piątek, 13 lipca 2012

003


Szli przez korytarz nikogo nie spotykając, jedynie kobiety które chcieli dojść szybciej na miejsce. Sakura rozmyślała nad tym wszystkim co ją spotkało przez ten czas, a jeszcze ma się z Nim spotkać? Nie chciała mieć z nim cokolwiek wspólnego, a jeszcze jego towarzystwo będzie musiała znosić. Zacisnęła dłonie w pieść, paznokcie wbiły się w delikatne ciało.
Jak to możliwe? Przecież jak go spotkam rzucę się na niego z nożem w ręku.  Powinnam się stad ulotnić na jakiś czas. - pomyślała - Wyczuje przecież mnie na odległość, lecz jak będzie zajęty sprawami rządu nie zauważy mnie że tu byłam.
Jej ciało przeszedł dreszcz. Nie mogła pozbyć się uczucia, że będzie gdzie indziej i jej życie się odmieni. Całe ciało o tym mówiła, każda komórka drżała. Wiedziała co może ją czeka. Albo ją zabije lub weźmie ze sobą do swojej Wioski, którą zarządza. A jeśli tak by było, jej serce pokryło się jeszcze większym cierpieniem. Wioska przypominałaby jej o katastrofie, którą przeżyła sama z przyjaciół. Zawsze sądziła, ze przyjaciele przy niej zostaną, ale teraz nie mogła w to wierzyć. Najlepszy z nich opuścił ją i świat, lecz w niej cały czas żyje i ma się w dobrym stanie.
Weszli do pomieszczenia, gdzie już wszyscy czekali. Sakura usiadła na poduszce z tyłu, gdzie czekała na nią Chika. Uśmiechnęła się promieniście, odwzajemniła gest. Usiadła blisko dziewczynki. Myślała cały czas nad tym co się stanie, gdy zobaczy ja całą i zdrowa. To nie mogło mieścić w głowie.
-Opowiadaj Hisaki.
-Nawet nie ma o czym - powiedział pewnie - Była mowa, ze już wszystko jest ich. Był tylko jeden problem. Jak każdy wie w Wiosce Konoha mają swoją organizacje, a raczej wioskę która należy do nich. Odbudowana i tętniąca lepszym życiem. - powiedział spojrzał w bok na Sakure, która miała spuszczoną głowę. Po jej policzkach ciekły pojedyncze łzy słuchając brązowowłosego. - na tej radzie było także mowa o zaginionej kobiecie, którego ciała nie odnaleziono.  - przełknęła głośno ślinę. Zacisnęła dłonie na kimonie
-Dalej jej szukają?
-Pół na pół. Jeden z nich chce, drugi nie. Brat przywódcy mówi, że nie ma sensu szukać, mogła wyparować lub się przemieścić do innej wioski. Mówi, że w najmniej oczekiwanym momencie się znajdzie. - mówił mężczyzna - lecz monarcha nie posłuchał go i postąpił inaczej. Ma zamiar odwiedzić każdą wioskę w obrębie Kraju Ognia w poszukiwaniu dziewczyny. - zacisnęła dłonie mocniej na materiale, a na wierzchni pojawiały się słone krople. Nie mogła zrozumieć czemu szukają właśnie jej. Nic nie zrobiła, tylko się przeciwstawiła i żyje dalej. - Ma zamiar ją odnaleźć i sprowadzić prawdopodobnie do wioski, ale nie jestem pewien. Mówiono tez o zabiciu i spaleniu ciała tak jak zrobiono z innymi.
-Jeszcze coś? - zapytał mężczyzna Hisaki’ ego.
-Tak. Jutro będzie tutaj. Zaczyna od nas. Ma spędzić tu parę dni, a potem ruszać dalej w podróż jeśli jej nie odnajdzie.
-Mam dobrze rozumieć, że sam przywódca będzie podróżował?
-Tak. - odpowiedział. - Tylko, ze nie powiedział tego ogólnie, że wyrusza w poszukiwaniu dziewczyny. Przyjeżdża tutaj by załatwić wszystkie papiery, ale wyczytałem też z tej rozmowy poszukiwanie dziewczyny.
-Rozumiem. Chodzi o podpisanie kontraktu miedzy nami a nimi. A przy okazji będzie szukać jeszcze dziewczyny. Dziękuję ci. - odszedł i usiadł koło Sakury. Widział, ze płacze. Uchwycił jej jedną dłoń. Splątał z nią swoją. Nachylił się nad nią.
-Nie płacz. Nie lubię jak kobieta płacze. - odchylił się od niej. Popatrzała na niego, a on wierzchem dłoni wytarł policzki. Widziała w jego oczach radość, on nie wiedział ze to właśnie Jej szukają. Bardzo dobrze wiedziała czym to wróży, nie mogła się zakochiwać w nikim.
-Teraz już wiemy o jutrzejszym przyjeździe przywódcy Kraju Shinobi. - zaczął starszy mężczyzna -  Wiecie o co was poproszę? - zapytał. Wszyscy pokiwali głowami z wyjątkiem Sakury. Trzymała dłoń Hisaki’ ego by mieć przy sobie pomocną duszę. Delikatnie pieścił by poczuła, że może poczuć się kochana w tej rodzinie. - Pamiętajcie, że macie być grzeczni, nie dogryzać sobie, zrobić wszystko by czuł się zadowolony. To zależy od was jak postąpi. W każdej chwili może zniszczyć wioskę.  Jesteśmy z nimi, ale gdy ktoś zrobi coś złego, co Mu się nie spodoba może zażądać wszystkiego. Wszyscy macie się ładnie przyszykować na wizytę. Kto użyczy pokój? - wszyscy popatrzeli na Sakure. Ona sama czułą wszystkich spojrzenia.
-Jasne użyczę. - powiedziała łamiącym się głosem.
-Dobrze. Trzeba tylko go dzisiaj przyszykować. Shayen zajmij się tym by był elegancko przyszykowany na przyjazd przywódcy. - Sakura westchnęła, wiedziała, że teraz będzie tu chaos do jutra by wszystko przyszykować, a nie chciała nawet o tym słyszeć. Czuła się swobodnie, gdy Hisaki pieścił dłoń. - Tylko z kim Sakura będzie spała
-Ze mną - brązowo włosy podniósł rękę do góry. Wszyscy na niego popatrzeli i się zaśmieli głośno.
-Na pewno? - zapytał starszy mężczyzna - Zawsze narzekałeś na kobiety.
-Może. - wyszeptał - Ale z nią mogę spać przez te parę dni. Wydaje się bardziej spokojna od innych. - zmrozili go wzrokiem. Wytknął im język. Chika zaśmiał się cicho z tego co zauważyła.
-Siostrzyczka i braciszek będą razem spać… Szykuje się love story. - zaśmiała się. Sakura uśmiechnęła się. Miała fantazję, ale nie mogła zakochać się w nikim. Teraz było co innego ważne. Aby zabić dwóch Uchiha, którzy przeszkadzają jej w normalnym życiu.
-Dobrze, więc niech na jutro wszyscy się szykują. - powiedział - Hisaki a Jego brata nie będzie?
-Miejmy nadzieję, że nie weźmie go w ostatniej chwili.
-Oby. - oby dwoje westchnęli. Ona nie patrzała na nich, mogła się spodziewać o co chodzi tej dwójce. Sasuke był straszny, zmienił się. Stał się tyranem we własnej osobie, a jeszcze dostał od niej podczas walki. To jej się podobało, chciała aby tak właśnie było. Zostawiła go i brata, uciekała ale nie daleko, zaatakowano ja ponownie. Lecz żyje i ma się całkiem dobrze. - Możecie już wszyscy iść… - wszyscy odchodzili, Sakura została. Nie chciała wychodzić, sam na sam pragnęła porozmawiać. Wszyscy wyszli. - Co się stało, Sakura?
-Chodzi o to… - przerwała na moment - nie mogę być tu w tym czasie.
-Wiem, ale gdzie chcesz się udać? Nie lepiej było by przesiedzieć w ogrodzie lub z Hisaki’m to naprawdę sympatyczny chłopak. Gdy się tobą opiekował, nawet rozmawiał. Chciał byś czuła, że należysz do nas. Naprawdę nie musisz stad odchodzić. Po prostu będziesz przy Hisekim i nic ci się nie stanie.
-Nie jestem pewna. - powiedziała - Jeśli chodzi o tego całego przywódcę, to on mi lata.. nie powiem gdzie. Nienawidzę go za to co zrobił z moimi przyjaciółmi i wioską. Mogę powiedzieć, ze moje życie przez ten jeden moment zamieniło się w piekło. - patrzała na mężczyznę, który nie był z tego za bardzo zadowolony co mówi.
-Przesadzasz. Wojny się zdarzają. A on będzie sprawiedliwie rządził, gorszy jest jego brat. Gdy tu był nie było za dobrze, prawie doszło do jatki między nim a bratem. A gwałtem wziął jedną kobietę z moich podopiecznych. Itachi ją wziął, ale dalej nie wiem co z nią się stało. Boje się, ze została zabita. - westchnął.
-Jak miała na imię?
-Koi, ale mówiono też na nią Ai. Chciałabym wiedzieć co się z nią stało, ale nie mogę. Zapytać się przywódcy nie było by miło. On bierze co chcę, oby tylko nikogo teraz nie wziął.  A właśnie tego najbardziej się boję.
-Dlaczego?
-Moich już nie weźmie, ale boję się o ciebie. - patrzała na niego nie wiedząc co powiedzieć. Pierwszy raz się ktoś o nią tak martwił, oprócz przyjaciół i swojej mentorki. Zawsze byli przy niej i walczyli o nią. - Jeśli cię zobaczy, nie wiem co zrobi. A mogę być pewny, że są dwie propozycje zabicie lub zrobienie z ciebie swojej niewolnicy.
-Słucham? Dlaczego niewolnicy? - zapytałam.
-Zawsze tak jest, jak ktoś kiedyś się sprzeciwił i żyje został niewolnica lub zabijali. A wiesz jacy Oni są, stanowczy i by zabili jakby chcieli. Dlatego chciałbym, abyś przeżyła. Jesteś ważna dla wszystkich tutaj, a jak widzę zostałaś przyjęta do grona mojej córki. A miała kiedyś tylko przy sobie Hisaki’ ego, teraz jak to mówi ma siostrzyczkę. - uśmiechnął się - Brak jej matki, a będzie ceniła ciebie.
-Dziękuję, ale nadal nie rozumiem dlaczego biorą dla siebie niewolnice. Chcą aby im służyli i podawali herbatę lub sake? Sprzątali domu, czy jak?
-Właśnie tak. - powiedział. Ona patrzała na niego. Wziął do reki papiery i podszedł podając jej. Patrzała na niego z smutkiem. - Tu możesz sobie wszystko przeczytać co działo się podczas twojego snu, więcej jest o Sasuke niż o kimkolwiek. Tylko proszę cię jak On tu będzie nie rzucaj się na niego, tylko bądź z Hisaki’m. Słyszałem, że byłaś w ANBU.
-Tak, byłam - powiedziała Sakura.
-Hiseki jest znakomity w walce wręcz i na miecze możesz z nim trochę potrenować jak będziesz chciała. Gdy nie miał nikogo zawsze trenował całymi dniami, ale teraz ma Chike no i ciebie. W jego oczach widzę, ze cię polubił. - uśmiechnął się. Do ich uszu doszły odgłosy walki, dwa miecze odbijały się o siebie tworząc głośne huki. - O wilku mowa. Możesz tez sobie zwiedzić wioskę. Nie byłaś tu nigdy prawda? Spróbuj trochę. Nie wiem co zawsze robiłaś, ale może coś znajdziesz.
-Mogłabym odzyskać moje dawne ciuchy? - zapytała.
-Nie sądzę. Twoje cichu były tak zniszczone, że je wyrzuciliśmy. Będziesz musiała jak na razie chodzić w kimonie, ale bardzo ładnie ci. Jeszcze byś chciała coś wiedzieć?
-Chyba nie.
-Dobrze, więc biorę się do pracy. - wyszła i odeszła. Słyszała jak pisze coś, ale nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Teraz ją interesowało, jak zrobić by wszystko było inne i lepsze w tym życiu. Chciała inaczej żyć i nie spotkać Itachiego wraz  Sasuke, choć wiedziała że to możliwe. Wyszła z budynku kierując się w stronę zapełnionych ulic ludźmi, nie miała na nic ochoty. Także patrząc jak Hisaki trenuje swoje umiejętności.
Wyszła z terytorium. Kroczyła powoli. Włosy delikatnie ocierały o policzki, szyję wraz z ramionami. Oczy miała zwrócone przed siebie, patrzała na handel wśród ulicy. Tam biżuteria, jedzenie a także bronie? Wiedziała, że tylko do kolekcjonowania. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi, więc wolała iść dalej.
Westchnęła.
Stanęła przy jednym z stanowisk handlowych, gdzie była broń. Musiała się zatrzymać, gdyż zobaczyła bardzo charakterystyczną broń. Ostrze w kształcie trójzębu, na dole w kształcie kołyski, a ostrze proste i błyszczące w słońcu, rączka pokryta znakami, które zawsze namalował najlepszy przyjaciel. Chwyciła delikatnie rękojeść, lecz mężczyzna w podeszłym wieku ja zatrzymał.
-Co pani robi?
-Chce tylko zobaczyć.
-Panią nie wolno. Nie zna pani tego regulaminu?
-Nie za bardzo. Byłam za długo w śnie. - powiedziała pewnie. Wyrwała rękę i patrzała na rękojeść, była pewna skąd pochodzi ten kunai. - On jest z Konohy?
-Tak. Podobne należał do jakiegoś blondyna. Odłoży go już pani, bo będę miał kłopoty. To pani na pewno dużo nie wie, teraz kobiety tylko mają w domach pracować i dziećmi się opiekować. Żadna kobieta nie walczy na polu bitwy. Jedynie w wielkich Wioskach jeszcze kobiety idą do przodu i mają prawo do walki. - patrzała na mężczyznę z zażenowaniem. Nie mogła zrozumieć dlaczego żadna kobieta nie może walczyć skoro ma zdolności niech je wykorzystuje.
-Za ile pan go sprzeda.
-Pani? Za nic, bo nie mogę sprzedawać kobietą. Zakazane. - powiedział. Zacisnęła dłoń na rękojeści, zraniła się ale to ją nic nie obchodziła, chciała mieć pamiątkę po przyjacielu. A nie mogła? Tak trudno było im sprzedać jeden kunai po bitwie?!
-Mnie to nie interesuje. Zapłacę panu dwukrotnie więcej.
-Nie. Nie sprzedam choćby było dziesięciokrotnie większa nie ma mowy bym sprzedał. Nie chcę mieć kłopotów z przywódcą. - powiedział. - Moje ostatnie słowo brzmi nie. - zacisnęła jeszcze mocniej. Na kunai’u pojawiła się zielono-niebieska chakra. Rzuciła go i wbił się w mur pięć centymetrów. Drżał od nacisku siły, którą posiadała młoda dziewczyna. Delikatna rysa pojawiła się na policzku, a dalej płynęła krew. Patrzał na nią przerażony.
-To należało do mojego przyjaciela - wyszeptała do  siebie - Teraz nikt nie dostanie tej broni.  - odwróciła się wściekła i stanęła jak wryta patrząc przed siebie. Dalej, parę metrów stała szóstka mężczyzn. Mieli na sobie czarne spodnie, granatowe bluzki i czarne kamizelki, a z tyłu nadróg czerwonej chmurki należącej do organizacji Akatsuki. Dobrze już wiedziała kim są ów mężczyźni. Należeli do szpiegów najgorszego tyrana, którego serce nienawidziło. Poczuła nagłą wściekłość, ale próbowała powstrzymać swoje pragnienie zabicie wszystkich naraz. Odchodzili, a ona kierowała się dalej by nie mieć myśli o zamordowaniu każdego. Mogłaby, ale wtedy sama by zginęła.






*




Ognista kula znikała wolno za horyzontem, niebo poczerwieniało od ciepła. Za chwilę miała nadejść ciemna i mroczna noc dająca ludziom strach przed wszystkimi. Delikatny wiatr szumiał koronami drzew. W samym środku tego wszystkiego, na środku było krystaliczne jezioro. A na około były nieliczne małe skały i jedna z większych na której siedział wysoki mężczyzna o ciemnych włosach. Nikt nie mógł dostrzec jego ciemnych jak noc oczy były zakryte. Jedna noga podkulona a druga oparta o podłoże. Oparł rękę o kolano i otworzył powoli powieki, w jego oczach zabłysła intensywna czerwień. Miał władzę nad wszystkim i wszystkimi, a także posiadał Wieczny Sharingan. Sam nie wiedział jak go zdobył, brat żyję a on posiada teraz największy poziom.
Jego oczy patrzały na krystaliczną taflę jeziora, gdzie odbijało się zachodzące słońce. W świetle zachodzących jasnych promieni wyglądał jak prawdziwy bóg, którego każdy by chciał posiąść i pożądać na swoją własność. Rysy twarzy były przystosowane do jego kolejnego ruchy, każdy kolejny wydawał się jeszcze bardziej piękniejszy od pozostałych.
Przymrużył powieki, a na tafli jeziora ukazała się wodna sylwetka zrobiona dzięki jego nowej technice. Rysy wodnej osoby pojawiały się coraz szczególniej, ciało można odróżnić od mężczyzny i kobiety. Sylwetka przypomniała kobietę, szczupłą i podkreślające coraz to lepsze walory. Postać obróciła się do niego, a oczy miała wbite w taflę. Długie włosy sięgały do bioder, a kimono opadało po za kostki.
Przymknął powieki.
Plusk.
Kobieta stworzona z wody zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nie mógł całkiem jej odtworzyć, a chciał tego. On - przywódca kraju shinobi chciał wreszcie znaleźć kobietę, którą przygarnął by do siebie - tylko dla siebie.  Nie spotkał jeszcze takiej osoby, która do niego by pasowała. Kiedyś…
-Tamto minęło. - wyszeptał do siebie. Był człowiekiem i pragnął wielu rzeczy, w tym także miłości, ale nikt tego nie postrzegał u niego. A wrogowie wręcz przeciwnie, był dla nich srogi. Musiał zrobić aby bali się na niego spojrzeć. To było pewne, ale w wieku dwunastu lat było zupełnie inaczej. Ogłoszony został geniuszem, ale to nie o to mu chodziło. Poznał kogoś, lecz potem wszystko umilkło i zniknęło?! Jego życie po odejściu zamieniło się w istny horror, będący dalszą katastrofą. Nie próbował tego zmieniać, bo po co? Nie miał też kogoś kto by mu pomógł.
Przymknął powieki i delikatnie prawie niewidocznie wygiął usta w nikłym uśmiechu. Przypomniał sobie zdarzenie, które było niebyt mile dla tej ukochanej osoby, którą czasami podziwiał.



Słońce zachodziło za horyzont, ostatnie promienie dały znak że jeszcze żyją na tym świecie. Delikatny wiatr kołysał koronami drzew, a liście wirowały w powietrzu. Włosy delikatnie kołysały się w rytm powiewów. Rezydencja rozciągała się przez wiele metrów, lecz nie szedłem w tamtą stronę. Musiałam znaleźć się u Najwyższego. Usłyszałem dziecięce głosy dobiegające z mostka, z którego zawsze rozmyślałem.
-Znów tu przyszłaś? Nie masz nic innego do roboty? Mam cię dość… - usłyszałem bardzo dobrze znany głos swojego brata. Do kogo on się tak odzywa? To nie ładnie mówić tak do starszych, bądź tez kobiety.
-Ale Sasuke ja… - zaczęła, lecz nie skończyła coś musiała się stać. Wyjrzałem za drzewa, z a którym się schowałem wcześniej by nikt nie zauważył obecności. Na mostku zauważyłem chłopaka i dziewczynę. Mój brat wydawał się być podenerwowany, niby dlaczego? Nie warto odrzucać kobiet od siebie.
-Nie ale Sasuke… - powiedział patrząc na dziewczynkę z długimi różowymi włosami związanego w warkoczyka, zielona sukienka sięgała do kolan. - Jesteś strasznie denerwująca, jak każdy w tej wiosce. Szalejecie za mną jakbym był jakimś ideałem. To wkurza! - zlustrował ją od dołu do góry -  Nawet jeśli bym przepadał za dziewczynami w tym młodym wieku to nigdy nie wybrał bym ciebie. Przyszłość z tobą była by jedną z najgorszych rzeczy jaką miały by mnie spotkać. A dopóki nie dogonię barta i nie będę najlepszy nie spojrzę na żadną z Was. - odchodził. Patrzałam na dziewczynkę, która wpatrywała się w plecy Sasuke. Już nie wiedziałem co zrobić, Sasuke nigdy nie traktował tak dziewczyn, a raptem chciał? Nie za dobrze z nim jest?! Zniknąłem za drzewa. Stałem blisko dziewczynki. Obrócił się nagle i uderzyła we mnie swoim kruchym siałem. Odskoczyła ode mnie.
-Kim pan jest? Co pan tu robi o tak późnej porze? - zapytała szybko patrząc na mnie spod byka. W jej oczach widziałem, że w przyszłości będzie stanowcza. Ręce zacisnęła w małe pięści. Zawsze byłem zimny, ale to bawiło moją duszę. Czyżby chciała mnie zaatakować?
-Mógłbym o to samo spytać, mała. - powiedziałem szybko.
-Mała? Nie jestem mała. Jestem dosyć dorosła by zrobić to - rzuciła się na mnie. Dosyć, ze miałem podobnego brata to jeszcze dziewczynka się na mnie rzuca. To jest nieprawdopodobne co mogło stać się w tym czasie. Złapałem ją w swoje ramiona i trzymałem. Wierciła się. Uderzyła parę razy w klatkę piersiową, przestała. Spojrzała kątem oka na moją twarz, a potem przyglądała się głębiej w moje oczy. - Pan jest jego bratem!
-Prawda.
-Ja to mam szczęście - westchnęła zrezygnowana. Do moich uszu doszedł szum i odgłosy zwierząt. Przytuliła się do mnie szybko, bała się? Ale czego? Tu niczego nie trzeba się bać jedynie dzikich zwierząt, które atakują. Nie widziałam co robiła, ale jej ręce obwiesiły się na mojej szyi i ścisnęła.
-Mam cię odprowadzić?
Milczała przez chwilę.
-Nie, poradzę sobie. - lecz nie puszczała. Wiedziałem, że będzie się bała iść sama. Raz można zrobić ten wyjątek. Obróciłem się i odchodziłem w stronę jej domu. Dokładnie wiedziałem, gdzie mała mieszka. Znałem jej cały klan, byli szanowani. Lecz ona  nie przez niektórych z rodziny szanowana. - Powiedziałem, że sobie poradzę.
-Nie dasz. Nawet mnie nie puściłaś. - westchnęła.
-Dobra trochę się boję, ale to nic nie zmienia. Pójdę sama. - oderwała się od mojej szyi. Stanąłem. Patrzała w moje oczy. Odwróciła głowę w bok, była jakaś przybita. Uchwyciłem jej głowę i położyłem na ramieniu by nie patrzała tak na mnie. Smutny wzrok dziewczynki dobijał mnie jeszcze bardziej. Wiedziałem o co chodziło, te same oczy co mój bart!
-Nie powinnaś tak późno chodzić po dworze. Jesteś jeszcze za mała, a mnie nie będzie w każdym miejscu gdzie ty będziesz.
-Nie proszę o to. Poradzę sobie. - jej głos był przygnębiony. Oparła głowę o ramie. Czułem jej delikatny oddech na szyi.
-Oczywiście. I mam w to wierzyć? Nie jesteś nawet kunoichi, wiec lepiej bądź ostrożna.
-Straszny jesteś. Za bardzo opiekuńczy, nie lubię tego. Dlaczego taki jesteś? Powinieneś dbać o siebie. Mieć dziewczynę, która w przyszłości da ci..
-No nie… - wyszeptałem. - Przestań. Nie mam dwudziestu paru lat by mieć żonę. - uśmiechnąłem się. Zdarzało się to pierwszy raz od wojny, która była w moim życiu. Powinienem się nie uśmiechać, ale ona była pierwsza która nawiązała ten temat.  - A ty powinnaś nie myśleć jeszcze o miłości.
-Myślę już do przodu. Ty podsłuchiwałeś? Tak nie wolno, nie grzeczny jesteś. - usłyszałem jak cicho się zaśmiała, nie było to dziwne. Bo była bardzo energiczna, i pewna wszystkiego? - Itachi-kun.. - wymamrotała. - Oj przepraszam nie powinnam.
-Nie przeszkadza mi to. Możesz tak mówić.
-Ale jesteś starszy. A to nie grzeczne mówić… - nie dokończyła.
-Możesz mi tak mówić, ładnie brzmi. - zamilkła na pewien czas. Nie wiedziałem co się stało? Czyżbym coś źle powiedział. Nie wiedziałem o co teraz małej chodziło.
-Dz.. dziękuję - wyszeptała jąkając się. - Itachi-kun?
-Hm…
-Masz dziewczynę?
-Co to za pytanie?
-Ciekawa jestem.
-Mam. Ale nic ci więcej nie powiem, nie znamy się na tyle abym ci wszystko wyznał jak na tacy - zamilkła. Długo się nie odzywała. Stała się jakoś dziwnie cięższa. Czułem jak wolno oddycha. Zasnęła? Dlaczego? Czyżbym był jak poduszka? Nie sądzę. Ona jest inna niż każda małe kobietka w wiosce, powinna zacząć uczyć technik ninja. Dochodziłem do rezydencji państwa Haruno. Dwójkę małżeństwa widziałem przy bramie, rozmawiali ze sobą. Zobaczyli mnie jak idę. Pani Haruno chwycił się po środku piersi.
-Dzięki Bogu. Tak się martwiłam,. Dziękuję Itachi. - powiedziała chciała odebrać dziecko, ale nie chciałem dać. Sam nie wiedziałem, ale chciałem zanieść to kruche ciało do pokoju.
-Może ja zaniosę. Nie będzie pani musiała się męczyć.
-Nie chce robić ci problemu.
-Ależ to nie problem. - przepuściła mnie do rezydencji.
-Ostatnie drzwi po lewej. - małżonek kobiety patrzał na mnie jakbym chciał mu coś odebrać? Oszalał. I tak nie mógłbym mu nic zabrać. Ona jest jeszcze za mała i przepada za moim bratem. Szedłem przez długi korytarz. Nie mogę „księżniczce” się dziwić. Tutaj jest za ciemno i wyobraźnia może płatać figle. Wzdrygnęła się i poruszyła niecierpliwie.
-Ciii… Już dobrze. Śpij dalej. - cichutko pochrapywała. Jest małą dziewczynką, lecz widać ze dużo dzisiejszego dnia przeszła. Weszłam do pomieszczenia, gdzie rozpaliłam małą lampkę nocną obok łóżka. Rozebrałem z niej sandałki i okryłem delikatnie kołdrą. Obróciła się na bok przytulając do poduszki. Stanąłem przy drzwiach, popatrzałem ostatni raz na dziewczynkę i odeszłam do Hokage.



Otworzył powieki. Znali się długo, lecz Ona mogła już go nienawidzić o czym dobrze wiedział. Nie odwróci tego, ale może odwrócić wszystko, aby zobaczyła jego dobre strony nie tylko wady. Ma tez zalety, o których dużo osób nie wiedziało.
Swoje szkarłatne oczy, które zamieniły się w czarne przeniósł na srebrny księżyc, który świecił intensywnym blaskiem, lecz był dziwnie czerwony jak na swój kształt i rozmiar. Nigdy nie przybierał takiego koloru, wiedział, ze wkrótce zdarzy się coś co także odmieni Jego nie posklejane życie w całość. Tego właśnie pragnął, aby ktoś to w końcu zrobił, a także dał szczęście do końca nędznego życia…
-Panie. - przed nim koło brzegu jeziora pojawił się mężczyzna w spodniach, granatowej bluzce i kamizelce z nadrukiem Akatsuki. Klęczał przed nim, spojrzał tylko na niego i znów wpatrywał się w Księżyc.
-Czy czasami nie miałeś być w Wiosce Trawy? - zapytał zimno.
-Wybacz panie ale mam pewne informacje. - spojrzał na niego.
-Mów.
-Dotyczą one panny Haruno. - powiedział szpieg - Bardzo prawdopodobne, że jest w Wiosce Trawy i tam ma swoją lokalizacje. Widzieliśmy dzisiaj kobietę z różowymi włosami, i wykłócała się ze sprzedawcą broni.
-Jaką chciała kupić?
-W kształcie trójzębu.
-Naruto - wyszeptał cicho  do siebie. - Dobrze. Dziękuję. Możesz odejść. - zniknął pozostawiając po sobie kłębek szarego dymu. Mężczyzna wpatrywał się w taflę w odbijający się księżyc. - Czyżbyś przeżyła? Jeśli tak, to możliwe że się jutro spotkamy. Przygotuj się „księżniczko”. - wstał i odchodził do Wioski, którą odbudował wraz z innymi. Zostawił tylko jeden dom, który stał cały i nienaruszony. Atakowali wszystko, ale właśnie ten jeden stał cały i nic mu się nie stało.



1 komentarz:

  1. Witam,
    to wspomnienie Itachiego, bardzo boję się o Sakurę, bo że może zostać niewolnicą jest straszne, Itachi jest przywódcą, oby nie brał Sasuke na tę wyprawę, jaki dom pozostał klanowy czy Haruno?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń