Myślał ciągle o przyjacielu. Nie mógł w to uwierzyć,
że naprawdę odszedł od swojej ukochanej, kiedy mieli wyjaśnić najważniejsze
okoliczności ich rozstania. Pogodzić się i lepiej żyć. Tylko, to przeczucie
mogło właśnie dotyczyć jego i spraw miłosnych. Nie mógł w to uwierzyć, że go
nie dopilnował. Zauważył go. Tak, to był on! Siedział na ławce z spuszczoną
głową. Uchwycił się za włosy z bezradności.
- Itachi – Deidara uchwycił go za ramię
Brunet popatrzył na przyjaciela. W ciemnych czach
nie było żadnych emocji, jedynie chłód, który był tak znany każdemu
mieszkańcowi wioski. Był pewny, ze coś się stało między Sakura a nim. Nie siedziałby tu z miną, którą robił
jak nie szło po jego myśli. W jego oczach zauważył furię gniewu.
- Co tu robisz? – Szorstki głos przeszył go na
wskroś, a po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Już wiedział, że Itachi
nie rozmawiał z Sakurą, lub ona powiedziała słowa, które go obraziły. Były jak
spoliczkowanie. Czuł, że nie powinien się w to mieszać, ale zachęcał go, więc
teraz powinien wszystko naprawić.
- To powinno być moje pytanie. Nie powinno cię tu
być. – Uchiha uchwycił kamień i wrzucił z siłą do jeziora. Wszystkie uczucia
miesiły się w nim i próbował się powstrzymać, ponieważ wściekłość jaką czuł
była nie do opisania. Chętnie stoczyłby z kimś walkę, aby to wyładować na innej
osobie. Sakura go nie rozumiała, trafiła w czuły punkt, który był dla niego
ważny.
„Nic nie rozumiesz. Chcesz, aby była tylko zwykła
przyjaźń? Nie potrafię w taki sposób cię spostrzegać. Cholera”, pomyślał i
pochwycił kolejny kamień, który ścisnął w reku i zamienił się w pył. Miał teraz
większa siłę niż mógł się spodziewać.
- O co chodzi? Co się stało? Wyglądasz jakbyś chciał
wybić całą rasę ludzką.
- Gdybym musiał, zrobiłbym to bez zastanowienia.
W jego ciemnych oczach zabłysł Sharingan po czym
ukrył twarz w dłoniach. Nie miał siły, aby myśleć o słowach Sakury. Nie to było
gorsze. Zostawił ją we łzach, chociaż go głośno prosiła. Ujrzał tamtą Sakure,
która siedziała gdzieś głęboko i musiała w którymś momencie wyjrzeć na światło
dzienne.
- Oho. Nawet jak się pokłóciliście, nie pozwolisz
jej… - nie dokończył, kiedy Itachi uchwycił go za gardło jedną ręką. Dopiero po
chwili pomyślał co robi, i późnił przyjaciela, który upadł na kolana i
zachłannie łapał powietrze. – Opanuj się, to tylko dziewczyna i jest ich
całkiem sporo. Powinieneś przestać się zachowywać jak małe, rozwydrzone
dziecko. Mówiłem ci, abyś z nią porozmawiał, wiec o co tym razem poszło?
- Odrzuciła mnie
- Co? Wyznałeś jej uczucia?
- Nie, nie zdążyłem tego zrobić za nim powiedziała
mi, że nas łaczy tylko przyjaźń.
- Może źle ją zrozumiałeś.
- Nie, zrozumiałem ją bardzo dobrze. Co byś pomyślał
jak kobieta mówi do ciebie ‘jeśli
zostaniesz przy mnie nawet jako przyjaciel, będę najszczęśliwszą osobą’. Co
byś ty zrobił?
- Pomyślał, ze
kocha jako kochanka, nie przyjaciela. Weź ty myśl logicznie. Jej słowa…
– Itachi wstał i odchodził – Wysłuchaj mnie do końca. Chce ci powiedzieć, ze
źle o tym myślisz! Do jasnej cholery, Uchiha!
Pociągnął go i przyparł do drzewa. W oczach zobaczył
pustkę. W ogól go nie słuchał jak mówił o Sakurze, która próbowała mu także powiedzieć
ważną rzecz. Itachi był zajęty swoim światem, gdzie był szczęśliwy z ukochaną.
Chciał wszystko naprawić, ale nie wychodziło tak jak pragnął. Został odrzucony.
Deidara zrezygnował, w tej chwili nic do niego nie
przemówi. Musi sam sobie poradzić z Sakurą, która obdarzyła go tym samym
uczuciem, tylko, że brunet tego nie rozumiał i nie zauważał. Liczyły się tylko jego uczucia, względem
ukochanej kobiety, której z każdym dniem pragnął coraz mocniej.
Puścił go, kiedy odszedł w stronę domu, gdzie z pewnością
zastanie we łzach dziewczynę. Bał się tego widoku. Nie chciał ją tak zranić,
ale wiedział, że to była jego wina. Będzie musiał ponieść tego konsekwencje.
Sasuke patrzył na Sakure, która stała przy oknie i
wycierała policzki. Oczy miała podpuchnięte i czerwone od płaczu. Uśmiechnął
się i wszedł do domu brata. Spojrzał w stronę schodów, gdzie pojawiła się Sakura.
Oddychała trochę szybciej.
- To tylko ty. Itachiego nie ma.
- Oj, to bardzo niedobrze. Co się stało, że
płakałaś? Czyżby mój brat zrobił ci krzywdę? A może zostałaś odrzucona?
- Nie twój problem.
- Mam racje – zaśmiał się pod nosem. – Zostałaś
odrzucona, a na dodatek czekasz na niego, aby go przekonać o swojej wielkiej
miłości Znowu to robisz, i niszczysz tylko życie innym.
Zacisnęła drobne dłonie w pięść.
- Jak już mówiłam nie ma twojego brata, wiesz gdzie
są drzwi.
- Unikanie tematu to nie najlepsze rozwiązanie –
odeszła do pokoju, ale za nim dotarła uchwycił jąka dłoń i obrócił do siebie. Chciała
go uderzyć, ale uchwycił ją za przegub. Ścisnął mocniej, po czym wydała cichy
jęk bólu. – Kontroluje twoją chakre. Nic mi nie zrobisz.
Uchwycił ją i spojrzał głęboko w oczy. Po jej policzkach spłynęły łzy.
Chciała, aby teraz pojawił się Itachi i go powstrzymał. Miała dosyć, ze wszyscy
traktowali ja jak przedmiot. Rodzice, przyjaciele, a teraz Itachi? Nie mogła do
tego dopuścić. Szarpanie nic nie dało, gdy próbowała uwolnić się z uścisku
Sasuke. Zamknęła oczy i poczuła słodkie usta, które dawały jej większą
przyjemność niż się spodziewała. Otworzyła szeroko oczy i zobaczyła ciemne tęczówki Itachiego.
Oderwał się od niej i odetchnął głęboko.
- Cos ty sobie myślała?! – uniósł głos. – To, ze
mnie nie ma przy tobie nie znaczy, że możesz się z każdym obściskiwać. Wiem, ze
nie powinienem tego robić, w ogóle jak mogłaś dać się mu… aż mnie kurwica
bierze, gdy o tym pomyśle.
Odwróci się do brata, który leżał i trzymał się za
szczękę.
- Wynoś się z mojego domu! Już! – przestraszył się
jego agresji. Pierwszy raz zauważył, że potrafił się tak zdenerwować. Nigdy nie
widział gniewu Itachiego na własne oczy, ale wiedział, że nie warto mu wchodzić
w drogę jeśli chodzi o miłość. Uchwycił się za usta i opuszkami palców
przejechał po dolnej wardze.
„Pocałowałem ją”, pomyślał z zadowoleniem, ale
wszystko minęło, kiedy pomyślał, że inne usta mogły to zrobić.
- Co ty… - przerwał, kiedy zobaczył jak płacze. Jego
wściekłość było bardzo dobrze zauważyć. Poczuł jak tuli się do niego i
zacisnęła dłonie na bluzce, na plecach. Stał jak słup soli, bojąc się zrobić
najmniejszy ruch. Zrobił coś czego nie powinien. Teraz jeszcze bardziej
oczekuje miłość, jak kochankowie. Nie może mieć ją tylko za przyjaciółkę.
- Tej twarzy jeszcze nigdy nie widziałam.
- Nie rozumiem.
- Nigdy przy mnie nie byłeś tak zły jak teraz. Można
powiedzieć, że trochę mnie przeraziłeś, ale to ty. W twoich oczach była furia,
która popchnęłaby cię do zabicia własnego brata.
- Masz rację, zgadzam się z tobą. Zabiłbym go, jeśli
dotknąłby twoich ust. Można powiedzieć, ze dlatego zareagowałem. Wtedy bym nie
powstrzymał wściekłości i na nim wyładował gniew.
- Dlaczego? – zapytała i spojrzała w jego oczy,
kiedy spuścił głowę i spojrzał na nią. W jej oczach wyczytał radość i
spełnienie, którego dawno nie widział. Uchwycił ją i przytulił delikatnie do siebie.
- Teraz to nie ważne.
- Ważne.
- Nie, Sakura. Już nie.
- Itachi, to jest najważniejsze. Powiedz mi. – Nalegała
przez długi czas i spojrzała błagalnie w ciemne oczy. Pragnęła, aby Itachi
powiedział jej wszystko. Dłonie trzymała na jego klatce piersiowej i czuła
uderzenia serca, które niebezpiecznie przyśpieszyło.
- Jesteś uparta. To naprawdę takie ważne?
- Bardzo.
- Ko…
- Ko?
- Konkretnie chodzi o to, że muszę dbać o każdego
mieszkańca wioski. To tyle.
„Debil, debil, debil! Miałeś szansę”, pomyślał.
Spojrzał w jej oczy, które pochłonęła wściekłość.
Nie wiedział o co chodzi, ale odsunęła się od niego. Nie chciał jej wypuszczać,
ale gdy zauważył, że nić między nimi znów się zerwała. Nie miał pojęcia co jej
grane. Sakura zachowała się tym razem dziwnie.
- Wiesz co? – zapytała – Jesteś, chamskim dupkiem!!!
– zatrzasnęła drzwi pod jego nosem i zamknęła się na klucz.
Zdębiał. Nie wiedział o co się zezłościła. Wyglądała
tak jakby naprawdę jej zależało na czymś innym i konkretnym, ale nie mógł tego
powiedzieć. Zostałby natychmiast odrzucony i nie potrzebny. Nie dopuścił do
tego, aby cierpieć jeszcze bardziej.
Odszedł, ale usłyszał wściekłość Sakury. Nie mógł
uwierzyć, że ona oczekiwała wyznania uczuć. Chociaż z początku sam miał zamiar
powiedzieć jej dwa proste słowa. „Kocham cię”, które od dawna tli się w jego
sercu, aby jej wyznać. Kiedyś nadejdzie dzień, ze wyzna jej każdy szczegół.
Widocznie nie może jeszcze tego teraz powiedzieć. Nie teraz, gdy ona chce być
tylko jego przyjaciółką. Tylko nie rozumiał, dlaczego czekała na jego
wyznanie? Po co tak bardzo chciała
wszystko usłyszeć? Co jej by to dało, skoro są tylko przyjaciółmi? Chce
zniszczyć jeszcze bardziej jego miłosne życie?
Nic nie rozumiał.
Opadł, w swojej
sypialni na łóżko. Patrzył w biały sufit. Nie mógł uwierzyć, że stracił tak
dobrą szansę na powiedzenie jej o tym co naprawdę czuje. Zmarnował wszystko. A
atmosfera była w sam raz, aby wszystko w końcu zakończyć. Spór, który między
nimi trwa od dawna. Pierwszy raz t nazwała go chamskim dupkiem. To był dla
niego szok, aby kobieta jego życia wyzywała go. Może i jest dupkiem, ale
jeszcze nigdy jej nie skrzywdził. Czuł, że za bardzo naciąga strunę. Powinien
pójść i z nią o wszystkim porozmawiać, ale po tym, na pewno nie otworzy mu
drzwi.
Musiał to sprawdzić.
Siedziała na łóżku, a
wściekłość nie schodziła z jej twarzy. Miała nadzieję, że w końcu pójdą dalej,
a on jak idiota upiera się tylko przy mieszkańcach wioski. Nie zależało mu na
niej i dobre o tym wiedziała. Chociaż go prosiła, aby został, odszedł. Teraz
było podobnie. Nie może go prosić jako pierwszy powiedział jej takie dwa proste
słowa. Chociaż ona powinna też dać z siebie wszystko i zrobić pierwszy krok.
Dla niej to wszystko jest zagadką, którą nie potrafi rozwiązać.
Zamknęła się na klucz i
niby nie chce go widzieć. To bunt! Nie zamierzała więcej robić scen z niczego.
Miała nadzieje, że w końcu emocje opadną i będzie mogła znaleźć osobę, która
uchwyci ją jak swoją kochankę.
„Po cholerę mnie
całowałeś, jak nie kochasz? Wasza płci jest przeklęta!”, pomyślała.
Położyła się do łóżka i
okryła kołdrą. Powinna zasnąć i odpocząć. Teraz tak będzie najlepiej jeśli nie
odezwą się do siebie przez kilka dni. Gdyby tylko on pierwszy wyznał uczucia
byłoby całkiem inaczej. Sakura wtedy przyznałaby mu rację. Sama go kocha ponad
wszystko, ale boi się mu to powiedzieć.
Po pokoju rozległo się
pukanie.
- Sakura, porozmawiajmy.
- Nie.
- Dlaczego? – zapytał
Itachi.
- Powód jest bardzo
prosty. Jestem zmęczona. Chcę odpocząć, porozmawiamy, kiedy indziej.
Dobranoc!
Westchnął ciężko i
podążył w stronę swojego pokoju. Rozumiał ją, że powinien teraz zostać
odrzucony, ale chciał wyjaśnienie, czemu zachowała się arogancko? Musiał to
wiedzieć, bo inaczej dostanie szału przez noc. Choć wrzała jeszcze w nim
wściekłość, gdy myślał o Sasuke. Powinien po prostu wejść do niej i żądać
wyjaśnienia. Tak właśnie zamierzał zrobić!