piątek, 13 lipca 2012
012
Szli noga za nogą. Ludzie kłaniali się gdy Go zobaczyli. Był najpotężniejszy pośród wszystkich mężczyzn, który świat widział. Potrafił zapanować nad Światem Shinobi. Tylko w świecie znajdują się małe drobiny społeczności, która sprzeciwia się Jego woli. A w tej jednostce ludzi znajduje się jego największa i pożądana miłość, która nie może mu daleko uciec, gdyż świat należy do niego. Proporcjonalnie nie możliwe by potrafiła w śnie zmagać się z koszmarami, a na drugiego dnia walczyć.
Weszli na posiadłość Państwa Haruno. Zapukał do drzwi, lecz nikt mu nie otworzył. Wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi. Ai’a nic nie powiedziała, była świadkiem jak mu dawali zapasowy klucz, który należał do Sakury w wcześniejszym czasie. Wiedział dokładnie co zrobił źle. Już więcej razy nie pozwoli na taki błąd. Gdyby była z nim bardziej związana nie odeszła by z wioski. Była by u boku niego. Dokładnie o tym wiedział!
Byli by najlepsza parą, a każdy by o nich mówi. Nawet może byli by rodziną już od paru lat. Mieli by dwójkę dzieci, lecz teraz to było dla niego nie do osiągnięcia. Wszystko oddalało się z taką szybkością, że nie mógł tego dosięgnąć. Domyślał się, że ona chce to od siebie odrzucić lecz nie potrafi. Uczucie, które drzemie w jej sercu jest silniejsze od nienawiści. Znał się na tym bardzo dobrze. Mógł z jej oczu wyczytać wszystko.
Znalazł się w jej pokoju, który dawno nie był sprzątany. Za nim weszła Ai’a. Rozglądała się po pomieszczeniu i spojrzała na biurko, gdzie było prawie wszystko a także podarta bluzka. Brunet także to zauważył. Stanął i dotknął materiału. Była to zwykłą bluzka, ale… jego uwagę przykuły odłamki szkła i odciski palców na odłamkach. Ramka od zdjęcia leżała w kacie, a krople krwi wchłonięte w podłogę jak i dywan. Ukucnął i uchwycił delikatnie drewniana ramkę, która kiedyś sam dał na zdjęcie - ich fotografię.
Westchnął cicho. Teraz dokładnie wiedział po co tutaj przyszła. Tylko po to? To było bez sensu. To była prawda, chciała mieć tą fotografię bo ją lubiła. Oby dwoje ją lubili. Itachi także ma ją u siebie w sypialni w widocznym miejscu. Sam Sasuke trochę się zdziwił gdy ją zobaczył wraz z bratem na takim zdjęciu. Zawsze była wymówka. Przyjaciele! Tylko tyle mówił, gdy dowiedziałby się, że darzy ją szczególnym uczuciem nie było by za miło. Ukrywali swoje spotkania przed rodzinami. Uchiha nigdy by nie zaakceptowało Sakury, a Haruno Itachiego. Wiec tak się musiało stać. Teraz Haruno by oddali ją w mgnieniu oka.
Wstał i uchwycił niechcący jeden z zeszytów lezących na biurku. Zdmuchnął kurz. Dziewczyna stojąca za nim cicho kichnęła. Pociągnęła nosem, wiedział już ze ma uczulenie na kurz. Obrócił się delikatnie do niej.
-Ai’a może wyjdź, bo słyszę ze kurz ci nie odpowiada, a tutaj jest jego całkiem sporo.
-Dobrze - ukłoniła się i wyszła. Został sam. Przetarł wewnętrzną częścią ręki resztki kurzu, które zostały na grubej okładce. Otworzył szybko i na pierwszej stronie widział małe rysunki jak i napis: „Wspomnienia”. Uśmiechnął się delikatnie, gdyż na pierwszej okładce zobaczył swój znak klanu, który mówił wiele. Najwięcej tyczyło się z nim wspomnień. Nie powinien tego czytać, ale chciał zobaczyć o czym myślała jego ukochana. Odwrócił kartkę, ale nic nie było. Następna i kolejna. Nic. Wszystko było puste. Nie pasowało mu to coraz bardziej. Dlaczego leżał tu pamiętnik, w którym nic nie było? Znał Sakure i by nie starała się tylko napisać i wyrysować pierwszą stronę. Schował do kabury zawartość swojej dłoni. Musiał coś zrozumieć z tego wszystko, lecz nie wiedział dlaczego. Dlaczego to jest takie puste? Miała dużo wspomnień, każde mogła zapisać. Spojrzał na łóżko i uśmiechnął się delikatnie.
Szedłem wolno noga za nogą. Nie mogłem się śpieszyć inaczej wszyscy by zrozumieli gdzie idę. Ojciec już wiedział o naszych tajemniczych spotkaniach, dlatego częściej przebywałem w domu lub na misjach. Było mi źle nie widzieć jej parę miesięcy. Lecz zawsze ktoś coś wymyśli, abyśmy się nie spotkali. To naprawdę przygnębiające uczucie. Na drodze spotkałem Sasuke - brata, który na mnie spojrzał badawczo.
-Bracie! - krzyknął, gdy byłem już u zakrętu. Dotknąłem ściany i na niego spojrzałem. - Nie pozwolę. - powiedział i znalazł się przy mnie. Pstryknąłem go w czoło z zażenowaniem. Nie miałem ochoty… Wiedziałem, ze kwiat wiśni będzie wściekły na mnie o tak długą nieobecność.
-Nie mam teraz czasu, Sasuke. - powiedziałem i odchodziłem. Szedłem tak jakby nic mnie nie interesowało. Przede mną szedł ojciec w moją stronę. Wiatr bawił się naszymi kosmykami włosów. Przeszedłem bez interesowanie, na końcu oboje na siebie spojrzeliśmy. Gdy wyszedłem z posiadłości Uchiha szybko podążałem do jednego z wielkich posiadłości drugiego klanu. Dzisiaj miała być sama w domu. To będzie najlepszy moment aby z nią porozmawiać o tak długiej nieobecności. Bał się jedynie, ze wioska się o tym całym zajściu dowie. Lecz na to nie pozwolę…
Widział w oknie dziewczynę, która wpatrywała się w księżyc. Spojrzała na mnie. Odwróciła się szybko zasłaniając ciemne zasłony. Teraz już wiedziałem, że jest zła. Lec widziałem, że miała uchylone okno. Wskoczyłem szybko na balkon rozglądając się pierw po okolicy. Delikatnie pchnąłem okno, które się otworzyło. Weszłam do środka.
Poczułem lekki ból n twarzy. Chwyciłem poduszkę, która dostałem od Sakury. Spojrzałem na nią. W oczach wyczytałem wściekłość do mojej osoby. Podchodziłem a ona ponownie rzuciła we mnie poduszka. Oby dwie rzuciłem na łóżko, by nic więcej we mnie nie rzucała. Lecz to było na nic, nadal rzucała we mnie swoimi rzeczami.
-Idź stąd! - powiedziała głośno. Zamknąłem okno, by nikt nas nie słyszał. Patrzała nadal na mnie. - Teraz się zjawiasz? A wcześniej to co? Jesteś… jesteś.. głupcem!! - rzuciła we mnie wszystkimi rzeczami jakie miała w szafie i zanosiło się u niej na płacz. Byłem w wiosce od długiego czasu i jej nie odwiedziłem. Mogła być wściekła nie winiłem ją za to. Wszystkie rzeczy upadły na ziemię. Lecz jedną miałem na głowie. Ściągnąłem po materiał. Były to różowe majteczki w czarne groszki z małą kokardką.
-Rozumiem, ze dla mnie. Mogę sobie wziąć? - zapytałem dziewczyny. Ona była cała w rumieńcach. Cóż mówiłem prawdę, ale ona najwyraźniej w to nie uwierzyła. Rzuciłem następną rzecz na łóżko. Obróciła się do mnie plecami. Jej długie włosy zakrywały odkryte plecy. Zlustrowałem ja od dołu do góry. - Wychodzisz gdzieś? - zapytałem. Nie odpowiedziała. Milczała długi czas, widziałem jak zaciska dłonie. Podszedłem do niej, lecz ona się obróciła. Zauważyłem, że na jej jednej piersi widać lekko maluteńką bliznę, a po policzku spłynęły łzy.
-Tak wychodzę. Bez ciebie! - powiedziała głośno. Naprawdę uczucia w niej wezbrały. Uczucia, które trzymała przez tyle miesięcy teraz miały wybuchnąć. Dotknąłem delikatnie jej policzka. Strzepnęła dłoń. - Wiem, że misje i rodzina jest najważniejsza, ale.. dlaczego mnie nie odwiedziłeś choć na pięć minut, minuta? Czy ty wiesz co ja czułam? Och.. oczywiście, że nie co wy w ogóle wiecie? Nic! Każdy mężczyzna… - zamknąłem jej usta dłonią. Nie chciałem by porównywała mnie do innych. Byłem inny niż oni. Musiałem zmylić ojca do wszystkich prób aby mnie przechytrzyć.
-Nie, Sakura.. - powiedziałem do niej cicho. - Bardzo chciałem się z tobą spotkać. Lecz nie mogłem… Misje były wymówka, mój ojciec zaczynał naciskać na mnie. Byłem przez cały czas obserwowany przez klan. Wszystko na zlecenie ojca. Dlatego się nie pojawiałem. Lecz… - przybliżyłem się bardziej do niej. Przytuliłem się i delikatnie drażniłem jej szyje wraz z uchem wargami. - myślałem o tobie zawsze także w śnie. Ty zawsze jesteś blisko mnie. Zawsze i wszędzie! - przytuliła się do mnie mocno. Tęskniłem za tym, i to bardzo. Sam nie wiedziałem kiedy, ale pchnęła mnie mocno i znaleźliśmy się na jej łóżku. Trzymałem nadal w swoich objęciach.
-Choć ze mną.
-Gdzie?
-Na ten festyn z okazji urodzin Hokage. Proszę… - mówiła to takim miłym głosem. Jak mogłam jej odmówić? Nie miałam bladego pojęcia w jaki sposób, ale zawsze mnie przekonywała do czynów, których nie chciałem spełniać.
-No nie wiem…
-Proszę.. - uniosła się i spojrzała prosto w moje oczy. - proszę, Itachi-kun.
-Tak ci zależy?
-Na tobie mi zależy. - nie odwróciła ode mnie wzroku. Uchwyciłem ją w tali i obróciłem. Teraz ona leżała na plecach. Włosy miała ułożone w nieładzie. Jak zawsze była kusząca ale tym razem w szczególności, gdyż była zdezorientowana.
-Na mnie? - zapytałem, a kaskada włosów spadła z mojego ramienia do przodu. - Jak bardzo?
-Bardzo. - delikatnie uchwyciłem jej policzek. - jesteś dla mnie wszystkim. Już ci to kiedyś mówiłam. Czemu mi nie…
-Wierzę. - wszedłem jej w zdanie. Oczy miała pełne szczęścia. Delikatnie uniosłem jej podbródek. Zbliżyłem się do jej ust, ale tego nie zrobiłem. Nie chciałem tej atmosfery psuć. Byliśmy sami w całym domu, ale była jeszcze za młoda. Zniżyłem się do szyi. Ucałowałem kilka miejsc. Westchnęła cicho do mojego ucha. - Lubisz to?
-Tak. Zawsze to lubiłam odkąd zacząłeś robić.
-Domyśliłem się. - zassałem się w trzech miejscach zostawiając po sobie mokre ślady, które w każdym momencie mogły zrobić się czerwone a potem fioletowo-czerwone. Jej ręce były na moich plecach zaciśnięte na bluzce. W taki sposób dojdzie w końcu do czegoś więcej, nie mogłem na to pozwolić. Sam nie potrafiłem powstrzymywać się od pragnień i uczuć wobec księżniczki.
Gdy się spotykaliśmy, nie całowaliśmy się, ale malinki były naszym znakiem rozpoznawczym. Lecz zawsze zakrywała chustką każdą małą, która zrobiłem. Zgadzałem się na to, gdyż nasi rodzice by się zbuntowali przeciwko sobie. To wszystko było naszą słodką tajemnicą. Spotkania były pod pretekstem przejścia się każdego po południa, lub wieczoru. Było słodko… gdyby była starsza poprosiłbym ja o rękę, ale jest jeszcze za wcześnie. Przyjdzie na to czas.
-Pójdę z tobą.
-Naprawdę? - powiedziała szeptem
-Oczywiście. - wstaliśmy i ruszyliśmy na festiwal, który był w centrum miasta. Chciałem chociaż tak jej wynagrodzić moja nieobecność. Musiałem cos zrobić. To było jedyne wyście.
Uniósł głowę, i spojrzał przez okno, które było otwarte. Wyszedł i spojrzał na drzewo jak i wioskę. Świat się rozciągał daleko. Ona gdzieś jest w tym świecie. Musi ją znaleźć w najbliższym czasie. Ona nie może zostać pochłonięta przez ten chaos. W tym świecie jest gdzieś także inny, który pragnie Itachiego śmierci. Chcę rządzić światem, a wtedy stanie się o wiele gorzej. Ona nie wie o niczym, lecz w końcu się o tym z pewnością dowie. Zacisnął dłoń w pięść. Pragnął zrobić dla niej wszystko by była bezpieczna, ale nie mógł. Nie była blisko niego. Była za daleko.
Wyszedł z pomieszczenia idąc w dół gdzie miała czekać na niego Ai’a. Czasami zastanawiał się czy się nie pomylił co do niej, ale wiedział, że Ona jest jedyna na całym świecie znająca wszystkie sekrety o jego osobie. W życiu nie zamienił by na inną kobietę, więc poczeka. Poczeka jeszcze trochę, aż przyjdzie. Miłością którą obdarzył „księżniczkę” jest większa niż jakiekolwiek uczucia będące w jego sercu. Nienawiść? Nie, on mówił sobie jedynie o miłości. Uczucie przewyższyło chęć zabijania ludzi. Agresje będącą w jego posiadaniu, a teraz pożądanie przewyższało wszystko!
-Ai’a?
-Tak? - zapytała stojąc przy oknie wpatrując się w ludzi idących w stronę bazaru handlowego. Chciał tak bardzo, aby to była Sakura choc by była przy nim. Zrobił by wszystko, ale na razie zostawiał sprawę losowi, który wypisał już jego przeznaczenie związane z Haruno.
-Chodźmy. U mnie porozmawiamy. - ruszyli do wyjścia. Wychodząc z budynku Itachi zamknął drzwi na klucz chowając go do jednej z kieszeni. Miał taki duży dom, a mieszkał w nim sam. Nie miał nikogo, kto by zaopiekował się. Ai’a była dla niego tylko pomocnica nikim więcej. Chciał ja uwolnić, była mu nie potrzebna. Zamiast niej, miała pojawić się Sakura, dlatego prosi ją o pomoc. Gdy doszli weszli do budynku, który rozciąga się na parę metrów. Każdy nazywał ja rezydencją…
Leżała na łóżku, lecz już od godziny nie spała. Przeżywała swój sen, a raczej wydarzenie. Naruto… Jej przyjaciel był dla niej najważniejszy. A teraz? Już nikogo nie ma na tym świecie. Myślała, ze jeszcze z Wioski piasku rodzeństwo Kazekage, ale pomyliła się. Jeśli chodzi o nich i o Gaare. Chcieli zabić ją przez to, że mogła się przeciwstawić i nie zabić Itachiego. Nie chciała tego, ale musiała to zrobić. Zdawało jej się, że terroryzował cały świat, lecz tak naprawdę myliła się wraz z innymi. Wszystko zostało zaplanowane. Jeden jest bez winy, a na drugiego zwala się wszystko.
Wojna, Czwarta Wojna Shinobi została spowodowana przez Itachiego, wiec wszystko jest jego winą. Jest najgorszym z najgorszych, lecz ona nie mogła tego zrozumieć, że to nie jego wina. Chciał tak wiec postanowił zrobić inną rzecz…
Wstała do pozycji siedzącej. Na stopach poczuła chłód wydobywające się ze skalnej posadzki. Na nogach poczuła gęsią skórkę spowodowaną przez chłód. Przetarła oczy ze zmęczenia. Miała dosyć wrażeń… Właściwie nie wiedziała gdzie się znajduje. Było to ciemne pomieszczenie bez okien. Wymacała po ciemku lampkę i zapaliła. Światło rozświetliło pomieszczenie i teraz widziała Rzytkie rzeczy znajdujące się niedaleko niej. Nie było tego dużo. Szafka nocna, lampka, no i oczywiście łóżko.
Westchnęła.
Wstała wolno i ziewnęła. Gdy spotkała mężczyzn, to było dziwne. Nie pasowało jej to, że są tacy pewni siebie. Nie wiedziała o co tu chodzi? Teraz musiała porozmawiać z tymi typkami. Nie chciała z nimi spędzać czasu, gdyż działała solo. Uchwyciła klamkę, lecz poczuła mocny prąd.
-Co jest? - zapytała siebie. Wewnętrzna część dłoni była lekko czerwona. Nie chcieli by wychodziła, ale to i tak ją nie powstrzyma. Znajdzie sobie inne miejsce, gdzie będzie mogła zaplanować wszystko na akcje: Zabicie Uchiha! Stanęła dalej koło ściany. Dwoma palcami delikatnie rysowała pół okrąg. Wyciął się w ścianie. Dotknęła delikatnie. Odsunął się w bok, gdy wyszła znalazł się na swoim miejscu nie pozostawiając śladu ucieczki. Nie będą o niczym wiedzieć. Czuła ich chakry w każdym miejscu. Skręciła w zaułek i zobaczyła jasne światło wydostające się z zewnątrz. Poczuła wiatr we włosach, które delikatnie unosił w powietrzu zakrywając lekko widoczność. Odgarnęła do tyłu zaplatając ponownie włosy długim kosmykiem… Długie włosy ciągnęły się za nią. Wyszła na świeże powietrze, które omiotło szybko całe ciało. Ruszyła przed siebie w ciemny las. Nie wiedziała gdzie jest, ale jedno było pewne. Musi ruszyć przed siebie by od nich uciec. Tam nie czułą się najlepiej. Czuła, że są o wiele gorsi niż Itachi - jej ukochany, do którego ma większy żal niż do siebie samej. Poczuła zbliżającą się chakre.
-Tylko nie to. - powiedziała ponownie do siebie. Ruszyła dalej nie przejmując się tym co mogło dalej się stać. Chciała jak najszybciej być w innej wiosce. Skoczyła wyżej, a dwa kunai wbiły się w korę drzewa. Wybuchły. Odleciała na parę metrów. Wstała lecz znów poczuła ból w okolicy klatki piersiowej.
-Nie ładnie.. - usłyszała męski glos nad sobą. - ratujemy cię, a ty nam tak się odpłacasz? Ojej… - powiedział kiedy wypluła krew. Uniósł ją za ramiona, gdyż nie miała na sobie bluzki tylko sam materiał zakrywający piersi. - Po co uciekałaś? To nie ma sensu i tak bym cię złapał. - nawijał przez cały czas. Spojrzał na jej piersi. - jesteśmy tutaj sami, nikt nie będzie widział co zrobię. Nikt! - powiedział głośniej. Chciała go odepchnąć, ale nie potrafiła. Nie miała dość siły, gdyż była wyczerpana po snach, które wywoływał Itachi. Poczuła jego usta na swojej szyi. Nie chciała tego, próbowała odepchnąć, ale nie szło. Była jeszcze dziewica, a to dzięki Itachiemu straci przez jego gierkę. Nie wiedziała ile to trwało, ale bolało ją wszystko. Każdy jego pocałunek był palący.. Nie taki jaki zaznawała w młodszym wieku od ukochanego. Cierpiała w tej chwili! Chciał dojść do piersi, lecz został odepchnięty do tyłu.
-Co ci mówiłam! - usłyszała kobiecy głos przed sobą. Upadła na kolana patrząc się na długie wyblakłe włosy. Podchodziły pod kolor siwizny. - Miałeś zakaz dotykania kobiet na moim terenie. Nie masz prawa tego robić.
-Zamknij się stara wiedźmo! Moja sprawa co robię. - ruszył na nią. Sakura nie miała pojęcia o niczym. Kim jest kobieta? Nie miała o tym pojęcia. Wyglądała na silną. Chciała, tak bardzo chciała aby wszystko co się teraz działo zniknęło z jej pamięci. To nie było możliwe. Całe życie, połowa była katastrofą. Zacisnęła dłoń na rękojeści miecza, który wylądował wcześniej gdy runęła o drzewo. Wyciągnęła lekko i ostrze zabłysło mocnym blaskiem oślepiając ją samą.
Mężczyzna stanął do niej tyłem. Patrzała na niego od tylu. Miała szans, nie mogła niczego powstrzymać. Pierwsze ofiary walki są najgorsze. Czy kogoś zabiła? Nigdy. Nie potrafiła. Żyła miłością i nadzieją na pokój w tym świecie, gdzie trzeba walczyć o swoje przetrwanie. Tak musi robić każdy ninja jak i kunoichi… Nie słuchała tych dwoje. Jedynie o czym myślała to mężczyzna i katana. W głowie powstał już cały plan do realizacji zabicia..
Nie patrzała już na skutki czy konsekwencje. Zamachnęła się i wbiła miecz w ciało ninja, który stał i wpatrywał się w miecz, który ugrzązł w jego sercu. Trzymała rękojeść przez długi czas. Krew spływała bardzo szybko plamiąc także jej dłonie. Splamiła się taką nienawistną krwią… jej oczy wyrażały pewność siebie i były zimne niczym lód. Zmroziły by każdego…
-Ty… - wypluł dużą ilość krwi - Jakim sposobem… Taka kunoichi jak ty mnie zabiła? Jakim? No tak, warunek ninja mówi: Nie doceniaj przeciwnika. Zbeszczeszczałem to. Teraz dostałem za swoje. Myliłem się co do ciebie, jesteś podobna do Niego. Twoje oczy są podobne, gdy chcesz zemsty. Lecz… - plunął ponownie - Nie przetrwasz długo. Zginiesz o wiele gorzej. - zaśmiał się, lecz ona pchnęła dalej katanę. W tym właśnie momencie jego serce przestało bić. Runął na ziemię z hukiem. Oddychała ciężko wyciągając katanę i chowając do kabury.
Przed nią ukucnęła kobieta i uśmiechnęła się delikatnie.
-Sakura… - zaczęła, lecz dziewczyna jej przerwała
-Pani mnie zna?
-Jak mogłabym nie znać. Byłaś pierwszą uczennicą Hokage. Choć ze mną, pomogę ci. - wyciągnęła do niej dłoń i teleportowała się z nią do siebie. Lecz Sakura już niczego nie pamiętała gdyż zemdlała od nagłych myśli. - Śpij moje dziecko. Zaopiekuje się Tobą przez najbliższy czas, dopóki nie będziesz pewna swoich czynów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam,
OdpowiedzUsuńkto teraz uratował Sakure? Te wspomnienia Itachiego dotycxzące Sakury cudowne...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia