piątek, 13 lipca 2012

004



Przechodziła koło ludzi, którzy czuli się swobodnie. Nikt nawet na nią nie spojrzał, była po prostu jak zwykła kobieta. A nie wiedzieli kim tak naprawdę jest. Miała za sobą wiele przeżyte, a jeszcze ta śpiączka raczej medytacja. Skoro nikt prawie nie mógł dotykać jej ciała, to musiała być medytacja - leczyła własnego ducha.
Zatrzymała się koło butki z ramenem, ten zapach był dla niej piękny. Dawno go nie jadła, ale nie zamierzała.  Przypomniało by to jej jeden z dni, w których żartowała wraz z Naruto jak i Sasuke. Wszystko wtedy było piękniejsze niż teraz. W tej sytuacji nie może nic zrobić, tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Tylko to mogła zrobić nic więcej.
Ruszyła dalej. Chciała trochę zwiedzić nową wioskę, w której zamierzała spędzić bardzo długi czas. Ale czy na pewno? Sama tego nie wiedziała co zrobi, ale chciała by wszyscy ją szanowali i nie dowiedzieli się kim jest. Dla tej dziewczyny liczyło się teraz życie po za wioską. Nigdzie więcej…  Do swojej nie zamierzała wracać.
Słyszała głosy wydobywane się z jednej struktury, były śpiewy, kłótnie. Tyle, że wszystko działo się tak szybko. Nogi same prowadziły ja w tamtą stronę, musiała czegoś mocnego się napić by przestać myśleć o swoim tyranie, a także prześladowcy. Miała ogromną nadzieję, że w dalszym kawałku wieczoru nic ją nie zdziwi.
Weszła do pomieszczenia, niektórzy spojrzeli na nią. Lecz nie zdziwiła się tym. Szła twardo przed siebie nie myśląc kto może ją śledzić. A ta osoba mogła bardzo dokładnie rozpoznać kobietę. Mieli w dalekiej przeszłości potyczkę między sobą, a teraz będzie musiała udawać nieznajomą.
Podeszła do baru i usiadła by coś wypić. Nie wiedziała co robić, skoro nie mogła chodzić na misje i inne tego typu rzeczy. A teraz miała solidny zakaz, choć wiedziała, że nic ją nie powstrzyma przed walkami. Mogła by trenować, ale nigdy by nie pokazała się szpiega Akatsuki.
-Co podać? - zapytał mężczyzna o szafirowych oczach.
-Sake.
-Na pewno? Nie wydaje mi się by był to dobry pomysł na taką panience jak… - zlustrowała go oczami. Zamilkł i szybko podał to co chciała. Nie miała zamiaru rozmawiać z barmanem i innymi ludźmi. Wolałaby już z Hisaki’m  porozmawiać niż z kimkolwiek innym. Dla niej był ważny teraz, pomagała. Choć znała go krótko czuła z nim jakąś więź, ale nie mogła tego określić. Jej oczy wpatrywały się w białą butelkę, wolała by się napić i nic nie pamiętać co się stało tamtej nocy…
Wypiła szybko za jednym łykiem z małego kieliszka. Na nią alkohol działa szybko lecz pozytywnie. Ma większa siłę i energię. Nic i nikt ją nie powali tak szybko jakby się myślało. Zdobywała coraz więcej siły po trunku, lecz mało osób o tym wiedziało. Jedynym, który tego doświadczył był człowiek bliski jej sercu. Byli ze sobą blisko, czasami można było by powiedzieć, że czuli do siebie miętę. Myślała nad tym dogłębnie, ale wiedziała, że nie przywróci mu życia bez względu na wszystko.


Wiał leciutki wiaterek bawiąc się włosami dwójki ludzi. Korony drzew lekko szumiały, liście opadły wraz z płatkami wiśni. Siedziałam wraz z przyjacielem na ławce, przyglądaliśmy się spadającym kwiatkom. Jeden płatek delikatnie opadł na mój policzek.  Zdmuchnął go wiatr, gdy chciałam zabrać. Westchnął głęboko, zastanawiał się nad czymś dogłębnie.
-Sakura?
-Hm…
-Musimy porozmawiać.
-Czy to ma coś wspólnego z Twoim odejściem na trening? - zapytałam. Nie chciałam by mnie zostawiał samą w wiosce, choć wiedziałam, że czegoś będę mogła się nauczyć w samotności. Więcej czasu na trening? To jest prawda. Ale nie chcę być cały czas sama.
-Nie, tym razem jest to związane z Tobą. - delikatnie wymówił i spojrzał w moje oczy. Nie rozumiałam go, ale wiedziałam, że to coś ważnego. Zaczęłam słuchać dokładnie każde słowo, po słowie. - Nie wiem jak by to zacząć. To naprawdę dla mnie ważne. - bawił się swoimi palcami. Naprawdę się denerwował cała sytuacją.
-Może najlepiej od początku. Będzie ci łatwiej.
-Dobrze.. - wyszeptał cicho - mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Dawno chciałem ci to powiedzieć, ale jakoś nie miałem odwagi. Przy tym wszystko się chowa. - patrzałam na niego. - Sakura, ja… - przerwał i spojrzał na niego przenosząc na mnie spojrzenie pełne radości. - Kocham Cię. Przeciągałem to tyle czasu.. - złapała mnie za dłonie i delikatnie ścisnął. - Kochałam cię wiele lat, ale dopiero mogę ci to powiedzieć.
-Dlaczego teraz?
-Czuję, że nie wyruszę na trening. Coś się niedługo stanie, a ja mogę tego nie przeżyć. Chcę ci to teraz powiedzieć, bo jesteś dla mnie ważna, najważniejsza spośród wszystkich. Nie miałem jeszcze osoby dla której sam był bym ważny, a chciałbym chociaż ciebie mieć. - powiedział. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie myślałam racjonalnie. Jego dłoń znalazła się na moim policzku i przybliżał się do mnie. Jego wargi delikatnie zahaczyły o moje. Byłam całkiem zdezorientowana. Przymknęłam powieki i oddałam delikatnie pocałunek, nasze języki zatańczyły wspólny taniec. A wtedy usłyszałam wybuch nadchodzącej wojny!


Otworzyła powieki myśląc o Naruto. Był ważniejszy niż ktokolwiek inny, choć w dzieciństwie był ktoś o wiele bardziej ważny, lecz te czasy minęły. Musiała kogoś w końcu do siebie dopuścić. Tym człowiekiem okazał się Naruto.
Koło niej stanął mężczyzna w dość starszym wieku. Nic nie mówiła, znała takich. I nie miała zamiaru się odzywać. Jeśli by coś powiedział, milczała by jak nigdy dotąd. Miała zamiar się uwolnić od wszystkiego: trosk, bólu a także łez.
-Hej ślicznotko - milczała. Tak jak powiedziała sobie robiła, może miała fazę, ale potrafiła walczyć o swoje gdy chciała. Upiła kolejnego łyka mając głęboka nadzieje, że alkoholik odejdzie daleko. - Może byśmy poszli do pokoju?
-Słucham? - zapytała.
-Jesteś  dziwką nie?
-Nie jestem żadną dziwką! - fuknęła głośno. Wszyscy się obrócili do nich, także ci którzy byli pijani, jak i członek przestępczej organizacji. Ona była pewna swojego, mężczyzna chciał się do niej dobrać. Ale przed nią stanął blond włosy mężczyzna. Włosy związane w kitkę, a grzywka opadała na lewą stronę.
-Ta pani chyba powiedziała wyraźnie. Proszę odejść. - wzdrygnęła się. Znała tego mężczyznę bardzo dobrze. Teraz na jego plecach zauważyła symbol przestępczej organizacji. Nie zwracała na niego uwagi. Piła dalej. Chciała aby odszedł, ale nie zrobił tego. Pijak oddalił się szybko upadając parę razy… Byli jednak groza w świecie shinobi. Czułam na sobie wzrok mężczyzny, kątem oka spojrzałam na niego.
-Przypomina mi pani kogoś. - powiedział.
-Nie sądzę. - odpowiedziałam.
-Tak? A to nie czasami ty Sakura? - zapytał - Idealnie pasuje opis jakże i charakterek. Przeżyć takie coś to nie byle co, wiesz o tym?
-Pan się pomylił. Nie jestem Sakura. Nawet jej nie znam. Może jesteśmy podobne, ale na pewno nie jesteśmy takie same. - powiedziała. Wstała zostawiając butelkę i pieniądze dla właściciela. Przeszła obok niego nic nie mówiąc.
-Wiem swoje - usłyszała za sobą jeszcze. Spojrzała przez ramię, i wyszła z pomieszczenia. Wiatr bawił się jej włosami, gładził skórę sprawiając przyjemność. Gdyby ktoś obcy ją spotkał powiedziałby że nie jest pijana. Nie było po niej niczego widać.
Przechodziła koło ludzi, którzy nie zwracali na nikogo uwagi. Kobiety były z dziećmi, a niektórzy chodzili nie mając nic do roboty. Znała parę osób, gdy przebywali w Wiosce Liścia podczas egzaminów. Lecz nie odzywała się, wolała milczeć. Niech każdy wie, ze najlepszy medyczny ninnja wioski zginał podczas wojny!
Weszła w ciemną uliczkę by nikt nie widział co zamierzała zrobić. Skoczyła na dach jednego z domów i przemieszczała się jak najszybciej. Chciała znaleźć się w jej nowym domu, aby wszystko porozmyślać. Spotkała dzisiaj jednego z członków, o których słyszała, ze nie żyje. A teraz się okazuje, ze jest cały i zdrowy? Powinna jeszcze Go dobić, gdy miała ku temu okazje..?
Stanęła na skraju lasu blisko mostu. Zauważyła tam brązowo włosego mężczyznę, który wpatrywał się w tafle jeziora. Uśmiechnął się delikatnie, bawił się kunaiem. Wyczuł ją, ale nie chciał by o tym wiedziała. Choć chciał z nią porozmawiać.
-Wiesz, że nie możesz używać chakry?
-Daj spokój. Nikt mnie nie widział. - wyszła i podeszła do niego. Stała przy nim i opierała się o poręcz mostku. Patrzała w swoje odbicie z premedytacją, chciała jak najszybciej umrzeć w tym momencie. Po jej policzkach spłynęły łzy upadając do jeziora, rąbiąc kółka, które rozprzestrzeniły się na tafli.
-Sakura, czy ty płaczesz?
-Nie. - powiedziała słabo. Wyprostował się. Uchwycił ją delikatnie za ramiona i chciał by na niego popatrzała. Próbowała odejść, ale nie pozwalał. Popatrzała w końcu na niego.
-Dlaczego? Coś się stało?
-Jedno, Hisaki. - powiedziała delikatnie lecz z jej oczy płynęły łzy. - Mnie tu nie powinno być. On mnie nie powinien ratować. Powinnam leżeć pod tymi gruzami, być spalona z resztą ciał. Nigdy się tu nie zjawić. Być daleko od tego piepszonego świata. - pierwszy raz przeklęła. Życie już jej nie odpowiadało, chciała być jak najdalej. A nie mogła? Teraz Akastuki ją ściga za to, że przeżyła.
-Dlaczego tak mówisz?
-Przecież sam mówiłeś, że On mnie ściga. I dobrze o tym wiesz, ze to o mnie chodzi. O kogo innego by chodziło? Jako jedyna przeżyłam z tym, którzy zbuntowali się przeciwko przywódcy? Nikt więcej. A chciałam zginąć za moją wioskę. A teraz co się stanie jak się dowie, że żyje? Zabije lub weźmie ze sobą? Sądzę, że to pierwsze. Jestem mu nie potrzebna.
-Skąd ta pewność? - zapytał - On chyba nie chce ciebie zabić. Mówił to wszystko z pewnością. Może ma jakiś plan związany z Tobą, nie sądzisz? - zapytał. Popatrzała na niego, lecz nie odzywała się teraz. Chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Przytulali się, nie robiła tego od dawna. Czuła bijące od niego ciepło. Było takie miłe i przyciągające. Chciała teraz tkwić w tej pozycji.
-To jest nie możliwe by coś było związane ze mną? Bo co by zrobił? Jedynie zabił, a powinnam być daleko. Nie chcę żyć w takim świecie.
-On nie jest zły, Sakura. Trzeba tylko dostrzec dobre punkty widzenia. A jeśli chodzi o przywódcę, On naprawdę jest sprawiedliwy. Lepiej aby był jeden przywódca kraju Shinobi niż pięcioro. O wiele lepiej będzie żyć w takim kraju, a kobiety nie będę musiały się na nic narażać. - powiedział. Oderwała się od niego trochę dalej.
-Jesteś po Jego stronie?
-Nie jestem po niczyjej. To moje zdanie. - powiedział. - Dla mnie jesteś takie lepsze życie, a  dlatego ze nie dojdzie już do żadnej nie potrzebnej wojny między wioskami. Jedna monarcha wystarczy by wszyty się podporządkowali. Nie potrzeba więcej.
-To nie o to chodzi. Dobrze, ze jest jedna władza, ale… -przerwała na moment - Nie chce patrzeć jak niewinni ludzie giną. On ich wszystkich zabije gdy będzie chciał. A jeszcze Sasuke, on tez nie ma litości. Są tacy sami, wolą mordować niż oszczędzać!! - krzyknęła. Wokół niej oplątywała się zielona chakra.
-Uspokój się.
-Nie! - fuknęła - Ta dwójka zginie z moich rąk, i nie obchodzi mnie jakie będą konsekwencje! A w walce mogę zginąć, nie chcę inaczej. A jeśli zginę inaczej to wrócę i tak do tego świata by zabić ich jako duch.
-Niby jak?
-Nie powiem ci jak to działa. Ale nie po to przechodzę medytacje by nie wrócić. To działa w obie strony. Ciało zginie, ale duch się błąka po świecie i dokańcza to co chce. A jak nie ma takich intencji to znika na dobre… - powiedziała.
-I na co to? Ja ci radze zostawić to jak to jest. I tak Go nie spotkasz. Najprzynajmniej nie tu. Będę się tobą zajmował i nie pozwolę ci byś była w rezydencji.
-Chyba żartujesz?
-Nie. Będziemy w ogrodzie lub w pomieszczeniu do walk. - mówił. Westchnęła. I co mogła zrobić? Nie miała wyboru jak pójść z mężczyzną. A nie chciała go spotkać, miałaby przekichane. A najbardziej nie miała pomysłu co zrobić gdyby ją spotkał. Uciec? No skądże znowu, cały świat jest u Jego stóp. Każdy mógłby ją złapać by dostać także nagrodę…
-Aha.. Dobrze wiedzieć. - powiedziała do niego.
-Wiec nie masz co się martwić. Przywitam się z nim, a potem dołączę do ciebie.
-A nie pomyślałeś, że on może zrobić sobie odpoczynek i po ogrodzie chodzić? To nie jest byle kto, On zna moją chakre i inne rzeczy. Nie prześcigniesz go. - powiedziała. Wzruszył ramionami bez nadziei. Był dobrze nastawiony na życie lecz ona nie. Miała uraz do Uchiha, i to się już nigdy nie zmieni w jej życiu.
-Choć już. Powinnaś się wyspać. - ruszyli do rezydencji nie odzywając się do siebie. Jej myśli błądziły wokół przywódcy Świata Shinobi. Chciałaby aby zniknął, ale to były nikłe marzenia i w dodatku głupie. Nigdy się nie spełnią!







*






Kroczył przez rozbudowaną wioskę. Ludzie mu się kłaniali, był szanowany odkąd został władcą całego świata Shinobi. Tylko nie był z tego zadowolony do końca. Nie miał kogoś z kim mógłby porozmawiać dokładniej. A najbardziej chciałaby mieć przy sobie jedną osobę. Brat dla niego się liczył, ale chciał tez władzy, którą nie mógł dostać. A pragnął widzieć tamtego małego braciszka, który chciał aby go czegoś nauczył.
Stanął przy jednym domu i wpatrywał się w okna. Ten jeden wytrzymał całą wojnę i nie pozwalał go zburzyć. Miał stać do samego końca aby sam się nie zawalił. Ta mała rezydencja była także jego wspomnieniem o czym nikt nie wiedział oprócz jednej osoby.
Spojrzał na niebo.. gwiazdy wraz z księżycem rozświetlały okolicę. Patrzył na ludzi, którzy zachowywali się normalnie jakby nie było wcale wojny. Ktoś na niego wpadł od tyłu. Usłyszał ciche jąkniecie. Obrócił się i zobaczył małą dziewczynkę z różowymi włosami. Potrząsnął delikatnie głową. Zdawało mu się, była to czerwono włosa dziewczynka. Mógłby odejść, ale to była tylko dziewczynka. Nic takiego nie zrobiła.
-Przepraszam Pana, nie chciałam. Zagapiłam się. - usłyszał. Kucnął przy niej, spojrzała na mężczyznę. Jej oczy wyrażały nikły strach przed nim. Widział to w jej oczach. W jego dłoni pojawiła się kula wody. Przymknęła powieki, delikatnie łagodził jej ranę na nodze. A potem przykleił mały plaster, który trzymał przy sobie. Popatrzała na niego.
-Uważaj następnym razem. Nie szalej tak. - wstał, i pomógł dziewczynce.
-Dziękuję - ukłoniła się i pobiegła dalej. Patrzał na nią, i widział Ją z dzieciństwa. Tez tak szalała, ale zawsze miała założone sukienki. Matka ubierała ja elegancko by nie przynosiła hańby swojemu klanowi. Ostatni raz spojrzał na rezydencje i odszedł w stronę swojego domu, gdzie pełnił także obowiązki. Westchnął cicho, gdy patrzał na zakochanych. Nie wiedział czemu, ale tez czasami mógłby się oderwać od tego świata i pomyśleć nad rodziną.
Wszedł na terytorium rezydencji. Mieszkał sam, cała należała do niego. A było dość sporo roboty by wszystko odbudować jak chciał właśnie On. Sasuke mieszkał dalej od niego. Tak było lepiej dla nich oboje. Usiadł na drewnianym podeście i wpatrywał się w gwiazdy. Jedna z nich świeciła najmocniej, musiał się szykować. Przed nim pojawił się mężczyzna o szafirowych oczach z jasnymi włosami.
-Co cię sprowadza, Deidara?
-E… To trochę dziwne, Itachi. - powiedział. - Dzisiaj siedziałem w barze w Wiosce Trawy.
-Tam chyba nie mięłaś być? Co tam robiłeś? Miałeś być w Wiosce Piasku.
-Oj wiem, wiem. Tam i tak nic ciekawego się nie dzieje. Został tam Hidan. - powiedział. Brunet nawet nie bąknął. Patrzał się nadal na blondyna zimnym wzrokiem. - A tak naprawdę gdy byłem w tym barze moja oczy spoczęły na różowo włosej kobiecie.
-Co takiego? - zapytał.
-Słuchaj dalej. - powiedział. Lustrował go wzrokiem. Byli przyjaciółmi, wiec dobrze im się rozmawiało w każdej sytuacji. - Znasz Hisaki’ego? - kiwnął delikatnie głową.
-Jest w radzie za swojego pana jak mniemam.
-No właśnie i nikt go o nic nie podejrzewa. - patrzał na niego uważnie. Chodził w tę i z powrotem. Itachi wbił wzrok w jeden kwiat, który teraz spadł z drzewa. Kwiat Wiśni. W duchu uśmiechnął się. - A w barze widziałem Haruno. Udawała, ze mnie nie zna ale wiem swoje. Sakura Haruno żyje i ma się dobrze. Ale upiła się dzisiaj.
-Nie sądzę.
-Co? - zapytał.
-Haruno jedynie pije by w tym dniu mieć większą siłę, albo jak ja coś trapi. Cos dalej wiesz? - zapytał zaciekawiony tą całą sprawą. Wziął w dwa palce kwiatek wiśni i patrzał na niego. Przypominały mu się różne zdarzenia sprzed lat. A teraz był już pewny, że ta młoda kunoichi żyje w Wiosce Trawy.
-Jeszcze mam parę informacji. Sakura mieszka wraz z Hisaki’m w rezydencji, ale… - spojrzał na niego - on będzie chciał z nią przebywać by ciebie nie spotkała. Bo by się rzuciła prędzej czy później. Chce zabić ciebie i twojego brata bez względu na konsekwencje. I woli zginąć w walce. Ale ten chłopak jej mówi, ze lepiej aby był jeden władca a nie pięciu. Dla niego to lepiej że rządzisz, tyle ze Ona tego nie podziela. - spojrzał na księżyc, który przybrał na mocy. Świecił intensywnie dając mu znak.
-Mam rozumieć, ze się będzie chować przede mną?
-Prawdopodobnie. Ale wspominał cos o miejscu do walki i ogrodzie. W tych dwóch miejscach mogą być. Jak byś wychodził rano i po południu na pewno byś ją spotkał. Ona by w jednym miejscu nie wytrzymała. Jest za bardzo charda i stanowcza na wszystko. Lepiej uważaj jak będziesz jutro w tej wiosce. Ta dziewczyna naprawdę jest na was wściekła. Nie wybaczy „nam” tego co zrobiliśmy z Wioską i Naruto. A jej rodzice…
-Jej rodzice żyją i mają się całkiem dobrze. Wiesz o tym. Sami się przyłączyli i sądzę, ze ona ich nienawidzi za to. - powiedział. Wstał i wszedł na podest. Musiał się przyszykować na jutrzejsza podróż, a miał zamiar z samego rana wyruszać. - A teraz wybacz muszę już iść.
-Nie interesujesz się dalej?
-Nie. Jutro wszystkiego się dowiem.  - wszedł do środka
-Ciebie czasami nie rozumiem - usłyszał jeszcze i zasunął shoji. Chciał więcej usłyszeć co o nim mówiła, ale sam w końcu się dowie. Pragnęła go zabić za wszelką cenę, lecz On będzie potrafił ją powstrzymać od tego czynu. Chciał wiedzieć, że żyje. A teraz może zrobić to co chciał!
-Już niedługo. - wyszeptał do siebie. Wyszedł z drugiej strony rezydencji. Miał tam ciepłe źródła. Owinął ręcznikiem dolną część ciała zawiązując go sobie na biodrze. Wszedł małymi schodkami do wody. Przymknął powieki i rozmyślał nad tym co może się stać, gdy się spotkają w cztery oczy. Jego rozmyślenia przerwał szum przesunięcia shoji, nie spojrzał się. Wiedział kto idzie do niego. - Co chcesz?
-Nic. Nudzi mi się.
-Nudzi? - zapytał długo włosy brunet. Jego brat stanął obok niego, spojrzał na twarz. Nie wiedział co może chcieć. - Nigdy się nie nudziłeś. A Ino i Karin?
-Sprzątają. - wycedził. Usiadł obok Itachiego, który przyglądał się jemu. - Dziwię się tobie. - nie spojrzał na niego - Dlaczego nie sprowadzisz sobie kobiety by ci służyła. Ai wziąłeś dlatego, że między mną a nią cos się stało, ale dlaczego nie weźmiesz z własnej woli kogoś. Jesteś przystojny i kobiety na ciebie lecą.  - mówił.
-Mnie nie interesują kobiety. - jego zimny głos zabrzmiał przerażająco
-Nie bądź snobem. Na pewno któraś cię zainteresuje. - powiedział - Tez z początku się żadną nie interesowałam. Teraz mam dwie, które same ulegają. No daj spokój. Może rozejrzyj się w Wiosce Trawy tam jakaś na ciebie poleci. - uśmiechnął się krótkowłosy. Patrzał na brata, który przymknął powieki. - A no tak ty chcesz dowieść, że Wisienka żyje. Daj już sobie z nią spokój, wiesz ze była medycznym ninja mogła sama się spalić jakąś techniką. Ona nie żyje. Zrozum to wreszcie. Choć nie rozumiem czemu tobie na tym tak zależy? Wiesz, ze ponad miesiąc zdawało mi się czuć jej obecność blisko siebie. Chyba jej duch był wśród nas. -  patrzał się w gwiazdy. - Nie chciała się przyłączyć, była do nas nastawiona asertywnie. Już dawno o niej zapomniałem. Ty zrób to samo. - wstał i odchodził. -  uważaj na siebie jutro podczas podróży.
-Nie jestem dzieckiem. Potrafię walczyć. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Wiem, tylko mówię abyś uważał. - wyszedł. Został sam w gorących źródłach. Miał szczerą nadzieję, ze  spotka „księżniczkę”. Zostanie tak długo, aż mu się ujawni. Wiedział, że jest za energiczna. Prędzej czy później ujawni się sama od siebie. I wtedy będzie mógł zrobić swoje, aby zamienić z nią parę zdań.

1 komentarz:

  1. Witam,
    bardzo boję się o Sakurę, Deidara musiał ich podsłuchiwać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń