piątek, 13 lipca 2012

001


Życie się całkowicie odwróciło do góry nogami. Myślała, że wszystko będzie dobrze, ze wyjdzie z tego. Lecz tak naprawdę nie było. Parę dni po upadku w przepaść obudziła się w jakimś starym domu, nie wiedząc w jakiej jest wiosce. Nikt nie miał niczego wiedzieć, także sama Ona. Przez parę dni była pod wpływem śpiączki. Nie miała teraz na nic siły, gdyż wykańczała się. Leży przez cały czas, nic nie robiąc. Dobrze wiedziała, że może coś się stać jak nakryją Ją poplecznicy przyjaciela. Nie mogła na to pozwolić. Mozę minęło parę dni, gdy uznali ją za zabita, ale nie pozwoli się w takim stanie odnaleźć. Woli zginąć w męczarniach niż patrzeć jak jej przyjaciel znów za nią goni.
Otworzyła słabo swoje powieki i uniosła się na łokciach opadając. Kaszlnęła uśmiechając się delikatnie. W pomieszczeniu było zimno, lecz jej to nie przeszkadzało, gdyż ciało miała całe rozpalone od gorączki. Mogła sięgać powyżej czterdziestu stopni. Już sama nie wiedziała jak to zrobić. Siły nie miała na myślenie. Brakowało wszystkiego. Miała już przygotowane wszystko, jedynie potrzebne było jej jedno zioło, które kwitło w Wiosce Liścia, a tam nie zamierza pójść, by pokazać się ludziom.
Wydali by ją dobrze to pojmowała. Cała jej chakra jest coraz bardziej pochłaniana przez wrogą, jeśli antidotum nie zażyje w przeciągu dwóch dni umrze na dobre. Już nie będzie odwrotu. Kropelki potu spływały po  skroni. Wstała do pozycji siedzącej trzymając się za głowę. Słyszała odgłosy walki dochodzące z daleka. Miała nadzieję, ze nikt tutaj nie dojdzie, lecz mogła się pomylić czego nie chciała. Wstała na równe nogi chwiejąc się. Przytrzymała się klatki serce biło szybko i kuło. Bolało jak cholera. Nie mogła do tego się przyzwyczaić, gdy leżała było całkiem inaczej. Nie czuła prawie niczego. Jak spała ogarnął ja błogi sen, z którego nie chciała się budzić, ale musiała. Upadła z hukiem na drewniane belki. Jęknęła z bólu. Wstała ponownie przyzwyczajając nogi do masy jej ciała. Trzymała się za głowę myśląc dalej nad sensem życia. Nie było takiego, gdyż nie miała dla kogo żyć.
Itachi, jej ukochany myśli, ze nie żyje. Już nie pamiętał o naszyjniku, który podarowała. Przekazała w nim swoją energię życiową. Podczas wolnej śmierci zmienia z szmaragdu w czerń. Powoduje to wieść w jakim stanie może być, ale On o tym dobrze zapomniał. Nie wiedziała czy może mu wybaczyć takie zdarzenie. Powinien pamiętać, ale zamiast tego nie zrobił tego. Nie pamięta wielu rzeczy co tyczą się tego klejnotu zrobionego z chakry, energii życiowej, płatka wiśni. Był ostry jak diament, a twardy niczym najtwardszy kryształ. Nikt by go nie zniszczył.
Założyłam na siebie czarny płaszcz nakładając kaptur by Ne było mnie widać. Zrobiłam krok do przodu i chwyciłam się brzucha gdzie całkowicie bolało. Moja chakra została zżerana przez substancję, której nie potrafiłam poznać...
-Anyte…  musimy stad znów uciec. - wypowiedziała
Wyszła na zewnątrz. Na granatowym niebie pokazywały się pioruny. Gwiazdy były za chmurami, który nie miały zamiaru jeszcze odpłynąć w dalsza trasę. Krople wody spływały po jej ciele wsiąkając w ubrania. Uniosła głowę patrząc na niebo. Po twarzy spływały krople, a  do tego udzieliły się krople łez. Kaptur spadł z włosów odsłaniając jej twarz. Na skraju lasu pojawili się ninja, byli odwróceni tyłem. Widziała znak Akatsuki. Walczyli… Spojrzeli na dziewczynę i stanęli w bezruchu. Nie rozpoznawała ich, byli chyba nowi. Obróciła się odchodząc z miejsca niezdarnie.
-Czekaj! - krzyknął głośno. Lecz glos zanikł gdy weszła do lasu. Nie mogła mieć nic wspólnego z nimi, inaczej On się dowie, ze żyje. A tego tak naprawdę nie chciała. Poczuła nagle, ze w jej stronę ktoś się zbliża. Zaczęła biec przed siebie nie mając ani jednej przechodzącej myśli. Stanęła przy drzewie opierając się. Oddychała głęboko, zbliżali się coraz szybciej. Zacisnęła dłonie. Nie było to już takie łatwe jak parę dni wcześniej. Mięśnia po siedemdziesięciu godzinach nie czują się najlepiej.

Zamień się ze mną. To jedyny sposób na twój odpoczynek.

-Nie wiem czy to dobry pomysł. I tak nie mamy się gdzie podziać. - powiedziała do Anyte. Nie miały, to była racja, ale mogły się gdzieś ukryć, gdzie nikt nie będzie szukał. Jedynie jej tajemna moc jest zdolna do tego, by Sakura mogła odpoczywać i zwalczyć chorobę, która wykańcza ją.

Jest. Musisz odpocząć. Przeniosę Cię.. Nas w bezpieczne miejsce. Zaufaj mi..

Poddała się jej woli. Nagłe światło rozjaśniło ciemność. Sylwetka kobiety zmieniała się. Delikatniejsze rysy twarzy, ciemnej zieleni oczy, włosy ciemnego koloru zaplątane w długiego warkocza. Nie zmieniały swojej długości. Na ciele miała białą bluzeczkę zakrywającą piersi, i spodenki. Buty do kolan, całe czarne. Biegła przed siebie z dużą prędkością. Czuła jak jej nosicielka odpoczywa. Uśmiechnęła się delikatnie. Chciała by odpoczęła i żyła nadal…
Podążała od Wioski Ukrytego Deszczu do Wioski Trawy, gdzie mogła spokojnie ukryć Sakure, która była wykończona. Wiedziała do kogo się udać. Tam przyjmą dziewczynę z otwartymi ramionami. Przyśpieszyła tyle ile mogła. Wkroczyła do wioski po godzinnym biegu. Nie mogła odpuścić. Tam byli lekarze, wszyscy… Byłaby pod solidna opieką. Biegła przez puste ulice wioski do lorda feudalnego tej wioski. Wiedziała po prostu co musi zrobić. Wskoczyła na jeden z dachów i przeskoczyła przez  mur, który odgradzał od ludzi. Znajdowała się w wielkim ogrodzie. Przebiegła przez jezioro, po schodach i znalazła się przed wielkim domem, w którym paliły się światła.
Zapukała do drzwi. Światło się znów rozprysło. Sakura opierała się o futrynę drzwi. Słyszała kroki dochodzące z zewnątrz, a także śmiechy. Nie mogła już się dłużej utrzymywać na nogach, chciała po prostu zasnąć i regenerować siły. Drzwi się odsunęły. Wpadła w kogoś ramiona. Były bardzo znajome, ten zapach dobrze znała. Uniosła głowę i spojrzała na mężczyznę.
-Hisaki… - powiedziała ledwie słyszalnie. W jego oczach zauważyła troskę. Obrócił ja i trzymał w swoim ramionach. Zasunął drzwi by nikt tego nie widział, ze pokazała się kolejny raz Haruno. Nie mógł doprowadzić do katastrofy.
-I co Hisaki? Przegrałeś, to nie… - nagle urwał dziewczęcy głos. Popatrzała na mężczyznę i na dziewczynę w jego ramionach. W oczach zauważyła strach, nie mogła uwierzyć, że ona znowu się tu pojawiała. A była to także nieznośna sytuacja, gdyż w domu przebywali wrogowie dziewczyny. - Jezu.. Co ona tu robi? - zapytała. Mężczyzna dotknął policzka, a potem czoła.
-Rozpalona. - chwycił w ręce i się podniósł. Szedł przez korytarz, aby go nikt nie usłyszał. Także Chika, która mogła by się tym za bardzo przejąć. - Idź po Shayen i powiedz by przyszła do mojego pokoju.
-Dobrze - szła szybko. Weszli do jednego pomieszczenia. Mężczyzna położył ją na materacu i odsłonił wszystko by nie było jej zbyt gorąco. Wpatrywał się w jej twarz. Jęknęła cicho z bólu. Z koniuszków ust uroniła się krew, gdy przestała kaszleć. Wytarł z delikatnością.
-Co ci się stało? Co się stało po ucieczce? - zapytał cicho. Otworzyła delikatnie powieki patrząc na niego. Dotknęła jego dłoni. Spojrzał w jej oczy, uśmiechnęła się do niego. - Nie pokazujesz bólu, co? Nie powinnaś tego robić.
-To konieczne. - usłyszał jej słaby głos. Wpatrywał się nadal w bladą twarz, która nie wyglądała za dobrze. Cała blada, usta sine, a ręce zimne jak lód. Wiedział co z nią się dzieje. Umierała w katuszach.
-Oszalałaś, On cię już nie szuka. - stwierdził. Uśmiechnęła się do niego ponownie.
-Tym lepiej. Uznał, że umarłam. Dla mnie lepiej, zginę. - dotknęła jego policzka. Uchwycił dłoń, a  do pomieszczenia weszła brązowo włosa kobieta. Zobaczyła Sakure, zamknęła sobie usta ręka by nie krzyknąć. Zamknęła drzwi, by nikt nic nie widział. Uklęknęła przy niej i dotknęła czoła. Nie miała zadawalającej miny.
-Ile dni, lub tygodni z tym chodzisz?
-Dosyć długo. Pięć chyba. - powiedziała.
-Ja nic na to nie poradzę. Potrzeba na to antidotum, musielibyśmy zabrać cię do wioski Liścia.
-Nie. - powiedziała stanowczo - Oni też nie będę mieli tego antidotum. Trzeba je zrobić, a nie maja kwitu, który byłby im potrzebny. Ja go mam… - czerpała łapczywie powietrze. Spojrzeli na nią.
-Masz Go, i nie zrobiłaś antidotum? - zapytała kobieta. - Oszalałaś? Powinnaś chyba dbać o swoje życie. Przez te parę dni to nie jest to samo co się dzieje w  Kraju Ogni i dalej. Przywódca zwariował gdy Ciebie stracił. Byłaś dla niego cenna. Teraz jest jedna rozmowa na temat tego co ma się dalej dziać, jeśli nie znajdziesz się w Wiosce Ukrytej w Liściu wszyscy mogą zginać. Tego nie chcę… - żaliła się. Sakura patrzała na nią. Wiedziała, że musi się znaleźć w Wiosce Liścia po jeszcze jeden składnik antidotum, który jest bardzo potrzebny do zadziałania leku.
-I tak tam muszę iść. - powiedziała do Shayen.
-Słucham?
-Musze iść po jeszcze jeden składnik antidotum. Wcześniej tego nie przewidziałam. Jeszcze dzisiaj tam pójdę. Nie zabawię tu długo. Obiecuję. - powiedziała do nich.
-Mogą cię złapać wiesz o tym? - zapytał Hisaki.
-Tak, wiem. Może nawet lepiej gdy to zrobią. Już wtedy będę u końca życia, a jeszcze dziś musze wyruszyć do Kraju Ognia inaczej umrę. A musze jeszcze trochę pożyć. Nie dużo, ale chcę. - powiedziała. Przymknęła powieki i kaszlnęła wypluwając sporą ilość krwi.
-Mam pewien pomysł. - powiedział mężczyzna. - Możemy Ciebie zawieść karoca do granicy Kraju Ognia, lecz dalej byś musiała sama sobie poradzić. Wieczorem bym Ciebie obudził jak byś nabrała siły.
-Nie nabiorę sił, to mnie coraz bardziej niszczy z każdym odpoczynkiem. Najlepiej teraz wyruszajmy.
-To nie jest dobry pomysł. - mówił - Oni są tutaj. - popatrzała na niego wstając do pozycji siedzącej. - przywódcy nie ma, ale jest jego prawa ręka, Deidara. Rozmawia z Lordem Feudalnym. Nie wiem czy teraz jest to dobry pomysł. Może Ciebie wykryć, a tego nie chcemy, prawda? Więc przeczekajmy do nocy, wtedy wyruszymy.
-Dobrze. Zgadzam się. - powiedziała do niego z uśmiechem. Nie chciała już leżeć, inaczej mięśnia by jej zastygły. Błagała w myślach aby to wszystko było złym snem. Tak bardzo tego chciała, ale to co przeżywała było prawdziwe. Nic nie mogło powstrzymać tego okropnego bólu, który przedzierał każda komórkę.
-Ja spróbuję wszystko powiedzieć Panu, aby wiedział.
-Dobrze. - wypowiedział mężczyzna. Kobieta patrzała na brązowo włosom kobietę jak wychodzi. Patrzała się przez chwilę w jeden punkt. To było dla niej nie do zrozumienia. Musi w nocy podróżować do Wioski Liścia by mieć jeszcze jeden składnik, ale może nie mieć siły na zrobienie. Wiedziała, ze jedynym wyjściem byłoby dać się złapać.
-Co u Chiki?
-Dobrze. Zdobyła przyjaciół, a to dzięki Tobie. - powiedział z uśmiechem. - Powiedziała, ze tęskni za tobą. Wierzy, że się jeszcze spotkacie. - popatrzała na niego lecz przymknęła powieki czując jak oczy zaczynają piec. - Spróbuj chociaż na chwilę zasnąć. Proszę Cię, abyś tak nie cierpiała. - położył ją. Miała cały czas zamknięte powieki i  oddychała głęboko. Musiała spróbować zasnąć, gdyż nie chciała by chłopak miał jakiekolwiek kłopoty. Na tym się skończyło, gdyż odpłynęła czując jak mężczyzna swoją dłonią ociera o jej powodując przyjemne dreszcze.






Siedział w swoim gabinecie przeglądając papiery, nie wiedział co takiego będzie robił przez resztę swojego idiotycznego życia. Na pewno nie będzie chciał mieć żony. Postanowił sobie, ze tylko jego najwierniejsza przyjaciółka przejmie funkcje żony a może kiedyś matki. Teraz to było nie możliwe. Sakura była dla niego wszystkim czym miał w życiu. Co Go dobrego spotkało. Robił dla niej wszystko, także zabił parę osób, które przeszkadzało w ich przyjaźni. Parę, to można powiedzieć małe słowo. Wszyscy musieli się z nim zgadzać, a jeśli tak nie było to się kończyło jakże krótkie życie.
W jego oczach nic nie było można zauważyć. Sama gorycz i rozpacz? Nie,  nic takiego. Jeśli Ktoś potrafił czytać w tych oczach to była widoczna złość na samego siebie i świat. Nie mógł sobie wybaczyć, że jego miłość życia zginęła. Jego myśli przekładały się w ta i drugą stronę. Nie miał ochoty tego słuchać, nie chciał słuchać siebie. Wolał siebie zabić, ale co by z tego miał? Nic. Woli już cierpieć w samotności resztę życia.
Uchwycił swoją skroń masując. Głowa coraz częściej bolała od nagłych myśli, które miotały Go codziennie. Myślał o Niej nocami, gdy wstawał. Tylko praca Go na tyle pochłaniała by nie musiał myśleć o wybrance serca. Postanowił też, że będzie władać srogą ręką. Będzie zimny i bezuczuciowy dla każdego. Był już taki, to drugi raz nie zaszkodzi. Zobaczyli by co tak naprawdę chowa w sobie. Do pomieszczenia wszedł brat przywódcy.
-Ktoś ma dla ciebie pewna wiadomość. - za nim wszedł mężczyzna o granatowych włosach i tego samego koloru oczach. Stanął bliżej biurka. Brunet na niego spojrzał i przeszywał zimnymi oczami jakby miał Go zabić.
-Mów. - powiedział.
-Przyszedłem tu w sprawie… - zamilkł i powiedział to trochę ciszej, ale przywódca nie usłyszał - Chodzi mi o Pannę Haruno. - Przywódca wioski na niego spojrzał. Już sam nie wiedział jakie miał mieć uczucia. Zakazał wspominać o takiej osobie jak Haruno. Wszyscy mieli zapomnieć, nie mówić. O niej słuch miał zaginąć. - Widziałem Ją.
-Tak. Jej ducha.. - zaśmiał się Sasuke z kpiną. Starszy Uchiha spojrzał na niego z kpiną. On wiedział, ze ma zamilknąć. Nie miał w ogóle się odzywać. Brunet chciał usłyszeć każdą wzmiankę o Haruno.
-Nie ducha. Widziałem ją na własne oczy. Na pograniczu Wioski Trawy a Wioski Deszczu. Była tam w jakiejś chacie, gdy walczyliśmy. A to jest nie możliwe by to był Ktoś inny. Miała na sobie płaszcz z herbem jej klanu. W dodatku nie wyglądała za dobrze. Cała blada, a usta sine. Zdaje mi się, że umiera. - mówił. Itachi złożył dłonie i oparł o blat. Patrzał na mężczyznę w skupieniu.
-To nie jest możliwe, może ktoś założył jej płaszcz. - powiedział Sasuke.
-Nie. Różowych włosów nie spotyka się na co dzień.
-Ktoś mógł sobie przefarbować. Ja w to nie wierzę, by to była Sakura. Nie ma na to szans. Spadła z klifu. Byliśmy przy tym. Kto z tego klifu spada, zawsze ląduje na ostrych skałach. Nikt nie przeżyje takiego upadku. - mówił młodszy potomek klanu Uchiha. Nikt nie mógł przeżyć? Tak to była prawda. Kto spadał zawsze lądował na skałach przebity na wylot. Każda ofiara tam zostawała nikt się nią nie interesował.
-Sasuke ma rację. Nikt by tego nie przeżył. - powiedział do mężczyzny. - Idź już, ale jeszcze idźcie nad ten wodospad i sprawdźcie czy jest ciało. Wiecie który?
-Tak.
-To idźcie. - powiedział ciemno włosy. Patrzał przez cały czas przed siebie. Mężczyzna ukłonił się i wyszedł. Sasuke patrzał na swojego brata. Nie rozumiał Go po co sprawdzać, skoro Sakura nie żyje. Dla niego była to typowa zagadka.
-Po co ich wysyłasz? Ciało tylko znajdą.
-Może. - wstał z krzesła i podszedł do okna patrząc w dół na zachodzące słońce. Horyzont był jeszcze daleko od złocistej kuli, ale to minie zbyt szybko. Oparł się jedną ręką i wpatrywał wściekły. W jego oczach pojawił się szkarłat, który mówił o jednym. Był wściekły i to do granic możliwości.
Dotknął swojej klatki, gdzie wyczuł opór? Macał i wyczuł pewna rzecz. Jego oczy się powiększyły do granic możliwości. Wyjął rzecz za łańcuszek. Myślał, ze pękło na małe drobinki. Tyle dni nie spał i tego nie zauważył. Uniósł, a kryształ czerwieni błyszczał po przez słońce. Płatek kwiatu został pochłonięty czerwienią, która przeradzała się w czerń. Ścisnął mocno kryształ, który przeciął jego dosyć twardą skórę.
-Ona żyje.. - powiedział dosyć głośno.
-Nie, nie żyje. Przestań już. - odwrócił się do Sasuke. Na jego szyi zobaczył kryształ koloru czerwieni. Nie wiedział od kogo Go ma, lecz nie interesował się tym za bardzo. To tylko zwykły kryształ.
-Nie. Ona żyje. Wiem to.. - powiedział zdejmując naszyjnik, który dostał na urodziny od przyjaciółki. Tchnęła w niego swoje życie. Miał pęknąć gdy jej życie się skończy.
-Dlaczego jesteś teraz tego taki pewny? - pytał brat. Pokazał mu kryształ. - Masz się dobrze? To tylko zwykły kryształ.
-Nie. To nie jest zwykły kryształ. - powiedział do Sasuke. Patrzeli na siebie. Sasuke czekał na dalsza wypowiedź brata. W jego oczach zobaczył iskierkę radości. Uśmiechnął się niewidocznie. - ten kryształ zrobiła Sakura, ona tchnęła w niego swoje życie.
-Chwila. Jak to tchnęła w niego swoje życie? To nie możliwe.
-Jest możliwe. Klan Haruno to potrafił. Oni byli w tym wyjątkowi, potrafili oddać całe swoje życie jednemu przedmiocie. Mogli by się obudzić po paru tysiącach latach. - popatrzał na ludzi przechodzących przez wioskę. Jego oczy zostały zwrócone w stronę zachodzącego słońca. - Życie potrafią dzielić. Ona oddała odrobinę swojego życia, a to powoduje, ze do jej śmierci w krysztale tkwi skrawek życia. On jest żywy.
-Gadasz bzdury. Skąd ty możesz to wiedzieć, nie miałeś żadnego kontaktu z Sakurą.
-Jesteś pewien? - zapytał. - To powiedz mi bracie dlaczego mi tak na niej zależy? To moja przyjaciółka. - powiedział do brata - Zawsze to przed Tobą i całą rodzina ukrywałem. Nasze rodziny nie zgodziłby się na ten związek. Byliśmy w konflikcie, który się zakończył wraz z śmiercią naszych rodziców. - mówił. Kryształ zaświecił jasnym blaskiem. Jasne światło błysnęło na ścianę. Patrzeli na to. Pokazał się obraz, który mógł im podpowiedzieć gdzie może być Sakura.
-Co to jest? - zapytał Sasuke.
-Wydaje mi się, ze mapa. Lokalizacja Sakury. - chciał sprawdzić gdzie znajduje się Sakura, lecz mapa zmieniła się w pomieszczenie, gdzie leżała Sakura śpiąc. Itachi wpatrywał się w dziewczynę. Zobaczył znaną postać mężczyzny. -Wioska Trawy. - wypowiedział. Mężczyzna budził dziewczynę. Otworzyła swoje powieki. Pomógł jej wstać.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?
-Tak. Wioska Liścia to jedyny ratunek. - obraz się skończył. Założył z powrotem naszyjnik na szyję i wpatrywał się słońce. W tym było cos dziwnego. Tam była not, a tu dopiero zachodzi słońce. Zobaczył przyszłość, co ona zamierza zrobić.
-To idę powiadomić straże.
-Czekaj - uchwycił Go za ramię. - Powiadom, ze ona będzie w nocy.
-Słucham?
-To co słyszałeś. Sakura będzie dopiero w nocy. Nie widziałeś tego? Tam była noc. Nie zachodziło dopiero słońce. Kryształ pokazał nam gdzie Sakura zamierza się dostać. Chce czegoś z Wioski i będziemy musieli mieć Ją na oku. - mówił Itachi. - Nie obchodzi mnie czy ludzie zginą, ona już zostanie w tej wiosce. Nie wypuszczę ją.
-Cały Ty. Jak ci na czymś zależy potrafisz być pewny swojego - wypowiedział brat przywódcy. Wyszedł z pomieszczenia. Itachi został sam z swoimi myślami. Wiedział, ze Sakura zmierza w ich stronę. Będzie mógł dokonać swego. Nie pozwoli by ktokolwiek Ją stąd zabrał. Nie mógł do tego dopuścić. Przyjaźń jest na zawsze, a w wiosce będzie mógł Ją chronić cały czas.

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniały rozdział, Itachi teraz to pogrążył się w rozpaczy, ale w końcu przypomniał sobie o naszyjniku oby tak na prawdę nic się nie stało Sakurze...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń