piątek, 13 lipca 2012

011


Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Była już wykończona. Uciekała z Wioski Liścia jak najdalej, choć powinna się wrócić i go zabić. Lecz musiała mieć na to siły, a czuła, że każdy skrawek jej ciała już odmawia posłuszeństwa. Czuła jak jej głowa zaraz eksploduje od natłoku zbędnych myśli, a w szczególności o śnie. Wiedziała doskonale co jest powodem snu, ale nie potrafiła się temu przeciwstawić. Choć musiała próbować…?
Przystanęła przy jednej skale, która była potężna. To był znak, że zbliża się do Wioski Skał. Znała jednego członka, który mieszkał w tej wiosce, a także należał do Akatsuki. Nie chciała spotkać tego blondyna z lazurowymi oczami. Wydawał się taki dziwny, choć wiele mogła zrobić by nie spotkać tego człowieka…
Westchnęła z wykończenia. Biegła dalej i zatrzymała się raptownie. Gdyby przeszła kawałek dalej, czekała na nią niespodzianka. Miała tego serdecznie dosyć. Wszędzie były jego poplecznicy, jak i prawe ręce. Oni zawsze dawali informacje, których nie chciała. Zacisnęła dłonie. Nie chciała walczyć, wiec czekała aż sobie odejdą. Oddychała coraz szybciej. Poczuła ogromny ból. Skuliła się na ziemię i trzymała dłonią czoło.
Przestań. Już dosyć, to boli. - myślała szybko - Wiem, że mam wrócić, ale nie chcę zrozum to! Nie wrócę, gdy wrócę będę silniejsza, a ty zginiesz z moich rąk. Obiecuje ci to, tak jak ty mi obiecywałeś coś innego.
Wstała i ustala na gałęzi, która się złamała wywołując hałas. Przeklęła cicho. Nasłuchiwała czy Ida, ale nic nie usłyszała. Wyszła z ukrycia, a ich nie było. Zastanawiała się gdzie mogli się podziać. Nie wiedzieli kim może być, ponieważ głowę miała zakrytą, a chakry nie używała od dłuższego czasu. W ostatniej chwili odskoczyła od trzy ostrzonej kosy. Wokół niej pojawił się dym, a z tyłu był wybuch. Trafiła przodem na drzewo. Poczuła jak po skroni i czole spływa ciepła ciecz. Była po prostu wykończona, ale musiała się podnieść. Chwyciła się kory drzewa i wstała wolno z wysiłkiem… Kora pękła pod naciskiem siły.
-Zawsze tak jest. Cholera.. Nienawidzę Akatsuki. - szeptała. Uniosła głowę, a w oczach wrzała wściekłość do ich osoby. Każdy kto nie przeciwstawił się przestępczej organizacji był dla niej wrogiem. Choć nie mogła mówić tego o cywilach, nie mieli wyboru.
-Kobieta? - zapytał siwo włosy. Wszędzie by poznała ten glos na odległość. Miała wcześniej z tą dwójką wiele wspólnego. A miedzy innymi walki po miedzy nią i nimi. Byli strasznie zawzięci. - Ty, Deidara nie powinniśmy kobiety atakować. Itachi..
-Itachi powiedział, ze możemy jeżeli się przeciwstawi rozkazom. A teraz mamy taka okazję. - chcieli tego. Dawno chyba nikogo nie zabili. Musiała się skupić, by wygrać to stracie. Odsunęła od siebie ból i wyprostowała się z gracją.
-No, no ma w sobie elegancje. - zaśmiał się Hidan. Odwróciła się do niego przodem, lecz nie pokazywała twarzy miała nadal zakryte przed członkami Akatsuki. Westchnęła cicho.
-Nie mów o jej gracji, tylko trzeba ją zabić.
-Jesteś pewien, Deidara? - zapytała. Patrzeli na nią oby dwoje. Patrzała spod kaptura na niego i uśmiechała się delikatnie. Zniknęła im z oczu i pojawiła się z tyłu. Uderzyła oby dwóch, lecz zraniła się kosa z trzema ostrzami. Przeklęła cicho. Wiedziała co to dla niej znaczy. Pamiętała bardzo dobrze co to znaczy.
-Oczywiście - zaśmiał się. Patrzała na Hidana, który spojrzał na kosę. Z niej kapała czerwona ciecz, która zlizał. Jego skóra zmieniała się szybko na czarno-biało. Przymknęła powieki i ukucnęła. Temu już nie mogła się przeciwstawić. Choć mogła zrobić cos jeszcze, siłą woli zabić siebie i jego. To będzie najwyraźniej musiała zrobić.
Wstała i uśmiechnęła się delikatnie. Uwolniła swoją chakre, która oplątała jej ciało i badała teren. Wyczula, ze blisko nich są inni ninja. Spojrzała delikatnie w bok, tam właśnie byli. Lazurowe oczy przybrały strachliwy wyraz. Wiatr bawił się ich końcówkami. Fioletowooki zamachnął się i wbił sobie w nogę i krzyknął. Wraz z nim Sakura, która powstrzymywała się jak mogła. Krzyczała tak przez cały czas i upadała, ale wstawała. Była nieugięta. Nigdy się nie poddawała, walczyła do samego końca. Pluła krwią. Uniosła głowę w górę i uśmiechnęła się. Chakra która przez cały czas kumulowała w sobie wybuchła. Pchnęła w nich nią jakby to było coś prostego, ale wyczerpywało jej siły. Uniknęli ataku… Kaptur spadł jej z głowy i odkrył włosy, które falowały na wietrze. Patrzała na nich swoimi zielonymi oczami.
-Przecież to.. - zaczął Hidan. -Haruno!!
-Tak jak podejrzewałem. Ucieka przez cały czas. - zaśmiał się. - Teraz wrócisz z nami. - prychnęła. Patrzeli na nią uważnie. - Ktoś ciebie oczekuje.
-Chyba nie oczekuje tylko żąda. A mu już powiedziałam, nigdy nie wrócę do niego i Wioski Liścia. To moje ostatnie słowo, blondasie. - patrzeli na nią. Nie mogła tego zrozumieć czemu jej nie atakują. Zachwiała się delikatnie. Lecz stała nadal na nogach wpatrując się w ich twarze. Deidara grzebał w swojej kaburze. I wyciągnął ściskając dłonie.
-To teraz poznasz jaka jest moja sztuka.
-Znowu? - zapytała siebie cicho.  Rzucił w nią, a ona jedynie zrobiła zaporę z chakry. Wybuch rozerwał zaporę, a ona upadła ponownie na kolana. Przed nią pojawił się mężczyzna kucając przed nią. Chciał ją złapać, ale nie pozwoliła. Mocno trzymała za nadgarstek. Uniosła głowę, ich oczy spotkały się na równi.  - Dlaczego nie uciekaliście?
-Potrzebujesz pomocy.
-Nie potrzebuje. Was szukali?
-Nie czas na wyjaśnienia. - szybko ją uchwycił i zaczął się przemieszczać, by nie zauważyli, że dziewczyna zniknęła. Mężczyzna, który niósł kobietę, nie chciał by coś jej się stało. Sam nie wiedział czemu, ale w pierwszym momencie posądzał ja o słabość, lecz teraz wiedział o wszystkim. Posiadała siłę, o której z pewnością mało kto wiedział. Zatrzymał się na jednym drzewie i wpatrywał w tlący się dym.
Widział jak patrzy na niego z przymrożonymi oczami. Patrzała na mężczyznę z czarna opaska na czole. Uśmiechnął się szarmancko. Nie rozumiała tego, dlaczego każdego którego spotka musi mieć podobny do siebie uśmiech. Zawsze wiedziała, że nie będzie najlepiej. Westchnęła cicho.
-Puść mnie - powiedziała słabo. Nie zareagował. Uchwyciła go za koszulkę, w tej chwili na ni spojrzał. Jego piwne oczy patrzały się na niej. Nie reagował na dotyk, który był słaby. - Puść mnie. - powtórzyła.
-Gadasz od rzeczy. - wycedził. Obrócił się i szedł dalej. Nie reagowali oby dwoje. Ona była pogrążona w swoich myślach, a on jedynie na podróży. Patrzała się za niego, pole bitwy oddalało się. Miała na dzisiaj dosyć wrażeń. Przymknęła powieki rozkoszując się wiatrem we włosach i na swojej twarzy. Zatrzymali się na jednej polanie. Z cienia wyszli inni shinobi, a ona była w jego ramionach.
-Kto to jest? - zapytał jeden z nich. Miał długie granatowe włosy, ciemne niebieskie oczy, na lewej piersi duży pół księżyc z falami od sierpu w druga stronę. A w środku znak nienawiści. Nie miał na sobie żadnej koszulki, jedynie tylko spodnie, buty i kaburę z mieczem przypiętą. Grzywka było ułożona w nieładzie..
-Dziewczyna walczyła z Akatsuki. - postawił ja na ziemi. Zachwiała się lecz stanęła na równych nogach. - Myślę nad tym abyśmy ją przyjęli.
-Ty chyba żartujesz. Zobacz jak ona wygląda. Nie wytrzymała by dłużej z Akatsuki, gdybyś jej nie wziął. Hidai ty całkowicie zwariowałeś. Tych kobiet co mamy to rozumiem, ale ona? Nie nadaje się do niczego. - zacisnęła dłonie w pięści, lecz od razu się uspokoiła. Miała po prostu dosyć tego i wszystkiego, a te wspomnienia? Były dla niej utrapieniem. Odeszła od nich i zauważyła jezioro. Poczuła ukłucie w sercu. Szła w tamtą stronę, aby zobaczyć co tam takiego jest.
-To miejsce… - zniknęła im z oczu. Pojawiła się na tafli jeziora, woda zaszumiała i kręgi pojawiały się na nawierzchni. Przyglądała się temu wszystkiemu. Przymknęła powieki, i poczuła ulgę dobiegającą z ciała. Tak bardzo chciała to wszystko cofnąć, ale nie mogła. Teraz musiała zabić swojego ukochanego, którego nienawidzi i nigdy nie będzie kochała ponownie. Tak postanowiła.  Gdy otworzyła oczy stała na prostych nogach i wpatrywała się w niebo. Marzenia były dla niej najważniejsze, a zyskała już siłę i moc, która tak pragnęła. Teraz chciałaby zyskać coś znacznie większego jak miłość. Siły wracały coraz bardziej, czuła już się pełna. Taka jak wcześniej.
Odwróciła się i chwyciła ostrze miecza w dwie dłonie.
-To, nieprawdopodobne. On był przecież szybki. - Wyrzuciła jego miecz w górę, świecił się nadal na niebiesko. Podbiegła do niego i uderzyła z całej siły. Wbił się w taflę wody. Spojrzała na innych, niektórzy z nich całkowicie się odsunęli.
-Co wam jest? - zapytał czerwono włosy mężczyzna z czarną opaską na czole. - Musimy się o wszystkim przekonać. Może przypadek sprawił, ze z nimi walczyła. Tak podejrzewa nasz Matsuta. - powiedział. Granatowo włosy wyłonił się z tafli i stał wyprostowany.
-Słuchaj no… - pokazała na niego palcem - Nie mam ochoty z tobą walczyć. Nic mi nie zrobiłeś, ani ja tobie. Do cholery kim wy jesteście? Zgrają idiotów? Naprawdę nie chce z tobą walczyć, mam ważniejszy cel w życiu. - odwróciła się nagle i odchodziła. Założyła na głowę kaptur i wpatrywała się w zachodzące słońce. Westchnęła cicho.
-Teraz już wiem! - usłyszała głośny męski bas. - To nie jest byle kto. Ona była uczennicą Tsunade, Piątego Hokage. Teraz mogę rozumieć dlaczego odzyskała w takim szybkim tempie siłę i zdrowie. To pierwsza uczennica, jak i najzdolniejsza, Sakura Haruno. - zatrzymała się i spojrzała na niego. Poznał ją, ale w jaki sposób. Chciała dalej odejść, ale na jej drodze stanął czerwono włosy mężczyzna z kolczykiem w lewym uchu. Był większy o głowę. Musiała podnieść głowę by popatrzeć mu w oczy i rozczytać wszelkie uczucia. Lecz nie mogła, widziała jedynie mroźne uczucie. A nie potrafiła tego zupełnie opisać, miał podobne do Uchihów.
-Jaki jest twój cel?
-Nie powinieneś się tym interesować. To mój cel i w końcu to zrobię. - chciała go ominąć, ale chwycił za nadgarstek. - A raczej kto jest twoim celem? - popatrzała na niego zdziwiona - Potrafię czytać w ludzkich myślach. Brawo! Nie sądziłem, ze otworzysz się na taką chęć zemsty. On jest dla ciebie najważniejszy, prawda?
-Za przeproszeniem, był najważniejszy!! - krzyknęła. Była w takim stanie, ze mogłaby zaatakować. Uśmiechnęła się. Zablokowała swój umysł przed dostępem do środka. Zdziwił się postępowaniem dziewczyny. - Na teraz wara od mojego umysłu!
-Przecież go zablokowałaś.
Prychnęła zadziornie. Chciała odejść, ale poczuła na ustach  białą szmatkę nasączoną preparatem. Szarpała się, siły zaczynały z niej upływać, a powieki po woli zamykały się z braku jakiejkolwiek energii. Wpadła w jego ramiona.
-Po co to zrobiłeś?
-Musze się czegoś dowiedzieć Matsuta. Ona może być skarbnica wiedzy. - uśmiechnął się zadziornie. Wszyscy zniknęli wraz z Sakurą. Była pewna, ze nic takiego strasznego się nie stanie. Dwójka z Akatsuki wszystko obserwowała. Musieli zdać wszystko co widzieli. Zniknęli w szarym dymu…





Wiedział jak to może się potoczyć, ale nie mógł z niczym zwlekać. Miała poczuć się gorsza, ale wiedział ze tak szybko nie będzie potrafiła. Gdyby do niego wróciła było by inaczej. Całkiem inaczej… on by zrobił wszystko dla niej by było dobrze, lecz teraz musiał ponownie ją sprowadzić. Idąc w stronę rezydencji Haruno wpatrywał się w domy. Bawił się kunaiem. Stanął przy jednym drzewie i uśmiechnął się. Podszedł do niego. W okolicy bawiły się dzieci śmiejąc się radośnie. Uwielbiał gdy to robiły. Pragnął mieć rodzinę, własną. Taką o której zawsze marzył. Zniknął i znalazł się na jednej gałęzi. Dotknął delikatnie kory gdzie było wyryte serce a w środku dwa inicjały. Jej i Jego.. Tak chciał aby to się spełniło. Specjalnie dla niej to zrobił, aby była szczęśliwa. Nie żałował niczego. Przymknął powieki rozkoszując się ciepłym powietrzem kojącym jego negatywne emocje.


Siedziałem w jednym barze, gdzie jadłem dango. Były to moje ulubione słodkości, a  także mojej księżniczki. Nikt nie wiedział o naszych spotkaniach. Jedynie jej matka coś podejrzewała, ale ona była tak miła, ze pozwalała. Sakura była wtedy szczęśliwa. A ona od tej awantury o ślubie przestała kierować córką. Sama zaczęła wybierać drogę, i wybrała..
Powinienem już iść, będzie mnie szukała. Zostawiłem pieniądze i ruszyłem przed siebie. Nie chciałem aby ktokolwiek się dowiedział o moim nagłym spotkaniu. Właśnie wróciłem z misji, a ona się niecierpliwiła. Powinienem spotkać się z ojcem, a e wtedy najbardziej tęskniłem do jej osoby. Tego dotyku, głosu i śmiechu. Miesiąc to jednak długo. Czas się dłużył nieubłaganie. A teraz się z nią spotkam…
Przystanąłem przy jednym drzewie, czułem  jak wykorzystuje swoją chakre. Widziałem jak biegnie w stronę domu. Znalazłem się za nią i uchwyciłem. Moja dłoń znalazła się na jej ustach aby nie krzyczała. Oby dwoje znaleźliśmy się na drzewie. Ugryzła mnie w palec.  Wziąłem od niej swoją dłoń.
-Oszalałaś? - zapytałem ciekawy. Bolało jak cholera. Nie myślałem, że ma taki mocny gryz. Spojrzała na mnie i w jednej chwili znalazła się w moich objęciach. Przytuliłem ją mocno do siebie. Poczułem jej wiśniowy zapach. Tak bardzo chciałem ją mieć przy sobie w każdej chwili. Teraz mogłem to w końcu zrobić, być przez chwilę z nią sam na sam. Drzewa dawały nam schronienie.
-Tęskniłam za tobą Itachi-kun. Tak bardzo tęskniłam. - wtuliła się w moją pierś jeszcze bardziej. Było mi cudownie gdy to robiła. Przymknęła powieki, znów rozkoszowała się biciem mojego serca? Zawsze tak robiła by ukoić swój ból lub tęsknotę. - i przepraszam cię za to.. - uniosła moja dłoń i pokazała palec, gdzie widniały znaki zębów. - Myślałam, ze to..
-Wiem. - poprawiłem jej grzywkę, która byłą ułożona w nieładzie. Uśmiechnęła się delikatnie. Przytuliłem ją jeszcze raz do siebie by poczuła, że nic takiego się nie stało. - jak ci minął miesiąc?
-Nudno.
-Skąd ja to znam? Gdy tylko przychodzę z długiej misji ty to samo mówisz: „nudno lub nic ciekawego”. No powiedz mi co robiłaś? Jestem strasznie ciekawy, co księżniczka porabiała. - odwróciła głowę w bok.
-Kłóciłam się.
-E.. Z rodzicami?
Pokręciła przecząco głową.
-To z kim? Kto ci aż tak zaszedł za skórę?
-Twój brat. - popatrzała na mnie. - On zawsze mówi cos jak ciebie nie ma. Wszystko na twój temat, a ja nie wytrzymuje. I twoi rodzice byli u moich. Trochę tez się pokłócili. I teraz chcą zobaczyć który klan jest lepszy. Boję się, że może źle się skończyć.
-Nie martw się. Mój ojciec wszystko wyolbrzymia, a matka jest łagodna. Fugaku kocha swojego małego syna, ale chce aby stał się silniejszy. Aby pobił mnie we wszystkim. Nic się nie stanie, zaufaj mi. - na moim palcu powstał czarny kruk. Poleciał w wyznaczone miejsce. To by była głupota walcząc o takie coś, choć naprawdę mnie ciekawi jak go poturbowała.
-Dobrze. - uśmiechnęła się delikatnie.
-Sakura?
-Tak?
-Spójrz. - pokazałem jej serce na korze drzewa. Nic na nim  nie było. Tylko same serce. Chciałem aby ona zdecydowała czy mamy coś w nim napisać czy tez nie. Podeszła do niego biorąc swój kunai. Dźgnęła drzewo ostrzem w środku serca. Widziałem swoje inicjały i jej. Nie sądziłem, ze właśnie to napisze. - Ty…
-Przecież ci powiedziałam, że wszystko tobie oddam. - uśmiechnąłem się. Ona była dziewczyną, którą chciałem mieć. Nie ukrywała swoich uczuć. Wszystko powie gdy jest zgodne z prawdą. - w przyszłości nawet siebie.
-Nawet? - zapytał. - Sakura - przybliżyłem się do niej chwytając ja za policzek. - To jest bardzo dużo. Powinnaś powiedzieć „jeszcze siebie”. To nie jest twój obowiązek. To twoja własne wola.
-A moją wola jest właśnie to. Być z tobą - policzki się jej zarumieniły. Wyglądała tak kusząco. Pierwszy raz od wielu naszych spotkań pragnąłem ją dla siebie. Tylko dla siebie. Ale to pragnienie było o wiele większe niż wcześniejsze. Zniżyłem się do niej.
-Mogę? - zapytałem tuż przy uchu. Ona wiedziała o co mi chodzi. Pierwszy raz to nie będzie, ale nikt nie wie od kogo ma takie fioletowe ślady.
-Yhy.. - wymamrotała. Jej zapach był kojący. Widziałam jak przegryza delikatnie wargę. Zawsze tak robiła, gdy czegoś naprawdę chciała. Pragnęła tego jak najbardziej. W takim wypadku mogłem to zrobić, gdyż to była tez jej wola. Ucałowałem delikatnie szyję. Po chwili zassałem się przegryzając. Usłyszałem jej ciche westchnienie. Zacisnęła swoje dłonie na moich łopatkach. Gdy oderwałem się od szyi uśmiechnęła się delikatnie. Miała jeszcze większe rumięce niż wcześniej.
-Wszystko dobrze?
-Jak najlepiej. Tylko gorąco mi jakoś się stało. - machała sobie dłonią koło twarzy. Zaśmiałem się cicho. Znaleźliśmy się na dole i zostawiłem ją samą gdyż usłyszeliśmy wołanie jej rodziców. Znalazłem znowu się na drzewie. Patrzałem na jej odchodząca sylwetkę. Była teraz taka rozpromieniona. Szkoda, ze nie na długo.




Patrzył się na serce z inicjałami. Dotknął delikatnie. To wspomnienie było także dla niego ważne. Kochał ja, lecz nikomu o tym jeszcze nie powiedział. Sasuke szukał rozrywki, a on prawdziwej i szczęśliwej miłości. A na przyszłość z żoną pragnął mieć dzieci. Mieć potomków klanu Uchiha. To było dla niego ważne. Lecz nie pragnął żadnej wykorzystać, gdy już miał ukochaną osobę.
Ona była dla niego najważniejszą. Brata miał na drugim miejscu, ale gdyby miał uratować któreś z nich wybrał by Sakure. O wiele więcej czul do niej pozytywnych uczuć. Ona była jego oczkiem w głowie. Gdyby zabrakło mu jej, życie stało by się czarno-białe. Tak przywódca o tym wszystkim myślał. Miał swoje potrzeby, jak każdy mężczyzna. Usłyszał krzyk? Trochę było dla niego dziwne. Spojrzał w dół. Zauważył kobietę w kimono, która biegła przed siebie.
-Ai’a? - zapytał sam siebie. Zauważył, ze za nią kroczy Sasuke. Dobiegł do niej. Miał ranę, ale nadal sprawnie się poruszał. Cóż, musiał zareagować. Mówił mu aby jej nie dotykał, lecz nie posłuchał. Nie znosi jak jego brat sprzeciwia się jego woli. Patrzał jak ją chwyta, a ona krzyczy. A nikt nie chciał pomóc. Wiedział dlaczego. Bali się przeciwstawić, gdyż mógł coś wymyśleć.
-Mojego brata tu nie ma. Możemy gdzieś pójść. - mówił. Chciał ją zaciągnąć, ale Itachi go złapał za białą bluzkę. - Puszczaj ty.. - spojrzał do tyłu i napotkał szkarłatne oczy swojego brata. - Itachi..
-Co ja ci mówiłem.
-Nic.
-Zła odpowiedź. - uchwycił go mocniej. Puścił dziewczynę i rzucił go na jeden z opustoszałych budynków. Było mu ciężko wstać, gdyż Itachi był silny fizycznie i psychicznie. - Więcej nie pozwolę aby Ino lub Hinata ciebie leczyły. Za dużo sobie pozwalasz. - wszyscy patrzeli na scenę. Znali Sasuke, wiec wiedzieli jaki jest. Itachi z dnia na dzień każdego zaskakiwał. Każdy mieszkaniec już wiedział, ze uwielbia dzieci. Spojrzał na Ai’e, która delikatnie się trzęsła. Złapałem ją za ramiona. - Już dobrze. Nic ci nie zrobi. Ai’a? - zapytałem.
-Tak?
-Chcesz być wolna, prawda? Wrócić do Wioski Trawy?
-Tak, ale to się nie uda. - powiedziała.
-Uda się jeżeli mi pomożesz. Choć, porozmawiamy o tym u mnie w domu. - zdziwiła się trochę ale powędrowała za nim do domu. Czasami mieszkała z Przywódcą Wioski, gdy Sasuke ja nękał. Nie lubił tego, gdyż On był strasznie nachalny.- Zajdziemy tylko jeszcze do państwa Haruno, musze coś sprawdzić. - powiedział i ruszyli do budynku, w którym mieszkał drugi potężny klan. Haruno! Musiał więcej się dowiedzieć. Czego takiego szukała w wiosce? Albo wiedzieć więcej o niej, o jej poczynaniach.

1 komentarz:

  1. Witam,
    ciekawe co zrobiłby Itachi, gdyby dowiedział się, że Hidean walczył z Sakurą... kim byli tamci shinobi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń