt nie wyszedł i nie wszedł nieproszony. Sakura spała smacznie. Podszedł do niej. Nachylił się całując w czoło. Była dla niego ważna. Przez chwile patrzał. Stanął w futrynie. 
-Śpij dobrze, moja księżniczko. - wypowiedział. Pstryknął palcami, a w futrynie pokazała się chakra chroniąca ją przed innymi, i samą sobą. Nie pozwoli by się wydostała dalej niż szpital. Mógł być w pracy, wiec nie będzie mógł się nią zająć i zaopiekować. Odszedł parząc ostatni raz na Sakure. 

piątek, 13 lipca 2012

001


Życie się całkowicie odwróciło do góry nogami. Myślała, że wszystko będzie dobrze, ze wyjdzie z tego. Lecz tak naprawdę nie było. Parę dni po upadku w przepaść obudziła się w jakimś starym domu, nie wiedząc w jakiej jest wiosce. Nikt nie miał niczego wiedzieć, także sama Ona. Przez parę dni była pod wpływem śpiączki. Nie miała teraz na nic siły, gdyż wykańczała się. Leży przez cały czas, nic nie robiąc. Dobrze wiedziała, że może coś się stać jak nakryją Ją poplecznicy przyjaciela. Nie mogła na to pozwolić. Mozę minęło parę dni, gdy uznali ją za zabita, ale nie pozwoli się w takim stanie odnaleźć. Woli zginąć w męczarniach niż patrzeć jak jej przyjaciel znów za nią goni.
Otworzyła słabo swoje powieki i uniosła się na łokciach opadając. Kaszlnęła uśmiechając się delikatnie. W pomieszczeniu było zimno, lecz jej to nie przeszkadzało, gdyż ciało miała całe rozpalone od gorączki. Mogła sięgać powyżej czterdziestu stopni. Już sama nie wiedziała jak to zrobić. Siły nie miała na myślenie. Brakowało wszystkiego. Miała już przygotowane wszystko, jedynie potrzebne było jej jedno zioło, które kwitło w Wiosce Liścia, a tam nie zamierza pójść, by pokazać się ludziom.
Wydali by ją dobrze to pojmowała. Cała jej chakra jest coraz bardziej pochłaniana przez wrogą, jeśli antidotum nie zażyje w przeciągu dwóch dni umrze na dobre. Już nie będzie odwrotu. Kropelki potu spływały po  skroni. Wstała do pozycji siedzącej trzymając się za głowę. Słyszała odgłosy walki dochodzące z daleka. Miała nadzieję, ze nikt tutaj nie dojdzie, lecz mogła się pomylić czego nie chciała. Wstała na równe nogi chwiejąc się. Przytrzymała się klatki serce biło szybko i kuło. Bolało jak cholera. Nie mogła do tego się przyzwyczaić, gdy leżała było całkiem inaczej. Nie czuła prawie niczego. Jak spała ogarnął ja błogi sen, z którego nie chciała się budzić, ale musiała. Upadła z hukiem na drewniane belki. Jęknęła z bólu. Wstała ponownie przyzwyczajając nogi do masy jej ciała. Trzymała się za głowę myśląc dalej nad sensem życia. Nie było takiego, gdyż nie miała dla kogo żyć.
Itachi, jej ukochany myśli, ze nie żyje. Już nie pamiętał o naszyjniku, który podarowała. Przekazała w nim swoją energię życiową. Podczas wolnej śmierci zmienia z szmaragdu w czerń. Powoduje to wieść w jakim stanie może być, ale On o tym dobrze zapomniał. Nie wiedziała czy może mu wybaczyć takie zdarzenie. Powinien pamiętać, ale zamiast tego nie zrobił tego. Nie pamięta wielu rzeczy co tyczą się tego klejnotu zrobionego z chakry, energii życiowej, płatka wiśni. Był ostry jak diament, a twardy niczym najtwardszy kryształ. Nikt by go nie zniszczył.
Założyłam na siebie czarny płaszcz nakładając kaptur by Ne było mnie widać. Zrobiłam krok do przodu i chwyciłam się brzucha gdzie całkowicie bolało. Moja chakra została zżerana przez substancję, której nie potrafiłam poznać...
-Anyte…  musimy stad znów uciec. - wypowiedziała
Wyszła na zewnątrz. Na granatowym niebie pokazywały się pioruny. Gwiazdy były za chmurami, który nie miały zamiaru jeszcze odpłynąć w dalsza trasę. Krople wody spływały po jej ciele wsiąkając w ubrania. Uniosła głowę patrząc na niebo. Po twarzy spływały krople, a  do tego udzieliły się krople łez. Kaptur spadł z włosów odsłaniając jej twarz. Na skraju lasu pojawili się ninja, byli odwróceni tyłem. Widziała znak Akatsuki. Walczyli… Spojrzeli na dziewczynę i stanęli w bezruchu. Nie rozpoznawała ich, byli chyba nowi. Obróciła się odchodząc z miejsca niezdarnie.
-Czekaj! - krzyknął głośno. Lecz glos zanikł gdy weszła do lasu. Nie mogła mieć nic wspólnego z nimi, inaczej On się dowie, ze żyje. A tego tak naprawdę nie chciała. Poczuła nagle, ze w jej stronę ktoś się zbliża. Zaczęła biec przed siebie nie mając ani jednej przechodzącej myśli. Stanęła przy drzewie opierając się. Oddychała głęboko, zbliżali się coraz szybciej. Zacisnęła dłonie. Nie było to już takie łatwe jak parę dni wcześniej. Mięśnia po siedemdziesięciu godzinach nie czują się najlepiej.

Zamień się ze mną. To jedyny sposób na twój odpoczynek.

-Nie wiem czy to dobry pomysł. I tak nie mamy się gdzie podziać. - powiedziała do Anyte. Nie miały, to była racja, ale mogły się gdzieś ukryć, gdzie nikt nie będzie szukał. Jedynie jej tajemna moc jest zdolna do tego, by Sakura mogła odpoczywać i zwalczyć chorobę, która wykańcza ją.

Jest. Musisz odpocząć. Przeniosę Cię.. Nas w bezpieczne miejsce. Zaufaj mi..

Poddała się jej woli. Nagłe światło rozjaśniło ciemność. Sylwetka kobiety zmieniała się. Delikatniejsze rysy twarzy, ciemnej zieleni oczy, włosy ciemnego koloru zaplątane w długiego warkocza. Nie zmieniały swojej długości. Na ciele miała białą bluzeczkę zakrywającą piersi, i spodenki. Buty do kolan, całe czarne. Biegła przed siebie z dużą prędkością. Czuła jak jej nosicielka odpoczywa. Uśmiechnęła się delikatnie. Chciała by odpoczęła i żyła nadal…
Podążała od Wioski Ukrytego Deszczu do Wioski Trawy, gdzie mogła spokojnie ukryć Sakure, która była wykończona. Wiedziała do kogo się udać. Tam przyjmą dziewczynę z otwartymi ramionami. Przyśpieszyła tyle ile mogła. Wkroczyła do wioski po godzinnym biegu. Nie mogła odpuścić. Tam byli lekarze, wszyscy… Byłaby pod solidna opieką. Biegła przez puste ulice wioski do lorda feudalnego tej wioski. Wiedziała po prostu co musi zrobić. Wskoczyła na jeden z dachów i przeskoczyła przez  mur, który odgradzał od ludzi. Znajdowała się w wielkim ogrodzie. Przebiegła przez jezioro, po schodach i znalazła się przed wielkim domem, w którym paliły się światła.
Zapukała do drzwi. Światło się znów rozprysło. Sakura opierała się o futrynę drzwi. Słyszała kroki dochodzące z zewnątrz, a także śmiechy. Nie mogła już się dłużej utrzymywać na nogach, chciała po prostu zasnąć i regenerować siły. Drzwi się odsunęły. Wpadła w kogoś ramiona. Były bardzo znajome, ten zapach dobrze znała. Uniosła głowę i spojrzała na mężczyznę.
-Hisaki… - powiedziała ledwie słyszalnie. W jego oczach zauważyła troskę. Obrócił ja i trzymał w swoim ramionach. Zasunął drzwi by nikt tego nie widział, ze pokazała się kolejny raz Haruno. Nie mógł doprowadzić do katastrofy.
-I co Hisaki? Przegrałeś, to nie… - nagle urwał dziewczęcy głos. Popatrzała na mężczyznę i na dziewczynę w jego ramionach. W oczach zauważyła strach, nie mogła uwierzyć, że ona znowu się tu pojawiała. A była to także nieznośna sytuacja, gdyż w domu przebywali wrogowie dziewczyny. - Jezu.. Co ona tu robi? - zapytała. Mężczyzna dotknął policzka, a potem czoła.
-Rozpalona. - chwycił w ręce i się podniósł. Szedł przez korytarz, aby go nikt nie usłyszał. Także Chika, która mogła by się tym za bardzo przejąć. - Idź po Shayen i powiedz by przyszła do mojego pokoju.
-Dobrze - szła szybko. Weszli do jednego pomieszczenia. Mężczyzna położył ją na materacu i odsłonił wszystko by nie było jej zbyt gorąco. Wpatrywał się w jej twarz. Jęknęła cicho z bólu. Z koniuszków ust uroniła się krew, gdy przestała kaszleć. Wytarł z delikatnością.
-Co ci się stało? Co się stało po ucieczce? - zapytał cicho. Otworzyła delikatnie powieki patrząc na niego. Dotknęła jego dłoni. Spojrzał w jej oczy, uśmiechnęła się do niego. - Nie pokazujesz bólu, co? Nie powinnaś tego robić.
-To konieczne. - usłyszał jej słaby głos. Wpatrywał się nadal w bladą twarz, która nie wyglądała za dobrze. Cała blada, usta sine, a ręce zimne jak lód. Wiedział co z nią się dzieje. Umierała w katuszach.
-Oszalałaś, On cię już nie szuka. - stwierdził. Uśmiechnęła się do niego ponownie.
-Tym lepiej. Uznał, że umarłam. Dla mnie lepiej, zginę. - dotknęła jego policzka. Uchwycił dłoń, a  do pomieszczenia weszła brązowo włosa kobieta. Zobaczyła Sakure, zamknęła sobie usta ręka by nie krzyknąć. Zamknęła drzwi, by nikt nic nie widział. Uklęknęła przy niej i dotknęła czoła. Nie miała zadawalającej miny.
-Ile dni, lub tygodni z tym chodzisz?
-Dosyć długo. Pięć chyba. - powiedziała.
-Ja nic na to nie poradzę. Potrzeba na to antidotum, musielibyśmy zabrać cię do wioski Liścia.
-Nie. - powiedziała stanowczo - Oni też nie będę mieli tego antidotum. Trzeba je zrobić, a nie maja kwitu, który byłby im potrzebny. Ja go mam… - czerpała łapczywie powietrze. Spojrzeli na nią.
-Masz Go, i nie zrobiłaś antidotum? - zapytała kobieta. - Oszalałaś? Powinnaś chyba dbać o swoje życie. Przez te parę dni to nie jest to samo co się dzieje w  Kraju Ogni i dalej. Przywódca zwariował gdy Ciebie stracił. Byłaś dla niego cenna. Teraz jest jedna rozmowa na temat tego co ma się dalej dziać, jeśli nie znajdziesz się w Wiosce Ukrytej w Liściu wszyscy mogą zginać. Tego nie chcę… - żaliła się. Sakura patrzała na nią. Wiedziała, że musi się znaleźć w Wiosce Liścia po jeszcze jeden składnik antidotum, który jest bardzo potrzebny do zadziałania leku.
-I tak tam muszę iść. - powiedziała do Shayen.
-Słucham?
-Musze iść po jeszcze jeden składnik antidotum. Wcześniej tego nie przewidziałam. Jeszcze dzisiaj tam pójdę. Nie zabawię tu długo. Obiecuję. - powiedziała do nich.
-Mogą cię złapać wiesz o tym? - zapytał Hisaki.
-Tak, wiem. Może nawet lepiej gdy to zrobią. Już wtedy będę u końca życia, a jeszcze dziś musze wyruszyć do Kraju Ognia inaczej umrę. A musze jeszcze trochę pożyć. Nie dużo, ale chcę. - powiedziała. Przymknęła powieki i kaszlnęła wypluwając sporą ilość krwi.
-Mam pewien pomysł. - powiedział mężczyzna. - Możemy Ciebie zawieść karoca do granicy Kraju Ognia, lecz dalej byś musiała sama sobie poradzić. Wieczorem bym Ciebie obudził jak byś nabrała siły.
-Nie nabiorę sił, to mnie coraz bardziej niszczy z każdym odpoczynkiem. Najlepiej teraz wyruszajmy.
-To nie jest dobry pomysł. - mówił - Oni są tutaj. - popatrzała na niego wstając do pozycji siedzącej. - przywódcy nie ma, ale jest jego prawa ręka, Deidara. Rozmawia z Lordem Feudalnym. Nie wiem czy teraz jest to dobry pomysł. Może Ciebie wykryć, a tego nie chcemy, prawda? Więc przeczekajmy do nocy, wtedy wyruszymy.
-Dobrze. Zgadzam się. - powiedziała do niego z uśmiechem. Nie chciała już leżeć, inaczej mięśnia by jej zastygły. Błagała w myślach aby to wszystko było złym snem. Tak bardzo tego chciała, ale to co przeżywała było prawdziwe. Nic nie mogło powstrzymać tego okropnego bólu, który przedzierał każda komórkę.
-Ja spróbuję wszystko powiedzieć Panu, aby wiedział.
-Dobrze. - wypowiedział mężczyzna. Kobieta patrzała na brązowo włosom kobietę jak wychodzi. Patrzała się przez chwilę w jeden punkt. To było dla niej nie do zrozumienia. Musi w nocy podróżować do Wioski Liścia by mieć jeszcze jeden składnik, ale może nie mieć siły na zrobienie. Wiedziała, ze jedynym wyjściem byłoby dać się złapać.
-Co u Chiki?
-Dobrze. Zdobyła przyjaciół, a to dzięki Tobie. - powiedział z uśmiechem. - Powiedziała, ze tęskni za tobą. Wierzy, że się jeszcze spotkacie. - popatrzała na niego lecz przymknęła powieki czując jak oczy zaczynają piec. - Spróbuj chociaż na chwilę zasnąć. Proszę Cię, abyś tak nie cierpiała. - położył ją. Miała cały czas zamknięte powieki i  oddychała głęboko. Musiała spróbować zasnąć, gdyż nie chciała by chłopak miał jakiekolwiek kłopoty. Na tym się skończyło, gdyż odpłynęła czując jak mężczyzna swoją dłonią ociera o jej powodując przyjemne dreszcze.






Siedział w swoim gabinecie przeglądając papiery, nie wiedział co takiego będzie robił przez resztę swojego idiotycznego życia. Na pewno nie będzie chciał mieć żony. Postanowił sobie, ze tylko jego najwierniejsza przyjaciółka przejmie funkcje żony a może kiedyś matki. Teraz to było nie możliwe. Sakura była dla niego wszystkim czym miał w życiu. Co Go dobrego spotkało. Robił dla niej wszystko, także zabił parę osób, które przeszkadzało w ich przyjaźni. Parę, to można powiedzieć małe słowo. Wszyscy musieli się z nim zgadzać, a jeśli tak nie było to się kończyło jakże krótkie życie.
W jego oczach nic nie było można zauważyć. Sama gorycz i rozpacz? Nie,  nic takiego. Jeśli Ktoś potrafił czytać w tych oczach to była widoczna złość na samego siebie i świat. Nie mógł sobie wybaczyć, że jego miłość życia zginęła. Jego myśli przekładały się w ta i drugą stronę. Nie miał ochoty tego słuchać, nie chciał słuchać siebie. Wolał siebie zabić, ale co by z tego miał? Nic. Woli już cierpieć w samotności resztę życia.
Uchwycił swoją skroń masując. Głowa coraz częściej bolała od nagłych myśli, które miotały Go codziennie. Myślał o Niej nocami, gdy wstawał. Tylko praca Go na tyle pochłaniała by nie musiał myśleć o wybrance serca. Postanowił też, że będzie władać srogą ręką. Będzie zimny i bezuczuciowy dla każdego. Był już taki, to drugi raz nie zaszkodzi. Zobaczyli by co tak naprawdę chowa w sobie. Do pomieszczenia wszedł brat przywódcy.
-Ktoś ma dla ciebie pewna wiadomość. - za nim wszedł mężczyzna o granatowych włosach i tego samego koloru oczach. Stanął bliżej biurka. Brunet na niego spojrzał i przeszywał zimnymi oczami jakby miał Go zabić.
-Mów. - powiedział.
-Przyszedłem tu w sprawie… - zamilkł i powiedział to trochę ciszej, ale przywódca nie usłyszał - Chodzi mi o Pannę Haruno. - Przywódca wioski na niego spojrzał. Już sam nie wiedział jakie miał mieć uczucia. Zakazał wspominać o takiej osobie jak Haruno. Wszyscy mieli zapomnieć, nie mówić. O niej słuch miał zaginąć. - Widziałem Ją.
-Tak. Jej ducha.. - zaśmiał się Sasuke z kpiną. Starszy Uchiha spojrzał na niego z kpiną. On wiedział, ze ma zamilknąć. Nie miał w ogóle się odzywać. Brunet chciał usłyszeć każdą wzmiankę o Haruno.
-Nie ducha. Widziałem ją na własne oczy. Na pograniczu Wioski Trawy a Wioski Deszczu. Była tam w jakiejś chacie, gdy walczyliśmy. A to jest nie możliwe by to był Ktoś inny. Miała na sobie płaszcz z herbem jej klanu. W dodatku nie wyglądała za dobrze. Cała blada, a usta sine. Zdaje mi się, że umiera. - mówił. Itachi złożył dłonie i oparł o blat. Patrzał na mężczyznę w skupieniu.
-To nie jest możliwe, może ktoś założył jej płaszcz. - powiedział Sasuke.
-Nie. Różowych włosów nie spotyka się na co dzień.
-Ktoś mógł sobie przefarbować. Ja w to nie wierzę, by to była Sakura. Nie ma na to szans. Spadła z klifu. Byliśmy przy tym. Kto z tego klifu spada, zawsze ląduje na ostrych skałach. Nikt nie przeżyje takiego upadku. - mówił młodszy potomek klanu Uchiha. Nikt nie mógł przeżyć? Tak to była prawda. Kto spadał zawsze lądował na skałach przebity na wylot. Każda ofiara tam zostawała nikt się nią nie interesował.
-Sasuke ma rację. Nikt by tego nie przeżył. - powiedział do mężczyzny. - Idź już, ale jeszcze idźcie nad ten wodospad i sprawdźcie czy jest ciało. Wiecie który?
-Tak.
-To idźcie. - powiedział ciemno włosy. Patrzał przez cały czas przed siebie. Mężczyzna ukłonił się i wyszedł. Sasuke patrzał na swojego brata. Nie rozumiał Go po co sprawdzać, skoro Sakura nie żyje. Dla niego była to typowa zagadka.
-Po co ich wysyłasz? Ciało tylko znajdą.
-Może. - wstał z krzesła i podszedł do okna patrząc w dół na zachodzące słońce. Horyzont był jeszcze daleko od złocistej kuli, ale to minie zbyt szybko. Oparł się jedną ręką i wpatrywał wściekły. W jego oczach pojawił się szkarłat, który mówił o jednym. Był wściekły i to do granic możliwości.
Dotknął swojej klatki, gdzie wyczuł opór? Macał i wyczuł pewna rzecz. Jego oczy się powiększyły do granic możliwości. Wyjął rzecz za łańcuszek. Myślał, ze pękło na małe drobinki. Tyle dni nie spał i tego nie zauważył. Uniósł, a kryształ czerwieni błyszczał po przez słońce. Płatek kwiatu został pochłonięty czerwienią, która przeradzała się w czerń. Ścisnął mocno kryształ, który przeciął jego dosyć twardą skórę.
-Ona żyje.. - powiedział dosyć głośno.
-Nie, nie żyje. Przestań już. - odwrócił się do Sasuke. Na jego szyi zobaczył kryształ koloru czerwieni. Nie wiedział od kogo Go ma, lecz nie interesował się tym za bardzo. To tylko zwykły kryształ.
-Nie. Ona żyje. Wiem to.. - powiedział zdejmując naszyjnik, który dostał na urodziny od przyjaciółki. Tchnęła w niego swoje życie. Miał pęknąć gdy jej życie się skończy.
-Dlaczego jesteś teraz tego taki pewny? - pytał brat. Pokazał mu kryształ. - Masz się dobrze? To tylko zwykły kryształ.
-Nie. To nie jest zwykły kryształ. - powiedział do Sasuke. Patrzeli na siebie. Sasuke czekał na dalsza wypowiedź brata. W jego oczach zobaczył iskierkę radości. Uśmiechnął się niewidocznie. - ten kryształ zrobiła Sakura, ona tchnęła w niego swoje życie.
-Chwila. Jak to tchnęła w niego swoje życie? To nie możliwe.
-Jest możliwe. Klan Haruno to potrafił. Oni byli w tym wyjątkowi, potrafili oddać całe swoje życie jednemu przedmiocie. Mogli by się obudzić po paru tysiącach latach. - popatrzał na ludzi przechodzących przez wioskę. Jego oczy zostały zwrócone w stronę zachodzącego słońca. - Życie potrafią dzielić. Ona oddała odrobinę swojego życia, a to powoduje, ze do jej śmierci w krysztale tkwi skrawek życia. On jest żywy.
-Gadasz bzdury. Skąd ty możesz to wiedzieć, nie miałeś żadnego kontaktu z Sakurą.
-Jesteś pewien? - zapytał. - To powiedz mi bracie dlaczego mi tak na niej zależy? To moja przyjaciółka. - powiedział do brata - Zawsze to przed Tobą i całą rodzina ukrywałem. Nasze rodziny nie zgodziłby się na ten związek. Byliśmy w konflikcie, który się zakończył wraz z śmiercią naszych rodziców. - mówił. Kryształ zaświecił jasnym blaskiem. Jasne światło błysnęło na ścianę. Patrzeli na to. Pokazał się obraz, który mógł im podpowiedzieć gdzie może być Sakura.
-Co to jest? - zapytał Sasuke.
-Wydaje mi się, ze mapa. Lokalizacja Sakury. - chciał sprawdzić gdzie znajduje się Sakura, lecz mapa zmieniła się w pomieszczenie, gdzie leżała Sakura śpiąc. Itachi wpatrywał się w dziewczynę. Zobaczył znaną postać mężczyzny. -Wioska Trawy. - wypowiedział. Mężczyzna budził dziewczynę. Otworzyła swoje powieki. Pomógł jej wstać.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?
-Tak. Wioska Liścia to jedyny ratunek. - obraz się skończył. Założył z powrotem naszyjnik na szyję i wpatrywał się słońce. W tym było cos dziwnego. Tam była not, a tu dopiero zachodzi słońce. Zobaczył przyszłość, co ona zamierza zrobić.
-To idę powiadomić straże.
-Czekaj - uchwycił Go za ramię. - Powiadom, ze ona będzie w nocy.
-Słucham?
-To co słyszałeś. Sakura będzie dopiero w nocy. Nie widziałeś tego? Tam była noc. Nie zachodziło dopiero słońce. Kryształ pokazał nam gdzie Sakura zamierza się dostać. Chce czegoś z Wioski i będziemy musieli mieć Ją na oku. - mówił Itachi. - Nie obchodzi mnie czy ludzie zginą, ona już zostanie w tej wiosce. Nie wypuszczę ją.
-Cały Ty. Jak ci na czymś zależy potrafisz być pewny swojego - wypowiedział brat przywódcy. Wyszedł z pomieszczenia. Itachi został sam z swoimi myślami. Wiedział, ze Sakura zmierza w ich stronę. Będzie mógł dokonać swego. Nie pozwoli by ktokolwiek Ją stąd zabrał. Nie mógł do tego dopuścić. Przyjaźń jest na zawsze, a w wiosce będzie mógł Ją chronić cały czas.

Prolog


„…Kiedy świat zacieśnia się do rozmiarów pułapki,
Śmierć wydaje się być jednym ratunkiem,
Ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie…”




Nikt normalny by nie przypuszczał takiego obrotu sprawy? Prawda, nikt! Jedynie drogi, które się na nowo zeszły mogły wiedzieć jakie będą przeszkody, ale czy można było w taki sposób do tego podejść? Do tej wspaniałej przyjaźni a zarazem miłości? Nikt o tym nie wiedział. Jedno z najwspanialszych myśli kłębiących się w Nich, a uczucia będące jednym z pięknych doznań ich życia.
Kto mógł przypuszczać, że na Ich drodze pojawi się tak ryzykowna przeszkoda? Skaza, która będzie chciała ukochanych rozdzielić na zawsze. Przyczepiła się jak mucha do miodu nie chcąca z niego wyjść. Cóż…
Są w jednej wiekiem pułapce, z której muszą wydostać się. Jest to ostatnia szansa na uratowanie własnych żyć. Mająca na celu złączenie tych dwóch uczuć panujących w świecie.
 Błąkają się…!
 Nie wiedzą, którą drogę wybrać. Jaka jest najlepsza?!
Skaza panująca w Ich sercach jest większa od tej, która jest fizycznie nie możliwa. Lecz gdy Ktoś zauważy ukochaną osobę w objęciach innego, serce pęka na pół. Pragnie się zemsty na drugiej osobie. Zabić Ją, aby Ta pierwsza o niczym nie wiedziała. Pragnąć wypruć flaki, przebić serce by mieć z mordu satysfakcje. Zaśmiać się szatańsko z swojej pewności!
Druga osoba cierpi bardziej niż pierwsza po ważnej stracie. Serca pęka z bólu widząc ostatnie tchnienia, spojrzenie i lekki uśmiech. Pała nienawiścią do oprawcy. Pragnie zemsty za odebranie miłości życia!




„Ci, których kochamy nie umierają,
Bo miłość jest nieśmiertelna”



Każde tchnienie, oddech, czy także dotyk? One dla kochających się są wieczne i nieśmiertelne. Miłość w ich sercach zawsze będzie trwała przez tysiące lat, gdy zasieje się ziarenko to zaczynają hodować, aby w końcu być razem do samego końca swoim dni. Plony miłości wykwitną do rozsiania owoców.
Szczęście może się pojawić w każdym momencie ich długiego, a także krótkiego życia. Linia losu może wydawać się zbyt krótka, ale akty miłości są wiecznością. Serce przestaje bić, lecz zostaje zawsze w pamięci wraz z duszą. One w całym naszym poprzednim życiu były najważniejsze!?

015. Epilog


Uniosła głowę patrząc na niebo, które jeszcze bardziej się zachmurzyło. Przez granatowe niebo przeszła srebrna błyskawica, a po chwili było można usłyszeć grzmot. Czarno włosa zacisnęła dłonie w pięści wpatrując się w swoje odbicie. Wpatrywała się w swoje zielone tęczówki, które nie należały do mnie tylko do nosicielki. Spojrzała przed siebie, jej wróg zbierał nadal siły po ciosie.
Popatrzała na długowłosego Uchiha. Mierzyła go wrogim spojrzeniem. Nie mogła w to uwierzyć, że zaczyna Go jeszcze bardziej nienawidzić, gdy może Go widzieć na własną ręką. Nie za pośrednictwem właścicielki, tylko sama. W cztery oczy. Popatrzała w jego oczy, nic jej nie robiło, że widziała ból i smutek. Zrobił za dużo. Za dużo bólu wobec Sakury. Wszystko robił by cierpiała. Dziewczyna nie sądziła, że mogła by  w taki sposób pałać złością do Jego osoby.
Teraz dobrze rozumiała, że jej przyzwyczajenie do swojej pani jest większe niż do brata. Nie mogła w to uwierzyć, że tak bardzo się przyzwyczaiła do Jej towarzystwa. Bardziej niż do swojego narzeczonego. Teraz nie musiała tak się starać, ale dla niej nosicielka była ważna, by żyć i razem przeżywać różne chwile.

Anyte nie miej do niego nienawiści. On nic  przecież takiego nie zrobił. Jedynie chce bym z Nim była

-Nic nie zrobił? - zapytała głośno. - jak to nic! On ci zepsuł całkowicie życie. Zabił przyjaciół, mentorkę. Sam zasługuje na śmierć. - patrzeli dziwnie na dziewczynę, która niby sama ze sobą rozmawiała. Patrzała wściekła na Itachiego, który był zdezorientowany całą sytuacją. - Ty! - pokazała na czarnowłosego- Zabije Ciebie, za to co jej zrobiłeś! Rzygam Tobą. Powinieneś smażyć się w piekle. - patrzała na niego wściekła.

Proszę. Uspokój się. Jeśli będziemy zamienione to dwie zginiemy. Tego nie chcę. Postaraj się, aby zdobyć ten kwiat, a ja zrobię antidotum.

-Dobrze - powiedziała cicho - I tak Go w późniejszym czasie zamorduje.

Tak, tak. Teraz musimy w jakiś szybki sposób dostać kwiat. Musisz być skupiona. Ty zawsze jesteś, ale przypominam.

-Nie martw się. Znam Jego słabe strony. Spokojnie - uśmiechnęła się delikatnie do samej siebie. Patrzała na mężczyznę, który podniósł się z uśmiechem. Spojrzał swoimi czerwonymi oczami na dziewczynę.
-Ty chyba mnie nie doceniasz, siostrzyczko - powiedział szybko mężczyzna z lekkim uśmiechem. - Myślałaś, że siedziałem z założonymi rękami w tym obleśnym ciele. Wykorzystywałem każdą okazję by trenować. Teraz jestem o wiele lepszy od ciebie. Ty wcale z tym ciałem nie trenowałaś. - uśmiechnęłam się.
-Nie bądź taki pewny siebie, braciszku. - powiedział z satysfakcją. Oby dwoje biegli na siebie wyciągając broń z pochwy. Dwa miecze odbiły się od siebie. Nacierali na siebie co jakichś czas. Wiedziała jak brat się uczył, tylko sztuki walki, a ona miała lepszą satysfakcje. Wokół dziewczyny zaczęła wirować woda, która z siłą leciała na brata. Pobiegła w jego stronę. Odparł tak, lecz nie zauważył jej. Zraniła Go w brzuch odskakując na duża odległość.
-Cóż, może czegoś tam się nauczyłaś z takim marnym ciałem, lecz i tak nie wygrasz. - zniknął i pojawił się za nią. Wbił miecz w jej ciało. Popatrzała się na niego z lekkim uśmiechem. Puściła mu perskie oczko. Zniknęła zamieniając się w wodę. - Szlag… Unikasz walki? To nie ma sensu. W końcu Cię złapię. - koło niego zatopiły się dwa kunai z notkami. Skoczył. W tej chwili wybuchły z dużą siłą, powodując szum. Ukucnął na tafli. Zacisnął dłonie w pięści. Bariera nagle zniknęła z powodu jego siły. Malała z każda sekundą. Spojrzał na deszcz, który został wywołany. Zauważył w nich chakre. Próbował uciec, ale było z późno. Został uderzony wiele razy z wielką siłą i wbił się w klif. Podchodziła do niego wolno. Stanęła parę metrów od niego.
-Nigdy nie doceniaj przeciwnika. Może kiedyś byłam słabsza, ale czegoś się nauczyłam. To nie siła zwycięża, lecz chęć do życia. - powiedziała do Niego. Zaśmiał się głośno. Nie mógł się uwolnić z powodu braku siły. - a także miłość. - zaśmiał się głośno. - a teraz zakończę to co zaczęliśmy. - Robiła szybko znaki. Po okolicy zaczęły padać płatki wiśni. Mężczyźni patrzeli zdziwieni. Dziewczyna zakręciła się parę razy a płatki wokół niej Robiła kolejne znaki. Dmuchnęła z ogromną siłą. Z jej ust wyleciała duża ilość czarnego ognia. Płatki wiśni chroniły ją przed swoją techniką. Odsunęła się i skoczyła po kwiat, który był potrzebny do antidotum. Popatrzała na Uchiha, który był zdziwiony tym, ze użyła podobnej techniki do jego.

Anyte. Musimy się śpieszyć.

-Tak. Już. - rozbłysło się światło. Czarnowłosa zniknęła, a zamiast niej stała Sakura z kwiatem w ręku. Westchnęła. Zaczęła biec przed siebie. Musiała jak najszybciej zdążyć, by nie mieć żadnej przeszkody na drodze. Choć czuła, ze Itachiego chakra zbliża się do niej. Nie mogła na to pozwolić. Ona uciekła jak najdalej od Niego. Wiedziała, że chce ją mieć tylko dla siebie. Nie mogła na to pozwolić. Nie w takiej chwili, gdy wazy się jej życie. Mężczyzna dobrze wiedział, ze jej coś jest, a teraz musi ją szybko znaleźć by nie stracić ukochanej, a ona ukochanego. Szybko ruszyła przed siebie, na dole mijając trójkę osób, która miała czarne płaszcze.









Pędzili za Nią ile mieli sił w nogach. Ne mógł uwierzyć, ze użyła podobnej techniki do Jego zabijając tym samym człowieka. Słyszał kiedyś o przeklętym rodzeństwie z Wioski Wiru, która już nie istnieje. Została zniszczona. Doprowadził to właśnie konflikt między tym rodzeństwem, ale nie było siostry i brata tylko dwóch braci. Nie pasowało mu ta dziewczyna na samym początku.
Widział obłęd w jej oczach, nic innego? Nie, jeszcze zauważył wściekłość do jego osoby a za tym zazdrość. Była zazdrosna z powodu, ze przybył po Sakure? Tak można to interpretować.? Nie miał zamiaru patrzeć jak jego ukochana będzie przeklęta przez pieprzone rodzeństwo. Musiał się pozbierać i dać z siebie wszystko by odebrać zwoje. Nie mogła więcej tego używać. Patrzał przed siebie. Takie dziwne uczucia.
Słyszał także legendę o tych dwóch braciach, a  także przepowiednie. Pokłócili się o władze i zostali przeklęci przez stara szamankę, która uwięziła ich moc w trzech zwojach. Jeden tyczył się osoby, drugi mocy, a trzeci? Tego nikt jeszcze nie dowiedział czego tak naprawdę dotyczył. Został gdzieś pogrzebany bądź spalony? Jeśli się znajdzie będzie problem. Nikt nie wie o czym tak naprawdę jest, a mogą być spore konsekwencje. Może odebrał jej to co kochała, ale nie pozwoli aby sobie życia spieszyła. Za bardzo zależało mu na niej.
-Itachi..
-Hm…  wyszeptał.
-Będziemy mieli za chwile towarzystwo. - powiedział brat Itachiego. Spojrzał na niego. Przeniósł swoje spojrzenie na trójkę shinobi przed nimi. Nie widział twarzy, ale wyczuwał ich chakre. Znał ich bardzo dobrze. Było dwa na trzy. Hidana wysłał z inna misją w tej chwili. Musiał to zrobić, inaczej było by źle. Zeskoczyli i się zatrzymali. - Chcesz iść nadal po Sakure?
-Oczywiście.
-Dobra. Czyli ty idziesz, ja walczę - popatrzałem na niego nie odzywając się. On naprawdę zwariował, lecz długowłosy nie chciał Go opuszczać. Sasuke w górę wystrzelił w górę swoją chakrę, która parę razy wybuchła. Wiatr delikatnie pobawił się naszymi końcówkami włosów. Odgarnąłem je do tyłu.
-Sasuke ty oszalałeś. - powiedziałem zimno.
-Mam to po Kimś. - powiedział. Z ciemności wyszli dwaj ninja. Dobrze ich znałem. Był to Juugo i Suigetsu, jego wierni towarzysze z Taka. Uśmiechali się chamsko w stronę przeciwników. Ruszył dalej. Chcieli Go zaatakować, lecz na ich drodze pokazał się Sasuke i tamta dwójka.
-To zaczynamy zabawę. - zaśmiał się seledynowo włosy.
Biegłe przed siebie ile miał siły w nogach. Musiał dogonić Sakure. Chciał wziąć dziewczynę do wioski, zrobić antidotum i podać. Wszystko potem by dobrze się ułożyło miał taką nadzieję. Zauważył jej plecy. Przyśpieszył, ona także. Obróciła się, widząc Go nadała jeszcze większego tempa. Skręciła.
Pojawił się tuż przed nią. Zatrzymała się. Widział jak jej dłonie się trzęsą. Miała wielką nadzieję, ze nic  się nie stanie. Stała blisko niego, lecz nie reagowała. Patrzała na niego wrogo. Nie chciała w tej chwili mieć z nim nic wspólnego.
-Sakura.. - zaczął.
-Nie! - warknęła. - Już Ci powiedziałam. Nigdzie nie wracam! Daj mi święty spokój. Znalazłeś mnie, żyję. Ale daj mi święty spokój, nigdzie z Tobą nie wracam. Nie będę siedziała w wiosce z samymi kłamcami i mordercami! - krzyknęła dokładnie w jego stronę. W dłoniach trzymała kwiat, który pomogą jej zdobyć Anyte. Musiała go jak najszybciej rozrobić. Kaszlnęła zakrywając dłonią usta. Po miedzy palcami spłynęła krew. Patrzał na nią. Nie był z tego zadowolony, że musi patrzeć na jej cierpienie.
-Wróć ze mną. Tam Ino zrobi antidotum.
-Nie chcę niczyjej pomocy. Poradzę sobie. Nie będę kulą u nogi.
-Kto Ci powiedział, że byłaś? Nigdy nie mówiłem. Dla mnie byłaś szczęściem. Dobrze o tym wiesz. Nie chcę, abyś umarłą. Dlatego daj sobie pomóc. - patrzała na niego. Podchodził do niej. Stała w miejscu. Chciał ją chwycić, lecz odepchnęła go od siebie. Stanęła na krawędzi. Przechyliła się do tyłu. Straciła równowagę. Leciała w dół. Itachi próbował ją złapać, ale było za późno. Chciał za nią skoczyć, lecz zatrzymały Go silne ręce. - puszczajcie mnie! - warknął. Usłyszał jak ciało wpada do płytkiej wody. Spojrzał w dół, nigdzie nie zauważył dziewczyny. Nie wynurzała się. Patrzał na to wszystko. Wyszarpał się i odchodził. Złapał się za głowę.
Nie mógł w to uwierzyć, ze Jego ukochana może zginąć od takiego upadku. Nie mógł w to uwierzyć, chciał aby z Nim żyła, lecz teraz było za późno. Już się nigdy nie zobaczą. Spadła w płytką wodę. Wiedział, ze po takim upadku będzie już za późno.
-Itachi.. - usłyszał głos Sasuke.
-Idziemy. - powiedział z zimnem i nienawiścią do całego świata. Ruszył w stronę wioski. Nie mógł się pogodzić po stracie ukochanej osoby, i teraz będzie nienawidził przez to całego świata dookoła siebie. Nie chciał zakochać się już nigdy więcej, ona była jedyna miłością w Tym życiu, i żadna inna nie wejdzie do tego zimnego i nieczułego serca. Żadna! Obiecuje to sobie. Woli już żyć w samotności, niż mieć drugą kobietę i ją  stracić na  zawsze!



Moi drodze to koniec księgi 1! Następną zacznę chyba w marcu! Wiec proszę was nie popędzajcie mnie. Mama jeszcze dużo czasu -.-‘’’. Znając mnie i tak później zacznę, gdyż musze się uczyć do matury. No to do drugiej księgi, do prologu ; )