piątek, 13 lipca 2012

008


Stała przed pokojem Hisaki’ego, który smacznie drzemał. Wiedziała, ze nie może dać się złapać. A przez szybę widziała, ze pilnują okolicy. Jego poplecznicy patrzeli na rezydencje, aby wyśledzić jej poczynania. Wiedziała, ze tu chodziło o nią, ale potrafiła wyjść z gorszych sytuacji. Teraz musiała się skupić inaczej wpadła by w ich sidła…
Stała na drewnianych deskach przygadując się poplecznikom przywódcy Świata Shinobi. Dokładnie przyglądali się miejscu, gdzie mogła się pojawić lecz nie robiła tego. Liczyła sekundy gdy zniknęli. Miała dokładnie pięć sekund, gdy się pojawiali. Modliła się w duchu by zdążyć - znaleźć się za granicami rezydencji. Zniknęli. Nie miała czasu, aby pożegnać się z Chiką, choć bardzo chciała. Teraz musiała się oddalić. Zostawiła jedynie na pożegnanie dziewczynki naszyjnik, podobny który dostała przyjacielu. Chciała aby go nosiła.
Stała na jednym drzewie i przyglądała się rezydencji. Poczuła znajomą chakre, ale nie Jego. Wiedziała, ze też miał ją śledzić, tyle, że nie mogła go wyśledzić.  Jedynie zostało jej ucieczka na całego. Przymknęła powieki i zniknęła pozostawiając po sobie kłęby szarego dymu. Skakała z gałęzi na gałąź aby uciec jak najdalej. Największy poplecznik przywódcy podążał za nią, z jakiego powodu? Musiał ją schwytać, a ona musiała uciec. Nie wiedziała gdzie się podzieje, nie miała już nigdzie rodziny ani bliskich? Nie słyszała tez o takim coś jak bunt przeciw przywódcy. O niczym jeszcze słuchy nie doszły..
Przed nią pojawiły się białe pajączki. Zeskoczyła na dół i podążała dalej. Nad głowa wybuchły białe mazie roztrzaskując drzewo na małe kawałki. Runęło za nią na ziemię pozostawiając wiele pyłu w powietrzu. Nie zatrzymała się, wiele myślała o nim przez wszystkie lata, ale nigdy nie przyszedł do niej. Sama musiała ze wszystkim się borykać. A najbardziej z własnymi uczuciami. Nocami nie mogła spać, gdyż sił się właśnie On. Ten którego w dzieciństwie obdarzyła pięknym i pełnym radości uczuciem. I jeszcze ta propozycja…





Siedziałam na fotelu opatulona kocem. Do serca przytulałam ramkę ze zdjęciem. Po policzku spływały krystaliczne, słone łzy. Czego były oznaką? Na pewno nie radosnych wspomnień, tylko z odejścia, a raczej ucieczki mojego przyjaciela. Zawsze stawało się ryzyko, ze coś się stanie. Lecz dni, jak i noce były największa katorgą jaką przezywałam. Moja matka codziennie próbowała się do mnie dostać, ale nie udawało się to. Zawsze była na końcu zła, że siedzę w pokoju i nie wychodzę na dwór. Nie chciałam widzieć nikogo, jedynie nocami wychodziłam przez okno by popatrzeć na wschodzące słońce…
Blask srebrnej kuli dostał się do pomieszczenia i oświetlił twarz. Oderwałam od swojej klatki piersiowej ramkę, opuszkami palców dotknęłam szkła, gdzie widniało moje i jego zdjęcie. Były to piękne czasy, wtedy liczyłam się tylko Ja dla niego. Po prostu to czułam.. Dla niego otworzyłam serce, a teraz mam je zamknąć? Tak, będę musiała.
Rzuciłam pamiątką w ściankę, szkło rozkruszyło się. Nie przestawałam płatać. Takie właśnie było moje życie. Na każdym kroku mogłam cierpieć. Zasłoniłam twarz rękami.
-Nienawidzę cię.  - powiedziałam do siebie. Spojrzałam przez wolne miejsce między palcami. Powinnam dobrze przemyśleć swoje postępowania, ale to był instynkt. On mi mówił najwięcej o tym co mam w danej chwili robić. - nawet się nie pożegnałeś. Itachi-kun dlaczego? Tylko mogłeś powiedzieć „żegnaj”, ale tego nie zrobiłeś. - wytarłam zbędne krople i spojrzałam na niebo, które przybrało odcień granatu. Pojawiła się strzała przecinające całe niebo i grzmot. A po chwili krople deszczu rozbijające się o szybę. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się rytmem natury. Sama nie wiedziałam co się stało, ale przymknęłam powieki i poczułam silny wiatr we włosach. Nie otwierałam, już mnie to nie obchodziło co się stanie. Poczułam męskie ręce odgarynajace moje włosy z czoła. Policzki zostały pieszczone przez dłonie.
-Sakura.. - usłyszałam. Otworzyłam powieki, stał przede mną i wpatrywał się we mnie. Jak to możliwe że tu wszedł? Strój miał normalny, czarne spodnie i bluzkę na to płaszcz.. Oczy były zimne i nic nie czujące. Co on ode mnie chce w takiej chwili?
-Co chcesz? Powinieneś..
-Wiem, nie powinien tu przychodzić, ale musiałem. Chciałem cię ostatni raz zobaczyć przed moim odejściem. - mówił. Patrzałam na niego. Klęczał przede mną i trzymał moje dłonie w swoich. - A jeszcze chciałbym coś ci zaoferować. - patrzałam na niego.
-Niby co byś chciał?
-Odejdź ze mną. - patrzałam na niego. Nie mogłam zrozumieć dlaczego chciał bym z nim odeszła. Nie mogłam opuścić rodziny i wszystkich innych. - Tylko tak będę szczęśliwy, będąc przy tobie. Ty dajesz mi to czego pragnę. - wzięłam od niego dłonie. Patrzał na mnie dokładnie. Chciałam iść z nim, ale przyrzekłam ze go znienawidzę. Kręciłam głowa przecząco. On dobrze to zrozumiał, ze się nie zgadzam. Wstał i przybrał zimny wyraz twarzy. Spuściłam głowę. Nachylił się nade mną chwytając podbródek. Popatrzałam w jego oczy. - Wrócę do ciebie. - ucałował czoło i odszedł. Okno się zamknęło z trzaskiem.





Schowała się w jednej jaskini by nie wyśledził ją. Miała głęboką nadzieję, ze nic takiego się nie stanie. Usiadła przy skale, gdzie zasłaniała całą sylwetkę. Oddychała ciężko, gdyż nie spała od rana a była już trzecia koło czwartej. Oddech miała szybki… Musiała być cicho, aby nie usłyszeli niczego. Zrobiła klona i wysłała go w stronę wioski dźwięku.
Usłyszała jak dużo ninja przebiega i poczuła jego chakre. Teraz miała wolna drogę. Zmyliła ich wszystkich. Miała taką nadzieję, chciała jak najszybciej się wydostać. Być w innej wiosce bądź też w jakiejś porządnej kryjówce. Poczuła jak kamień się ugina. Pod nią przepaść, i spadała w dół. Wszędzie panowała ciemność niczego nie mogła zobaczyć. Jedynie mniejsze światło na końcu tunelu, które stawało się coraz większe. Oślepiło ją i przymknęła powieki wpadając na piaszczysty piasek. Wstała strzepując z siebie pozostałości piasku. Patrzała na miejsce. Wszędzie było ponownie ciemno. Jedynie dali piasek do tego by zamortyzował upadek. Kroczyła do przodu. Skała była mokra, lecz pochodnie oświetlały całe miejsce. Czuła unosząca się naftę w powietrzu i wilgoć. Nie mogła zrozumieć co tu się znajduje… Wyszła za zakrętu. Kroczyła dalej, by zobaczyć dokąd prowadzi ten tunel. Stanęła, gdy poczuła na szyi sztylet. Przełknęła cicho ślinę, był szybki i cichy. Chwyciła jego rękę i powaliła na łopatki. Jęczał cicho z bólu. Zdjęła mu maskę, była to kobieta z srebrnymi włosami.
Kobieta ocknęła się po chwili i patrzała na różowo włosom. Mierzyli siebie wściekłym spojrzeniem, jakby chcieli w taki sposób się pozabijać. Na rękach Sakury pojawiła się chakra. Wstała i przyglądała się kobiecie.
-Chyba już cię gdzieś widziałam. - powiedziała do niej Sakura. Tamta tez wstała. Przyglądały się sobie w inny sposób. Bardziej zaciekawione… - Już wiem. Mieszkałaś w Wiosce Śniegu? - zapytała.
-Spotkałyśmy się kiedyś?
-Tak. Miałam wtedy jedna z misji do tej wioski by pomóc ludziom. Jestem… - nie dokończyła, ktoś wszedł jej w drogę.
-Sakura Haruno. - dokończył męski głos. Patrzała się w ciemność, wtedy pochodnie się zapaliły. Dokładnie przyglądała się sylwetce mężczyzny, który był podobny do jednego z mężczyzn. Przypominał jej Hokage Wioski Piasku. Zauważyła czerwoną czuprynę, turkusowe oczy przyglądające się dziewczynie i strój ninja. - Teraz zaczęłaś się ubierać jak przyzwoitka? - zaśmiał się. - Wiesz jak dla mnie to sporo wytrwałaś u góry. Dziwie się, że wcześniej mnie i reszty nie znalazłaś. Co tak długo? - teraz dokładnie jego twarz. W jej oczach pojawiły się łzy. Myślała, ze się poddał, ale tego nie zrobił. Podbiegła do niego i rzuciła się wtulając. - Widzę, ze się stęskniłaś.
-Nie stęskniłam, bardziej się cieszę że nie poddałeś się. - oderwała się od niego. Dziewczyna patrzała na nich z niedowierzaniem.
-Nie poddał bym się Uchiha. Wiesz jak nie lubiłem Sasuke, a jego brat zrobił to co chciał. A my chcemy go zabić. Musi ponieść konsekwencje.  Wiem, że kiedyś byłaś blisko z Itachim, ale trzeba pora się zdecydować po czyjej jesteś stronie. - szła z nim przed siebie. Mijali pary drzwi, aż stanęli przed jedną. Otworzył przed nią drzwi. Było tu dwu osobowe łóżko, szafa i lampka z szafką koło łóżka. Weszli do pomieszczenia, zapalił świece naftowe. Pokój rozświetlił się. Kolor był ciemny bordowy, przypominający czarny. Musisz to zdecydować teraz. Zbieramy się z każdych wiosek, a że Konoha już nie istnieje to tamtej prowincji nie wliczamy do składu. Jako jedyna byłabyś w składzie. - mówił. Usiadła na łóżku przygnębiona tym wszystkim. Sama chciała go zabić, lecz on już zaczął swoje poczynania robić.
-Zostaję.
-Jesteś tego pewna? To może być dla ciebie trudne. On jest dobrym i każdy będzie musiał kimś się zająć, ja się właśnie zajmę I..
-Nie. - rzekła. - ja się nim zajmę. Chcę go zabić. Zniszczył mi całe dzieciństwo. Sama musze go wykończyć. Wszystkie cierpienia zostały spowodowane dzięki niemu, a teraz chcę aby za to zapłacił. - Garra uśmiechnął się delikatnie.
-Cieszę się, że jesteś z nami. To będzie twój pokój.
-Gaara! - usłyszała kobiecy głos. W drzwiach stanęła dziewczyna o lśniących blond włosach związanych z tyłu w cztery kitki, a na plecach widniał wachlarz. Patrzały się dokładnie na siebie. - Kanuro czy mam zwidy? - zapytała. W futrynie także stanął mężczyzna. Cała trójka patrzała się na siebie. Nie wiedziała co ma począć.
-Cześć wam. - przywitała się.
-Przecież ty nie żyjesz? - zapytała siebie. Sakura uśmiechnęła się delikatnie. - Ty brat miał racje, ze przeżyła. To mi dziwne, tylko skąd wiedział? - zapytała. Czerwono włosy wzruszył jedynie ramionami. - Choć dobrze, ze ktoś przeżył. Przyłączasz się do nas?
-Tak. - przytaknęła. Spuściła głowę myśląc jedynie o swoim przyjacielu z drużyny, który zginał za nią. Nie chciała tego ale stało się właśnie w taki sposób. Musiała się ze wszystkim pogodzić, dobrze o tym wiedziała. Nie słuchała ich słów. Zobaczyła przy sobie, ze dostała nowy strój kunoichi. - Dziękuję.
-Zostawimy cię samą, byś się przyzwyczaiła. - posłała im promienny uśmiech. Wyszli zamykając drzwi za sobą. Zacisnęła dłonie na pościeli. Spuściła głowę i wpatrywała się w skalna powierzchnie gdzie zaczynały rozbijać się łzy kunoichi.
-Itachi - wyszeptała cicho. - Takie życie nie jest dla mnie. Nie powinnam żyć. Nie teraz. To mnie wykończy, chciałam żyć szczęśliwie i niczym, się nie przejmować. Lecz by dojść do tego muszę cierpieć, prawda? Nic innego mi nie pozostaje, a gdyby twoi poplecznicy mnie schwytali zabrał byś mnie do Konoha? Tego nie mam zamiaru przezywać. - odłożyła na bok swoje rzeczy, które dostała od.. Sama nie wiedziała kto jej dokładnie dał te rzeczy. Położyła się na bok nie powstrzymując łez. Bolało ją serce, ale nie chciała widzieć swojego przyjaciela. Mogłaby go zabić, lecz żałowała by wszystkiego co się stało. Sama nie wiedziała kiedy odpłynęła




Leżał przyglądając się swojemu naszyjnikowi. Migotał jasnym światłem. Czuł jej zapach unoszący się w powietrzu, wiedział dokładnie że ona tutaj spała. A było to dla niego ważne by była blisko niego, przeżył wiele lat bez niej i jeszcze w tęsknocie. To go wykańczało być bez niej przy boku. A jakby ta wojna wykończyła ją sam by stracił sens życia… Pomieszczenie eminowało szmaragdowa poświatą. Patrzał się na płatek w środku kamienia, wtedy zobaczył w nim Sakure. W jego oczach pojawił się najwyższy poziom Sharingana… Sylwetka dziewczyny stawała się coraz wyraźniejsza. Widział ją jak płakała i mówiła na glos słyszał każde słowo wydobyte się z ust przyjaciółki. Keke genkai przekształciło się, gdy kobieta kładła się.
-Słodkich snów, księżniczko. - uśmiechnął się delikatnie. Miał zamiar dostać się do głowy dziewczyny i namieszać w snach. Musiał zrobić aby sama zaczęła działać, nie będzie od teraz za nią latał w tą i z powrotem. Miał inny cel, ona sama do niego przyjdzie. A gdy się tak stanie zostanie. Nie wypuści jej…  Podziała trochę na psychikę swojej ukochanej.
Usiadł do pozycji siedzącej zakładając sobie naszyjnik. Ucałował go delikatnie w geście uwielbienia. Nie mógł wyrzec się swoich uczuć, choć przy innych udawał, że żadna kobieta go nie interesuje.
-Jeszcze trochę poczekam na ciebie. Nie wytrzymasz długo z takimi snami, a gdy nie będziesz spać wyczerpiesz się szybciej niż sobie wyobrażasz - mówił do siebie. Wiedział, że nikogo nie ma blisko pokoju. Czuł ja jak wychodzi z rezydencji, próbowała  uciec jak najdalej. Schowała się, tam gdzie by nikt nie szukał…
Wstał. Był w samych slipkach, umięśniona klatka piersiowa była widoczna we wszystkich partiach. Założył na siebie spodnie. Otworzył szafę, gdzie wisiało kimono. Chwycił materiał i dokładnie przyglądał się materiałowi. Delikatny jedwab pasował do niej. W końcu i tak będzie musiał dać to co kupił na wyjazd do Konoha. Założył pozostałe rzeczy  i płaszcz na podróż. Wyszedł zasuwając shoji, ostatni raz spojrzał na łóżko z małym uśmiechem. Przypomniała mu się przyjaciółka z dzieciństwa, gdy razem musieli spędzić jedna noc.



Stałem w korytarzu czekając jak gospodyni przyjdzie, bo chciała mnie widzieć.
-Nie możesz! Nie pozwolę na to. - usłyszałem męski głos dobiegający z kuchni, gdzie znajdowali się państwo Haruno. Kłócili się o coś, a nie wiedziałem o co? Nie mogłem być taki ciekawy. Usłyszałem kroki dziewczynki, bardzo mi znajome. Staliśmy przez chwilę przed sobą.
-Itachi-kun!! - krzyknęła i podbiegła wtulając się we mnie. Kobieta wraz z mężczyzną wyszła. Pani domu wyglądała przyjaźnie nastawiona, lecz jej maż nie za bardzo. Lustrował mnie wściekły. Nie interesowałem się tym.
-Itachi zostaniesz dzisiaj z naszą córką? Nie mamy z kim ją zostawić, a ty jesteś dla niej jak brat.
-Dobrze mogę zostać. Dzisiaj mam wolne, więc mi pasuje. - matka podeszła i uścisnęła małą. Wyszli zostawiając nas samych. Miała dosyć lat, ale zawsze uwielbiałem z nią spędzać. Nawet gdyby to tyczyło się spania z nią w jednym domu. - Ne… Sakura?
-Hm… - wymruczała.
-Już jest prawie noc, wiec powinnaś iść spać.
-Ty też.. - pociągnęła mnie za sobą. Stanęliśmy w jej pokoju, gdzie panował ład i porządek. Sakura była już w piżamie wiec tylko położyła się do łóżka, które nie było małe. Spokojnie mogły zmieścić tu się dwie osoby plus niemowlę. Rozebrałem z siebie zbędne rzeczy. Dzisiaj nic nie robiłem, wiec wślizgnąłem się do niej. Jakby pan Haruno mnie by zobaczył zatłukł by od razu. Położyła swoją głowę na klatce piersiowej i przymknęła delikatnie powieki. Westchnęła cicho.
-Uwielbiam wsłuchiwać się w bicie twojego serca.  - powiedział. Patrzałem na nią głaszcząc włosy. Wyglądała tak pięknie. Jakby błądziła po niebie szukając szczęścia na świecie, lecz nigdzie nie mogła go znaleźć. - Jest takie spokojne i bije za każdym razem równo. Lecz gdy się denerwujesz przyśpiesza? - zapytała jakby nie wiedziała. Popatrzała na mnie. Tym razem się nie denerwowałem tylko byłem zadowolony leżąc obok niej. Odgarnąłem z oczu jej piękne i delikatne włosy za ucho. Przyglądałem się tęczówką. Zieleń w oczach była taka wyraźna.
-Piękna jesteś - odwróciła głowę w bok. Na policzkach widniały czerwone wypieki. Przybliżyłem się do niej - a piękniejsza gdy się rumienisz. - wyszeptałem do jej ucha.
-Itachi-kun… - powiedziała zawstydzona. Nie potrafiła na mnie spojrzeć, lecz sam ją do tego zmusiłem. Delikatnie obróciłem jej głowę w swoją stronę. Była taka chwila, że chciałem ja pocałować lecz nie zrobiłem tego. Znalazła się pode mną. Moja noga była blisko kobiecości tak samo jej blisko mojego krocza.
-Sakura-chan… - powiedziałem pierwszy raz do niej w taki sposób. - Mogę tobie zrobić pewną rzecz? - widziałem jak jej oczy drgają, a usta sinieją. Uśmiechnęła się delikatnie. Dotknęła swoją dłonią mojego policzka. - Wiesz o co mi chodzi prawda? Zawsze chciałem to zrobić. - tez dotknąłem jej policzka. - Małą malinkę, lecz taką na stałe.
-Taką można zrobić?
-Tak. Jedynie za pomocą chakry, wiec nie odrzucaj tego. - nachylałem się nad nią. Jej dłonie znalazły się na moim torsie. Widocznie nie chciała. - Nie chcesz?
-Chcę, chcę. Tylko mam jedno ale… Moi rodzice nie mogą tego zauważyć, wiec najlepiej zrobić ją gdzie ty w przyszłości będziesz miał dostęp. - powiedziała. Patrzałem na nią, a w jej oczach pojawiły się iskierki. - Chcę, abyś zrobił na piersi.
-Sakura… - zacząłem. Nie myślałem, ze właśnie powie, że w tym miejscu będę musiał zrobić. W przyszłości zobaczyłbym jej pierś, ale teraz to za wcześnie. Lecz to jest jej prośba, nie mogę odmówić. A jak na dziewczynę ma już dosyć spore piersi. - dobrze. - uśmiechnęła się delikatnie. Widziałem jaka jest szczęśliwa. Odpięła dwa guziki, lecz zatrzymałem ją. Sam odpiąłem jej koszulkę do końca. Dłoń wsadziłem pod skrawki i zmierzałem ku górze. Odsłoniłem połowę skrawku materiału, który odsłonił jedną pierś. Nachyliłem się i delikatnie odszukałem miejsce koło brodawki. Przejechałem delikatnie językiem i wpiłem się. Usłyszałem ciche westchnięcie. Ona była dla mnie ważna. Ważniejsza niż ktokolwiek inny. Miałem jeszcze dziewczynę, z którą niedługo skończę.  Oderwałem się od niej i zapiąłem. Chciała zobaczyć, ale powstrzymałem ją.
-Tego teraz nie zobaczysz. Gdy dorastać będziesz to razem z tobą. - powiedziałem. Ona przytuliła się do mnie nie wyciągając nogi co mnie trochę peszyło. Przykryłem nas kołdrą patrząc jak księżniczka zasypia.






Idąc korytarzem myślał tylko o niej. Te sny nie będą przyjemnością, a to była jedyna szansa by mógł odzyskać swoją drugą połówkę. Kochał się w niej od bardzo dawna, ale co mógł zrobić? Nic. Musiał cierpliwie czekać. Dziewczynę, którą w przyszłości zamierza poślubić i mieć rodzinę musi sama znowu go pokochać. Uwielbia dzieci, ale nikt nie pozwala mu dotykać. Wszystkie się boją o swoje życie. Zawsze pragną się zająć jakimś dzieckiem, ale nie miał takiej okazji.
Widział, ze wszyscy na niego czekają. Musiał jak najszybciej się rozliczyć z nimi. Było już wszystko podpisane, jedynie zostało powiedzenie o Sakurze. Na pewno o wszystkim już wiedzieli. Ukłonili mu się, nie widział dziewczynki. Po chwili zauważył ja, stała całkiem z tyłu i przypatrywała się podłodze. Na niej widział krople od łez.
-Chika ona wróci. - powiedział. Popatrzała na niego z załzawionymi policzkami i czerwonymi oczami. Chciał aby podeszła do niego. Zrobiła tak jak chciał. Ukucnął przy niej. - Ona cię lubi. Wiec wróci, lub będzie chciała dać ci pożegnalny prezent. Więc o nic się nie martw. - poszarpał delikatnie włosy dziewczynki. Wstał. Patrzał jeszcze na pana tej całej rezydencji. - My załatwiliśmy swoje sprawy. Mam nadzieję, ze nie złamiesz danego słowa.
-Nie złamię. - powiedział. Nic więcej nie powiedział, jedynie ruszył do swojego powozu, który miał go zawieść w miejsce, gdzie miała przybyć dziewczyna w późniejszym czasie. Ona jest silna, dobrze o tym wiedział. Ale od genjutsu w śnie nie wytrzyma. Jest zbyt silne by ciało mogło wszystko znieść. Musiał przejść pod ryzykowne środki, które mogły uszkodzić jej psychikę. Chciał ryzykować, wiec to zrobił. Choć bał się o nią, top nie będzie zwlekał z cackaniem się… Postanowił o wiele szybciej ją zdobyć groźniejszym środkiem!





1 komentarz:

  1. Witam,
    czyli istnieje ruch oporu, ale mam nadzieję, że Irtchi ani nie słyszał, ani nie widział tej rozmowy Sakury z Gaara...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń