piątek, 13 lipca 2012

009


Dojechał swoim powozem na miejsce. Nikt go nie przywitał, każdy robił poranne zakupy. Jedynie w tłumie mógł wyśledzić swojego młodszego brata, który rozmawiał z poplecznikami. Brunet nie miał wyjścia, jak zebrać Radę Wioski, by wszystko z nimi ustalić. Będzie musiał powiedzieć o dziewczynie, która spotkał. Dla niego jest skarbem, który chce chronić. Lecz musi ja narazić, by zacząć chronić w najlepsze. Ona sama tak wybrała, a on tylko pomorze wrócić jej w jego ramiona. Musi to zrobić gdyż popełniła błąd. Tak mu się wydawało, lecz miała inna drogę wyznaczoną.  Taką, która doprowadzi ją do prawdziwego celu. Zabicia Władcy Kraju Shinobi.
Przed nim otworzyły się drzwi. Patrzał na niebo, przed nim opadały liście z drzew, które delikatnie ocierały o jego sylwetkę. Patrzał na chmurę, która przemierzała niebo. Miał wielka nadzieję, że spotka swoją „księżniczkę” już niedługo. Chciał mieć ją przy sobie, ale nie mógł. Ona była za bardzo pewna wszystkiego, chciała dowieść, że wyrzekła się wszystkiego. Wszystkich uczuć tyczących się jego. Widział w jej oczach jak nienawiść wrasta przy jego osobie. Nie bał się niczego. Nie był takiego typu człowiekiem, który wszystkiego się boi. Był raczej pewnym siebie mężczyzna mającym swoje marzenia jak i cele. Któż mógł wiedzieć jakie ma marzenia? Tylko jedna osoba, która nie zdradziła by tych pięknych i świecących nadzieja iskier. W duchu uśmiechnął się na wspomnienie swojej małej księżniczki.




Wiatr bawił się moją grzywka. Głowa była przykryta słomianym kapeluszem u boku z dzwoneczkiem, a z tyłu opadały białe wstążki. Widoczne miałem lekko kitek.. Zakrywała całą twarz, nikt nie mógł rozpoznać mojej tożsamości. Byłem nie rozpoznawalny w całej Wiosce Liścia. A także nie wyczuwałem mojej „księżniczki” gdzieś blisko. Musiała gdzieś pójść. Szukałem już w paru miejscach, lecz ani śladu. Misja? Było bardzo prawdopodobne. Miała dosyć lat by chodzić na misje. Mogła być wszędzie…?!
-Sakura! - usłyszałem krzyk dobiegający za moich pleców. Stałem na jednej z głów Czcigodnych Hokage. Nad sobą zobaczyłem mały cieć, który się powiększał. Nie schodziłem. Wiedziałem, kto jest nade mną. - przestań już uciekać. To nie ma sensu. Twoi rodzice mają rację, za dużo ćwiczysz. Nie zyskasz nic przez to, że On odszedł. - mówił męski głos. Czyżby tyczyło to mnie? Ona nie zapomniała. Tylko czy mnie nienawidzi czy nadal darzy głębokim uczuciem??
Widziałem wszystko inaczej w tej chwili. W oczach pojawił się Sharingan, który miał za zadanie wyśledzić gdzie zmierza. Zauważyłem, że z nieba opadają płatki wiśni? Dotknąłem jednego, który był nasączony jej chakrą. Uruchomiłem wyższy poziom, który uwięził tamtych goniących moją „księżniczkę”. Zmierzałem za nią, by dowiedzieć się wszystkiego. Chciałem śledzić jej poczynania, lecz to było by nie możliwe gdyż znajduję się właśnie w Akatsuki, co czyni mnie przestępca rangi S. Stanęła w końcu na polanie, ukryłem się w koronie drzew.
Westchnęła. W oddali widziałem mojego brata, który trenował. Czyżby ona tutaj dla niego przychodziła? To było nie prawdopodobne… Schowała się za wielkim drzewem, które było jedynym schronieniem przed zobaczeniem ją przez Sasuke. Opierała się rękami o kolana i oddychała ciężko.
-Nienawidzę - usłyszałem brata glos - Moja nienawiść cię zniszczy bracie. - spojrzała delikatnie w bok, gdzie właśnie był Sasuke. Oparła głowę o korę drzewa.. Widziałam w jej oczach ból jak i samotność.
-Nie..nawiść.. - powiedziała łamiącym się głosem. Po policzkach spłynęły łzy, których nie powstrzymała.  - Chciałabym umieć tak nienawidzić. Lecz jestem za słaba do takiego stanu. - mówiła. Wiedziałem, że chciała mnie nienawidzić. Zraniłem ją całą bitwa jak i odejściem. Nie mogę przeprosić bo jakim sposobem. Zauważyłem, że na jej dłoniach pojawiła się chakra. Rosła coraz bardziej, aż doszła do konkretnych rozmiarów. Możliwe, ze w taki sposób przemawiała jej nienawiść. - Itachi… Tęsknię za tobą. Brakuje mi ciebie. - zdziwiłem się. Nienawidzi mnie lecz za razem by chciała bym był obok niej. Jednak tworzymy wspólną więź. Brat odchodził z pola, na którym trenował. Stanął na jej wysokości. Popatrzył na nią…
-Co ty tu robisz? Nie powinnaś być czasami w domu? Tu nie znajdziesz nikogo kto ci w czymś pomorze, raczej pocierpisz.. - powiedział.
-Masz rację. Pocierpię, jedynie ze ciebie zobaczyłam. - odeszła w stronę skąd wrócił Sasuke. Usiadła na jednym pieńku. Bawiła się kunaiem. Nie patrzała jak to robi, nie interesowała się tym. Jedyne co było możliwe to bym się tam pokazał… Była sama pośród wszystkich drzew. Pojawiłem się naprzeciwko niej, nie widziała mnie. Miała przymknięte powieki. Rzuciła nóż, który złapałem bez zastanowienia. Otworzyła powieki. Nie dziwiłem się jej, powinna słyszeć wbicie. A tu nie było takiego ruchu… Patrzała na mnie.
-Witaj, księżniczko. - powiedziałem. Zadrżała. Mogłem się spodziewać, że tak będzie. Po paru latach się zjawiam i rozmawiam. To było nie dopuszczalne w takiej sytuacji jaka była. Chciałem, aby w końcu zrozumiała, że nadal ja kocham. W głębi siebie, bo nikt inny tego nie będzie wiedział.  Zeskoczyła z pnia.
-Nie będę z tobą rozmawiać.
-Już to robisz. - powiedziałem. Odchodziła, lecz zatrzymałem ja przy skraju lasu, by daleko nie odeszła. Staliśmy w cieniu. Odpychała, lecz nie udała się uwolnić. Nie chciałem z nią walczyć.
-Puszczaj mnie.. - mówiła - Nie chcę cię widzieć. Idź stąd.
-Nie chcesz? To czemu mówisz, że tęsknisz? Hm… - mówiłem. Popatrzała w moje oczy, które zmieniły się w czerń. Zdjąłem kapelusz i zakryłem nim nasze twarze aby nikt nie widział z kim jestem bądź z kim ona jest.
-Może tak mówiłam, ale to było dawno. - mówiła.
-Rozumiem. Parę minut temu to dawna przeszłość. - odwróciła wzrok. Patrzeliśmy na siebie z nutką zaciekawienia. Każdy wpatrywał się w oczy.. Jej były jak dwa szmaragdy, w których warto było się zatopić. Były bardzo drogocenne. Odwróciła głowę tak jakby nie chciała na mnie patrzeć. - Posłuchaj mnie..
-Nie. - chciała się wyszarpać ale nie pozwoliłam. Chwyciłem mocniej by się nie wyrywała. W oczach widziałem ból, ale nie zluzowałem. Miała teraz zostać ze mną póki można było. Byliśmy sami i to mi wystarczyła. Gdy spędzałem z nią każdy dzień inaczej dzień biegł…?
-Posłuchaj..
-Myślisz, że mnie powstrzymasz? Uderzę cię gdy będę tego chciała.
-Masz wolną rękę, ale i tak ci powiem wszystko co chcę. Wiec uderzenie nie będzie ci potrzebne. Bo sama wiesz,  że bardziej ucierpisz. - westchnęła cicho. Wiedziała, że mówię prawdę. Ona była jedną z wielu, którzy potrafili mnie słuchać. Nie było takiej osoby, która w spokoju by wszystkiego wysłuchała. - Myślisz, ze zapomniałem o Tobie, prawda? - nie odzywała się. - Nie mógłbym. Jesteś jedyna kobietą, która nadal darzę uczuciem. Nikt nie dowiedział się o tym uczuciu, którym darzę ciebie. Ono względem ciebie jest najważniejsze. Jeszcze nic takiego nie było ważne jak ty. Nie mógł bym innej pokochać tak samo. Poświęciliśmy sobie wiele czasu, i ten czas nie był spędzony na marne..  - zacisnęła dłonie w pięści, lecz zluzowała. Patrzałem przez cały czas na nią.
-To ci i tak nic nie da. - mówiła zła. - Myślisz, że tak szybko ci wybaczę? Nie ma mowy. Kiedyś może by tak było, lecz teraz wszystko się zmieniło. Cała wioska cię szuka. Myślisz, że rodzice będą zadowoleni z twojego i mojego spotkania? Nigdy. - mówiła wszystko na jednych wdechu.
-Nie przesadzasz czasami. Twój ojciec zawsze był nie zadowolony z naszych spotkań. Chciał cię chronić przede mną. Choć nie sądzę bym ci cokolwiek zrobił. - dotknąłem jej policzek. Strzepała mi szybko. Nie chciała bym jej dotykał, ale jednak tęskniła. Tylko nie chciała teraz się do tego przyznać.
-Idź już. - powiedziała. - Jeśli ktoś cię zobaczy będziesz miał kłopoty.
-Martwisz się.
-Wcale nie. Jak nas przyłapią to także będę miała. - powiedziała. Nachyliłem się nad nią. Czułem jak jej oddech przyśpieszył. Ucałowałem delikatny policzek i zniknąłem w kłębach szarego dymu. Szepcząc jej jeszcze do ucha „Wrócę do ciebie”.





Patrzał się na ludzi, którzy przechodzili. Jego brat był już niedaleko Jego. Zauważył bardzo dobrze znanych państwo, który przechodzili przez tłum. Zatrzymali się koło dużej wiśni, która rosła tuż przy jednym z handlarzy. Patrzał się na mężczyznę, który tylko odwrócił spojrzenie w inną stronę. Ciągnął kobietę dalej.
Do niego podszedł bart, który uśmiechał się do pewnych dziewczyn. Co było rzadkością u oby dwóch Uchiha. Jedynie teraz młodszy troszkę uległ by mieć kogoś przy sobie, gdy tamta odeszła postanowił inną sobie znaleźć.
-Część bracie. I jak znalazłeś swoją Wisienkę? - zapytał. Itachi śledził go spojrzeniem. Młodszy był wszystkiego pewien.
-Rzecz biorąc mogę ci powiedzieć że zguba się odnalazła.
-Mówiłem ci, że jej nie… Że jak? - zapytał głośniej. Popatrzał na bruneta, którego wyraz twarzy miał nie czujący. Nie odrywał od brata spojrzenia. Poklepał go po ramieniu i odchodził.
-Zwołaj Radę Wioski. Trzeba ustalić pewne fakty. - powiedział Itachi. Szedł przed siebie. Sasuke jeszcze tego do siebie nie przyjął, że Sakura żyje. Ten najlepszy medyczny ninja przeżył całą wojnę. Widział jak na nią wszystko leci, a  ona to jeszcze przeżyła? To było dla niego szok. Teraz wie, że Ona żyje. Będzie musiał się zmagać ze wszystkim. Dobiegł do swojego jedynego brata.
-Po co ci Rada Wioski? To tylko marna i irytująca dziewczyna. Nic nie zdziała. Jest sama i nigdzie się nie ukryje. A przecież ciebie nie zabije. Niby coś was łączy, a ona przed tobą ucieka? Bez jaj. To ma się nazywać miłość? Ona by była ci wierna, a nie jest.
-Sasuke… przymknij się już. Zwołaj tylko tą radę i miejmy wszystko z głowy. Musze ją znaleźć. Miała ze mną wrócić, ale jak widzisz nie zrobiła tego. Sądzę, że niedługo tutaj się pojawi. Będziemy mieli z głowy uganianie się za nią.   - powiedział. Sasuke skręcił w inną ulicę. Nie był zły na niego. Wiedział co mógł czuć do Haruno, sam kiedyś chciał to powiedzieć lecz zrezygnował. A potem już odszedł mając na celu zniszczenie brata. Itachi był zawsze spokojny, nie przyjmował do siebie agresji jedynie ból i smutek. Radość przychodziła, gdy widział Sakure. Czuł do niej miłość, która była nie zniszczalna. Jego zimne i nie pozorne serce należało tylko do niego. Wszyscy mu się kłaniali, szedł do budynku by poczekać na Radę Wioski. Musiał zacząć działać. Chciało mu także o odnalezienie swojej „księżniczki”. Mógł ją wyśledzić, ale wolał się z nią trochę pobawić…










Leżała cała zalana potem. Dłonie zaciskała na prześcieradle i wyginała się. Byłą jakby w transie? Jej umysł był opanowany. Próbowała się obudzić, ale nie szło. Była w jednym z najgorszych transów, które przechodziła pierwszy raz. Po czole spływały krople potu. Do pomieszczenia nikt nie wchodził. Była sama w czterech ścianach.



Stała na środku pomieszczenia, kostki były zamoczone wraz z długimi włosami. Gdy tylko uniosłam stopy poczułam swąd krwi? Tak by się zdawało. Byłam pewna co do tego. Na policzku czułam ciepłą krew. Dotknęłam kropli cieczy i zdębiałam. Był to szkarłat, lecz czemu z góry..? To nie było normalne… Uniosłam głowę. Zamarłam jeszcze bardziej. Nade mną wisiało ciało, małe? Nie możliwe.  
-Chi.. ka? - zapytałam cicho. Księżyc dał swoje promienie na drobne ciało. Zakryłam dłońmi usta by nie krzyczeć. To było straszne. Ciało całe w ranach, a krew spływała i spadała na moją twarz rozbijając się na tysiące innych kropel. Srebrna poświata oświetliła całe pomieszczenie. Wszędzie błyszczał szkarłat. Miałam bose nogi, wiec czułam ciepło. Dopiero zostali zabici. Wszędzie były zamoczone ciała. Hisakiego i innych z rezydencji. Nie mogłam na to patrzeć. Popatrzałam na ścianę, gdzie był napis napisany krwią. „Znajdę cię. Wtedy już nie uciekniesz i zostaniesz ze mną, a do tego czasu będzie wyglądało twoje życie. Będziesz cierpieć. Twoje najbliższe osoby zginą wolna śmiercią. Twój Itachi”.
Dłonie mi drżały. Posunął się do tego czynu? Przecież On nie jest taki? Nigdy nie był, a teraz chce mnie skrzywdzić? Czy to prawa? Stał się bezduszny!  Nie znałam go od tej strony i nie wiem czy kiedykolwiek by mi to się udało. Jego serce przykryła ciemność.. Już nigdy nie da się jej uratować..!



Obudziła się cała zdyszana i zalana kroplami potu. Podparła się łokciami. Wiedziała kto mógł grzebać przy tym śnie, lecz nie mogła zrozumieć dlaczego? Nigdy nie narażał jej na wyczerpanie. Teraz przybrał inne środki, które były nie stosowne. „Co ty znowu wymyśliłeś, Itachi? Az tak ci zależy bym była przy Tobie? Lecz podjęłam inną drogę. Ciebie nienawidzę, a za nienawiścią idzie śmierć. Lecz nie tylko dla ciebie lecz tez dla mnie. Bez ciebie życie wśród żywych straci sens. Nie chciałabym cię zabijać, ale robisz za dużo zamieszania i niewinni giną.”, pomyślała. Gdy wstała zakręciło się w głowie. Upadła z hukiem na ziemię. Nikt nie musiał jej pomagać, doszła do siebie po paru minutach. Ten sen wykończył psychicznie jak i fizycznie. Czuła ogromny ból w okolicy skroni, tak jakby chciał dostać się do jej głowy i wszystko pomieszać. Całe dzieciństwo, a także to co przeżyła z swoim jedynym przyjacielem.
Usiadła opierając się o ścianę. Jedynym wyjściem było poczekać, lecz musiała tez powstrzymać się od włamywania się do świadomości po przez swoją chakre medyczną. Nie mogła dopuścić, aby dowiedzieli się gdzie przesiaduje i chowa się przed wszystkim. Oddychała głęboko. Gdy uspokoiła się, wstała wolno by nie zakręciło się w głowie. Zobaczyła, ze na ziemi stoi miska z zimna woda. Podeszła i obmyła sobie wszystkie ważne partie ciała. Wytarła delikatnie twarz  i spojrzała na krzesło, które stało koło łóżka. Na nim był strój kunoichi, który ktoś jej przyniósł gdy spała pogrążona w koszmarze.
Założyła na siebie czarny materiał, który okrywał trochę piersi. Było można zobaczyć odsłonięte partie ciała. Cały brzuch, kawałek piersi, i całe ręce. Na nogi założyła aladynki, które oplątywał oby dwie nogi srebrne dwa pasma. A na jednej nodze był znak jej własnego klanu. Białe kółko wyróżniało się od wszystkiego, było jakby wspomagane jakimś jaśniejszym blaskiem. Założyła buty, aby dobrze chodziła, musiała podróżować szybko. Nie chciała nigdy być z tyłu. Spojrzała w lustro, założyła dodatkowo czarny płaszcz, aby okrył jej odkrywające partie ciała.
Dotknęła dłonią swojej piersi, gdzie była mała blizna po Itachim. Dał jej to na znak ich miłości, robił to w taki sposób by tego nie zapomniała. I nie ośmieliła się. Stał się szują i draniem, lecz nadal czuła do niego pozytywne uczucia, które z chwila zamieniały się w nienawiść.
Idąc przez tunel oświetlony jedynie pochodniami rozmyślała nad tym jak by upozorować własna śmierć. Miała wiele koncepcji, lecz nie udało się jej uzyskać takiego rezultatu. Jedynie co zdołała uzyskać, to walka na śmierć i życie. Przystanęła na środku korytarza i patrzała na ziemię. Nic się tam nie stało, gdy nagle ktoś zaczął krzyczeć - było to żałosny i nic nie radzący głos.
Wpadła do pomieszczenia, którym okazała się schludna kuchnia.. Wszyscy zlustrowali ją takim wzrokiem jakby była intruzem. Wiele osób ja nie znało, więc nie wiedzieli o co chodzi. Westchnęła zażenowana. Poczuła zimny oddech za sobą. Popatrzała przez ramię. Był to nie kto inny jak Gaara.
-Widać, ze poznałaś już naszą ekipę?
-Nie zupełnie. - powiedziała przegryzając dolna wargę. Uczucia były sprzeczne z tym co myślała. Ona powinna działać sama, ale do tego nie dojdzie w solo. Musi działać wspólnie jeśli chce osiągnąć jakiś cel w życiu.
-Zapoznasz się z nimi za chwilę. Mam do was pewna informację. - powiedział czerwono włosy. Wszyscy spojrzeli na niego, bez żadnych skrupułów. Wyglądał inaczej od pewnego czasu, tak władczo. Sakura zastanawiała się w takim razie kto jest w Wiosce Piasku nowym dowodzącym skoro Gaara jest z nimi. Teraz nie mogła się nad tym zastanawiać, tylko musze udać się do Wioski Liścia, zostawiłam coś co by mogło się przydać. - Chodzi o przywódcę Shinobi. Zwołał dzisiaj Radę Wioski, i ktoś z nas musi pójść aby się tego dowiedzieć. - miała szanse by pójść do wioski po swoje rzeczy i dowiedzieć się co planują. - jego monolog został przerwany
-Gaara nikt ci teraz nie pójdzie. Wiesz jak potraktowali jednego z nas. Poćwiartowali i wyrzucili byśmy na to wszystko patrzeli. On nie ma dla nikogo litości, nie ma osoby która by tak blisko podeszła jego miasta. On pragnie wybić tych, którzy są przeciwko niego. Szuka nas, dobrze o tym wiesz… - mówił mężczyzna o lśniących brązowych włosach. - Jeśli ktoś tam dobrze i przekroczy bramę wioski to będzie cud. Ale… - zaczął. Ona dobrze wiedziała co chce powiedzieć. Westchnęła ciężko.
-I wy macie Mu się sprzeciwiać? Jesteście żałośni. - powiedziała patrząc w futrynę drzwi. Wszyscy zwrócili się w stronę dziewczyny, która wypowiedziała te słowa. Były obraźliwe -to prawda. Lecz wszystko było prawda. Po prostu byli żałośni, mieli Mu się przeciwstawić, a uciekli by jak pies z podkurczonym ogonem. - Chyba widomo, że mogą być ofiary! To ma być wojna, a nie pogawędka. On takich chce zabić, by go nie wybili z władzy. I masz rację dużo osób stamtąd się nie wydostanie, jedynie gdy się zabije.
-Po co to mówisz? - zapytał - jesteś dopiero nowa. Nic byś nie wskórała. Nie znasz ich planów tak dobrze jak my.
-Może nie znam planów, ale mogę wejść i wyjść. - powiedziała. On na nią popatrzał i zaczął się śmiać. Nie mógł temu uwierzyć, to nie było dla niego. Sądził, że kobieta nie będzie potrafiła wyjść z Wioski Liścia, gdyż jest strzeżona dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Nie bądź śmieszna. - mówił.
-Co cię tak śmieszyło? Pójdę tam… - powiedziała. Wszyscy patrzeli na nią ze zdziwienia. Nikt nie sądził, że usłyszy te słowa od nowo co przyjętej buntowniczki. Tacy zawsze szybko ginęli. Szli na żywioł myśląc, że przyjdą lecz ginęli jeszcze gorsza śmiercią z rąk popleczników. - Gaara wrócę późno. Nie czekaj na mnie..
-No po co mamy czekać? Skoro i tak nie wrócisz. - brązowo włosy patrzał na plecy kobiety. Wzruszyła jedynie ramionami i wolno odchodziła. Nie zamykała drzwi. Musiała jeszcze zrobić porządek z włosami. Nie mogły być w takim nieładzie… Weszła do swojego pokoju stojąc przed lustrem i plotła warkocza wiążąc go. Nie chciała by ocierał podłogę. Sięgał do zgięć kolan. Z szafy wyciągnęła broń i zabezpieczyła się na wszelki wypadek biorąc dwa miecze zasłonięte kaburą. Kroczyła korytarzem. Wszystko miała zasłonięte by nikt nie widział kim jest i do czego zmierza. Była wolna niczym ptak, nie musiała nikomu się podporządkowywać.
-Sakura?
-Hm.. - obróciła się do tyłu gdzie stał czerwono włosy mężczyzna. Patrzeli na siebie przez dłuższą chwilę.
-Idź drugim wyjściem. Znajduję się na końcu tego korytarza. - przeszła obok niego - Uważaj na siebie i wróć. - uśmiechnęła się delikatnie i pobiegła omijając niektóre osoby. Musiała teraz temu typkowi pokazać, ze nie jest słabą nianią. Zobaczy jaka może być prawdziwa kobieta…

1 komentarz:

  1. Witam,
    no to ciekawe, wejść wejdzie, w zasadzie to Itachi na nią czeka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń