piątek, 13 lipca 2012

013


Leżała na łóżku. Cały czas nie przytomna. Miała po prostu dość. Musiała uciekać przez cały czas. Tu chcą ją złapać, tam zabić, a jeszcze dalej zgwałcić. Nie mieściło się jej to w głowie. Mogła stracić coś co przeznaczyła Itachiemu. Nie chciała tego. Dla niego wszystkich odganiała od siebie. Zostawiła dla swojego ukochanego jedną ważną rzecz, którą chciała oddać w powołane ręce. Błagała samą siebie, aby to wszystko się skończyło. Anarchia, która panuje wokół świata Shinobi jest przytłaczająca. Nikt nie rozumie egzystencji, która panuje wokół ludzi. Oni się boja, wolą się nie przeciwstawiać nikomu z Akatsuki. Wszyscy schodzą z drogi jak potrafią.
Na zewnątrz panowała wichura, na niebie pojawiały się srebrne błyskawice. W taką porę nikt by się nie poruszał. Nikt nie chciał by zmoknąć, bądź słyszeć grzmotów burzy. Każdy z nich chce siedzieć w ciepłym domu i nie myśleć o walce która może tyczyć się ich przyszłości. Lepiej aby trzymali się od broni z daleka, i nigdy nie dotykali. W szczególności kobiety…  gałąź obijała się o jedno z okien drewnianej chaty. Można by to usłyszeć jakby ktoś pukał aby zbudzić z głębokiego snu.
Powieki dziewczyny zaczynały drgać, palce delikatnie zacisnęły się na prześcieradle w dziury. Po nim była słoma, która raniła także jej ciało. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje, ale teraz nie była tego świadoma. Delikatnie uniosła powieki i cicho jęknęła. Nic więcej nie rozbiła, tylko próbowała przyzwyczaić się do jasnego światła panującego w pomieszczeniu. Delikatnie obróciła głowę w bok. Tyłem do niej siedziała kobieta drążąc w drewnie. Miała siwe włosy i cicho pomrukiwała melodie. Gdy tak na nią patrzała nie mogła zrozumieć czemu ją wzięła.
-Prze.. przepraszam. - wyjąknęła cicho kaszląc. Suchość w gardle dawała o sobie znać. Kobieta obróciła się wstając. Na małym stoliku położyła przybory i szybko podeszła podając wodę. Delikatnie uchwyciła i upiła małymi łyczkami by gardło się nawilżyło. Kobieta trzymała za plecy by o wiele lepiej łykać ciecz. Położyła ją na powrót… - gdzie jestem?
-U mnie w domu - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Jak się czujesz? - zapytała z troską ocierając z jej czoła krople potu. Nie wyglądała najlepiej. Sakura sama nie wiedziała co z nią się dzieje. - Powinnaś odpoczywać. Dużo nie ruszać się, bo trucizna może cię zabić jeszcze szybciej. - po chwili dotarły do niej starszej słowa. Nie wiedziała o jaką truciznę jej chodzi. Przecież nie dostała zatrutym kunaiem i niczym podobnym. Haruno miała nadzieję, ze to są żarty, ale tak naprawdę nie były.
-Co proszę? Jaka trucizna? - zapytała. Nie rozumiała dokładnie jaka może być to trucizna? W jaki sposób się dostała do jej organizmu? Nic nie wiedziała tym razem.
-Gdy walczyłaś z swoim przeciwnikiem, on użył swojej chakry wszczepując ci truciznę, która nie jest zbytnio uleczalna. Jedynie ty odnalazłaś na nią lekarstwo i jest w Wiosce Liścia, tylko, ze jest nie kompletna. To co zrobiłaś było wyczynem, ale teraz musisz iść do wioski oni ci pomogą, albo jak wolisz wkradniesz się do szpitala w którym niegdyś pracowałaś. - wypowiedziała słowa wstając - Tylko, że musisz i tak poprosić kolejnego medyka aby ci pomógł. Jeśli sama to zrobisz możesz nie przeżyć. A receptura, którą będziesz sobie wstrzykiwała tylko spowolni działanie trudki na organizm. Nie wiem ile wytrzymasz w taki sposób, ale jak chcesz możesz ryzykować. - Sakura przymknęła powieki i słyszała kroki kobiety, które można było usłyszeć w całym pomieszczeniu. Sakura wstała do pozycji siedzącej i trzymała się za brzuch, który przeszywał brzuch takim bólem jakim miecz wbijany w serce. Jęknęła. - masz pierwsze objawy działania. Gdy dojdzie do trzeciego stanu umrzesz. Nie przeżyjesz tego. Ból może uśmierzyć jedynie antidotum.
-To nie jest pocieszenie.
-Cóż… Możesz zaryzykować swoim życiem, bądź pójść do wioski by ciebie wyleczyli. Choć sądzę, że się tak wkradniesz, gdyż przy władzy jest Itachi Uchiha. - zacisnęła  dłonie w pięść. Haruno już od dawna straciła swoje marzenia i całe szczęście. Przyjaciel? Jego straciła gdy odszedł z wioski. - Więc jak?
-Nie odzyskam sił w inny sposób? - zapytała delikatnie.
-Możliwe, ze na jakiś czas, gdy będziesz faszerowała się samymi mocnymi ziołami, ale ostrzegam to nie jest przyjemne. Zioła moje nie są lepsze od Tsunade. Robie silniejsze by bardziej pomagały. Lekarstwo bardziej by ci pomogło, gdyż poprosiła jakiegoś medyka o pomoc.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Ponieważ nikt nie potrafi robić antidotum tak dokładnie jak ja. Powie mi pani co trzeba dodać do tego antidotum? - zapytała kobietę pewnie. Spojrzała na nią, na jej ustach powstał grymas. Tak jakby nie wiedziała co jej powiedzieć.
-Nie wiem. - Sakura patrzała na nią zdziwiona. - Naprawdę nie wiem. Nigdy nie podawałam nikomu antidotum. Dlatego musisz wybrać się jak najszybciej do wioski, bo ja ci w takim stanie nie pomogę. Jedynie medycy z Wioski Liścia potrafią ci pomóc. Nie ma już tam ciebie i Tsunade, ale są inni bardzo zdolni. Jeśli będziesz miała zaufanych to nikomu nic nie powiedzą i będą ciebie trzymać w tajemnicy. - powiedziała. To co mówiła było sensowne, ale oni byli pod obserwacją innych. Niektórzy jeszcze nie ufali w stu procentach obywatelom i shinobi Kraju Ognia. Każdy musiał zdobyć ich zaufanie, a po czasie wszystko może się zdarzyć.
-Ile tutaj jestem?
-Dokładnie dwa dni i dwie noce. Jeśli chcesz żyć musisz ruszyć do Wioski Liścia po lekarstwo. Twoje życie jest w niebezpieczeństwie. A jeśli nie dostaniesz choć opóźnienia już niedługo ujrzysz całe życie przed swoimi oczami. Zdecyduj sama jak chcesz żyć. Czy umierać powoli, czy żyć? - pytała retorycznie Sakury. - Wrócę za chwilę a ty się nad wszystkim zastanów. - powiedziała wychodząc z budynku. Na zewnątrz nadal padało, tak jakby niebo chciała okazać całą skruchę. Dziewczyna leząc w łóżku patrzała się na drewniany sufit. Po policzku spłynęła łza.
Więc ma w taki sposób zginać? Bez walki, niczego! Jej powołaniem było zginać w walce ratując ludzi, bądź stanąć przeciwko Akatsuki i ich popleczników ratując Wioski, Serca - jej serca. Kochała ja, była jej jedyną rodziną, która tak naprawdę miała. Wszystko zniknęło wraz z pojawieniem się na terytorium wioski wrogów klasy S.
Przymknęła powieki przypominając sobie każda kwestie dotyczącej całej wojny. Jeśli by to się ponownie powtórzyło jej serce z pewnością by pękło na pół. Wszystkie mocje wzięły by na pewno górę. One były by górę nad wszystkim i spowodowały śmierć, lub sama by się zabiła bez skruchy. Nie przejmowałaby się, że zostawiła swojego najlepszego przyjaciela samego na świecie. Żyłaby inaczej i o wiele lepiej… Otworzyła delikatnie powieki uśmiechając się. Wiedziała co musi zrobić. Nie chcę umierać, ale także nie chce pomocy od shinobi, którzy zdradzili przyjaciół i wioskę. Pójdzie tam po antidotum, i sobie wstrzyknie. A zioła poszuka w miedzy czasie, by nie tracić ani sekundy dłużej. Wstała wolno z wielkim wysiłkiem. Skumulowała medyczną chakre w okolicy brzucha, i  po chwili zaczęła czuć ulgę. Pomagało trochę ale nie za dużo. Musiała jak najszybciej dostać się do Wioski Liścia. Chciała zabrać swoje rzeczy, ale zamiast tego były jakieś inne. Wzięła je i założyła na siebie. Bluzka w kratki, wraz z udami. Na to założyła biały materiał, na który założyła czarny gorset przywiązany czerwoną długą wstążką. Od przed ramienia do kostek w dłoni ciągnęły się rękawy w kratkę z cieniutkiego materiału. Na to założyłam czarny płaszcz, z zapięciem od góry do dołu. Chwyciłam się za brzuch. Ból był przeszywający. Musiała się dostać do wioski kolejny raz, czego naprawdę nie chciała. Nie zauważalną musi się stać po raz kolejny, a to nie będzie łatwe. Na pewno ustawili straże podwójnie. Lecz nigdy nie wiadomo co przyjdzie do głowy starszemu Uchiha. Chciała wyjść, ale w drzwiach stanęła starsza kobieta, po jej włosach ciurkiem ciekły krople deszczu. Padało jak nigdy przedtem.
-Jednak idziesz? - zapytała Sakure.
-Muszę. - chciała coś powiedzieć, ale Sakura jej przerwała - Tylko po antidotum. Znajdę sama lekarstwo. Nikogo nie poproszę o pomoc z zdrajców wioski.  Jeśli zginę to nie będzie moja wina. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Moja śmierć w końcu Komuś otworzy oczy. - odsunęła się z wyjścia. Sakura wybiegła szybko. Twarz obijały krople deszczu. Czuła lekki ból, nie taki duży jak wcześniej. Musiała używać chakry by wszystko  spowolnić, swoją truciznę. Skakała z gałęzi na gałąź dążąc do Wioski Liścia.








Jego podopieczna wyszła, myślał nad tym co powiedziała. Wysłali list, ale nikt nie spodziewał się, że może dotrzeć w takich okolicznościach do tej kobiety. Pogada na zewnątrz nie była sprzyjająca, a  w dodatku chciała aby jej pilnowała. Jego ukochana była w niebezpieczeństwie wiedział o tym. Wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Nie sądził, że tak szybko odejdzie z tego miejsca, by zapomnieć jak zrobić wielką akcje by była ponownie Jego i odzyskała zaufanie.
Wstał wolno i odszedł. Spacerował dość długo po rezydencji myśląc nad wszystkim. Gdyby weszła na terytorium wioski mógłby zdziałać więcej. O wiele więcej! Lecz w tej chwili była gdzieś daleko i cieszyła się wolnością. Musiał wysłać wszystkich, aby znaleźli jej położenie. Nie był pewny czy kobieta o której mówiła Ai może w ogóle jej nie znajdzie? Tyle pytań było w jego głowie, a na żadne odpowiedzi. Oparł się o ścianę i wpatrywał w deszcz, który delikatnie stukał w szyby. Przymknął powieki, tak bardzo chciał zobaczyć dziewczynę, a swoja przyszłą żonę. Otworzył swoje powieki, przed oczami mignął mu różowy kolor Jej włosów. Wyszedł szybko i spojrzał na mór, na którym stałą Ona. Zeskoczyła. Nie wiedział dokąd szła, ale musiał cokolwiek zrobić. Najlepiej by było jakby zostawił w spokoju dziewczynę.
Obrócił się, do pomieszczenia wszedł przemoknięty Sasuke. Spojrzał na niego i dyszał ciężko. Próbował coś powiedzieć przy wydechu, ale brakowało mu siły. Miał parę ran na policzkach.
-Ona… Ktoś… - mówił ciężko dysząc.
-Chcesz mi powiedzieć, że Ktoś jest w wiosce?  - kiwnął jedynie głową - na pewno chcesz wiedzieć skąd to wiem? Widziałem ją.
-Ją? - zapytał. - To jest kobieta, dobrze wiedzieć. Zabawię się z nią.
-Nie.. - powiedział Itachi - To ja się zabawię. - zniknął w kłębach dymu. Nie chciał się zabawiać, ale musiał udawać. Założył kaptur i kroczył wolno w deszczu. Czuł chakre swojej wybranki serca. Podążył za nią, i doprowadziła go do szpitala. Skakała co piętro do góry. Było wejście na dach, musiał tam się dostać. Stał na samym środku, lecz jej nigdzie nie widział. Jedynie wyczuwał wszędzie, w każdym zakamarku. Lecz wszystko wolno znikało.. odskoczyłem szybko. Dwa kunai’e wbiły się w podłogę. Patrzał na nie dokładnie, nie rozumiał dlaczego chce tak od niego uciec. Włączył Sharnigan. Widział jej każdy ruch. Omijał go z gracją. Wzięła głęboki oddech i chciała uderzyć, ale złapał ją za nadgarstek obrócił i przyciągnął do siebie. Opierała się plecami o jego tors. Próbowała się wyrwać ale nie potrafiła. Przywódca Wioski wyczuwał ze jej chakra bardziej słabnie, ale nie z Jego powodu. Dolegało jej coś.
-Co się stało? - zapytał. Milczała przez cały czas.
-To nie twój interes - chwyciła go za ramiona i rzuciła. Uciekła od niego dalej. Wyprostował się i spojrzał w jej ślady. Lecz nie mógł zauważyć. Nawet Sharingan nie pomagał. Próbował ją wyśledzić przez jakiś czas ale nic nie pomagało. Jedynie mógł myśleć, że dzisiaj ją jeszcze spotka. Wskoczył do jednego z pomieszczeń wyprostowując się. Z grzywki i końcówek kitka skapywały krople wody. Odwrócił się szybko i podbił rękę i przywarł dziewczynę do ściany trzymając za nadgarstki. Uderzyła go w brzuch. Wylądował przy sofie. Trzymała się za uda oddychając ciężko. Popatrzał na nią, nie wyglądała za dobrze. Wstrzyknęła sobie substancje w ciało. - Czemu? - zapytała. Stał w miejscu przyglądając się dziewczynie. Milczał, gdyż chciał wiedzieć o co jej chodzi. - Czemu jesteś taki uparty?!
-Zawsze byłem względem ciebie. Nigdy nie byłem uparty na nic innego jak na ciebie. - podchodził do niej. Odsuwała się wolno do tyłu i potknęła się upadając na schody prowadzące do góry. Jęknęła cicho. Z kieszeni wyleciały jej strzykawki pełne antidotum. Ukucnął i uchwycił dwie z nich. Nie wiedział po co jest jej to potrzebne, ale zamierzał się dowiedzieć. - Do czego ci potrzebne? Wiesz, że włamanie do szpitala jest karalne?
-Nic mnie to nie obchodzi. - wzruszył ramionami.
-Cóż… i tak cię już nie puszczę. Nie wrócisz na zewnątrz.
-och.. - powiedziała. - I niby tak cię interesuje? Może kiedyś lecz teraz taki nie jesteś. Zawsze twoi ludzie za mną wyruszali, ale ty stałeś się upiardliwym ciotą! Nigdy za mną nie ruszyłeś gdy uciekłam, bądź byłam blisko wysługiwałeś się poplecznikami! Dla ciebie jestem nic nie wartym śmieciem, skoro sam nie potrafisz się wysilić. Tylko potrafisz siedzieć aby dali mi ciebie na jakimś cholernym talerzu… - stanął nad nią i klęknął tak aby mu nie uciekła.
-Jesteś głupiutka.. - powiedział do niej. - Nie mogłem za tobą ruszyć. Musiałem zapanować nad światem. Odnalazłaś się przecież w Wiosce Trawy, lecz nie zadawalał mnie fakt że uciekłaś.  - patrzała na niego wściekła. Odgarnął kosmyki włosów za ucho. Wpatrywała się w niego nie widząc co powiedzieć. Chciała go dotknąć, ale obiecała sobie, ze już tego nie zrobi. Odepchnęła go i wstała kaszląc, na dłoni ukazała się krew skapując na podłogę. Szkarłat przykuł uwagę Itachiego, który do niej podchodził ponownie, lecz rozpłynęła się w powietrzu zostawiając po sobie jedynie czerwone krople.
Kucnął i patrzał na szkarłat, który nie wydawał mu się taki dobrzy, miał całkowicie inny odcień. Wziął fiolkę i dzięki swojej chakrze pomógł dostać się do fiolki. Patrzał dokładnie na krew. Wstał i wyszedł z budynku nie zważając na nic. Chciał dostać się do jednej kobiety, która mogła mu pomóc w zdefiniowaniu co dolega jego ukochanej. Nie mógł jej tego zrobić, jeśli cokolwiek jej dolegało to mógł ocalić! Wiedział o tym, na każdą chorobę jest lekarstwo tylko trzeba odnaleźć w właściwy sposób.
Wszedł do pomieszczenia, w którym właśnie znajdowała się kobieta. Robiła badania nad czymś, zamknął głośniej drzwi. Oprzytomniała. Spojrzała do tylu. Nic nie powiedziała, tylko westchnęła cicho.
-Trzymaj. - podał jej fiolkę z ciemno czerwoną cieczą, która mieszała się z niebieską. Spojrzała na to i uniosła jedną brew. - jest to krew pewnej dziewczyny, która była u mnie. Zbadaj co jej jest.
-Dziewczyny? - zapytała patrząc na bruneta. Uniosła jedna brew i  uśmiechnęła się. Nigdy do niej nie przychodził jak ktoś zachorował, ale tym razem dla niej to był szok. Pierwszy raz od miesięcy nie przychodził z taka błahą sprawą. - Postaram zrobić się na wieczór. Przyniosę wyniki.
-Dobrze, zrób jak najszybciej. - ciemne włosy delikatnie zafalowały i wyszedł z pomieszczenia, w którym znajdowało się wiele ziół, antidotum, a także trucizn, które mogły się przydać. Nikogo nie spotkał po drodze, ale miał szczera nadzieję, że wybrance serca nic się nie stało. Musiał się tego trzymać, a jeśli tak sam po  nią wyruszy. Będzie uparty, i sama Sakura zobaczy jak mu na niej zależy, wtedy wszystko zrozumie. Ma go w tych chwilach za zarozumiałego głupca, a wcale taki nie jest! By jej pokazał jaki jest, ale nie zostawi Sasuke samego w mocarstwie, skoro On woli zajmować kobietami. Chciał by w końcu ktoś zrozumiał jego poczynania, lecz czy na pewno ktokolwiek go zrozumie? Oby. Ona zawsze rozumiała, ale wiedział, że mogła zwątpić w jego drogę ninja.




Witam wszystkich,
Od razu tlumaczę dlaczego tak długo nie pisałam : MATURA! W tym roku mam testy dojrzałości, co naprawdę mnie denerwuje nie mam prawie czasu na żaden blog, ale staram się pisać gdy znajdę czas, do tego dochodzi życie towarzyskie, więc naprawdę musicie mi wybaczyć.  Na pewno następna może pojawić się dopiero 24.12.2011. Ze wszystkimi blogami jakie mam.
No i oczywiście założyłam nowe dwa blogi : cicha zemsta  i yasashiii. Zapraszam serdecznie.


1 komentarz:

  1. Witam,
    mnie bardzo zastanawia ta kobieta co uratowała Sakurę, bardzo dużo wiedziała, ciekawe czy Itachi przekona Sakurę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń