Nie wiedziała co może
zrobić. Jak On się pojawi wybuchnie gniewem, a tego tak naprawdę
nie chce, a także nie chce zostać w wiosce. Będzie musiała z nim
się spierać. Boi się kolejnej konfrontacji… Nie ma ochoty znów
zauważyć w jego oczach chęć przytulenia bądź czegoś innego.
Boi się nawet Go dotknąć, reakcja może być natychmiastowa. Rzuci
się w Jego objęcia, gdyż tęskniła. Westchnęła patrząc w swoje
odbicie w szybie, była pewna co do tego co się wydarzy, gdy
wejdzie.
Spojrzała na
zmierzających ludzi do swoich celów. Paznokciem delikatnie dotknęła
okno, w którym zabłysła chakra przyjaciela oplątując każdy
skrawek ciała. Włosy delikatnie falowały. Westchnęła przyjemnie.
Zawsze uważała, że chakra ukochanego jest kojąca dla zmysłów.
Nigdy nie przypuszczała, że może się tak czuć.
-Itachi… -
wypowiedziała delikatnie. – Dlaczego? – zapytała głośno. Nikt
jej nie słuchał, ale nie wiedziała, że w pomieszczeniu znajdowała
się jeszcze jedna osoba. Westchnęła cicho wpatrując nadal w
ludzi. Nikt by nie przypuszczał, że ktokolwiek będzie jej słuchał.
– Nie chce być więźniem. – zacisnęła dłoń w pięść. Nie
chciała tutaj zostać. Zamachnęła się, a jej dłoń zabłysła
chakrą. Nie zdążyła uderzyć, gdyż ręka została zatrzymana.
Trzymał mocno by nie uderzyła. Odwróciła się do owego osobnika.
Czarne tęczówki wpatrywały się w nią dogłębnie.
-Bo jestem twoim
przyjacielem – wypowiedział w końcu. – Nie jesteś tu więźniem,
nigdy nie będziesz. Chcę Cię jedynie chronić. – wyrwała rękę
odwracając się do niego tyłem. Założyła ręce na piersiach by
wiedział, że jest zła bardziej niż zwykle.
-Jeśli ochrona dla
Ciebie znaczy trzymanie w zamknięciu przed resztą świata to
naprawdę jesteś tyranem, który nic nie rozumie. – warknęła na
Niego. Nie odwracała się jedynie patrzała bokiem na ludzi, którzy
mówili sobie nowe plotki.
-Będę Cię w wiosce
trzymał nawet bez twojej zgody, tak powinno być. To miejsce jest
dla Ciebie najbezpieczniejsze, dobrze o tym wiesz. Jestem tu ja, twoi
rodzice i przyjaciele.
-Zamknij się! –
krzyknęła nie patrząc na niego. Trzymała się za swoje
przedramię. Nie mogła dopuścić do tego by odkrył jej prawdziwe
emocje. – Ty nic nie wiesz. Ty, rodzice i przyjaciele? Nie
rozśmieszaj mnie. Wy wszyscy jesteście odmienieni. Przyjaciół nie
mam! Rodzina nie żyje, na pewno nie we mnie. A ty… - zamilkła na
moment. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała Go urazić.
-No mów… Co powiesz o
mnie? Tyran, bydlak czy cokolwiek innego?
-Cicho bądź! –
odwróciła się do niego. W oczach miała łzy. Nie chciał Ja
doprowadzić do łez, ale widocznie tak musiało się stać. Chciał
ją złapać, ale uderzyła Jego rękę. – Nie dotykaj mnie. Czy ty
wiesz co ja przeżyłam? Nic. Nic nie wiesz. Tylko tyle ile zdołali
ci powiedzieć twoi pomagierzy. Siedziałam w Wiosce Trawy, Oni mnie
uratowali. Za to jestem im dozgonnie wdzięczna, a potem ty się
zjawiasz. Ciebie tam w ogóle nie powinno być, mogła bym żyć
całkiem normalnie Zniszczyłeś wioskę, zabiłeś mi mentorkę,
wszystkich prawdziwych przyjaciół. – chciał cos powiedzieć, ale
nie pozwoliła – Wiem swoje! Nie mów, ze się mylę bo tak nie
jest. Gdy stamtąd uciekałam byłam u przyjaciół z Suny, którzy
okazali się rebeliantami. Chcą Cię zniszczyć, lecz jakimś
sposobem chcieli mnie zabić. Potem ten cholerny typek, który chciał
mnie zgwałcić! Pierwszy raz zabiłam… – krzyknęła przymykając
powieki. Nie miła siły wszystkiego mu mówić. Na policzku poczuła
delikatne męskie dłonie, choć lekko szorstkie. Dla Niej zawsze
wydawały się delikatne. Uniósł lekko by na niego spojrzała.
-Sakura wiem to co Cię
spotkało jest moim głupim błędem. Wiedziałam, że żyjesz po tej
wojnie. Szukałem Cię z początku, ale nie mogłem odnaleźć w tych
wszystkich ruinach. Gówno mnie obchodzili inni, Ty byłaś
najważniejsza. Nikt oprócz Ciebie tak się nie liczył. Jesteś
moim życiem dlatego tak ciebie poszukiwałem, gdy uciekłaś z
Wioski Trawy. Miałem Cię ze sobą zabrać, ale zniknęłaś.
Zmartwiłem się, ale teraz tutaj jesteś. – chciał ja przytulić,
ale nie pozwoliła.
-Nie myśl sobie, że od
tak Tobie wybaczę. – powiedziała do niego. Spojrzał na nią z
lekkim pytaniem. – Ból który stworzyłeś tak szybko się nie
wyleczy. – delikatnie odepchnęła Go odchodząc do łóżka i
usiadła na nim. Wpatrywał się na jej poczynania. Wiedział, że
szybko nie wyleczy Jej rany. Zranił Ją bardziej niż chciał.
Chwyciła szklankę wody i upiła wszystko jednym łykiem. Chciała
odstawić szklankę, ale upuściła Ją. Robiła się na drobne
kawałki. Opadła na poduszkę z drżącą dłonią.
-Sakura! – krzyknął
do niej szarpiąc za ramiona. – Nie teraz do cholery!! – kolejny
krzyk. Próbował jej pomóc, ale nie dał rady. – Ino!!! –
wydarł się na całe gardło. Szybko przybiegła. Zobaczyła
nieprzytomną Sakure. Badała ją. Cała zbladła. Wzięła się od
razu do roboty, nie wiedziała co jej jest, ale chakra była bardziej
zachwiana. Bała się o nią jak i o swoje życie. Ciało Sakury
delikatnie się uniosło. Blondynka odsunęła się. Nie wiedziała
co się dzieje. Jęknęła cicho i opadała oddychając ciężko.
Uniosła się chwytając się za głowę. Nie wiedziała co się
stało.
-Co? – zapytała Ich,
gdy się w Nią wpatrywali.
-Ty… przed chwilą.. –
wypowiedziała Ino, ale zatrzymał ja dłonią. Wyszła z
pomieszczenia. Sakura nie wiedziała o co jej tak naprawdę chodzi.
Spojrzała na bruneta, który widocznie wiedział co się stało.
-Ona Ciebie wykańcza.
-Słucham?
-Zastanów się co
robisz, bo sama z własnej głupoty zginiesz. – powiedział –
Będziesz mieszkała na razie ze mną, a potem zobaczymy. – chciała
zaprotestować, ale jego oczy wyglądały groźnie. Nie tak jak
chciała widzieć, ale pierwszy raz na nią tak spojrzał. Po plecach
przeszedł dreszcz, który nie był za przyjemny. Wyszedł
zostawiając ją samą. Czuła się jeszcze bardziej wykończona niż
zazwyczaj. Przed paroma chwilami czuła się dobrze, a teraz? Ciało
wydaje się wyczerpane. Uchwyciła się za głowę patrząc jak
odchodzi. Nigdy nie sądziła, że może tak się stać. On chce mnie
chronić nawet po moich słowach i czynach? Nie potrafiłam zasnąć,
lecz leżałam przez dłuższy czas. Do pomieszczenia wkroczyła Ino
podając zastrzyk dożylni.
-Ino? – zapytała
spoglądając na nią. Jej szafirowe oczy spojrzały na zielonooką,
uśmiechnęła się jak kiedyś, gdy zaczęły swoja przyjaźń. –
Czy… Czy ludzie Go się boją? – zapytała. Wiedziała o czym
mówię, byłam tego ciekawa co mi odpowie.
-Przywódcy? Tak trochę,
jednak ma swoje humory jak każdy. Gdy myślał, że nie żyjesz to
dostał szału, lecz okazało się było coś z jego naszyjnikiem. –
drgnęła.
-Ma go cały czas? –
pytała.
-Tak. W środku jest
chyba jakiś płatek kwiatu. – spuściła głowę. On ma jeszcze
naszyjnik, który dostał na urodziny. To jest naprawdę miłe
słysząc to po tylu latach. Ich spotkanie nie było zwyczajne, ale
cieszyła się. Chodź zadawalało Ją zawsze jego towarzystwo.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Chciałabym zostać
sama.
-Dobrze. – wyszła.
Przyciągnęła do siebie nogi uśmiechając się delikatnie. Po
policzkach spłynęły krystaliczne łzy. Wytarła wierzchem dłoni.
Pamięta jak mu dała naszyjnik na urodziny. Czyli zawsze nosił.
Chroni Go także przed niebezpieczeństwem, ale informuje czy żyję.
Lecz z początku musiał o wszystkim zapomnieć. Co miał przy sobie.
Wstała, lecz upadła na kolana robiąc głośny huk. Uchwyciła się
za głowę.
Sakura….
Usłyszała głos Anyte.
Trzymała się mocno za głowę. Bolało jak cholera. Jęknęła z
bólu, nie wiedziała o co chodzi. Dlaczego czuła w sobie taki ból.
Nic przecież takiego nie robiła…?
Przepraszam… Nie
pozwolę Ci cierpieć przez Niego!
Po ciele przeszedł
impuls. Nie mogłam złapać oddechu. Przymknęłam powieki, których
nie potrafiła otworzyć. Tak jakbym była w innym świecie. Wszędzie
ciemność. Zobaczyłam światło w tunelu. Tam iść? Zrobiłam krok
w przód by wiedzieć co tam się szykuje dla Mnie?
Tak.. Chodź do mnie.
Razem to zrobimy. Ty i Ja będziemy zgrana grupą. Tylko we dwie. Jak
dwie nierozłączne przyjaciółki…
Słyszała głos kobiety.
Ona…
-Co z Nią jest do
cholery? – usłyszała męski głos i huk z jękami bólu. –
Sakura uspokój się! – robiła kolejne kroki w stronę jasności.
Nie wiedziała co tam było, ale to Ją wołało do siebie.
Przyciągało jak magnes. Tam było to czego potrzebowała…
-Ona odchodzi Uchiha! –
usłyszała głos ciemnowłosej. Co jest? Dlaczego nie może tego
kontrolować? Co się dzieje z Nią i ciałem? Nie wiedziała, czuła
jedynie impulsy bólu, przez które cierpiała każda komórka ciała.
– Przejmę Jej ciało… W końcu będę mogła się zemścić, cóż
zawsze miała tylko ciebie w głowie. Moje zachęty do niczego nie
doprowadzały, ale Ty działasz na nerwy. Przez Ciebie ona zginie. A
ty razem z Nią! – zaśmiała się histerycznie.
-Itachi… Nie chcę
tego. – wypowiedziała ledwie słyszalnie.
Tym razem nie masz nic
do gadania. Jesteś zbyt słaba by przejąć nade mną kontrole, bądź
mnie unicestwić, lub zapieczętować. Już nic ci nie pomoże.
Musiałam kogoś wykorzystać. Ty do tego się nadawałaś, bo miłość
zaślepiała ci oczy. Tak jak jemu… lecz jeszcze potrafi bronić
ukochanej osoby, a teraz ma związane ręce.
Westchnęła Haruno.
-Nie chce być przez
kogoś broniona. Potrafię sama to zrobić.
Zaśmiała się głośno.
Zacisnęła dłonie padając na kolana przed światłem. Wole
ciemność. Nie zrobiła kolejnego ruchu. Stała i patrzała na
rzeczywistość, która miała nadejść. Nie! Tak nie może być.
Lecz jeśli Ja usunę z ciała będę jeszcze słabsza niż byłam. W
szpitalu poleżę o wiele dłużej.
Nie rozśmieszaj mnie,
gdybym nie Ja byłabyś nikim. Ile ludzi pokonałaś z moją pomocą.
Zawsze ratowałam Tobie dupę. Teraz masz mi się odwdzięczyć,
rozumiesz? Niczego nie próbuj, bo szybciej zginiesz. Dla mnie będzie
to frajda, przejmę twoje ciało i zabije wszystkich twoich
przyjaciół a z ukochanym się pobawię. Będzie cierpiał…
Po policzkach zaczęły
płynąć łzy, lecz nie zwykłe. Słyszała kropelka po kropelce.
Czuła metaliczna woń. Przymknęła powieki bojąc się o wszystko
co mogło się zdarzyć.
-Nie!! – krzyknęła
przeraźliwie. – Nie pozwolę Ci Go skrzywdzić! – otworzyłam
powieki. Moje ciało było całe w chakrze. Wygięłam się. Byłam w
swoim ciele. Na czole rozszedł się znak. Stała na dachu. Niedaleko
był mężczyzna, czy to nie jest czasami brat dziewczyny? Wiedziała,
że jakimś sposobem się tutaj znalazł. Machnęłam ręką, a w
mojej dłoni pojawił się ciemny zwój.
Nie zrobisz tego!
Sakura!!!
Westchnęła głośno.
-Zobaczymy teraz kto jest
lepszy. Wyciągnę Cię z mojego ciała! – powiedziała głośno.
Rzuciła zwój rozwijając. Oplątywał się wokół ciała.
Przegryzła kciuki pisząc krwią. Mogło Ją to zabić, ale to nic.
Jeśli Ją wyciągnie będzie spokojniejsza… Znów ciekły łzy.
Robiła pieści zabezpieczając okolice by nie ucierpiała. Krew
zaczynała błyszczeć. Czuła coraz większy ból, a z ciała
wydostawała się chakra dziewczyny.
-Wiejcie stąd!! –
usłyszała krzyk Itachiego. – Już!! To rozkaz! – patrzał na
mnie. Zamiast czerwieni, znaki robiły się czarne z symbolami.
Jeszcze trochę, pomyślała zawzięcie. Wykorzystywała resztki
swojej chakry do zapieczętowania Przeklętej Kobiety. Kaszlnęłam
krwią. Wszystko wykorzystałam. Zwinęłam zwój zabezpieczając Go.
Zabłysnął czerwienią mieszaną z czernią.
Zemszczę się!
Chakra z ciała Sakury
eksplodowała w górę. Krzyknęła z bólu. Z koniuszków ust ciekła
spora ilość krwi. Rzuciła zwój do ukochanego. Kaszlnęła
wypluwając sporą ilość. Uśmiechnęła się wycierając usta od
szkarłatu. Upadła na kolana.
-To już koniec…
wszystkiego?! – mówiła do siebie. Upadła na dach turlając się
w dół. Spadała. Wpadła w ramiona mężczyzny, dla którego była
tak ważna. Uśmiechnęła się delikatnie otwierając jedna powiekę.
Uśmiechnął się ledwie widocznie. Był z Niej zadowolony.
Uratowała siebie i innych... Zaczęło się Jej kręcić w głowie,
nie wytrzymała. Straciła przytomność…
Trzymał Ją w swoich
ramionach nie przytomną. Wiedział, ze dla niej był to wysiłek
wyciągając z swojego ciała dziewczynę. Nigdy by tego nie
przypuszczał, że to zrobi. Lecz jej ciało było poszarpane
wewnątrz. Minimalny poziom chakry. Ruszył z nią do szpitala.
Dziewczyna przeniosła Ich w inne miejsce, co nie było dla niego
zadawalające. Mogła roznieść cały szpital. Sakura była przy nim
dosyć długo, uratowała Go, gdy chciała zaatakować. Był pewien,
ze jej uczucia wobec Niego nie zmalały aż tak bardzo.
Wkroczył do szpitala.
Wszystkie pielęgniarki, gdy Go z Haruno zobaczyły podskoczyły jak
oparzone by pomóc. Wniósł Ją do Sali. Badali ciało. Wszystkie
leczyli wraz z Jej przyjaciółką. Odsunęli się od niej. Oddychały
ciężko. Blondynka spojrzała na przywódcę wiosek.
-Wyleczyliśmy jej rany
wewnętrzne, ale… - widziała jego wściekły wzrok. – Chakry nie
przywrócimy. Nie wiemy czy nie umrze w ciągu tej doby. – wszyscy
wyszli czując złość Itachiego. Nie chcieli mu się narażać.
Została jedynie Ino odsuwając się od łóżka.
-Wyjdź. – powiedział.
Ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła cicho drzwi.
Podszedł do niej ujmując dłoń ukochanej. Kiedyś trzymali się
zawsze, a teraz ona by miała zniknąć. Wolałby z diabłem podpisać
pakt niż by to się stało. Nachylił się nad nią. Zauważył
wisiorek ukochanej, który pękał. –Nie… - wypowiedział
chwytając wisiorek. Oznaczało to, ze umierała w szybkim tempie.
Nie może jej w taki sposób stracić. Uchwycił delikatnie policzek
gładząc wewnętrzną częścią dłonie. Nachylił się ponownie
nad Jej ciałem. – Nie opuścisz mnie, prawda? – zapytał cicho.
– Będziesz ze mną. – ucałował zimne wargi dziewczyny.
Wiedział już co to oznaczało. Ona umierała w bardzo szybkim
tempie. Usłyszał kolejne pęknięcie. Podzieli się z nią chakrą
by chociaż spróbowała przeżyć. Jego ciało emitowało bardzo
dużo chakry, która przechodziła do ciała dziewczyny po przez
pocałunek.
-Itachi… - usłyszał
głos swojego brata. Nie przerywał pocałunku. Jego głos zamilkł.
Drzwi się zamknęły. Oderwał się od niej. Uniósł się
wzdychając. Spróbuj przeżyć, pomyślał. Spojrzał na drzwi,
gdzie stał Sasuke. Spojrzał ponownie na naszyjnik, którego już
nie było?
-Nie… - wypowiedział
cicho. Odrobinki kryształu leżały na piersi dziewczyny. Nie czuł
już życia w dziewczynie. Zacisnął dłonie w pięść. W Jego
oczach pokazał się najwyższy poziom Sharingana.
-Uspokój się, to tylko
dziewczyna. Masz ich… - uchwycił go za gardło mocno ściskając.
Nie chciał mieć innej, Jego ukochaną była Sakura, która umarła
na Jego oczach. Sasuke nie mógł się uwolnić. Ściskał go jeszcze
mocniej.
-Nigdy nie mów mi o
innych kobietach. Z nią przeżyłem najwięcej lat co się skończyło
obietnicami. – rzucił go w regał, który przełamał na drobne
części. Byli braćmi, ale tutaj przesadził. Dla Sasuke to była
przyjaciółka, ale On miał do Niej większą więź. Patrzał na
Itachiego. Jego spojrzenie się zmieniło w zimne i mroźniejsze.
Teraz wszyscy niech się do niego nie zbliżają, bo zniszczy.
Zobaczył jasne zielone światło.
-Spójrz. – Sasuke
wskazał na łóżko. Długo włosy brunet obrócił się. Kawałki
kryształu unosiły się nad ciałem dziewczyny błyszcząc i kręcąc
się wokół. Łączyły się w jedno. – Nie możliwe. – mówił
brat Itachiego. Wstał wpatrując się w dziewczynę. Kryształ
zbudował się w pełni i zabłysnął tym samym mocnym blaskiem co
kiedyś.
Nie zmarnuj szansy…
Usłyszał tajemniczy
głos kobiety. Dziewczyna wygięła się w łuk i zaczerpnęła
głębokiego oddechu.
-Sakura. – podbiegł do
niej ujmując dłoń. Nie wiedział co ma zrobić. Oddychała
głęboko, a na Jego szyi znów pojawił się kryształ. Otworzyła
powieki.
-Itachi… -
wypowiedziała – co się… - uchwycił Ja przytulając do siebie.
Nie wiedziała co ma zrobić, pierwszy raz tak zareagował. Patrzała
na Sasuke, który był lekko poturbowany. Uniosła brew do góry. Nie
mogła się sprzeciwiać do przytulania była zbyt słaba.
-Jesteś cała. Nigdy Cię
już nie zostawię. Nigdy… - poczuła jak głaszcze po włosach.
Zawsze to lubiła. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała co
ma zrobić, ale nie chciała uciekać z ramion ukochanego. Sasuke
lekko się uśmiechnął. Był kobieciarzem, ale wiedział, że nie
ma z Sakura szans przy bracie. Ulotnił się z pomieszczenia. Sprawa
mogła poczekać na później. Oderwał się od niej. – Dlatego
zostań w wiosce. Nie chcę byś odchodziła skoro jesteś dla mnie
nie tylko przyjaciółką! – odwróciła głowę w bok by na niego
nie patrzeć. Uchwycił policzek, by na Niego popatrzała, lecz
wyrwała się. nie chciała Go dotykać. Nie chciała… Chciała by
wrócił Jej najlepszy przyjaciel, z którym była w dzieciństwie, a
ten tu nie jest taki.
-Nie zostanę. Ucieknę
prędzej czy później.
-Dlaczego? Nie było ci
przy mnie źle. – westchnęła ciężko.
-Właśnie powodem dla
którego bym uciekła jesteś Ty Itachi. – drgnął. Nie rozumiał
jej słów. Bolały… Patrzał na nią. Ich oczy się spotkały.
Widziała w czerni ból, on tak samo. Chciał Ja dotknąć, ale
podbiła Jego dłoń, by nie dotykał. Serce Jej się krajało z
bólu. Nie chciała myśleć, że to zrobiła. – Ty już nie jesteś
Tym, którego znałam. Za bardzo się zmieniłaś. To co nas łączyło
kiedyś nie będzie takie same. To minęło… - zobaczyła iskierki
wściekłości w oczach.
-Czyżby? – wyprostował
się wpatrując w dziewczynę. – Nie sądze by to minęło. Ty się
boisz poważnego związku.
-Wcale nie! – uniosła
głos – To ty się zmieniłeś, stałeś się inny. Ja chce tamtego
Itachiego! Zawsze delikatny i nie nachalnego. Ty jesteś coraz
bardziej nachalny – powiedziała do niego zdenerwowana. Uśmiechnął
się odgarynając włosy do tyłu. Uchwycił przeguby ściskając i
nachylając się nad nią.
-Nie jestem. Chce mieć
Ciebie przy sobie. Obiecaliśmy to sobie, że jak dojrzejesz
będziemy.
-Może widocznie nie
dojrzałam.
-Sama siebie okłamujesz.
Dojrzałaś fizycznie jak i psychicznie. – ścisnął mocno ręce.
Jęknęłam z bólu.
-Itachi.. To boli. –
nie zelżał z uściskiem. Poczuła dziwne mrowienie na wewnętrznej
części reki.
-Dlatego nie mam teraz
wyboru. Będę sam Cię kontrolował. – zobaczyła czerwony blask.
Puścił Ją. Wokół nadgarstków były czarne znaki jak i wewnątrz.
-Pieczęć chakry? –
zapytała cicho - Dlaczego? – pościł Ją.
-Nie pozwolę Ci odejść,
nie przekroczysz bram wioski, gdy to zrobisz twoja chakra będzie
maleć, jak ode mnie będziesz się oddalać. A to nie będzie dobry
pomysł. Dlatego zostaniesz. Zmuszam Cię, ale tak będzie najlepiej.
Dla Nas oboje… - powiedział.
-Znajdę sposób by… -
uśmiechnął się przybliżając się do Niej. Zamilkła czując
Jego usta na swoich. Zacisnęła dłonie na prześcieradle. Nie mogła
dać się całować, nie takiemu Itachiemu? Chciała mieć swojego z
dzieciństwa. Czy aż tak bardzo się zmienił? Lecz musiała być
pewna swojego, nie pozwoli mu! Uniosła dłoń. Uderzyła w policzek.
Spojrzała na niego wściekła. – Nie rób tego więcej razy!! –
krzyknęła.
-He? – spojrzał na nią
– Nie tylko ja się zmieniłem. Ty także… - odwrócił się
odchodząc. – Dzisiaj po Ciebie jeszcze ktoś przyjdzie. –
wyszedł z pomieszczenia. Oparł się o ścianę dotykając siebie za
policzek. Pierwszy raz Go uderzyła. Pocałował Ja któryś raz,
lecz dopiero teraz zareagowała całkiem inaczej. Usłyszał łkanie
dziewczyny. Westchnął. Wiedział, że jakiś czas będą mieli
napięte kontakty. Zmieni to w szybkim tempie, postara się. Odszedł
zostawiając swoją ukochaną z myślami na temat swojej przyszłości
w wiosce…